-
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobęnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiSierra/Leonepostaćautor
Zachowanie Melanie w pewien sposób go zaskoczyło, choć tak na dobrą sprawę, mógł się po niej trochę tego spodziewać. Wiadomości pisała do niego już podchmielona, więc mógł założyć, że trochę paplała to, co jej ślina na język przyniesie i tym samym, nie powinien sobie robić żadnych nadziei. Jednak chęć zobaczenia jej po raz kolejny wygrała i niedługo po tym, jak zaprosiła go "na podryw", zjawił się w klubie, licząc na spędzenie razem choćby chwili. I tą chwilę dostał, ale było mu zdecydowanie za mało.
Wybiegł za nią z klubu i odprowadzał wzrokiem do ubera do momentu, w którym faktycznie nie postanowiła do niego wsiąść. Próby zatrzymania jej były nieskuteczne, jednak jedna rzecz się zmieniła: przyznała, że wraca do domu sama. To go uspokoiło, bo w pierwszej kolejności myślał, że brunetka faktycznie czeka na kogoś i to z nim uda się, najpewniej do swojego mieszkania. Czy był o nią zazdrosny? Być może.
Puścił ją więc, gdy o to poprosiła i tylko obserwował, jak odjeżdża uberem, zostawiając go samego w klubie, do którego go ściągnęła. W pierwszej kolejności pomyślał, że to koniec przygód na dziś i pora wracać do domu, jednak coś nie dawało mu spokoju. Było mu... mało. Zbyt mało czasu spędził dzisiaj z Campbell, by się tym nasycić. Zanim jednak wykonał jakiekolwiek ruchy w tym kierunku, wrócił do klubu i walnął jeszcze kielicha na odwagę - to on przekonał go do tego pomysłu.
Mercer pojechał do domu Melanie, licząc na to, że dziewczyna dalej mieszka w tym samym miejscu. Nie miał co do tego pewności, ale postanowił zaryzykować, chcąc zrobić zarówno jej, jak i sobie samemu niespodziankę. Nie wiedział, czy taki odważny ruch był przez nią pożądany, ale w swoim życiu dość już było zachowawczych działań, by teraz pozwolić sobie na jakiekolwiek zawahanie. Najwyżej cmoknie klamkę, albo obudzi bogu ducha winnego nowego lokatora tego mieszkania.
Minęła niecała godzina, odkąd się rozstali i Karrion był już pod drzwiami. Zanim zapukał, westchnął cicho, starając się odnaleźć w sobie odwagę do tego. Uniósł rękę i nacisnął na dzwonek, licząc na to, że po pierwsze zastanie tu Melanie, a po drugie, że po zobaczeniu go, nie zamknie mu drzwi przed nosem.
Kiedy otworzyła mu drzwi w samym szlafroku, z wrażenia Mercer aż otworzył usta, nie kryjąc swojego zachwytu nad tym widokiem. Serce natychmiast zaczęło bić szybciej, jednak tylko w części z narastającego podniecenia. W większym stopniu biło tak szybko z satysfakcji, że dalej tu mieszkała i tym samym mógł z nią spędzić jeszcze chociaż te dodatkowe kilka chwil.
Przygryzł delikatnie wargę, nie kryjąc uznania dla tego, jak prezentuje się jego ex, ale zaraz powrócił spojrzeniem do jej twarzy.
- Nie wiem, czemu tu przyjechałem... - wiedział doskonale, ale nie mógł powiedzieć jej tego wprost. Delikatne sugestie, gesty, chęć kontaktu fizycznego nie były jednoznaczne z odkopaniem dawno zapomnianych uczuć. - Ale wiem, że nie chcę wracać do siebie. Przynajmniej na razie - znów przygryzł wargę, nie mając pewności, czy nie dopowiedzieć czegoś jeszcze. - Mogę wejść? - spytał wprost, próbując wybadać, czy Melanie jest w ogóle zainteresowana jego towarzystwem teraz. Po ubiorze zakładał, że była bliżej snu niż wizyt gości, ale może dla niego zrobi wyjątek?
Melanie Campbell
Wybiegł za nią z klubu i odprowadzał wzrokiem do ubera do momentu, w którym faktycznie nie postanowiła do niego wsiąść. Próby zatrzymania jej były nieskuteczne, jednak jedna rzecz się zmieniła: przyznała, że wraca do domu sama. To go uspokoiło, bo w pierwszej kolejności myślał, że brunetka faktycznie czeka na kogoś i to z nim uda się, najpewniej do swojego mieszkania. Czy był o nią zazdrosny? Być może.
