Strona 1 z 2

chemistry is rare

: ndz paź 12, 2025 9:15 pm
autor: kira finch
001.
chemistry /ˈkɛmɪstri/
noun
the complex emotional or psychological interaction between people.
"their affair was triggered by intense sexual chemistry"
Coś ty odjebała na ostatniej prostej, K-Rush, to przechodzi ludzkie pojęcie.
Pierdol się, Boost.
Kira Finch nienawidziła przegrywać. A tego wieczoru przejebała na własne życzenie. Nie powinna lekceważyć przeciwnika na odcinku tuż przed metą. Zgubiła ją pewność siebie i zawyżone ego. Zresztą nie pierwszy raz. I zapewne nie ostatni. Przez chwilę nawet myślała, żeby wracać prosto do domu, ale ekipa nie pozwoliła jej przeżywać rozczarowanie w samotności. Kilka szotów i będzie stąd spadać. Jutro i tak musiała stawić się w redakcji, gdzie musiała dokończyć artykuł i przeprowadzić wywiad z Lancem Strollem — kierowcą F1, który jeździ dla zespołu Aston Martin Aramco Formula One Team. Nie mogła tego spierdolić.
Całą czwórką podeszli do baru. Ona, Boost, Revy i Sonic. Zajęli wolne miejsca i po krótkiej wymianie poglądów o tym, co warto zamówić, podjęli wspólną decyzję. To znaczy decyzję, która należała do Kiry, która zwykle miała ostatnie słowo.
Hej — zwróciła się do kręcącej za barem dziewczyny. — Cześć. Jak działa zestaw tych szotów? — zapytała, wskazując podbródkiem na wiszącą za jej plecami rozpiskę. — Dobrze rozumiem, że za dwadzieścia cztery zapłacimy mniej, niż zapłacilibyśmy za szesnaście? Taki bulk deal? Pytam dla kolegi — spojrzała wymownie na Boosta. Gość nie był najostrzejszą kredką w piórniku, ale każdą furę mógłby poprowadzić z zamkniętymi oczami.
Dla nie to było logiczne, że cena za szota przy większym zestawie, wychodziła taniej, niż mieliby kupić mniejszy zestaw. Taki chwyt marketingowy. I dobry sposób na stanie się młodocianym alkoholikiem. Ale jej znajomy był pełny niewiary, dlatego wolał usłyszeć to od ekspertki. A zważywszy na to, jak posługiwała się shakerem, znała się na rzeczy. Nawet Boost, zwykle taki pewny siebie, siedział jak zaczarowany i opierając głowę na rękach, patrzył na dziewczynę z maślanymi oczami. Kira uśmiechnęła się lekko w duchu. Najwyraźniej nie była jedyną, która dała się wciągnąć w ten rytm. Sama przyglądała się barmance, która poruszała się za barem z naturalną lekkością i pewnością.
Kiedy ich oczy spotkały się na dłuższą chwilę, zamiast zawstydzenia pojawiło się zaciekawienie. Było coś hipnotyzującego w tej dziewczynie za barem. I w tym subtelnym napięciu, w którym kryło się coś elektryzującego — jakby obie wiedziały, że ten kontakt wzrokowy wcale nie były przypadkowe.

lyric hollis

chemistry is rare

: ndz paź 12, 2025 11:21 pm
autor: lyric hollis
001.

