Strona 1 z 1

na smuteczek przechyl kieliszeczek

: sob wrz 06, 2025 11:55 pm
autor: Meena Evans
numer
Miała wrażenie, że wszystko dookoła niej zaczyna upadać jak domki z kart, że jakiś złośliwiec siedzi i dmucha na wszystko co zaczynała sobie powoli budować. Nawet ona - największa maniaczka kontrolii i planowania nie mogła przewidzieć, że zacznie się najzwyczajniej jebać. Najpierw zapsuła jej się pralka, następnie wybuchł kran w łazience (kompletnie nie miała pojęcia czemu), ale to były tylko drobiazgi, większy problem miała z ośrodkiem mamy, który podniósł ceny, a jej najzwyczajniej w świecie nie było stać aby zapewnić jej godnych warunków. I tak większą część wypłaty przeznaczała na ten ośrodek zostawiając sobie jakieś ochłapy. Mogła poprosić Galena o podwyżkę wyjaśniając dlaczego jej potrzebuje, że była w dupie głębokiej, ale nie chciała robić z siebie ofiary. Z resztą...cała sytuacja z jej szefem była dziwna, dobrze czuła się w jego towarzystwie, nawet zbyt dobrze. Żartowali, śmiali się, rzucali dwuznacznymi tekstami i byli blisko, ostatnio nawet i bliżej, a to zaczynalo ją powoli przerażać. Z jednej strony lubiła tą całą grę, w którą grali, a z drugiej nie chciała niszczyć tego co mieli, nawet jeśli to coś było nic nieznaczącą zabawą.
Wyszła z biura jak zwykle ostatnia, musiała dopilnować i przygotować wszystkie dokumenty na jutro, pięć razy sprawdziła czy wszystko się zgadza i nim się obejrzała był wieczór. Wsiadła w samochód i kilka minut siedziała wpatrując się przed siebie, zawiesiła się, aż w końcu odpaliła i odjechała.
Zamiast wrócić do domu zatrzymało auto na parkingu jakiegoś pierwszego lepszego pubu. Potrzebowała resetu, a wiedziała, że wino i książka w tym jej nie pomogą. Teczkę z dokomentami zostawiła na siedzeniu pasażera, zabrała torebkę, wysiadła i zamykając pilotem auto weszła do lokalu. Niemalże od razu do jej nosa doszedł zapach taniego alkoholu i tłustego jedzenia, ludzi nie było wcale dużo, ale po pomieszczeniu roznosiło się echo rozmów i dźwięków wychodzących z kuchni.
Trochę się wachała, nie lubiła przesiadywać w takich miejscach, szczególnie o tej godzinie, ale było to lepsze niż siedzenie samej w domu i zamartwanie się swoją beznadziejną sytuacją. Zajęła wysokie krzesełko przy barze i poprosiła o jakiegoś lekkiego drinka, nie miała zamiaru się upić jak nieodpowiedzialna nastolatka, chciała się po prostu wyluzować.
I tak minęło kilkanaście minut, siedziała w samotności popijając drinka jak ostatnia ofiara losu. Zamówiła kolejnego drinka, a dwa krzesła obok usiadł mężczyzna, Evans mimowolnie na niego spojrzała, był przystojny, ale na jego twarzy widziała zmęczenie.
- Beznadziejny dzień? - rzuciła luźno, nie miała w zwyczaju zagadywać obcych ludzi, szczególnie facetów w barach, ale nic lepszego nie miała do roboty. Skoro i tak już tutaj siedziała to nic nie szkodziło zagadać.
Scott Letexier

