Strona 1 z 2

teenage dirtbag

: wt wrz 09, 2025 9:54 pm
autor: teddy darling
003
rok 2012, Riverdale Collegiate Institute
Teddy Darling miała szesnaście lat, trzy ulubione długopisy (wszystkie z tego samego zestawu, ale ten niebieski pisał najlepiej), i jedną złotą zasadę: trzymaj się z dala od chaosu. Chaos miał jednak imię. Ba, posiadał nawet nazwisko i siał spustoszenie w jej nastoletnim sercu. Dlatego gdyby Teddy mogła zniknąć, rozpłynąć się jak para nad czajnikiem albo przynajmniej zamienić się w niedziałający automat do batonów na korytarzu, zrobiłaby to bez wahania. Niestety, świat nie był aż tak łaskawy. Tego poranka, zanim jeszcze wyszła z domu, uświadomiła sobie coś naprawdę ważnego — lubiła Iris Valentine bardziej, niż powinna. To znaczy, zawsze ją lubiła, przecież się przyjaźniły się, jednak nagle dotarło do niej, że przy starszej o rok koleżance jej serce zaczynało łomotać w klatce piersiowej jak oszalałe. To ją przeraziło. I to do tego stopnia, że tuż po przekroczeniu progu szkolnego budynku postanowiła unikać Iris.
Przez pierwsze dwie godziny lekcyjne szło jej całkiem nieźle, w czasie krótkich przerw szerokim łukiem omijała sale, w których Valentine miała swoje lekcje, a w czasie tej dłuższej znalazła się na terenie znanym tylko najdzielniejszym odludkom: między szatnią a zapleczem biblioteki. Tam było chłodno. Cicho. Pachniało kurzem i rozpaczą maturzystów sprzed lat. Było po prostu idealnie. Taktycznie wybrała takie miejsce, do którego zaglądają tylko osoby naprawdę zdesperowane. Albo szukające nielegalnych partii szachów.
Siedziała w kucki, jak ninja w czasie lunchu, nad swoją kanapką kupioną w szkolnej stołówce. I wtedy usłyszała kroki. Oderwała plecy od ściany, wychylając się zza rogu z nadzieją, że to może nie Iris. Oczywiście, że to musiała być Iris. W panice naciągnęła kaptur bluzy na głowę, jednocześnie, próbując się zakryć rękami, nogami i własnym cieniem. Niestety, nie była ośmiornicą.
Cholera, przecież szatnia miała być jej sanktuarium przed skrywanym głęboko uczuciem. Kryptą dla przestraszonej duszy. Miejscem, gdzie zapach przepoconych trampek tak intensywnie atakował nozdrza, że mógłby sam z siebie uzyskać osobowość prawną i startować w wyborach na przewodniczącego szkoły. Teddy nie była gotowa na Iris Valentine przed dziesiątą rano. A już na pewno nie była gotowa na nią, kiedy tak stanęła naprzeciwko ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i przenikliwym spojrzeniem.
Och, cześć Iris — mruknęła Darling, udając, że szuka czegoś w plecaku. — Zaraz muszę spadać na matmę — skłamała. Wcale nie, bo pani Smith rozchorowała się i wszystkie zajęcia z jej udziałem zostały rano odwołane.

