gaetano "zio" carbone
: czw paź 02, 2025 8:21 pm
				
				gaetano "zio" carbone

 
data i miejsce urodzenia
15.05.1975r. I gioia tauro, włochyzaimki
męskiezawód
cani fedelimiejsce pracy
’Ndranghetaorientacja
heteroseksualnadzielnica mieszkalna
distillery districtpobyt w toronto
od 2024r.umiejętności
posługiwanie się bronią palną i białą, umiejętność walki wręcz, prawo jazdy kat. G, znajomość języków: włoski (ojczysty), kalabryjski dialekt, angielski (w stopniu komunikatywnym, twardy akcent), zachowanie zimnej krwisłabości
lęk przed utratą członków rodziny, nieufność wobec nowych osób, trudność w wyrażaniu jakichkolwiek emocji, duma i upórGioia Tauro, portowe serce Kalabrii, było miejscem, gdzie sól morza mieszała się z zapachem ropy, a dzieci szybciej niż alfabet poznawały hierarchię klanów. To tam, w cieniu dźwigów i szumu fal tłukących o betonowe nabrzeża, przyszedł na świat Gaetano Carbone. Ojciec, capo locale, uczył go od początku, że życie nie jest darem, lecz walutą. A walutę się pomnaża, wydaje i czasem - brutalnie - odbiera. Nie znał dzieciństwa w znaczeniu, jakie nadają mu inni ludzie. Nie było zabaw, niewinności ani beztroski. Były lekcje lojalności; przestrogi, że zdrada płynie we krwi szybciej niż wino, i że strach jest cichym, ale wiernym sprzymierzeńcem. Ojciec patrzył na niego surowo, a każde spojrzenie przypominało wyrok. Nigdy nie przytulił, nigdy nie pogłaskał po głowie. Jedynym uznaniem była cisza, w której mogło wybrzmieć echo posłuszeństwa. Siedemnastoletni Gaetano zrozumiał, czym jest życie, gdy spojrzał w oczy mężczyzny na kolanach, skrępowanego, błagającego bezgłośnie o litość. W rękach chłopaka spoczywał pistolet. Palec na spuście, oddech spokojny. Strzał był czysty, suchy, nie pozostawiał miejsca na emocje. W ciszy, jaka nastała, Gaetano po raz pierwszy poczuł, że jest częścią świata, w którym urodził się nie przez przypadek, lecz z przeznaczenia. Ojciec skinął głową. Nic więcej nie było potrzebne.
Tak zrodził się Zio - „wuj”, choć ironia tego przydomku polegała na tym, że starsi i młodsi wiedzieli, iż nie chodzi o więzy krwi, a o aurę kogoś, kto nie zawodzi. Chłodny, pragmatyczny, zawsze obecny, gdy trzeba było kogoś ukarać albo ochronić. „Rodzina jest wszystkim” - mawiał, a jego życie stawało się tego dowodem. Lata mijały jak kolejne transporty przez port: dyskretnie, lecz nieustannie. Gaetano wspinał się, choć nie szukał władzy. Był narzędziem, pięścią, żołnierzem, którego respektowano i którego się bano. Aż do dnia, w którym śmierć ojca przecięła nić jego losu. Decyzja zapadła ponad nim, jak zawsze. Kanada. Toronto. Pretekst: rozszerzenie wpływów, kontrola nad handlem tytoniem i narkotykami. W rzeczywistości jednak wielu chciało go odsunąć - za dużo wiedział, zbyt wiele razy udowodnił, że nie zna litości. Gioia Tauro straciła swojego cichego kata, a północne miasto zyskało człowieka, którego przeszłość pachniała żelazem i dymem.
Toronto okazało się inne tylko na powierzchni. Nowoczesne wieżowce, kanadyjski porządek, uprzejme uśmiechy - to była maska. Pod spodem wciąż rządziły te same prawa. Strach, lojalność, przemoc. To wszystko było znajome. I tam właśnie odnalazł Giovanniego Salvatore, którego kojarzył jeszcze z Kalabrii. Giovanni - zawsze z dystansem, zimnym błyskiem w oku, strateg o dłoniach nieskalanych brudem portowych magazynów. Ich ścieżki krzyżowały się rzadko, ale wystarczająco, by pamiętać twarze i czyny. W Kanadzie ich relacja nabrała nowego znaczenia. Giovanni liczył, planował, mówił językiem liczb i wpływów. Gaetano był mieczem, który wykonywał te obliczenia w ciszy, zostawiając za sobą ciała. Razem stanowili równowagę - głowa i pięść, kalkulacja i bezwzględność.
Emigracja nie wymazała pierwotnych zasad, które Carbone wyznawał od zawsze. Pierwsza, rodzina jest najważniejsza. Druga, nigdy nie zostawiaj świadków.
W wieku pięćdziesięciu lat Gaetano nosi w sobie całą historię Kalabrii. Twarz poorana zmarszczkami, nie przez śmiech, a przez gniew i czuwanie. Blizny mówią więcej niż słowa. Siwe pasma włosów przypominają, że czas nie oszczędza nikogo, nawet tych, którzy wierzą w swoją nieśmiertelność. Wokół niego roztacza się zapach wody kolońskiej i dymu tytoniowego, a pod tym wszystkim kryje się nuta, której nie można się zmyć - zapach krwi, która na zawsze wżarła się w jego skórę. Wyjątkową niechęć żywi do kanadyjskich gangów motocyklowych, które wzbudzają w nim jedynie pogardę. Dla niego są jak dzieci bawiące się w wojnę - prymitywni, chaotyczni, głośni. Nie rozumieją, że prawdziwa władza działa po cichu. Gaetano jest milczeniem, które poprzedza krzyk. Cieniem, który nie znika.
