hit me with your best shot
: czw wrz 11, 2025 9:42 am
Ten rok nie różnił się specjalnie od poprzedniego. Przynajmniej dla niej. Dla niektórych, na przykład jej przyjaciela, to miał być o wiele lepszy rok. Ostatni w liceum. Gdzie starszaki już odeszły i nie miało być aż takiego znęcania się… Bo Marvin miał o wiele bardziej przejebane od niej. I chociaż wiele razy go broniła i się za nim stawiała, to zwykle to go nie chroniło. Jak nie tego dnia, to dorywali się do niego innego, lub kiedy nie było jego „małego obrońcy” obok. Dlatego też ten ostatni rok miał być o wiele lepszy.
No ale… jak się okazuje, niewiele miało się zmienić.
Dla Zoe ten ostatni rok miał wiele znaczyć. Teraz miała się przecież wykazać, aby móc się dostać na Harvard. Jako, że nie mogła od razu iść na medycynę, tylko wpierw skończyć inny kierunek studiów z zakresu biologii czy chemii, to wybrała neuroscience, po którym miała starać się o miejsce na medycynie… ale szkoła miała się nie zmienić. I jej głównym celem był właśnie doskonale wszystkim znany uniwersytet. Dlatego ten rok był ważny.
Musiała zrobić wszystko, aby zasłużyć sobie na swoje wymarzone miejsce.
W tym też uczęszczać na zajęcia z wf-u. Te same, na które namówiła swojego przyjaciela. Bo chociaż może nie wyglądała na taką, co lubi sport i aktywność, patrząc na to, że często widziano ją z nosem w książkach, to jednak w sportach wodnych była naprawdę dobra. Szkoda więc, że szkoła takich ich nie proponowała, ale też to było bardziej ryzykowne i urazowe niż taka koszykówka. Nauczyciele nie ryzykowaliby utonięciem. Musiała więc na plaże jeździć na własną rękę. W tak zwanym międzyczasie.
— Nienawidzę w-fu — powiedział Marvin, kiedy po przebraniu się w szatni, spotkał się z nią na wielkiej sali gimnastycznej, gdzie mieli zbierać się wszyscy z klasy, aby zacząć podwójną lekcję z aktywnością fizyczną.
— Daj spokój, to początek roku, nie będzie tak źle — odpowiedziała Zoe, wiążąc sobie na głowie wysokiego kucyka.
— Ta… — mruknął przyjaciel, przelatując spojrzeniem po wszystkich dookoła, zatrzymując się dość podświadomie na członkach drużyny futbolowej, bo część z niej była z nimi w klasie. I to było najgorsze, bo Marvin podświadomie ich nie znosił. Ale miał co do tego dobry powód. — Kross został, to pewnie będzie przejebanie — dodał, wracając spojrzeniem do blondynki. Nie bez powodu miał tytuł „króla szkoły”. A skoro został kolejny rok w liceum, to wciąż był też kapitanem drużyny… więc Marvin uważał, że dalej pewnie miał przekichane, zwłaszcza po tym co się wydarzyło w trakcie wakacji.
Ale może już tego nie pamiętał? Chciał, aby tego nie pamiętał.
— Może nie, może w tym roku już będzie spokój — powiedziała. Może w tym roku wszyscy chcieli po prostu zdać rok, a Krossowi bardziej będzie zależeć na tym, aby po prostu skończyć liceum?
I gdy w końcu wszyscy się zebrali na sali, pojawił się nauczyciel, który wszystkich przywitał, bardziej entuzjastycznie niż powinien. Może on jako jedyny się cieszył na te zajęcia, zwłaszcza, że chyba już miał pomysł na ich dzisiejszą aktywność.
Gra w zbijaka.
— Oh nie… — stęknął Marvin, chyba wiedząc już jak będą wyglądać kolejne dwie godziny zajęć.
— Nie panikuj. — Chociaż może powinien, zważając na to, że połowa ich klasy to w pewnej części nowi członkowie drużyny futbolowej. Może jeszcze jest czas na to, aby zgłosić niedyspozycję?
Evander Kross
No ale… jak się okazuje, niewiele miało się zmienić.
Dla Zoe ten ostatni rok miał wiele znaczyć. Teraz miała się przecież wykazać, aby móc się dostać na Harvard. Jako, że nie mogła od razu iść na medycynę, tylko wpierw skończyć inny kierunek studiów z zakresu biologii czy chemii, to wybrała neuroscience, po którym miała starać się o miejsce na medycynie… ale szkoła miała się nie zmienić. I jej głównym celem był właśnie doskonale wszystkim znany uniwersytet. Dlatego ten rok był ważny.
Musiała zrobić wszystko, aby zasłużyć sobie na swoje wymarzone miejsce.
W tym też uczęszczać na zajęcia z wf-u. Te same, na które namówiła swojego przyjaciela. Bo chociaż może nie wyglądała na taką, co lubi sport i aktywność, patrząc na to, że często widziano ją z nosem w książkach, to jednak w sportach wodnych była naprawdę dobra. Szkoda więc, że szkoła takich ich nie proponowała, ale też to było bardziej ryzykowne i urazowe niż taka koszykówka. Nauczyciele nie ryzykowaliby utonięciem. Musiała więc na plaże jeździć na własną rękę. W tak zwanym międzyczasie.
— Nienawidzę w-fu — powiedział Marvin, kiedy po przebraniu się w szatni, spotkał się z nią na wielkiej sali gimnastycznej, gdzie mieli zbierać się wszyscy z klasy, aby zacząć podwójną lekcję z aktywnością fizyczną.
— Daj spokój, to początek roku, nie będzie tak źle — odpowiedziała Zoe, wiążąc sobie na głowie wysokiego kucyka.
— Ta… — mruknął przyjaciel, przelatując spojrzeniem po wszystkich dookoła, zatrzymując się dość podświadomie na członkach drużyny futbolowej, bo część z niej była z nimi w klasie. I to było najgorsze, bo Marvin podświadomie ich nie znosił. Ale miał co do tego dobry powód. — Kross został, to pewnie będzie przejebanie — dodał, wracając spojrzeniem do blondynki. Nie bez powodu miał tytuł „króla szkoły”. A skoro został kolejny rok w liceum, to wciąż był też kapitanem drużyny… więc Marvin uważał, że dalej pewnie miał przekichane, zwłaszcza po tym co się wydarzyło w trakcie wakacji.
Ale może już tego nie pamiętał? Chciał, aby tego nie pamiętał.
— Może nie, może w tym roku już będzie spokój — powiedziała. Może w tym roku wszyscy chcieli po prostu zdać rok, a Krossowi bardziej będzie zależeć na tym, aby po prostu skończyć liceum?
I gdy w końcu wszyscy się zebrali na sali, pojawił się nauczyciel, który wszystkich przywitał, bardziej entuzjastycznie niż powinien. Może on jako jedyny się cieszył na te zajęcia, zwłaszcza, że chyba już miał pomysł na ich dzisiejszą aktywność.
Gra w zbijaka.
— Oh nie… — stęknął Marvin, chyba wiedząc już jak będą wyglądać kolejne dwie godziny zajęć.
— Nie panikuj. — Chociaż może powinien, zważając na to, że połowa ich klasy to w pewnej części nowi członkowie drużyny futbolowej. Może jeszcze jest czas na to, aby zgłosić niedyspozycję?
Evander Kross