Puścił ją więc, gdy o to poprosiła i tylko obserwował, jak odjeżdża uberem, zostawiając go samego w klubie, do którego go ściągnęła. W pierwszej kolejności pomyślał, że to koniec przygód na dziś i pora wracać do domu, jednak coś nie dawało mu spokoju. Było mu... mało. Zbyt mało czasu spędził dzisiaj z Campbell, by się tym nasycić. Zanim jednak wykonał jakiekolwiek ruchy w tym kierunku, wrócił do klubu i walnął jeszcze kielicha na odwagę - to on przekonał go do tego pomysłu.
Mercer pojechał do domu Melanie, licząc na to, że dziewczyna dalej mieszka w tym samym miejscu. Nie miał co do tego pewności, ale postanowił zaryzykować, chcąc zrobić zarówno jej, jak i sobie samemu niespodziankę. Nie wiedział, czy taki odważny ruch był przez nią pożądany, ale w swoim życiu dość już było zachowawczych działań, by teraz pozwolić sobie na jakiekolwiek zawahanie. Najwyżej cmoknie klamkę, albo obudzi bogu ducha winnego nowego lokatora tego mieszkania.
Minęła niecała godzina, odkąd się rozstali i Karrion był już pod drzwiami. Zanim zapukał, westchnął cicho, starając się odnaleźć w sobie odwagę do tego. Uniósł rękę i nacisnął na dzwonek, licząc na to, że po pierwsze zastanie tu Melanie, a po drugie, że po zobaczeniu go, nie zamknie mu drzwi przed nosem.
Kiedy otworzyła mu drzwi w samym szlafroku, z wrażenia Mercer aż otworzył usta, nie kryjąc swojego zachwytu nad tym widokiem. Serce natychmiast zaczęło bić szybciej, jednak tylko w części z narastającego podniecenia. W większym stopniu biło tak szybko z satysfakcji, że dalej tu mieszkała i tym samym mógł z nią spędzić jeszcze chociaż te dodatkowe kilka chwil.
Przygryzł delikatnie wargę, nie kryjąc uznania dla tego, jak prezentuje się jego ex, ale zaraz powrócił spojrzeniem do jej twarzy.
- Nie wiem, czemu tu przyjechałem... - wiedział doskonale, ale nie mógł powiedzieć jej tego wprost. Delikatne sugestie, gesty, chęć kontaktu fizycznego nie były jednoznaczne z odkopaniem dawno zapomnianych uczuć. - Ale wiem, że nie chcę wracać do siebie. Przynajmniej na razie - znów przygryzł wargę, nie mając pewności, czy nie dopowiedzieć czegoś jeszcze. - Mogę wejść? - spytał wprost, próbując wybadać, czy Melanie jest w ogóle zainteresowana jego towarzystwem teraz. Po ubiorze zakładał, że była bliżej snu niż wizyt gości, ale może dla niego zrobi wyjątek?
Melanie Campbell
-
Melanie to pani adwokat, która postawiła aktualnie na siebie i stała się może delikatnie samolubnanieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Jej zachowanie w barze było dziwne, może i faktycznie kierowane nudą i upojeniem alkoholowym, ale i wspomnieniem ich spotkania. Nie spodziewała się, że jeden głupi SMS sprawi, że będzie w pułapce, że będzie musiała wymyślić po co i dlaczego go w ogóle ściągnęła do tego baru. Nie myślała racjonalnie w tamtej chwili, została sama gdy jej znajoma się dobrze bawiła, a Mel? Nie znalazła godnego dla siebie kandydata, choćby na jednorazowy numerek, nie chciała nawet tego już robić gdy zjawił się Mercer. Zdurniała z powodu jego obecności i faktu, że teraz przy akompaniamencie kolejnych drinków, to wszystko mogło by się potoczyć w złym kierunku, totalnie im nie potrzebnym, nie teraz gdy już swoją decyzję podjęli wieki temu. Nie rozumiała jednak tego co się kryło w jej sercu, chciała się przekonać czy aby na pewno wyzbyła się tych uczuć w stosunku do niego. Zrobiła to w dosyć pokrętny sposób, kusiła go, a potem i tak uciekała. Nie wiedząc czemu w momencie pewna siebie Campbell zaczęła się bać i zaczęła mieć co gorsza wątpliwości co do własnych działań. Tej nocy? Obawiała się, że faktycznie nie miałaby żadnych argumentów aby się powstrzymać, że w pewnej chwili to ona - ta zrównoważona i pewna siebie pani prawnik, pękłaby pod naporem tego wielkoluda. Gdy na niego patrzała, gdy spoglądała na te wielkie dłonie i cóż, przypominała sobie sceny, które mieli za sobą, to było zbyt wiele. Nie chciała przymroczona alkoholem rzucać się na niego, to też dla spokoju ducha i własnych obaw, postanowiła zakończyć ten wieczór i wrócić do domu. Sama.