na smuteczek przechyl kieliszeczek

: pn wrz 08, 2025 10:41 am
autor: Scott Letexier
Niemal wszystkie jego wieczory wyglądały w ten sam sposób. Koniec pracy, jazda samochodem do losowego baru i picie w nim, czasem do odciny. Przez ostatnie lata spędził raptem kilka fajnych wieczorów, zajmując się czymś fajniejszym i przy okazji przyjemniejszym. Jego życie towarzyskie ograniczało się niemal tylko i wyłącznie do small talku w pracy, rzadko kiedy odchodząc od tej normy poprzez skierowanie go w jakieś inne, bardziej zaawansowane relacyjnie rejony.
Przyjechał do Leslieville chwilę po godzinie 19. Na dzisiejsze miejsce libacji wybrał Eastbound Brewing Co., gdzie nie tylko można było się dobrze napić, ale zjeść też coś nieprzyzwoicie tłustego, co bardzo pomoże w chlaniu. Jako, że dzisiejszy lunch był mierny, jechał do knajpy z nadzieją, że wypije kilka, może kilkanaście szklanek szkockiej i przy okazji dorwie jakiegoś podłego burgera z mięsem niewiadomego pochodzenia.
Wszedł do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ludzi nie było zbyt dużo, co działało na plus całego lokalu i kiedy namierzył odpowiednie dla siebie miejsce przy barze, od razu postanowił je zająć, utrzymując niepisaną zasadę minimum krzesełka przerwy między poszczególnymi klientami, którzy nie przyszli tutaj razem.
Gestem ręki zawołał barmana i poprosił o przygotowanie mu drinka black russian, po czym oparł się o blat i przymknął na moment oczy, odreagowując w ciszy cały dzień. Dopiero jakieś pytanie skierowane do niego, wyrwało go z zamyślenia. Przekręcił od razu głowę w bok, spoglądając na uroczą brunetkę, która postanowiła do niego zagadać.
- Raczej zwykły dzień - bo u niego praktycznie każdy był beznadziejny, więc było to dla Scotta normą.
Korzystając z chwili sposobności zlustrował wzrokiem dziewczynę, próbując ją w jakikolwiek sposób rozszyfrować czy nawet zaszufladkować. Na pierwszy rzut oka oczywiście rzucała się jej uroda - była ładna i to mu w sumie wystarczyło, by nie drążyć dalej tematu.
- Twój też zwykły, czy niezwykły i dlatego właśnie tu jesteś? - warto było poznać powody, dla których dziewczyna siedziała tutaj w barze. Może oblewała w ciszy jakiś sukces? A może kontemplowała na temat istoty bytu w samotności? Niczego nie można było być pewnym.
Uśmiechnął się lekko kącikiem ust, choć było to nieco wymuszone, po czym upił łyk ze szklanki, wzdychając lekko po chwili.
- Co pijesz? - skoro już wykazała się inicjatywą i do niego zagadała, mógł odwdzięczyć się tym samym i również ją o coś zapytać. Nie był przecież chujem, by zbyć kogoś, kto okazał mu chociaż odrobinę zainteresowania.

Meena Evans

na smuteczek przechyl kieliszeczek

: pn wrz 08, 2025 7:25 pm
autor: Meena Evans
Wizja samotnego wieczoru po chwili namysłu nie była jednak dla niej, tym bardziej picie w samotności. Nie była przecież ofiarą losu, po prostu zbyt dużo pracowała przez co grono jej znajomych i potencjalnych kompanów do picia zmalało do zera. Liczyła, że nie wyjdzie na jakąś desperatkę, chociaż może faktycznie była zdesperowana.
Na odpowiedź mężczyzny kąciki jej ust drgnęły delikatnie w górę.
- Nie chce być niemiła, ale jak tak wygląda Twój zwykły dzień to naprawdę mi przykro. - to co można było powiedzieć o Meenie to to, że była bardzo empatyczna i współczująca, kobieta z sercem na dłoni i gołębim sercem, jak się ją bliżej pozna to czasem nawet trochę szalona potrafi być, ale raczej w granicach rozsądku.
- Też zwykły, a czemu tutaj? Jak mam być szczera to zupełny przypadek, jechałam do domu i po prostu zobaczyłam lokal, zatrzymałam się i weszłam, nie kryje się za tym jakaś fascynująca historia. - odpowiedziała zgodnie z prawdą wzruszając delikatnie ramionami. Przekręciła się delikatnie na krześle w jego stronę i łokciem oparła się o ciemny blat baru w dłonie trzymając drinka - albo raczej wodę z odrobiną wódki i lodem.
- Nie jestem stałą bywalczynią takich miejsc, ale wszystko lepsze niż depresyjne picie w domu w samotności, prawda? - zapytała patrząc na jego twarz i unosząc brwii w górę, nie była do końca pewna, ale obstawiała, że mógł zrozumieć o co jej chodziło. Była spostrzegawcza i potrafiła dostrzec, że coś go gdzieś drażni. I była też na tyle spostrzegawcza aby stwierdzić, że miał naprawdę imponujące oczy, obok których nie potrafiła przejść obojętnie.
- Chciałam powiedzieć, że pije drinka, ale raczej to woda z lodem i odrobiną wódki. Na rozgrzewkę wydaje się rozsądnym wyborem. - stwierdziła spoglądając na szklankę, którą obrała w dłoni, upiła z niej kolejnego łyka tym samym opróżniając ją niemal do zera.
- A ty? Co pijesz? Może mnie jakoś zainspirujesz? - nie przepadała za mocnym alkoholem, ale raz się żyło i trzeba było spróbować wszystkiego, skoro beznadziejną samolotową szkocką piła to i przeżyje jakiegoś innego drinka. Najwyżej istnieje też bezpieczna opcja czyli wino, chociaż nie była pewna czy ten lokal jakieś porządne serwuje.
Scott Letexier