W weekendy The Shop pękał w szwach. Wszędzie roiło się od pijanych ludzi, a z głośników leciała najlepsza latynoska muzyka klubowa. Alba dbała o to, by goście dostawali najlepsze doświadczenie na parkiecie jak i za barem, dlatego w soboty i niedziele wystawiany był pierwszy garnitur najlepszych barmanów i kelnerek, a także specjalna oferta shotów i kolorywcjh drineczków, by jeszcze bardziej zachęcić ludzi do ulżenia sobie po ciężkim tygodniu pracy.
Lyric była na nogach już dobre kilka godzin. Pomimo tego, że dzień wcześniej skończyła zamianę o piątej nad ranem, dzisiaj znowu musiała się stawić zwarta i gotowa. I była. Kurwa, ona zawsze była gotowa. Może trochę dlatego, że uwielbiała robotę za barem, a może też trochę bo wszystko było lepsze, niż siedzenie w domu. Tu mogła przynajmniej potańczyć wsród nieznajomych i tworzyć dla nich pyszne afrodyzjaki z dodatkiem lodu i smakowych syropów.
Właśnie kończyła robić ostatnie zamowienie na trzy razy Caipirinha dla stolika numer cztery, kiedy do baru podeszli nowi klienci. Wciąż kręcąc shakerem, otuliła ich przelotnym spojrzeniem, dając przy okazji znać skinieniem głowy, że lada moment do nich podejdzie. Rozłożyła na blacie wcześniej przygotowane szklanki z lodem i uchyliła wieczko blendera, polewając równe porcje do każdego szkła. Wszystko ozdobiła gałązką mięty, a potem już tylko zeskoczyła w bok i stuknęła w niewielki dzwoneczek, który przywoływał kelnerów.
Caipirinha na czwórkę — poinformowała Gwen, która w gotowości podeszła już z tacką, po czym wrzuciła brudny blender do zlewu i podeszła do grupki nowych. A przynajmniej tak jej się wydawało, że byli tu nowi, bo pamięć do twarzy Lyric miała całkiem niezłą, a akurat taką ładną jak tej blondynki w krótkich włosach, to z pewnością by zapamiętała.
Już miała rzucać standardowym cześć, co dla was?, kiedy dziewczyna odezwała się jako pierwsza, dopytując o system promocyjny na spoty. Lyric wsłuchała jej uważnie, co jakiś czas spoglądając na jej usta, bo przecież MUZYKA BYŁA BARDZO GŁOŚNO i chciała móc dokładnie zrozumieć, o co pytała, a następnie uśmiechnęła się ciepło.
Cześć, już tłumaczę — odsunęła się nieco od lady i ustawiła bokiem do wielkiego plakatu z rozpiską wariacji szotów. — Szoty serwujemy w zestawach co cztery. I teraz tak: im większy mnożnik, tym taniej wychodzi za jednego szota. Czyli jeśli weźmiecie szesnaście wychodzi wam około czterech dolarów za szota, a przy dwudziestu czterech ta cena spada do trochę poniżej trzech — trochę to może było chaotyczne i nawet bramani musieli przejść odpowiednie szkolenie, żeby zrozumieć te wszystkie zasady zniżkowania. — Ale ogólnie zasada jest prosta: im więcej pijesz, tym mniej płacisz— wróciła bliżej lady i spojrzała na nich uważnie, jakby chciała wyczuć, czy wszystko zapali. — Także polecam te dwadzieścia cztery— spojrzenie na szarookiej blondynce zawiesiła nieco dłużej, podczas gdy łokcie oparły się o blat, a ciało nachyliło nieco do przodu. — A za ładny uśmiech i twoje imię dorzucę jeszcze dwa na koszt firmy — rzuciła bez ogórek, malując na twarzy cwany uśmiech.