Może to głupie samo w sobie, że nie zgodziła się na jego propozycje i na samo towarzystwo, ale chyba wybrała bezpieczną opcję, taką która była prosta i nie powodowała zamieszania czy moralnego kaca dnia następnego. Rozumiała doskonale, że mógł poczuć zawód czy też samą irytację, wszak to ona sama go tutaj sprowadziła, to ona zabierała mu cenny czas. W końcu Karrion mógłby zabawić się z inną, wybrać towarzystwo może i tamtej laski z baru? Kto wie.
Nie kalkulowała więcej tego, postawiła na swoim i wieczór zbierał się ku końcowi. Była zmęczona dniem i czuła na sobie to jak przesiąknęła smrodem z baru. Już w samym Uberze, miała ochotę na orzeźwiającą kąpiel i może od razu sen? Nie wypiła może i tyle, ile potrafiła - szczególnie kiedyś, lata temu gdy była nastolatką czy młodą kobietą. Wciąż jednak to była mieszanka drinków, może ciut za słodkich, które szybciej powodowały zawrót w głowie. Tak czy inaczej podziękowała kierowcy i opłaciła kurs, wracając do pustego mieszkania. To od razu buchło w nią tą zabójczą ciszą, brakiem chociażby zwierzaka, który ucieszyłby się na jej widok. Nie żeby sama Melanie to przeżywała tak otwarcie, ale jednak ten telewizor, który włączyła od razu, miał dać jej poczucie wypełnienia smutnej pustki i ciszy. W pierwszym od ruchu postanowiła zrzucić ze swojego ciała te przeklęte szpilki oraz co raz mocniej jej uwierającą sukienkę. Niedbale wylądowało to gdzieś na fotelu w salonie, po którym to też zaczęła się bez skrępowania przechadzać w samej bieliźnie Nie miała sąsiadów gdzieś na przeciwko, a godzina w sumie mówiła, że raczej to koniec gości na dziś. Czuła się więc dobrze we własnym mieszkaniu i to nie pierwszy raz gdy kręciła się po nim w samych majtkach lub bez. W pierwszym od ruchu myślała o kąpieli w wannie, ale z obawy, że w niej zaśnie jej wybór był bliższy tego, aby wziąć szybki prysznic. Zanim to miało jednak nastać, krążyła po kuchni szukając chociażby drobnej przekąski dla stłumienia tego małego głodu. Sięgnęła również po swój ulubiony sok pomarańczowy. To w takim momencie rozległ się dzwonek do drzwi, więc siłą rzeczy pozostawiła wszystko wyjęte gdzieś na kuchennej wyspie.
Z westchnieniem i nieokrywanym wkurzeniem poszła szybko po swój satynowy szlafrok, dla chociażby odrobiny przyzwoitości chciała go narzucić na skąpą bieliznę. Nie była zadowolona do końca z tego, że ktoś ją nachodzi o tej porze, jednakże gdy z marszu gwałtownie otwarła drzwi, ta złość zdawała się przeminąć. Uniosła brew ku górze i przechyliła twarz z nonszalancją w samym wzroku, a co dopiero w mowie. - Mercer? Serio? Chyba naprawdę chciałeś tego drinka... - przyznała, spoglądając na niego od stóp do głów. Wyglądał w sumie tak samo ale jakby zapomniała, że nie wiele dzieliło ich minut od rozstania aż do jej powrotu do domu. Jechał więc tuż za nią? Śledził? A może zerwał się w nieznane, licząc że nie zmieniła adresu? Miał rację, wciąż tu mieszkała i ani on, ani inny jej były nie ruszyłby jej stąd nigdy. Jeszcze jej nie pokręciło aby zmieniać adres, nie do póki nie dostanie jawnej groźby, co było możliwe... - Jasne, skoro już tu jesteś. - westchnęła, jednak jej wzrok zamieniał się w chytry uśmiech, taki o którym wiedziała już tylko ona sama, mała Melanie. W teorii robiła ogromny błąd robiąc krok w tył i wpuszczając go do swojego mieszkania, to nie dawało jej pola do wyboru, do ucieczki. Była więc tutaj w potrzasku, w dodatku w niekorzystnej skali tego kto ile miał ciuchów na sobie. Ciaśniej owinęła się paskiem od szlafroka, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę ze swojego outfitu.
- Jeśli chcesz to mogę Ci coś nalać, ale... emmm.. ja sama.. już spasuje. Już mam dość. - stwierdziła, prowadząc go do rzecz jasna kuchni połączonej z salonem. Ale rozstaw samych pomieszczeń wcale się nie zmienił, więc w sumie... dalej go mógł dobrze znać.
