I've got 99 problems, but a night shift ain't one
: ndz wrz 07, 2025 2:26 pm
Nocne dyżury rządziły się swoimi prawami, chociaż Serenie czasem wydawało się, że jest to miejsce pełne chaosu i braku zasad - nie umiała jeszcze ocenić, czy było to dla niej plusem, czy minusem. Rzadko przydzielano jej nocki, a gdy już do tego dochodziło, za każdym razem był to dyżur pełen wrażeń, o którym Almendarez pamiętała jeszcze długo po jego zakończeniu. Nie było sensu w nastawianiu się z góry na jakiś scenariusz - Serena wiedziała, że musi po prostu uzbroić się w dużą dawkę cierpliwości i być gotową na wszystko.
Przez lata zdążyła już poznać zdecydowaną większość zespołu, który stale współpracował ze sobą na nocnych zmianach, choć wciąż zdarzały się nowe twarze, z którymi ze względu na pacjentów szybko musiała się dotrzeć. Zaufanie do umiejętności innych ludzi było kluczem do dobrej współpracy, dlatego ona sama także dbała, by pokazać się z jak najlepszej strony. Starała się być zawsze dokładna, sumienna i empatyczna, na co pacjenci zazwyczaj reagowali pozytywnie, ale czasem brakowało jej wyluzowanego podejścia, które utrudniało jej zjednanie do siebie współpracowników. Realistycznie wiedziała, że nie musi szukać w nich swoich najlepszych przyjaciół, ale zbyt często siedziała w swojej głowie i nadmiernie analizowała każdą niezręczność, którą zdarzało jej się popełnić na stopie towarzyskiej. Wiedziała, że jest lubiana, ale nie umiała oprzeć się wrażeniu, że niektórzy uważają ją za sztywniarę.
Atmosfera nocnej zmiany, chociaż momentami chaotyczna, na ogół była właśnie bardziej luźna. Krytyczne przypadki zdarzały się dość rzadko, dlatego Almendarez miała czas na wypełnienie dokumentacji wszystkich pacjentów, skrupulatne zanotowanie zaleceń i konsultacji. Około północy piła swoją drugą kawę i przeglądała wyniki pacjenta z ósemki, gdy dobiegł ją krzyk pacjenta z dwójki.
Czym prędzej pobiegła w tamtym kierunku, zastając tęgiego mężczyznę rzucającego się na łóżku i próbującego wyrwać sobie wenflon - nie umiała zrozumieć, jakim cudem mu się to nie udawało, ale odskoczyła, gdy ze złości uderzył ręką w stojący nieopodal kardiomonitor.
- Panie Dawson, proszę o spokój, jeśli wenflon przeszkadza to zaraz go usuniemy - chociaż nie był wcześniej jej pacjentem, rzut oka na kartę przy łóżku pomógł jej z personaliami; mówiła do niego łagodnie, jednocześnie zerkając przez ramię i próbując dojrzeć, czy ktokolwiek poza nią zdecyduje się ratować sytuację - Hej, potrzebne wsparcie w dwójce! - krzyknęła jeszcze, wystawiając głowę za drzwi.
John L. Hargrove
Przez lata zdążyła już poznać zdecydowaną większość zespołu, który stale współpracował ze sobą na nocnych zmianach, choć wciąż zdarzały się nowe twarze, z którymi ze względu na pacjentów szybko musiała się dotrzeć. Zaufanie do umiejętności innych ludzi było kluczem do dobrej współpracy, dlatego ona sama także dbała, by pokazać się z jak najlepszej strony. Starała się być zawsze dokładna, sumienna i empatyczna, na co pacjenci zazwyczaj reagowali pozytywnie, ale czasem brakowało jej wyluzowanego podejścia, które utrudniało jej zjednanie do siebie współpracowników. Realistycznie wiedziała, że nie musi szukać w nich swoich najlepszych przyjaciół, ale zbyt często siedziała w swojej głowie i nadmiernie analizowała każdą niezręczność, którą zdarzało jej się popełnić na stopie towarzyskiej. Wiedziała, że jest lubiana, ale nie umiała oprzeć się wrażeniu, że niektórzy uważają ją za sztywniarę.
Atmosfera nocnej zmiany, chociaż momentami chaotyczna, na ogół była właśnie bardziej luźna. Krytyczne przypadki zdarzały się dość rzadko, dlatego Almendarez miała czas na wypełnienie dokumentacji wszystkich pacjentów, skrupulatne zanotowanie zaleceń i konsultacji. Około północy piła swoją drugą kawę i przeglądała wyniki pacjenta z ósemki, gdy dobiegł ją krzyk pacjenta z dwójki.
Czym prędzej pobiegła w tamtym kierunku, zastając tęgiego mężczyznę rzucającego się na łóżku i próbującego wyrwać sobie wenflon - nie umiała zrozumieć, jakim cudem mu się to nie udawało, ale odskoczyła, gdy ze złości uderzył ręką w stojący nieopodal kardiomonitor.
- Panie Dawson, proszę o spokój, jeśli wenflon przeszkadza to zaraz go usuniemy - chociaż nie był wcześniej jej pacjentem, rzut oka na kartę przy łóżku pomógł jej z personaliami; mówiła do niego łagodnie, jednocześnie zerkając przez ramię i próbując dojrzeć, czy ktokolwiek poza nią zdecyduje się ratować sytuację - Hej, potrzebne wsparcie w dwójce! - krzyknęła jeszcze, wystawiając głowę za drzwi.
John L. Hargrove