na smuteczek przechyl kieliszeczek

: wt wrz 09, 2025 3:18 pm
autor: Scott Letexier
Scott uśmiechnął się krzywo i wymuszenie, bo co mu innego pozostało? Już dawno pogodził się ze swoim losem oraz z faktem, że szczęście czy radość z życia nie są dla niego, więc pozostało mu jedynie smęcić w ciszy, topiąc smutki w alkoholu.
- Nie bądź miła, bądź szczera - skinął głową, nie mając problemu z tym, by przyjąć różnej maści słowa od innych osób.
Trochę zazdrościł innym ludziom tej energii, zapału i satysfakcji z nawet najmniejszych sukcesów, ponieważ on od śmierci żony nie był w stanie cieszyć się praktycznie niczym. Był świadom tego, że jego psychika dźwiga bardzo dużo i przydałby się jej jakiś reset, powrót do chwil szczęścia, ale niestety nie miał czasu, chęci ani też sił zająć się swoimi problemami. Łatwiej było je zbywać poprzez upijanie się co drugi dzień, czy nawet codziennie.
- Zazwyczaj ktoś przychodzi tu w konkretnym celu - napomknął. Umówione spotkanie, chęć napicia się drinka, socjalizacja, nawet obejrzenie transmisji sportowej. Ale taki spontan? - To w pewnym sensie fascynujące - dodał, wskazując, że było to w pewien sposób intrygujące i wyróżniające ją na tle innych gości.
Znów nachylił się nad swoim drinkiem, zastanawiając się przez moment, czy picie w samotności w domu było gorsze od robienia tego w towarzystwie czy tutaj w pubie.
- Możliwe - odparł lakonicznie, nie stając po żadnej stronie tej dywagacji. Spożywanie alkoholu w domu przed lustrem również miało swoje plusy, o których Letexier doskonale wiedział. Praktykował to przecież regularnie od wielu lat.
Znów spojrzał na nią, zerkając to na jej drinka, to na nią. Znów uśmiechnął się lekko, tym razem bez wymuszenia, a z próbą wywarcia jakiegoś sympatycznego, albo chociaż mniej dobijającego wrażenia.
- Tutaj całkiem dobrze leją - wyznał. - Znam bary, w których oszczędza się na alkoholu - stanął w obronie tego dobytku, chociaż Meena wcale nie była zła o to, że przygotowali jej soft wersję drinka.
Spojrzał na swój alkohol, a następnie na dziewczynę i pokiwał przecząco głową.
- To nie dla ciebie, uwierz mi - zaczął od przestrzeżenia jej przed Czarnym Ruskiem, który był już w połowie opróżniony i który również nie należał do drinków przeznaczonych dla ludzi bez odpowiedniego przeszkolenia. - Ale jeśli chcesz zaryzykować z Black Russian, to twoja sprawa - wzruszył ramionami, nie dbając tak naprawdę o to, czy dziewczyna skusi się na ten rodzaj mieszanki. On jej to odradzał, ale z drugiej strony nie znał jej usposobienia i może ten lekki drink był tylko grą pozorów, a ona sama była wprawioną alkoholiczką? Tego na pewno nie zdradzała jej twarz, która była pozbawiona tych charakterystycznych cech powiązanych z piciem. Ale czy Scott był odpowiednią osobą do oceniania jej w tym momencie? Bardzo wątpliwe, biorąc pod uwagę fakt, że dostrzegał jej niewątpliwą urodę i co jakiś czas kątem oka dyskretnie ją podziwiał.
- Scott - przedstawił się w końcu, wyciągając rękę do uściśnięcia. Wypadało w końcu poznać swoje imiona, prawda?