Karrion Mercer
Może to głupie samo w sobie, że nie zgodziła się na jego propozycje i na samo towarzystwo, ale chyba wybrała bezpieczną opcję, taką która była prosta i nie powodowała zamieszania czy moralnego kaca dnia następnego. Rozumiała doskonale, że mógł poczuć zawód czy też samą irytację, wszak to ona sama go tutaj sprowadziła, to ona zabierała mu cenny czas. W końcu Karrion mógłby zabawić się z inną, wybrać towarzystwo może i tamtej laski z baru? Kto wie.
Nie kalkulowała więcej tego, postawiła na swoim i wieczór zbierał się ku końcowi. Była zmęczona dniem i czuła na sobie to jak przesiąknęła smrodem z baru. Już w samym Uberze, miała ochotę na orzeźwiającą kąpiel i może od razu sen? Nie wypiła może i tyle, ile potrafiła - szczególnie kiedyś, lata temu gdy była nastolatką czy młodą kobietą. Wciąż jednak to była mieszanka drinków, może ciut za słodkich, które szybciej powodowały zawrót w głowie. Tak czy inaczej podziękowała kierowcy i opłaciła kurs, wracając do pustego mieszkania. To od razu buchło w nią tą zabójczą ciszą, brakiem chociażby zwierzaka, który ucieszyłby się na jej widok. Nie żeby sama Melanie to przeżywała tak otwarcie, ale jednak ten telewizor, który włączyła od razu, miał dać jej poczucie wypełnienia smutnej pustki i ciszy. W pierwszym od ruchu postanowiła zrzucić ze swojego ciała te przeklęte szpilki oraz co raz mocniej jej uwierającą sukienkę. Niedbale wylądowało to gdzieś na fotelu w salonie, po którym to też zaczęła się bez skrępowania przechadzać w samej bieliźnie Nie miała sąsiadów gdzieś na przeciwko, a godzina w sumie mówiła, że raczej to koniec gości na dziś. Czuła się więc dobrze we własnym mieszkaniu i to nie pierwszy raz gdy kręciła się po nim w samych majtkach lub bez. W pierwszym od ruchu myślała o kąpieli w wannie, ale z obawy, że w niej zaśnie jej wybór był bliższy tego, aby wziąć szybki prysznic. Zanim to miało jednak nastać, krążyła po kuchni szukając chociażby drobnej przekąski dla stłumienia tego małego głodu. Sięgnęła również po swój ulubiony sok pomarańczowy. To w takim momencie rozległ się dzwonek do drzwi, więc siłą rzeczy pozostawiła wszystko wyjęte gdzieś na kuchennej wyspie.
Z westchnieniem i nieokrywanym wkurzeniem poszła szybko po swój satynowy szlafrok, dla chociażby odrobiny przyzwoitości chciała go narzucić na skąpą bieliznę. Nie była zadowolona do końca z tego, że ktoś ją nachodzi o tej porze, jednakże gdy z marszu gwałtownie otwarła drzwi, ta złość zdawała się przeminąć. Uniosła brew ku górze i przechyliła twarz z nonszalancją w samym wzroku, a co dopiero w mowie. - Mercer? Serio? Chyba naprawdę chciałeś tego drinka... - przyznała, spoglądając na niego od stóp do głów. Wyglądał w sumie tak samo ale jakby zapomniała, że nie wiele dzieliło ich minut od rozstania aż do jej powrotu do domu. Jechał więc tuż za nią? Śledził? A może zerwał się w nieznane, licząc że nie zmieniła adresu? Miał rację, wciąż tu mieszkała i ani on, ani inny jej były nie ruszyłby jej stąd nigdy. Jeszcze jej nie pokręciło aby zmieniać adres, nie do póki nie dostanie jawnej groźby, co było możliwe... - Jasne, skoro już tu jesteś. - westchnęła, jednak jej wzrok zamieniał się w chytry uśmiech, taki o którym wiedziała już tylko ona sama, mała Melanie. W teorii robiła ogromny błąd robiąc krok w tył i wpuszczając go do swojego mieszkania, to nie dawało jej pola do wyboru, do ucieczki. Była więc tutaj w potrzasku, w dodatku w niekorzystnej skali tego kto ile miał ciuchów na sobie. Ciaśniej owinęła się paskiem od szlafroka, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę ze swojego outfitu.
- Jeśli chcesz to mogę Ci coś nalać, ale... emmm.. ja sama.. już spasuje. Już mam dość. - stwierdziła, prowadząc go do rzecz jasna kuchni połączonej z salonem. Ale rozstaw samych pomieszczeń wcale się nie zmienił, więc w sumie... dalej go mógł dobrze znać.
Karrion Mercer
gall anonim
zagram wszystko co utrzymuje się w ramach dobrego smaku, bez krzywdzenia dzieci oczywiście!