Silence Between Us
: śr wrz 17, 2025 7:45 pm
Galen L. Wyatt
Z Galenem nigdy nie mogło być spokojnie.
Albo rozpalająca noc, albo ten chłodny wzrok.
Jak miała na niego liczyć? Skoro się nie odzywał, kiedy jej zaczynało zależeć. Chciała dać mu czas. Zresztą Cherry nigdy nie była kobietą, która biegała za facetem. Miała własne wymagania, by czuć się zdobywaną. On jakby nic wszystko popsuł. Ona powiedziała, że jej zależy, a on nie chciał od niej niczego. Niby to kobiety były trudne do zrozumienia, a z jej strony wyglądało to odwrotnie. Jasno komunikowała, czego potrzebowała.
On ją zostawił.
Nienawidziła samą siebie za to, ile łez wypłakała po jego wyjściu. Chciała czuć się wolna, ale wcale tak nie było. Przypominała tego kanarka zamkniętego w klatce. Przez ten jego chłód zamieniała się w stłuczone lustro. Został po niej zaledwie pył. Tej nocy nie zmrużyła oczu. Nie była w stanie zabrać normalnego oddechu. W pewnym momencie zaczęła drżeć z bezsilności. Kiedy tylko zaczynało jej zależeć, on rzucał kamień prosto do jej serca. Sprawiał, że przestawała wierzyć w nich. Próbowała samej sobie przetłumaczyć, tak musiało być. Widocznie nie byli sobie pisani. On wymagał od niej poświęceń, na które ona potrzebowała czasu. Tej nocy nie zmrużyła oczu. Następnego dnia nie pojawiła się w pracy, a zamiast tego poszła jak typowa kobieta do fryzjera i kosmetyczki. Zmieniła odrobinę image. Na jej głowie pojawił się blond.
Nadeszła zmiana, nie da się tak mocno ranić.
Nienawidziła też siebie za współpracę ich firm. Chciała z niego zrezygnować. Mogła przepuścić wielką okazję, byle nie móc współpracować z Galenem. Poza tym PR jego firmy umożliwiał jej to. Był nic nieznaczący. Media starły go w pył, a ona nie pozwoliłaby na zranienie swojego dziecka, którym była firma. Przystała na propozycję. Dla Richarda, nie Galena. Na pewno nie dla niego.
Na jej twarzy wymalowało się zdziwienie, kiedy tylko przekroczył drzwi jej gabinetu. Przeszklonego, wielkiego z pięknym regałem z drogimi winami, wielką biblioteczką książek. Pięknym brązowym biurkiem oraz kanapą z fotelami z przodu. Dla niej była to jej przystań. Czuła, jakby wszedł do jej domu ktoś obcy. Naprawdę nie chciała go widzieć w tym momencie. Bała się zostać zraniona. Mogła być wobec niego uległa, ale musiała zawalczyć o siebie i własne serce. Nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Bała się, że mogłoby ją to złamać. Nie po to zmieniała kolor włosów, by znów zacząć popełniać te same błędy.
— Zaraz będzie Richard — mruknęła, dalej wpatrując się w monitor. Miała kilka ważnych maili do odpisania, na pewno dużo ważniejszych od Wyatt'a — zamówiłam makaron z krewetkami i dobre wino — bo nawet dla niej jako drugiego kontrahenta ta rozmowa będzie wymagająca. Może gdyby Galen od niej nie uciekł, pomogłaby mu z Richardem, a teraz? Bała się na niego spojrzeć, bo w jej oczach pojawiłyby się łzy. Czuła się przy nim szczęśliwa, a on... nawet tego nie mógł docenić.
— Mogłeś odezwać się wcześniej niż przed spotkaniem służbowym — powiedziała finalnie głośniej, nie odrywając się wzroku od monitora komputera. Naprawdę nie chciała na niego patrzeć, za bardzo ją to wszystko bolało — nawet nie wiem, jak mam być dla Ciebie miła — rzuciła finalnie, przenosząc finalnie na niego wzrok. Znowu darli koty. Nie da się tym razem skrzywdzić. Nie przepłacze przez niego kolejnej nocy.