kira finch

chemistry is rare

: pn paź 13, 2025 12:38 am
autor: kira finch
Kiedy barmanka wytłumaczyła zasady zakupu drinków, Boost pokiwał głową z lekko rozchylonymi ustami, niczym w trasie, a Kira dałaby sobie rękę obciąć, że nic do niego nie dotarło. Podejrzewała nawet, że dziewczyna mogłaby wcisnąć mu najdroższy trunek świata, a on zapłaciłby za niego bez mrugnięcia okiem.
Obok Revy i Sonic sprzeczali się o to, kto właściwie od początku dzisiejszego wyścigu na przedmieściach Toronto miał największe szanse. Revy uważała, że Kira, co oczywiście nie podlegało żadnej dyskusji, natomiast G-Force z teamu Dark Apex, który zresztą faktycznie zwyciężył, ale Finch uznała to za wypadek po pracy. Przecież nie przeszłoby jej przez gardło, że zjebała, bo się zagapiła. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby G-Force prawie zepchnął ją z drogi na zakręcie, a potem wyprzedził ją na prostej trasie. Idiotka. Dała się podejść jak jakiś laik.
Uważasz, że jestem warta dwa szoty? — spojrzała na nią z wysoko uniesionymi brwiami. — Za bardzo mi pochlebiasz — rzuciła nieco ironicznie, nie odwracając oczu od tych, które wlepiała w nią barmanka. — Ale w porządku — w zamyśle wypchała policzek językiem i wyciągnęła do niej rękę. — Możesz mi mówić K-Rush — przedstawiła się przydomkiem, jaki kilka lat temu nadali jej starsi znajomi, którzy wciągnęli ją w undergroundowy świat nielegalnych turniejów samochodowych. — Za to za twoje imię zostawię szczodry napiwek. Myślę, że zasługujesz na więcej niż osiem dolarów — puściła do niej oko, nawiązując do ceny pojedynczych szotów.
Za ich plecami zaczęli pojawiać się kolejni zniecierpliwienie i spragnieni klienci klubu, więc Kira zmuszona była puścić dłoń barmanki, choć zdążyła zakodować, że miała stwardniałe opuszki palców. Podobnie, jak jej była dziewczyna, która grała na basie.
Po tej kolejce weźmiemy jeszcze jedną! — Boost nagle wyrwał się z amoku, trącony ramieniem przez jakiegoś chłopaka, który próbował dopchać się do baru. Kira już miała go pohamować, ale jego pomysł sprawił, że znów spojrzała na barmankę.
Tylko pod warunkiem, że koleżanka napije się razem z nami — posłała jej łobuzerskim uśmiech. Na pewno nikt tutaj nie kontrolował, czy pracownicy nie podpijają na boku. Wielokrotnie musieli próbować stworzonych przez siebie drinków, aby nie wcisnąć klientom jakiegoś paskudnego gówna. Jeden opłacony szot na pewno nie zrobiłby tutaj żadnej różnicy. Ani pięć.
Ponownie przyjrzała się dziewczynie z ukosa, udając, że skupia się na tym, jak ta obraca kieliszek w dłoni. Miała ten typ urody, który nie wymagał wysiłku — trochę zbyt ładna, żeby stać za barem, a jednak wyglądała, jakby czuła się tu pewnie. Uśmiech miała zawodowo uprzejmy, choć w oczach błyszczało coś figlarnego. Podparła nie o blat, żeby przyjrzeć się jej się dokładniej. Z bliska wyglądała jeszcze lepiej. Ciepłe światło z lampy wiszącej nad barem odbijało się w jej włosach, a kiedy się uśmiechała, w kąciku ust pojawiał się mały dołeczek. Niepowtarzalny. Można nawet rzec, że cholernie rozbrajający. Kira poczuła, że przez moment zapomniała, o czym właściwie rozmawiały.