Iris Valentine

teenage dirtbag

: czw wrz 11, 2025 11:51 am
autor: Iris Valentine
Iris nie miała wielu przyjaciół. Nie była typem, który zabiegał o uwagę, zainteresowanie i przede wszystkim – sympatię. Jeśli ktoś ją polubił, jeśli ktoś wykonał krok w jej stronę i tylko poczuła, że może na tym kimś polegać odwdzięczała się tym samym i była całkiem niezłą przyjaciółką. Nie przypuszczała jednak, że nawet coś takiego może się skomplikować. Tym bardziej, że nie do końca rozumiała…
Już przed pierwszymi zajęciami poczuła się ignorowana. Wyciągnęła dłoń, żeby pomachać Darling przez długość korytarza, zwracając na siebie jej uwagę i licząc na okazję by zamienić chociaż parę słów. Bezskutecznie. Przyjaciółka odwróciła się na pięcie i jakby jej nie widziała. No może nie widziała, próbowała ją usprawiedliwiać. Trudno jednak było te wymówki ciągnąć w nieskończoność i ostatecznie postawiła na konfrontację. Nie było to dla niej typowe, ale widocznie jej relacja z Teddy również nie była typowa.
Znalezienie jej wbrew pozorom wcale nie było trudne. Wystarczyła odrobina znajomości Darlin, szkoły i miejsc, w których można było się ukryć przed światem. Założyła ręce na piersi i przez moment wpatrywała się w dziewczynę w ciszy, starając się zrozumieć. Bezskutecznie.
- Nie musisz. – rzuciła krótko, dość rzeczowo i tylko cudem powstrzymując się od tego, żeby wywrócić wymownie oczami. To było naprawdę mało przekonujące kłamstwo i trochę była rozczarowana, że posunęła się do czegoś takiego… - Naprawdę nie stać cię na bardziej wyrafinowane kłamstwo? – prychnęła i wcale nie oczekiwała odpowiedzi – Wiesz, że zachowujesz się dzisiaj jak wariatka, prawda? A mam dość wariatów w domu. – dziewczyna była pewnie jedną z nielicznych, którzy byli wtajemniczeni w sytuacje domową Valentine. Co prawda Iris nie wiedziała jak wylewne w tej kwestii były jej siostry, ale ona sama alkoholizm ojca spychała na dalszy plan świadomości, ignorowała i nie opowiadała o nim na prawo i lewo – Więc? O co chodzi?


teddy darling

teenage dirtbag

: czw wrz 11, 2025 1:39 pm
autor: teddy darling
Nie wiedziała, co musiałaby się stać, żeby wyznała Iris prawdę. Chyba ktoś wpierw musiałby ją oskalpować i posypywać ranę solą, może wtedy Teddy ewentualnie zastanowiłaby się, czy podzielić się z przyjaciółką wieścią na temat swoich uczuć. Ale bez tego nie było nawet mowy, że piśnie choćby słówko.
O nic — wypaliła bez namysłu. Świetnie, kolejne kłamstwo. Oby tak dalej, a Darling otrzyma order z ziemniaka i dyplom z drukarki za bycie zawodową kłamczuchą. — Mam słaby dzień — mruknęła i podniosła na Valentine przygnębione spojrzenie. — No wiesz, dużo nauki, próbne testy z angielskiego, zaliczenie z francuskiego... — o, to akurat była prawda. Chciała coś jeszcze jej powiedzieć, cokolwiek, co miałby jakiś większy sens, ale zamiast tego westchnęła ze zrezygnowaniem pod nosem.
Dlaczego nagle przebywanie w towarzystwie Iris stało się takie trudne? Dlaczego to akurat dzisiaj Teddy obudziła z taką myślą, że chciałaby, aby przyjaciółka była dla niej kimś więcej? Przestań, karciła się w głowie. Przecież to głupie zauroczenie, przejdzie ci. Tylko kiedy? Jutro? Za miesiąc? W przyszłym roku? A co, jeśli wcale tak nie będzie? Co, jeśli już do końca swoich dni będzie nieszczęśliwie zakochana w Iris Valentine?
Dźwięk dzwonka sprawił, że Darling wzdrygnęła się i zerknęła wymownie na przyjaciółkę.
Nie powinnaś być teraz na jakieś ważnej lekcji? — zapytała, kiedy sygnał alarmujący koniec przerwy urwał się i na korytarzu znów zapanowała cisza.
Nie wiedząc czemu, Teddy poczuła się podle. To znaczy, wiedziała, dlaczego, przecież przed momentem okłamała swoją przyjaciółkę. Gdyby czuła się z tym dobrze, to dopiero byłoby nie w porządku. Miała wyrzuty sumienia, bo przecież doskonale zdawała sobie sprawę z problemów, jakie Iris miała w rodzinnym domu i naprawdę nie chciała przysparzać jej dodatkowych zmartwień. Musiała więc zacząć stwarzać pozory, że wszystko było okej, nawet jeśli w jej głowie panował chaos i daleko było do całkowitej normalności.

