sweet drinks and hot chicks vol. 2
: pn wrz 15, 2025 2:59 pm
Zachowanie Melanie w pewien sposób go zaskoczyło, choć tak na dobrą sprawę, mógł się po niej trochę tego spodziewać. Wiadomości pisała do niego już podchmielona, więc mógł założyć, że trochę paplała to, co jej ślina na język przyniesie i tym samym, nie powinien sobie robić żadnych nadziei. Jednak chęć zobaczenia jej po raz kolejny wygrała i niedługo po tym, jak zaprosiła go "na podryw", zjawił się w klubie, licząc na spędzenie razem choćby chwili. I tą chwilę dostał, ale było mu zdecydowanie za mało.
Wybiegł za nią z klubu i odprowadzał wzrokiem do ubera do momentu, w którym faktycznie nie postanowiła do niego wsiąść. Próby zatrzymania jej były nieskuteczne, jednak jedna rzecz się zmieniła: przyznała, że wraca do domu sama. To go uspokoiło, bo w pierwszej kolejności myślał, że brunetka faktycznie czeka na kogoś i to z nim uda się, najpewniej do swojego mieszkania. Czy był o nią zazdrosny? Być może.
Puścił ją więc, gdy o to poprosiła i tylko obserwował, jak odjeżdża uberem, zostawiając go samego w klubie, do którego go ściągnęła. W pierwszej kolejności pomyślał, że to koniec przygód na dziś i pora wracać do domu, jednak coś nie dawało mu spokoju. Było mu... mało. Zbyt mało czasu spędził dzisiaj z Campbell, by się tym nasycić. Zanim jednak wykonał jakiekolwiek ruchy w tym kierunku, wrócił do klubu i walnął jeszcze kielicha na odwagę - to on przekonał go do tego pomysłu.
Mercer pojechał do domu Melanie, licząc na to, że dziewczyna dalej mieszka w tym samym miejscu. Nie miał co do tego pewności, ale postanowił zaryzykować, chcąc zrobić zarówno jej, jak i sobie samemu niespodziankę. Nie wiedział, czy taki odważny ruch był przez nią pożądany, ale w swoim życiu dość już było zachowawczych działań, by teraz pozwolić sobie na jakiekolwiek zawahanie. Najwyżej cmoknie klamkę, albo obudzi bogu ducha winnego nowego lokatora tego mieszkania.
Minęła niecała godzina, odkąd się rozstali i Karrion był już pod drzwiami. Zanim zapukał, westchnął cicho, starając się odnaleźć w sobie odwagę do tego. Uniósł rękę i nacisnął na dzwonek, licząc na to, że po pierwsze zastanie tu Melanie, a po drugie, że po zobaczeniu go, nie zamknie mu drzwi przed nosem.
Kiedy otworzyła mu drzwi w samym szlafroku, z wrażenia Mercer aż otworzył usta, nie kryjąc swojego zachwytu nad tym widokiem. Serce natychmiast zaczęło bić szybciej, jednak tylko w części z narastającego podniecenia. W większym stopniu biło tak szybko z satysfakcji, że dalej tu mieszkała i tym samym mógł z nią spędzić jeszcze chociaż te dodatkowe kilka chwil.
Przygryzł delikatnie wargę, nie kryjąc uznania dla tego, jak prezentuje się jego ex, ale zaraz powrócił spojrzeniem do jej twarzy.
- Nie wiem, czemu tu przyjechałem... - wiedział doskonale, ale nie mógł powiedzieć jej tego wprost. Delikatne sugestie, gesty, chęć kontaktu fizycznego nie były jednoznaczne z odkopaniem dawno zapomnianych uczuć. - Ale wiem, że nie chcę wracać do siebie. Przynajmniej na razie - znów przygryzł wargę, nie mając pewności, czy nie dopowiedzieć czegoś jeszcze. - Mogę wejść? - spytał wprost, próbując wybadać, czy Melanie jest w ogóle zainteresowana jego towarzystwem teraz. Po ubiorze zakładał, że była bliżej snu niż wizyt gości, ale może dla niego zrobi wyjątek?
Melanie Campbell
Wybiegł za nią z klubu i odprowadzał wzrokiem do ubera do momentu, w którym faktycznie nie postanowiła do niego wsiąść. Próby zatrzymania jej były nieskuteczne, jednak jedna rzecz się zmieniła: przyznała, że wraca do domu sama. To go uspokoiło, bo w pierwszej kolejności myślał, że brunetka faktycznie czeka na kogoś i to z nim uda się, najpewniej do swojego mieszkania. Czy był o nią zazdrosny? Być może.
Puścił ją więc, gdy o to poprosiła i tylko obserwował, jak odjeżdża uberem, zostawiając go samego w klubie, do którego go ściągnęła. W pierwszej kolejności pomyślał, że to koniec przygód na dziś i pora wracać do domu, jednak coś nie dawało mu spokoju. Było mu... mało. Zbyt mało czasu spędził dzisiaj z Campbell, by się tym nasycić. Zanim jednak wykonał jakiekolwiek ruchy w tym kierunku, wrócił do klubu i walnął jeszcze kielicha na odwagę - to on przekonał go do tego pomysłu.
Mercer pojechał do domu Melanie, licząc na to, że dziewczyna dalej mieszka w tym samym miejscu. Nie miał co do tego pewności, ale postanowił zaryzykować, chcąc zrobić zarówno jej, jak i sobie samemu niespodziankę. Nie wiedział, czy taki odważny ruch był przez nią pożądany, ale w swoim życiu dość już było zachowawczych działań, by teraz pozwolić sobie na jakiekolwiek zawahanie. Najwyżej cmoknie klamkę, albo obudzi bogu ducha winnego nowego lokatora tego mieszkania.
Minęła niecała godzina, odkąd się rozstali i Karrion był już pod drzwiami. Zanim zapukał, westchnął cicho, starając się odnaleźć w sobie odwagę do tego. Uniósł rękę i nacisnął na dzwonek, licząc na to, że po pierwsze zastanie tu Melanie, a po drugie, że po zobaczeniu go, nie zamknie mu drzwi przed nosem.
Kiedy otworzyła mu drzwi w samym szlafroku, z wrażenia Mercer aż otworzył usta, nie kryjąc swojego zachwytu nad tym widokiem. Serce natychmiast zaczęło bić szybciej, jednak tylko w części z narastającego podniecenia. W większym stopniu biło tak szybko z satysfakcji, że dalej tu mieszkała i tym samym mógł z nią spędzić jeszcze chociaż te dodatkowe kilka chwil.
Przygryzł delikatnie wargę, nie kryjąc uznania dla tego, jak prezentuje się jego ex, ale zaraz powrócił spojrzeniem do jej twarzy.
- Nie wiem, czemu tu przyjechałem... - wiedział doskonale, ale nie mógł powiedzieć jej tego wprost. Delikatne sugestie, gesty, chęć kontaktu fizycznego nie były jednoznaczne z odkopaniem dawno zapomnianych uczuć. - Ale wiem, że nie chcę wracać do siebie. Przynajmniej na razie - znów przygryzł wargę, nie mając pewności, czy nie dopowiedzieć czegoś jeszcze. - Mogę wejść? - spytał wprost, próbując wybadać, czy Melanie jest w ogóle zainteresowana jego towarzystwem teraz. Po ubiorze zakładał, że była bliżej snu niż wizyt gości, ale może dla niego zrobi wyjątek?
Melanie Campbell