lyric hollis

chemistry is rare

: pn paź 13, 2025 1:12 am
autor: lyric hollis
Normalnie nie flirtowała w pracy. A przynajmniej nie intencjonalnie. Uważała, że życie zawodowe powinno zostawiać się w pracy. Jasne, czasami odpowiedziała na zaczepkę, żeby dostać większy napiwek, ale nie było to nic, do czego przykładała większą uwagę. Z nią było inaczej. Spodobała jej się. Od razu. Sposób, w jaki się jej przyglądała, śmiech, jakim raczyła swoich znajomych, kiedy powiedzieli coś śmiesznego, to wszystko wcale nie uszło jej uwadze przez tą krótką chwilę, kiedy czekali, aż Lyric ich obsłuży.
I nawet teraz, kiedy z taką pewnością siebie odpowiadała na jej małą zaczepkę, Hollis pozwoliła myślom zabłądzić gdzieś w strefę fantazji, przyprawiając wszystko ciepłym, szczerym uśmiechem.
K-Rush? — przyjrzała się jej uważnie, podczas gdy dłoń już wyciągała się do przodu, by uścisnąć tą jej. — A gdzie się tak śpieszysz, co? — prychnęła, próbując na własną rękę zinterpretować jej ksywkę. Coś miała wrażenie, że jej znajomi rozmawiali wcześniej o jaki wyścigach, ale ręki nie dałaby sobie uciąć. Po pierwsze bo bardzo jej potrzebowała do pracy i grania na gitarze, a po drugie, bo muzyka w klubie była na tyle głośna, że zazwyczaj rozmowy gości dochodziły do niej jedynie w wyrywkach i jeśli naprawdę czuła się ciekawska, mogła próbować składać to w jedną całość.
Lyric — uścisnęła w końcu jej dłoń, przy okazji zaglądając w jasne oczy, które przy kolorowych światłach wydawały się przyjmować inny odcień w zależności od światła. Nie wstrząsnęła ją jednak od razu, jak to się miał ow zwyczaju robić, gdy człowiek poznawał kogoś nowego. Zamiast tego Lyric przyłączyła się do jej ciepłej skóry, zamykając jej dłoń w silnym uścisku. Bo przecież żadna z nich nie była jakąś pizdą, żeby podawać rękę na odpierdol. Hollis nawet wyciągnęła na moment kciuka i musnęła nim wierzch dłoni K-Rush.
I pewnie stały by tak jeszcze chwile, w tym dziwnym uniesieniu, gdyby nie ludzie, przepychając się do baru, których Lyric jakoś tak nagle zapragnęła po prostu zabić wzrokiem. Nawet gdyby mieli dać jej największe napiwki tego wieczoru, mogli w podskokach spierdalać. Ale to raczej nie spodobałoby się jej przełożonej. Dlatego puściła w kocu dłoń blondynki i zabrała się za robienie ich shotów, wołając przy okazji Ellie, która była na swojej przerwie zdecydowanie zbyt długo.
Jak koleżanka tak bardzo chce, to mogę się z wami napić — odpowiedziała praktycznie od razu na jej słowa, kładnąć nacisk na koleżanka. Złapała blender, taki większy niż normalny, bo jeśli miało wyjść z niego aż tyle shotów, Lyric musiała się odpowiednio przygotować. Nie lubiła nigdy robić jednego zamówienia na dwa shakery, bo smaki nigdy nie wychodziły identyczne. A to zaś nie było dobre dla klienta. — A co to za okazja? — złapała za butelkę alkoholi, jaki wcześniej wybrali i zanim zaczęła odmierzać ilość, przerzuciła nią sobie za plecami, a następnie pod pachą. Niby często tak robiła, jednak tym razem faktycznie chciała się popisać. Ciekawe czy działało? — Coś świętujecie? Czy każda okazja jest dobra na piecie rodzaj nocy? — doprecyzowała pytanie i w końcu wlała do blendera odpowiednią ilość trunku, następnie dodała do tego syropy, kwasek cytrynowi i łyżeczkę zfblendowanego cukru trzcinowego. Cały czas ukradkiem spoglądając na K-Rush.