Meena Evans

na smuteczek przechyl kieliszeczek

: ndz wrz 14, 2025 12:43 am
autor: Meena Evans
Kąciki jej ust drgnęły delikatnie na jego słowa. Szczerość była ważna, ale Meena chodziła trochę po tym świecie, spotykała się z milionem rodzajów ludzi i niektórzy na szczerość reagowali...agresją. Nie znała go, nie wiedziała czy zaraz nie wyskoczy z tekstem, że gówno go to obchodzi i to nie jej interes.
- Racja, ale dobre wrażenie można zrobić tylko raz. - odparła krótko i upiła kolejnego łyka swojego mega słabego drinka, cóż nie była zaprawioną alkoholiczką, jedyn co piła to wino i to też tylko jedną lampkę, trochę szkoda jej było na to zdrowia.
Ciemnowłosa trochę go rozumiała, może ona nie straciła żony jak on, ale straciła ojca, w dniu jego pogrzebu straciła ukochanego, który zdecydował się od niej odejść, a dwa lata później matkę, która zmieniła się w warzywo, a Meena nie umie pozwolić jej odejść. Wbrew pozorą byli podobni, Evans tylko zamiast zatracić się w alkoholu zatraciła się w pracy, która jest jej uzależnieniem, jej całym życiem i to było cholernie smutne.
- Jestem bardzo zorganizowana, niczego nie robię bez kalendarza, ale dzisiaj poczułam potrzebę zmiany. Wiele razy słyszałam, że jestem mało spontaniczna, więc..zatrzymałam się przy pierwszym lepszym barze i zagaduje pierwszą osobą, którą spotkałam. - wzruszyła delikatnie ramionami i zatrzymała swoje spojrzenie na mężczyźnie.
- Na Twoje szczęście albo nieszczęście padło na Ciebie. - ton głosu jej się zmienił była trochę rozbawiona, jej usta też wygięły się w delikatny uśmiech. Chyba próbowała zażartować albo pokazać jaka wyluzowana potrafiła być. Nie miała problemu z nawiązywaniem nawych znajomości, ale nigdy nie robiła tego w obcym dla siebie pubie do obcego faceta, z resztą dawno nie gadała z żadnym facetem. Poza Galenem czy chłopakami z pracy, ale ich znała i to się trochę nie liczy.
- O tobrze wiedzieć, będziesz musiał mi powiedzieć jakich barów w takim razie unikać. - odparła jakby faktycznie szykowała się na jakiś tour w celu poznania okolicznych przybydków, ale wszyscy wiedzą, że Meena Evans nie umie być spontaniczna, kompletnie.
Jego kolejne słowa zadziałały na nią trochę jak płachta na byka, nie lubiła jak ktoś jej mówi, że czegoś nie zrobi albo coś nie jest dla niej. Uznała to za wyzwanie, pewnie mężczyzna nawet tak tego nie powiedział, ale jej kobiecy mózg i tak zrozumiał swoje.
- Z wielką chęcią spróbuję, skoro chcę być bardziej spontaniczna. - rzuciła dopijając swojego soft drinka do końca, poprosiła barmana o drinka, który pił nieznajomy, nawet była taka miła, że zamówiła mu również jednego, a co tam.
Kilka chwil później barman postawił przed nią szklankę z ciemnym trunkiem, a przed Scottem drugą, ciemnowłosa chwyciła szkło w jedną rękę.
- Meena. - odpowiedziała z uśmiechem i tą wolną podała mężczyźnie w celu uściśniecia.
Wzrokiem wróciła do szklanki, kilka długich sekund patrzyła na jej zawartość nie będąc pewną czy się nie pospieszyła.
- To za zwykłe dni i nowe znajomości. - rzuciła w kierunku Scotta i uniosła swoją szklankę w celu wzniesienia toastu. Upiła łyka, dość sporego i to był jej błąd, drink był cholernie mocny , wódka i likier kawowy był naprawdę mocno wyczuwalny. Odstawiła szklankę na ciemny blat, próbowała udawać, że wszystko jest jak najbardziej okej, ale jej krzywa mina zdradzała wszystko.
- Jest..um..świetny, naprawdę, cudowny. - aktorką była fatalną, ale co tam, podjęła wyzwanie, które sama sobie ubzdurała, czuła grzanie całego przełyku. Zmarszczyła nos i westchnęła ciężko. Poleciała z motyką na słońce, wariatka nie kobieta.
Scott Letexier