W jego sercu tkwi lojalność, której nie da się kupić. Rodzina była, jest i będzie wszystkim. Rodzina daje sens w świecie, który nie zna miłości. I może właśnie to czyni go najbardziej niebezpiecznym - człowiekiem, który zabija bez mrugnięcia okiem, a dla swoich jest gotów oddać życie.
W oczach świata jest zimnym katem, egzekutorem zasad, żywym przypomnieniem o tym, że mafia nie zapomina i nie wybacza. Lecz w głębi duszy był i jest kimś więcej: synem, którego dzieciństwo spalono w ogniu lojalności, mężczyzną, którego dorosłość naznaczyła przemoc, i strażnikiem rodziny, który nigdy nie pozwoliłby jej upaść.
Gaetano „Zio” Carbone - milczący, nieubłagany, wierny.
Ostrze, które ciągle czeka na kolejny rozkaz.
Tak zrodził się Zio - „wuj”, choć ironia tego przydomku polegała na tym, że starsi i młodsi wiedzieli, iż nie chodzi o więzy krwi, a o aurę kogoś, kto nie zawodzi. Chłodny, pragmatyczny, zawsze obecny, gdy trzeba było kogoś ukarać albo ochronić. „Rodzina jest wszystkim” - mawiał, a jego życie stawało się tego dowodem. Lata mijały jak kolejne transporty przez port: dyskretnie, lecz nieustannie. Gaetano wspinał się, choć nie szukał władzy. Był narzędziem, pięścią, żołnierzem, którego respektowano i którego się bano. Aż do dnia, w którym śmierć ojca przecięła nić jego losu. Decyzja zapadła ponad nim, jak zawsze. Kanada. Toronto. Pretekst: rozszerzenie wpływów, kontrola nad handlem tytoniem i narkotykami. W rzeczywistości jednak wielu chciało go odsunąć - za dużo wiedział, zbyt wiele razy udowodnił, że nie zna litości. Gioia Tauro straciła swojego cichego kata, a północne miasto zyskało człowieka, którego przeszłość pachniała żelazem i dymem.
Toronto okazało się inne tylko na powierzchni. Nowoczesne wieżowce, kanadyjski porządek, uprzejme uśmiechy - to była maska. Pod spodem wciąż rządziły te same prawa. Strach, lojalność, przemoc. To wszystko było znajome. I tam właśnie odnalazł Giovanniego Salvatore, którego kojarzył jeszcze z Kalabrii. Giovanni - zawsze z dystansem, zimnym błyskiem w oku, strateg o dłoniach nieskalanych brudem portowych magazynów. Ich ścieżki krzyżowały się rzadko, ale wystarczająco, by pamiętać twarze i czyny. W Kanadzie ich relacja nabrała nowego znaczenia. Giovanni liczył, planował, mówił językiem liczb i wpływów. Gaetano był mieczem, który wykonywał te obliczenia w ciszy, zostawiając za sobą ciała. Razem stanowili równowagę - głowa i pięść, kalkulacja i bezwzględność.
Emigracja nie wymazała pierwotnych zasad, które Carbone wyznawał od zawsze. Pierwsza, rodzina jest najważniejsza. Druga, nigdy nie zostawiaj świadków.
W wieku pięćdziesięciu lat Gaetano nosi w sobie całą historię Kalabrii. Twarz poorana zmarszczkami, nie przez śmiech, a przez gniew i czuwanie. Blizny mówią więcej niż słowa. Siwe pasma włosów przypominają, że czas nie oszczędza nikogo, nawet tych, którzy wierzą w swoją nieśmiertelność. Wokół niego roztacza się zapach wody kolońskiej i dymu tytoniowego, a pod tym wszystkim kryje się nuta, której nie można się zmyć - zapach krwi, która na zawsze wżarła się w jego skórę. Wyjątkową niechęć żywi do kanadyjskich gangów motocyklowych, które wzbudzają w nim jedynie pogardę. Dla niego są jak dzieci bawiące się w wojnę - prymitywni, chaotyczni, głośni. Nie rozumieją, że prawdziwa władza działa po cichu. Gaetano jest milczeniem, które poprzedza krzyk. Cieniem, który nie znika.
W jego sercu tkwi lojalność, której nie da się kupić. Rodzina była, jest i będzie wszystkim. Rodzina daje sens w świecie, który nie zna miłości. I może właśnie to czyni go najbardziej niebezpiecznym - człowiekiem, który zabija bez mrugnięcia okiem, a dla swoich jest gotów oddać życie.
W oczach świata jest zimnym katem, egzekutorem zasad, żywym przypomnieniem o tym, że mafia nie zapomina i nie wybacza. Lecz w głębi duszy był i jest kimś więcej: synem, którego dzieciństwo spalono w ogniu lojalności, mężczyzną, którego dorosłość naznaczyła przemoc, i strażnikiem rodziny, który nigdy nie pozwoliłby jej upaść.
Gaetano „Zio” Carbone - milczący, nieubłagany, wierny.
Ostrze, które ciągle czeka na kolejny rozkaz.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
wysokizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
takzgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
nie