kira finch

chemistry is rare

: pn paź 13, 2025 12:07 pm
autor: kira finch
Normalnie flirtowała z każdą napotkaną kobietą. Tak już miała i chyba nie potrafiła inaczej, choć nie wszystkie kobiety nie zasługiwały na jej uwagę. Barmanka zdecydowanie ją zyskała i to szybciej, niż Kira mogła podejrzewać samą siebie. Czasami wystarczyło, że spojrzała komuś w oczy i coś zaklikało. Tak właśnie było w ich przypadku, na tle głośnej muzyki, tłoczących się przy barze ludzi i kolorowych drinków.
Na pytanie o to, dokąd tak się spieszyła, Finch uniosła wysoko brwi.
Nie wiem — odparła z lekkim wzruszeniem ramion. — Może do twojego serca — dodała z rozbawieniem w oczach. Nie zamierzała jej wyjaśniać, skąd ta ksywka. Sama nie używała jej na co dzień i wchodziła w rolę K-Rush tylko wieczorami, kiedy po zmroku paliła gumę na miejscowym asfalcie.
Kiedy dziewczyna puściła jej rękę, Kira poczuła nieprzyjemny chłód, wiążący się nieodłącznie z brakiem szczupłej dłoni.
Lyric — powtórzyła, smakując jej imię językiem. — Zajebiście poetycko — stwierdziła, bo musiała przyznać, że do tej pory inie znała nikogo, kto nosiłby takie imię. Melody, Harmony — owszem. Ale Lyric? Niespotykane i cholernie unikalne. — Koleżanka chce, żebyś się z nami napiła — wtrąciła jeszcze, choć z nami wybrzmiało jak ze mną.
Uśmiechnęła się kącikiem ust, a w jej oczach pojawił się błysk, który nie pozostawiał wątpliwości — barmanka ją zaintrygowała. I to konkretnie. Nie była przyzwyczajona do tego rodzaju przyciągania. Zwykle balansowała na krawędzi, prowokowała i obserwowała reakcje. Ale Lyric? Jej nie potrafiła po prostu zignorować. I chyba nawet nie chciała. A wszystko, co robiła dziewczyna, łącznie z popisami za barem, sprawiało, że Kira chciała patrzeć dalej i badać każdy niuans. Nie była pewna, czy to fascynacja, ciekawość, czy coś między tymi uczuciami, ale coś w niej nagle zapragnęło tej dziewczyny z całą intensywnością, której Finch nie doświadczyła od dłuższego czasu.
Zdecydowanie każda okazja, żeby się napić w doborowym towarzystwie — powiedziała i wcale nie miała na myśli swoich znajomych. — Ale nie świętujemy. Raczej opijamy smutki. Może tego pod nas nie widać, ale faktycznie tak jest — a kiedy Lyric zaczęła nalewać pierwszą porcję zblendowanego alkoholu do kieliszków, Kira od razu sięgnęła po swój, a jeden z pełnych podsunęła bliżej barmanki. — Ale nie mogę powiedzieć ci, dlaczego — dodała konspiracyjnym tonem. — To ściśle tajne — po tych słowach uniosła szkło w geście toastu i opróżniła jego zawartość. Szot był kwaśny i smakował obłędnie, co oczywiście źle wróżyło, bo każdy wiedział, w tym również Kira, że takie trunki bywają najbardziej zdradliwe. Człowiekowi wydaje się, że może wypić takich niezliczoną ilość, a później każe wysadzić się uberowi w Toronto. Nawet nie na żadnej konkretnej ulicy, po prostu w Toronto.
Powiedz mi, Lyric — odstawiła pusty kieliszek na barowy blat i zaparła się na łokciach. — Co taka dziewczyna jak ty, robi w takim klubie, jak ten? Oprócz tego, że robisz dojebane drinki, to akurat nie pozostawia żadnych wątpliwości. Praca tutaj jest twoim powołaniem? — zapytała, ale w jej głosie nie czaiła się złośliwość. Bardziej coś na wzór dociekliwości.

lyric hollis

chemistry is rare

: pn paź 13, 2025 9:08 pm
autor: lyric hollis
A co jeśli do tego mojego serca, to wcale nie taka prosta droga? — momentalnie odbiła piłeczkę, nawet nie mrugając. Tego typu zaczepki faktycznie robiły na niej wrażenie, jednak nigdy się nimi nie zawstydzała. Podobno miała na to zbyt bezczelny charakter, chociaż Lyric uważała, że w tych dobrych nie było czym się zawstydzać. Jak już to można się było ZAŻENOWAĆ, szczególnie kiedy podbijały do niej jakieś obleśne typy i walili tekstami pokroju bolało cię jak spadłaś z nieba? Ano to wtedy Hollis faktycznie miała ochotę zapaść się pod ziemie, tylko wcale nie ze wstydu.
Gdy K-Rush powiedziała, że jej imię brzmi poetycko, uśmiechnęła się. Miała taki specjalny uśmiech firmowy, który dała ludziom za każdym razem, kiedy ktoś komentował jej imię. Chociaż reakcje często były różne, bo jedni wcale jej nie wierzyli, inni trochę się śmiali, a właśnie jeszcze inni byli pod wrażeniem i nazywali ją chodzącą sztuką. Trzecia wersja zdecydowanie najbardziej jej pasowała, chociaż musiała przyznać, że słyszała ją już setki razy. Stąd ten firmowy uśmiech.
Opijamy smutki? — uniosła brew w górę, podczas gdy dłonie energicznie mieszały ze sobą alkohole w wielkim blenderze. — A czym wy się możecie smucić w sobotę wieczór, co? — dopytała, bo jednak teraz to bardzo chciała wiedzieć, co ona robiła robili wszyscy, nim zjawili się w barze opijać te rzekome smutki. No tylko, że blondynka bardzo szybko poinformowała ją, że się nie dowie. Bo to była tajemnica. I to jeszcze taka najwyższej wagi.
Aż tak tajna? — zapytała, ustawiając kieliszki na ladzie i nachylając się nieco bliżej, by wlać do każdego kolorowy napój. A potem spojrzała na K-Rush, wwiercając w nią spojrzenie ciemnych oczu. — I nie ma nic, co mogłabym zrobić, żebyś mi powiedziała? — obserwowała jak bierze pierwszego shota i przechyla jego zawartość prosto do swoich ust. Troche na dłużej zatrzymując się spojrzeniem na sposobie, w jaki jej wargi oplatały to cienkie szkło.
A kiedy odstawiła kielon na blat, przy okazji zadając jej kolejne pytanie, Lyric momentalnie złapała za puste szkło nim blondynka zdążyła jeszcze zabrać własne palce. Przeczekała chwile i dopiero wtedy schowała go pod ladę.
A jest coś złego w tym, że robie tutaj dojebane drinki? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, zaglądając w jej oczy, a następnie przysunęła pod jej ręce kolejnego szota. Chwile jeszcze na nią patrzyła, a potem ponownie się odezwała. — Powołanie nie płaci rachunków. Praca tutaj już tak— wyjaśnia. — Poza tym, lubię ją. Łatwiej poznać ciekawych ludzi. Którym mogę robić smaczne drinki, upić ich, a potem wykorzystać — wwierciła w nią spojrzenie. — Do zostawienia większych napiwków oczywiście. Albo swojego numeru telefonu. To zależy — zlustrowała jej pozycję i również oparła łokcie na blacie, przysuwając się bliżej. — A ty co ciekawego robisz w życiu, K-Rush? Coś z prawdziwym powołaniem?

