Trzeba pracować, żeby mieć pieniążki na fast foody
: czw wrz 04, 2025 12:31 pm
Pieniądze Garrettowi jeszcze się nie kończyły, ale biorąc pod uwagę wiele niefortunnych zdarzeń, które miały miejsce w ostatnich tygodniach, nie mógł pozwolić sobie dłużej na bimbanie. Musiał więc znaleźć jakąś robotę, by oszczędności leciały wyłącznie na uciechy, podczas gdy pensja powinna pokrywać jego pozostałe życiowe potrzeby. Tym sposobem trafił do koncernu Ferguson, który szukał kogoś do działu marketingu. Choć Garrett nie miał doświadczenia w tej branży, ostatecznie został zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną i pokazał, że ma głowę pełną pomysłów oraz, że papier to nie wszystko. Wygrał bowiem ten konkurs i już po jakimś czasie został zatrudniony. Na razie na okres próbny, ale miał nadzieję, że uda mu się zakotwiczyć tu na dłużej.
Pierwsze dni spędził zatem na wdrażaniu się, poznawaniu zespołu oraz swoich przełożonych: kierownika działu oraz Pani Gabrielli Ferguson, która była ważną szychą nie tylko w branży, ale w całym Toronto. Nie miał parcia na to, by się pokazać, jednak zdawał sobie sprawę, że musi dać coś z siebie i choć miał niewielkie doświadczenie, szybko udało mu się złapać dobry kontakt z zespołem. Zaufanie także zdobył błyskawicznie, dzięki czemu już w trzecim tygodniu swojej pracy otrzymał kilka ważniejszych zadań, z których zamierzał się wywiązać w 100%. Niestety trochę przeceniono jego możliwości i cały projekt zajął mu dłużej, niż wyznaczał to jego etat. Musiał zatem zostać po pracy, celem dokończenia dokumentacji oraz przekazania jej do podpisu dla Ferguson, bez której nie było możliwości pchnąć kampanii dalej.
Biuro było już całkowicie puste, został w nim tylko on oraz szefowa, dla której standardem było siedzenie do późna w pracy. Z jednej strony zazdrościł jej pieniędzy, statusu i wpływów, z drugiej współczuł czasami, że całe jej życie obraca się wokół pracy i tylko w poszczególnych momentach może znaleźć trochę czasu dla siebie. No ale, sukces kosztował i Gabriella zdawała się to doskonale rozumieć.
Westchnął cicho, sprawdzając ostatni raz dokument, który smarował od blisko kilku godzin i kiedy wreszcie uznał, że uwzględnił w nim wszystko co potrzeba, wysłał polecenie do drukarki, przenosząc założenia na papier. Złożył wszystko do kupy i spiął to w jeden stos, by szefowa mogła łatwiej zapoznać się z zawartością, choć domyślał się, że dzisiaj już raczej nic z tego.
Stanął pod drzwiami gabinetu brunetki i zapukał, a gdy otrzymał zgodę na wejście, uśmiechnął się uprzejmie, a także z pewną dozą ciekawości, której starał się nie zdradzać. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, odkładając od razu kilkudziesięciostronnicowy projekt na biurko Ferguson. Dostrzegł w brunetce pewien luz, który najpewniej wiązał się z brakiem pozostałych pracowników na piętrze.
- To projekt naszej kampanii na najbliższy miesiąc - poinformował, by Ferguson wiedziała, o czym w ogóle Garrett mówi. Miała na głowie przecież tyle obowiązków, że mogła nawet nie pamiętać o akurat tej, pomniejszej kampanii, której założenia przygotował Cage.
Uśmiechnął się szerzej, gdy skupiła na nim swoją uwagę, a także sama uśmiechnęła się do niego. Akurat on miał to szczęście, że był chyba przez nią lubiany, bo do niego jakoś tak częściej się uśmiechała niż do pozostałych w biurze. A może tylko mu się wydawało?
Gabriella Ferguson
Pierwsze dni spędził zatem na wdrażaniu się, poznawaniu zespołu oraz swoich przełożonych: kierownika działu oraz Pani Gabrielli Ferguson, która była ważną szychą nie tylko w branży, ale w całym Toronto. Nie miał parcia na to, by się pokazać, jednak zdawał sobie sprawę, że musi dać coś z siebie i choć miał niewielkie doświadczenie, szybko udało mu się złapać dobry kontakt z zespołem. Zaufanie także zdobył błyskawicznie, dzięki czemu już w trzecim tygodniu swojej pracy otrzymał kilka ważniejszych zadań, z których zamierzał się wywiązać w 100%. Niestety trochę przeceniono jego możliwości i cały projekt zajął mu dłużej, niż wyznaczał to jego etat. Musiał zatem zostać po pracy, celem dokończenia dokumentacji oraz przekazania jej do podpisu dla Ferguson, bez której nie było możliwości pchnąć kampanii dalej.
Biuro było już całkowicie puste, został w nim tylko on oraz szefowa, dla której standardem było siedzenie do późna w pracy. Z jednej strony zazdrościł jej pieniędzy, statusu i wpływów, z drugiej współczuł czasami, że całe jej życie obraca się wokół pracy i tylko w poszczególnych momentach może znaleźć trochę czasu dla siebie. No ale, sukces kosztował i Gabriella zdawała się to doskonale rozumieć.
Westchnął cicho, sprawdzając ostatni raz dokument, który smarował od blisko kilku godzin i kiedy wreszcie uznał, że uwzględnił w nim wszystko co potrzeba, wysłał polecenie do drukarki, przenosząc założenia na papier. Złożył wszystko do kupy i spiął to w jeden stos, by szefowa mogła łatwiej zapoznać się z zawartością, choć domyślał się, że dzisiaj już raczej nic z tego.
Stanął pod drzwiami gabinetu brunetki i zapukał, a gdy otrzymał zgodę na wejście, uśmiechnął się uprzejmie, a także z pewną dozą ciekawości, której starał się nie zdradzać. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, odkładając od razu kilkudziesięciostronnicowy projekt na biurko Ferguson. Dostrzegł w brunetce pewien luz, który najpewniej wiązał się z brakiem pozostałych pracowników na piętrze.
- To projekt naszej kampanii na najbliższy miesiąc - poinformował, by Ferguson wiedziała, o czym w ogóle Garrett mówi. Miała na głowie przecież tyle obowiązków, że mogła nawet nie pamiętać o akurat tej, pomniejszej kampanii, której założenia przygotował Cage.
Uśmiechnął się szerzej, gdy skupiła na nim swoją uwagę, a także sama uśmiechnęła się do niego. Akurat on miał to szczęście, że był chyba przez nią lubiany, bo do niego jakoś tak częściej się uśmiechała niż do pozostałych w biurze. A może tylko mu się wydawało?
Gabriella Ferguson