Iris Valentine

teenage dirtbag

: czw wrz 11, 2025 3:12 pm
autor: Iris Valentine
Nie podejrzewała. Za nic na świecie nie wpadłaby na to, co było dzisiejszą bolączką Teddy Darling. Głównie dlatego, że nie przypuszczała by ktokolwiek mógł cokolwiek do niej czuć. Nie była materiałem na czyjąkolwiek dziewczynę. Nie raz, nie dwa i nie pięć razy słyszała, że jest pieprzoną królową lodu, że nie ma serca i nie ma uczuć. Trudno było się z tym nie zgodzić, przynajmniej częściowo. Bo coś w niej było… coś, co sprawiło, że odnalazła przyjaciółkę w największych szkolnych zakamarkach, bo wydawało jej się, że coś jest nie tak.
Ściągnęła mocniej brwi przyglądając się Darling i nadal nie czuła się przekonana.
- Testy z angielskiego i zaliczenie z francuskiego? – powtórzyła za dziewczyną, żeby miała okazję, że brzmi to podejrzanie. Znaczy jasne… Valentine nie wątpiła, że przyjaciółka mogła mieć dużo nauki, ale nadal nie widziała w tym powodu, żeby jej unikała. Gorszy dzień? No to już prędzej.
Dzwonek nie zrobił na niej większego wrażenia. Nie byłaby to pierwsza pominięta przez nią lekcja. Tym bardziej, że i tak nie poniesie żadnych konsekwencji… bo co? Uczyła się za dobrze, żeby tak po prostu ją wyrzucić, a przekazanie informacji rodzicom nic w jej życiu nie zmieni. Nie przejmowała się tym tak jak nie przejmowała się wieloma innymi rzeczami w swoim życiu. Zamiast więc zmierzać na tą ważną lekcję usiadła pod ścianą, przy której zastała Teddy – Nie mogę iść na żadną ważną lekcję, bo moja przyjaciółka ma słaby dzień. – wzruszyła beznamiętnie ramionami jakby to była najbardziej oczywista z oczywistych rzeczy – Więc mamy godzinę… chcesz ją spędzić na nauce angielskiego albo francuskiego? Nie musimy wcale rozmawiać skoro ewidentnie nie masz na to ochoty. Chociaż możemy… jeśli chcesz. – oh, nie była wcale dobra w r o z m o w a c h. Raczej unikała ciężkich tematów, szczególnie gdy te zakładały jakiekolwiek wspomnienia uczuć. Może gdyby podejrzewała, o co może chodzić – nie naciskałaby tak bardzo. Teraz? Wydawało jej się, że mogło chodzić o tysiąc pięćset różnych rzeczy i zwyczajnie bała się, że zrobiła coś źle. A jeśli sprawiła Teddy jakąkolwiek przykrość – nawet nieświadomie – zwyczajnie chciała o tym wiedzieć. I dlatego teraz uparcie wpatrywała się w twarz przyjaciółki i czekała na jej decyzję.