kira finch

chemistry is rare

: pn paź 13, 2025 10:23 pm
autor: kira finch
Lubię wyzwania — rzuciła beztrosko, jak przystała na kogoś z ego top. — Im trudniej, typ lepiej. Nikt nie lubi, kiedy jest nudno — wzruszyła ramionami i sięgnęła po drugi kieliszek, żeby wypić na drugą nóżkę. Równowaga musiała zostać zachowana. Nie zapomniała również o Lyric, za to kompletnie wypadło jej z głowy, że przyszła tutaj z grupką znajomych, którzy skakali z tematu na temat. Ale im również najwyraźniej nie brakowało towarzystwa Kira, choć jak znała Revy, pewnie specjalnie zagadała chłopaków i pozwoliła Finch działać. Skrzydłowa na medal.
Dociekliwość barmanki była w pewnym sensie urocza, jednak uchylenie rąbka tajemnicy było zbyt ryzykowne. To, co po zmroku robiła K-Rush było dalekie od tego, czym zajmowała się na co dzień. Niby wciąż chodziło o samochody, ale to były dwie różne kategorii motoryzacji. Nie mogła ryzykować swojej reputacji, że ktoś przypadkowo wypapla się, gdzie nie trzeba i ujawni jej drugą tożsamość.
Wybacz, złotko — posłała jej przepraszające spojrzenie, choć wcale nie było jej przykro. — Tajne przez poufne. Ale dziś coś poszło nie do końca po naszej myśli, stąd ten żal — westchnęła teatralnie. Ale czy wyglądała na smutną? Absolutnie nie. W środku wkurwiało ją, że dojechała na metę jako druga, tylko musiała jakoś przełknąć tę gorycz i przepić ją szotem.
Zmrużyła oczy i przyjrzała się Lyric. Nie widziała nic złego w jej pracy, nawet jeśli sama nie musiała nigdy pracować w takich miejscach. Praca barmana zwykle kojarzyła jej się z czymś dorywczym, a nie poważnym, dającym dobre pieniądze zawodem. Mając wysoko postawionych rodziców, Kira nigdy nie musiała się martwić o status społeczny, a jej jedynym obowiązkiem w latach nastoletnich była nauka. A i tak oczywiście sprawiła im zawód, bo zamiast wybrać prawo, postawiła na dziennikarstwo.
Nie musisz mnie upijać, żeby potem wykorzystać — zaznaczyła wprost, bez zbędnego owijania w bawełnę. Alkohol nie sprawiał, że była łatwiejsza. Może dlatego, że zawsze była dość łatwa. — Pracuję w redakcji i wbiłam tutaj tylko po to, żeby napisać artykuł o twoich dojebanych drinkach — powiedziała, pochylając się jeszcze bardziej, tak, że Lyric mogła poczuć jej oddech w kąciku swoich ust. — Kto wie, może cię rozsławię? — poruszyła brwiami i znów uniosła go w geście toastu. — Twoje zdrowie, barmaneczko — po tych słowach przechyliła kieliszek. — Co my właściwie pijemy? — dopytała jeszcze, bo była tak zaabsorbowana Lyric, że nawet nie zakodowała, jakie szoty wybrał Boost.

