Hell of a Night
: pn paź 06, 2025 8:19 pm
				
				Indie Caldwell, Lawrence B. Osbourne, Lucas Miller 
Claire hot-dog.
Nie potrafiła zdecydować się na żadne przebranie. Ni to pielęgniarka, ni kobieta kot, a już na pewno nie żadna krew. Nienawidziła tego święta. Wszyscy potrafili doprowadzić ją do palpitacji serca. Raz zobaczyła zakonnicę z Obecności, to biedna prawie przeryczała pół nocy. Sprawa wydawała się o tyle specyficzna, że Price była niezwykłym tchórzem. Wystarczył większy hałas, a ona już podskakiwała. Choć zdawała sobie sprawę, że to były tylko przebrania, to kiedy ktoś cały zakrwawiony wychodził z ciemnego zaułka, musiała go pytać, czy wszystko w porządku.
Taka Claire była, więc wolała zostać hot-dogiem.
Każdy go lubi, wcina się je, kiedy nie ma się czasu. Może zamiast kawiorem byłaby gorącym psem? Kto tam wie.
Za to ona z twarzą pełną zażenowania stała przed drzwiami Lawa. Nie miała zielonego pojęcia, jakim cudem Lucas namówił ją na tę imprezę. Tak, Charlotte znowu nie było w mieście, a ona przeżywała gorączkę sobotniej nocy, myśląc o tym, że wchodzi do mieszkania licealnego crusha. Pamiętała jeszcze doskonale ciarki żenady, które ostatnio w nim wywołała. Nie ma to jak przewrócić się na prostej podłodze. Chociaż w torbie miała tę jego kolorową koszulę, którą jej pożyczył.
— Na słowo harcerki: obiecuję się dzisiaj nie napierdolić jak szpadel — powiedziała Claire prosto Lucasowi w oczy, nie krzyżowała rąk — i jak zaczniesz rzygać, będę trzymała twoje włosy — to się nazywa kumpela. Nie miałaby, co mu trzymać, ale kibicowałaby, kiedy usuwałby kolejne rzygi z siebie. Spojrzała nerwowo na drzwi. Co ona właściwie tu robiła?
— W ogóle... musieliśmy przyjść akurat do Lawa? — nie chwaliła się ze swoich nastoletnich snów nikomu. Lawrence miał blond czuprynę i te cholernie, piękne niebieskie oczy, w których mogłaby się zatopić.
			Claire hot-dog.
Nie potrafiła zdecydować się na żadne przebranie. Ni to pielęgniarka, ni kobieta kot, a już na pewno nie żadna krew. Nienawidziła tego święta. Wszyscy potrafili doprowadzić ją do palpitacji serca. Raz zobaczyła zakonnicę z Obecności, to biedna prawie przeryczała pół nocy. Sprawa wydawała się o tyle specyficzna, że Price była niezwykłym tchórzem. Wystarczył większy hałas, a ona już podskakiwała. Choć zdawała sobie sprawę, że to były tylko przebrania, to kiedy ktoś cały zakrwawiony wychodził z ciemnego zaułka, musiała go pytać, czy wszystko w porządku.
Taka Claire była, więc wolała zostać hot-dogiem.
Każdy go lubi, wcina się je, kiedy nie ma się czasu. Może zamiast kawiorem byłaby gorącym psem? Kto tam wie.
Za to ona z twarzą pełną zażenowania stała przed drzwiami Lawa. Nie miała zielonego pojęcia, jakim cudem Lucas namówił ją na tę imprezę. Tak, Charlotte znowu nie było w mieście, a ona przeżywała gorączkę sobotniej nocy, myśląc o tym, że wchodzi do mieszkania licealnego crusha. Pamiętała jeszcze doskonale ciarki żenady, które ostatnio w nim wywołała. Nie ma to jak przewrócić się na prostej podłodze. Chociaż w torbie miała tę jego kolorową koszulę, którą jej pożyczył.
— Na słowo harcerki: obiecuję się dzisiaj nie napierdolić jak szpadel — powiedziała Claire prosto Lucasowi w oczy, nie krzyżowała rąk — i jak zaczniesz rzygać, będę trzymała twoje włosy — to się nazywa kumpela. Nie miałaby, co mu trzymać, ale kibicowałaby, kiedy usuwałby kolejne rzygi z siebie. Spojrzała nerwowo na drzwi. Co ona właściwie tu robiła?
— W ogóle... musieliśmy przyjść akurat do Lawa? — nie chwaliła się ze swoich nastoletnich snów nikomu. Lawrence miał blond czuprynę i te cholernie, piękne niebieskie oczy, w których mogłaby się zatopić.