teddy darling

teenage dirtbag

: pt wrz 12, 2025 10:34 am
autor: teddy darling
Nie rozumiała, jakim cudem Iris Valentine wciąż była sama, choć dostrzegała coś, czego przyjaciółka najpewniej nie zauważała — sposób, w jaki spoglądają na nią chłopcy ze szkoły. Ale nie można się temu dziwić, przecież Iris była inteligentna, zabawna i w dodatku taka ładna. I to nie tak, że koledzy nie interesowali się Teddy, bo owszem, interesowali się, ale to ona nie była zainteresowana ich zalotami.
Dwa lata wcześniej uświadomiła sobie i wszystkim wokół, że jest lesbijką. Nie było żadnego wielkiego coming outu, po prostu stwierdzenie suchych faktów. Niektórzy byli zaskoczeni, na przykład rodzice. Innych — tak jak Iris — wcale to nie zaskoczyło. To było jak powiedzenie na głos czegoś, co większości wydawało się oczywiste od dawna. Naturalnie w rodzinie nie obyło się bez standardowych tekstów, że na pewno z tego wyrośnie i że jest za młoda, aby to wiedzieć, ale z czasem mama i tata w pełni zaakceptowali to, kim naprawdę była. Tak, jak zawsze starali się akceptować jej decyzje i wybory.
Wiesz, że możesz mieć problemy? — zapytała odnośnie wagarów, zerkając pobłażliwie na Iris. Nie, Teddy, to ty nie powinnaś podkochiwać się w swojej przyjaciółce. Obserwowała, jak dziewczyna osuwa się po ścianie i siada obok, co oznaczało, że i tak podjęła już decyzję. — Nie jestem przekonana, czy elektromagnetyzm i prawo Ohma to coś, nad czym chcesz spędzać czas — Darling wzruszyła ramionami i odwróciła twarz w stronę przyjaciółki.
W pierwszej chwili chciała ją pocałować. Pochylić się bez zastanowienia i objąć ustami jej usta, ale kiedy tylko tym pomyślała, szybko odwróciła głowę i wlepiła oczy w otwarty zeszyt, gdzie widniał temat z materiałem o obwodach elektrycznych. Czuła, jak serce łomocze jej w piersi i podchodzi do gardła, tworząc ogromną gulę. Co ona sobie myślała? Chyba nic i właśnie w tym problem.
Jak w domu? — zapytała, kartkując zeszyt, chociaż wcale nie skupiała się na jego zawartości. Za to naprawdę chciała wiedzieć, jak klaruje się sytuacja rodzinna Iris. Znała jej problemy z ojcem alkoholikiem, mimo że nie rozmawiały o tym często. Valentine nie była skora do zwierzeń, a Teddy z grzeczności nie wierciła jej dziury w brzuchu.

Iris Valentine

teenage dirtbag

: pn wrz 15, 2025 7:40 pm
autor: Iris Valentine
Wywróciła wymownie oczami, co było oczywistym komentarzem do tego jak bardzo przejmowała się wspomnianymi przez Teddy problemami. Wagary nie były końcem świata. Zresztą… czy można być na wagarach w szkole? Przecież nigdzie nie wychodziły, prawda? Ciągle były na jej terenie, ciągle unosił się tu ten charakterystyczny szkolny zapaszek i nadal było słychać dzwonek. Była pewna, że na upartego dałoby się to wybronić. Albo znalazłby się przynajmniej jeden nauczyciel, który by jej to usprawiedliwił. Ci na szczęście ją lubili… i w tym jednym przypadku naprawdę nie wnikała, czy to faktyczna sympatia, czy może współczucie.
- Człowieku małej wiary… – skwitowała, uśmiechając się pod nosem, bo Darling wyraźnie próbowała ją odstraszyć, zniechęcić i sprawiała wrażenie jakby nie do końca wierzyła, że Iris chciała tu być. A chciała! Prawdę powiedziawszy bardziej niż na lekcji, która się teraz zaczynała. Nie przestawała się uśmiechać i nie przestawała się wpatrywać w przyjaciółkę.
I naprawdę nie rozumiała jej dziwnej reakcji, gdy ich spojrzenia się spotkały. Co takiego się wydarzyło? Co takiego się zmieniło od ostatniego ich spotkania? Próbowała sobie przypomnieć, czy stało się coś, albo raczej czy zrobiła coś, co mogłoby sprawić, że Teddy zachowywała się w stosunku do niej tak… dziwnie? Nienaturalnie? Nie była social butterfly, nie umiała w ludzi i wiedziała, że mogła cos zrobić, nawet nieświadomie, ale jednocześnie zawsze jej się wydawało, że znajomość z Darling przychodziła jej naturalnie. I dlatego nie dawało jej to spokoju.
- W porządku. Bez zmian. – wzruszyła lekko ramieniem, bo nie wydawało jej się, żeby było o czym rozmawiać. Ojciec nadal pił, matka nadal nie widziała problemu, a one sobie jakoś musiały radzić. Źle, ale stabilnie – Zrobiłam coś? Wiesz, że możesz mi powiedzieć… nawet byłoby lepiej jakbyś mi powiedziała. Łatwiej. – bo jestem emocjonalną amebą, ale tego już nie powiedziała na głos. Teddy na pewno to wiedziała – No chyba, że bardzo nie chcesz… wtedy faktycznie możemy wrócić do równań Maxwella. Ale wolałabym, żebyś powiedziała.