Z Galenem nigdy nie mogło być spokojnie.
Albo rozpalająca noc, albo ten chłodny wzrok.
Jak miała na niego liczyć? Skoro się nie odzywał, kiedy jej zaczynało zależeć. Chciała dać mu czas. Zresztą Cherry nigdy nie była kobietą, która biegała za facetem. Miała własne wymagania, by czuć się zdobywaną. On jakby nic wszystko popsuł. Ona powiedziała, że jej zależy, a on nie chciał od niej niczego. Niby to kobiety były trudne do zrozumienia, a z jej strony wyglądało to odwrotnie. Jasno komunikowała, czego potrzebowała.
On ją zostawił.
Nienawidziła samą siebie za to, ile łez wypłakała po jego wyjściu. Chciała czuć się wolna, ale wcale tak nie było. Przypominała tego kanarka zamkniętego w klatce. Przez ten jego chłód zamieniała się w stłuczone lustro. Został po niej zaledwie pył. Tej nocy nie zmrużyła oczu. Nie była w stanie zabrać normalnego oddechu. W pewnym momencie zaczęła drżeć z bezsilności. Kiedy tylko zaczynało jej zależeć, on rzucał kamień prosto do jej serca. Sprawiał, że przestawała wierzyć w nich. Próbowała samej sobie przetłumaczyć, tak musiało być. Widocznie nie byli sobie pisani. On wymagał od niej poświęceń, na które ona potrzebowała czasu. Tej nocy nie zmrużyła oczu. Następnego dnia nie pojawiła się w pracy, a zamiast tego poszła jak typowa kobieta do fryzjera i kosmetyczki. Zmieniła odrobinę image. Na jej głowie pojawił się blond.
Nadeszła zmiana, nie da się tak mocno ranić.
Nienawidziła też siebie za współpracę ich firm. Chciała z niego zrezygnować. Mogła przepuścić wielką okazję, byle nie móc współpracować z Galenem. Poza tym PR jego firmy umożliwiał jej to. Był nic nieznaczący. Media starły go w pył, a ona nie pozwoliłaby na zranienie swojego dziecka, którym była firma. Przystała na propozycję. Dla Richarda, nie Galena. Na pewno nie dla niego.
Na jej twarzy wymalowało się zdziwienie, kiedy tylko przekroczył drzwi jej gabinetu. Przeszklonego, wielkiego z pięknym regałem z drogimi winami, wielką biblioteczką książek. Pięknym brązowym biurkiem oraz kanapą z fotelami z przodu. Dla niej była to jej przystań. Czuła, jakby wszedł do jej domu ktoś obcy. Naprawdę nie chciała go widzieć w tym momencie. Bała się zostać zraniona. Mogła być wobec niego uległa, ale musiała zawalczyć o siebie i własne serce. Nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Bała się, że mogłoby ją to złamać. Nie po to zmieniała kolor włosów, by znów zacząć popełniać te same błędy.
— Zaraz będzie Richard — mruknęła, dalej wpatrując się w monitor. Miała kilka ważnych maili do odpisania, na pewno dużo ważniejszych od Wyatt'a — zamówiłam makaron z krewetkami i dobre wino — bo nawet dla niej jako drugiego kontrahenta ta rozmowa będzie wymagająca. Może gdyby Galen od niej nie uciekł, pomogłaby mu z Richardem, a teraz? Bała się na niego spojrzeć, bo w jej oczach pojawiłyby się łzy. Czuła się przy nim szczęśliwa, a on... nawet tego nie mógł docenić.
— Mogłeś odezwać się wcześniej niż przed spotkaniem służbowym — powiedziała finalnie głośniej, nie odrywając się wzroku od monitora komputera. Naprawdę nie chciała na niego patrzeć, za bardzo ją to wszystko bolało — nawet nie wiem, jak mam być dla Ciebie miła — rzuciła finalnie, przenosząc finalnie na niego wzrok. Znowu darli koty. Nie da się tym razem skrzywdzić. Nie przepłacze przez niego kolejnej nocy.