teddy darling

teenage dirtbag

: śr wrz 17, 2025 2:36 pm
autor: teddy darling
Nie mogła nie zgodzić się z Iris, gdyby tak wypowiedziała swoje stwierdzenie głośno — to nie były wagary, skoro ciągle przesiadywały w szkole. Teddy pokiwała głową, dając przyjaciółce do zrozumienia, że rozumie jej sytuację rodzinną. Nie rozumiała. Starała się ją wspierać, choćby tym, że mogła dłużej posiedzieć u niej w domu, zamiast wracać do siebie. Ale rodzice Darling nie pili alkoholu. Nawet okazjonalnie bardzo rzadko sięgali po kieliszek, pomimo że ojciec miał naprawdę mocną głowę, a mama, choć znana była, jako dusza towarzystwa,
Teddy poczuła, jak żołądek zaciska się w twardy supeł, kiedy Iris tak spokojnie, niemal bezbronnie pytała, czy zrobiła coś nie tak. O boże. Gdyby wiedziała, że właśnie to jest problem… Że robi wszystko dobrze. Ale jak miała wytłumaczyć, że problem nie tkwił w żadnym jej zachowaniu, tylko w tym, jak bardzo Teddy zaczęła je odbierać? Jak nagle zaczęła się łapać na tym, że śledzi wzrokiem każdy gest, każdy uśmiech, że przywiązuje absurdalną wagę do tego, czy Iris odsunie się kawałek dalej, czy przypadkiem ich kolana się zetkną?
Nie… — wyrwało jej się szybciej, niż zamierzała. Pokręciła głową, a kosmyk niedbale związanych włosów wymsknął się z upięcia i spadł jej na czoło. — Nic nie zrobiłaś. W ogóle nic — i w tym była cała prawda, tylko Iris mogła jej nie kupić, bo brzmiało to aż za bardzo jak wymówka.
Ścisnęła mocniej pasek plecaka, jakby to miał być jedyny ratunek.
To ja jestem ostatnio jakaś... Popaprana — westchnęła, odwracając spojrzenie gdzieś w bok, bo wytrzymanie tego kontaktu wzrokowego było ponad jej siły. — Nie bierz tego do siebie, serio — uśmiechnęła się słabo, chociaż najchętniej dodałaby: po prostu za bardzo cię lubię i trochę inaczej, niż powinna. Ale język ugrzązł jej w gardle, a gardło zacisnęło się jeszcze mocniej, bo czy to nie byłby najprostszy sposób, żeby stracić Iris? Jak powiedzieć, że ta cała dziwność brała się z tego, że Teddy nie wiedziała już, gdzie kończy się przyjaźń, a zaczyna coś, co przyjaźnią nazwać się nie da? Że gdy Iris śmiała się i wpatrywała w nią tym swoim upartym spojrzeniem, Teddy miała ochotę zrobić rzeczy, o których nie powinna nawet myśleć.
Przełknęła ślinę, nagle zbyt głośno w tej ciszy.
Nie czuję się ostatnio sobą — dodała, bardziej stanowczo, jakby to miało zamknąć temat. — Ale to naprawdę nie ma nic wspólnego z tobą.
Kłamstwo. Absolutnie wszystko sprowadzało się do niej.

Iris Valentine

teenage dirtbag

: czw wrz 18, 2025 7:47 pm
autor: Iris Valentine
Westchnęła cicho, bo słowa Darling kupowała tylko w niewielkiej części. Jednocześnie tak samo jak tego nie kupowała – rozumiała, że nie powinna drążyć. Nie chciała przesadzić, nie chciała przekroczyć tej magicznej linii, w której wszystko się pierdoli. Bo nawet jeśli faktycznie teraz nic nie zrobiło i to nie o to chodziło w dziwnym zachowaniu przyjaciółki – to zawsze mogła do tego doprowadzić, gdyby zaczęła naciskać. W życiu nie przypuszczała, że w tym nietypowym zachowaniu przyjaciółki chodzi o uczucia. I to te bardzo specyficzne uczucia, które akurat nie były mocną stroną Iris Valentine. Nigdy nie zastanawiała się, czy orientacja seksualna Teddy – albo raczej nazwanie jej głośno - cokolwiek zmienia w ich przyjaźni, bo wydawało jej się to oczywiste, że nie… bo dlaczego miałoby, prawda? Nigdy nie przeszłoby jej przez myśl, że dziewczyna może na nią patrzeć w ten bardzo nieprzyjacielski sposób. I może dlatego teraz była na to tak ślepa… i szukała przyczyny w bardziej przyziemnych sprawach.
- Niech będzie… ale jeśli zmienisz zdanie i będziesz chciała rozwinąć temat, albo okaże się, że to jednak ma związek ze mną i postanowisz wykrzyczeć mi to w twarz to pamiętaj, że możesz. – uśmiechnęła się do niej i wzruszyła lekko ramionami – Przynajmniej masz pewność, że się nie rozpłaczę… nawet jak na mnie nakrzyczysz. – dodała już bardziej żartobliwie i pewniej wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu. Jednocześnie chyba po prostu chciała trochę zmienić temat. Chociaż w minimalnym, bardzo minimalnym, stopniu! No ale prawda była taka, że Iris nie płakała… może miała osobowość psychopatki? A może po prostu bardzo mocno wszystko w sobie kisił, co raczej za zdrowe nie było, ale czego można się spodziewać po nastolatce? – Podejrzewam, że jestem jedną z tych, które wyglądają okropnie jak płaczą… o k r o p n i e. Więc albo podświadomie wiem i trzymam się z daleka. Albo jestem psychopatką. Także uważaj na przyszłość! – zaśmiała się, bo proszę… ani przez moment nie była tu poważna. A już na pewno nie przejmowałaby się tym, że podczas płaczu wygląda brzydko – To co… równania Maxwella? – skoro elektromagnetyzm to elektromagnetyzm!



teddy darling

teenage dirtbag

: pt wrz 19, 2025 10:09 am
autor: teddy darling
Ostatnią rzeczą, jaką chciała zrobić, to okłamywać Iris. Tylko jak mogła powiedzieć jej prawdę, jednocześnie obawiając się, że takie wyzwanie zniszczyłoby dosłownie wszystko, co udało im się zbudować przez te lata przyjaźni. W Teddy siedziały teraz dwa wilki. Jeden z nich bardzo chciał powiedzieć Valentine, co naprawdę czuła. Ale drugi uznawał to za wielki błąd. Była rozdarta wewnętrznie i nie do końca wiedziała, co z tym począć.
Jesteś niepoważna — skwitowała krótkim parsknięciem. — Czy ja kiedykolwiek podniosłam na ciebie głos? — zapytała z nieukrywanym niedowierzaniem. — I nie wiem w sumie, czy nie rozpłakałabyś się w którymś momencie po tym, jak doznałabyś szoku, że jednak zaczęłam na ciebie krzyczeć — zaśmiała się, ale było to dosyć gorzki śmiech, bo drugą ostatnią rzeczą, jaką chciałaby zrobić, to doprowadzić przyjaciółkę do płaczu.
Kolejne słowa sprawiły, że Teddy uniosła wysoko brwi, po czym przechyliła głowę i przyjrzała się dokładnie Iris. Najpierw jej pełnym ustom, a później ciemnym oczom, w których przez chwilę nieuwagi można było przepaść jak w otchłani.
Na pewno nie wyglądasz okropnie, kiedy płaczesz — powiedziała z lekkim, ale szczerym uśmiechem. Nagle uświadomiła sobie, że nigdy nie widziała płaczącej Valentine. Ale to też działało w dwie strony, bo Darling nigdy nie płakała przy niej. Może to i lepiej? Przecież nie chciałaby, że przyjaciółka się nad nią użalała. — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, nawet jeśli miałabyś zalać się łzami. Ale nie myśl sobie, że teraz prowokuję i próbuję cię sprawdzić, bo nie chcę, żeby płakała. Ale i tak uważam, że nawet zapłakana wyglądałabyś ślicznie — zagalopowała się, a jak złapała się na tym, że się zapędziła, to jej policzki od razu nabrały rumieńców. Pokręciła głową i w pospiechu otworzyła swój plecak, żeby wyciągnąć z nich zeszyt i podręcznik. — Ach, równania Maxwella, jasne! Czekaj, gdzie ja to mam... Prawo Gaussa dla pola elektrycznego, Prawo Gaussa dla magnetyzmu... Prawo Ampera-Maxwella! Rotacja pola magnetycznego est równa przenikalności magnetycznej próżni... Miałaś to w zeszłym roku, prawda? — zerknęła na Iris, choć starała się unikać jej wzroku. Dalej piekły ją policzki. — Czy w skrócie, tak na chłopski rozum, to będzie po prostu tak, że pole magnetyczne powstaje nie tylko od przewodzącego prądu, ale także od zmieniającego się w czasie pola elektrycznego? — zapytała, zakreślając długopisem jeden ze wzorów w zeszycie.

Iris Valentine

teenage dirtbag

: czw wrz 25, 2025 9:43 pm
autor: Iris Valentine
Na twarzy Valentine pojawił się szeroki uśmiech. Bo oczywiście, że nigdy nie podniosła na nią głosu, to była jasne… i właśnie dlatego proponowała! Właśnie dlatego była to taka niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju, okazja. Tym bardziej, że jeśli miałaby wybierać – to naprawdę wolałaby, żeby przyjaciółka na nią nakrzyczała i wykrzyczała jej w twarz wszystko, co leżało jej na wątrobie niż jej unikała. A unikała! Iris mogła nie być najostrzejszą kredką w piórniku, ale nie była też głupia… doskonale wiedziała kiedy ktoś jej unikał.
- Nie wiesz tego, bo nie widziałaś! – wytknęła dziurawą logikę, bo skąd mogła wiedzieć, że wyglądała… ślicznie? Trochę ją to zaskoczyło! Nie przypominała sobie, żeby dziewczyna kiedykolwiek tak o niej mówiła, ale jednocześnie było to zaskakująco miłe. I o dziwo poczuła, że szczere. Słyszała te niewiele znaczące komplementy ze strony szkolnych sportowców, którymi nigdy nie była szczególnie zainteresowana. Gdyby którykolwiek z nich powiedział jej, że na pewno zapłakana wyglądałaby ślicznie… popłakałaby się, owszem, ale ze śmiechu. Teraz z Teddy? Wcale nie chciała się śmiać. Nadal wpatrywała się w nią intensywnie. Może nawet bardziej niż wcześniej jeśli to w ogóle możliwe. Ale musiało jej się przewidzieć, przecież… nie, niemożliwe… – Teddy Darling… – zaczęła, olewając równania Maxwella, o które przecież sama przed chwilą zapytała, ale jednocześnie odpowiedź dziewczyny była na tyle poprawna, że prawdopodobnie nie było o czym z nią dyskutować. Bo może i Iris miała to w zeszłym roku, może nawet dostała z tego piątkę, ale nie oszukujmy się – nie była fanką. Fizyka nie była jej mocną stroną.
No i coś zupełnie, zupełnie innego ją interesowało.
- Czy ty właśnie się zarumieniłaś? Tu nie jest ciepło… a równania Maxwella nie są aż tak fascynujące – żeby miały powodować palące policzki u nastolatki! – Nie… nie wierzę. – naprawdę nie wierzyła! Bo dlaczego? Po co? To dlatego, że powiedziała, że jest śliczna? Pokręciła głową, odrzucając od siebie tą szaloną myśl… Szukała innego powodu - Kobieta od fizyki jest stara i mało urodziwa. – więc to skojarzenie odpadało! – Obok kogo siedzisz w ławce? – bo to może był ten strzał? Może to miało więcej sensu? Coś musiało spowodować reakcję Darling i to na pewno nie była ona.


teddy darling