lyric hollis

chemistry is rare

: pn paź 13, 2025 11:27 pm
autor: lyric hollis
Lyric również lubiła wyzwania. W życiu nic nie przychodziło jej łatwo, a jak już tak się działo, to zazwyczaj było tylko na chwile i nie było jak się tym nacieszyć, bo człowiek nawet nie zauważał, że jest, skoro tak prosto przyszło zdobywanie. Lubiła się napracować. W ogóle nie bała się ciężkiej pracy. A praca za barem właśnie taka była, niezależnie od tego, co się mogło innym wydawać. Bo chociaż w ciągu imprezy głównie robiła drinki i rzucała butelkami, tak przed otwarciem musiała przytaskać sobie wszystkie kegi z piwami, podłączyć, przygotować cały bar na przyjście gości, a to była czysto fizyczna robota. Obrzydliwie ciężka do tego.
No skoro takie tajne przez poufne, to nie będę nalegać — wzruszyła ramionami i spojrzała na nią uważnie. — Może jeszcze kiedyś mi powiesz — bo chociaż to wszystko było jedynie niewinnym filtrem, to jednak Lyric miała cichą nadzieje jeszcze ją zobaczyć. Tylko czy los będzie na tyle łaskawy, żeby tak się stało? Cóż, trzeba było pożyć, żeby się przekonać.
A kto chciałby czytać o moich zajebistych drinkach, skoro nie będą mogli ich skosztować? — zaśmiała się, głośno i szczerze. Bo jednak z alkoholem było tak, że same rozmowy i dyskusje o nim nie działały tak samo jak smakowanie i doświadczanie. Z jej dojebanymi szotami pewnie byłoby tak samo. Chociaż musiała przyznać, K-Rush mocno jej schlebiała tym wszystkim. — Ale skoro tak bardzo chcesz, to mogłabym nawet rozważyć udzielenie ci jakiegoś prywatnego wywiadu — posłała jej uśmiech i tym razem sama złapała za kieliszek, po czym przechyliła go, wlewając do gardła zawartość mikstury, którą sama przyrządziła. Była idealna. Niesamowite połączenie alkoholi, kwasku cytrynowego i syropu z gruszki. Odstawiła puste szkło na blat i wbiła spojrzenie w blondynkę.
Tajemnica — rzuciła po chwili, również nachylając się do przodu, delikatnie, ale jednak wykonując gest.
Lyr!!!! Rusz dupę — wydarła się Ellie, przechodząc gdzieś za jej plecami i przy okazji klepiąc ją w tyłek, na co Hollis jedynie pokręciła głową w rozbawieniu. A potem ponownie wbiła ciemne spojrzenie w to K-Rush.
…ale za godzinę mam przerwę — zaczęła, przychylając głowę w bok. — I jeśli dalej tu będziesz, wciąż chętna, to może okryję przed tobą rąbka tajemnicy — złożyła obietnicę, pozostawiając na stole otwartą ofertę. Bo naprawdę musiała iść. I chociaż leniwie zbierała te puste kieliszki, to w końcu musiała zabrać się za obsługiwanie innych zamówień. Chociaż w środku miała nadzieje, że blondynka faktycznie zaczeka na nią w lokalu.

kira finch

chemistry is rare

: wt paź 14, 2025 12:17 am
autor: kira finch
Poruszyła znacząco brwiami, dając jej do zrozumienia, że wcale nie wykluczała, że w przyszłości zdradzi jej swoją małą tajemnicę. Chciała pozostać anonimowa, ale nie mogła przecież podać jej wszystkiego na tacy. To by było zbyt proste. A jak coś jest zbyt proste, szybko się nudzi.
Parsknęła pod nosem zduszonym śmiechem, gdy Lyric odwdzięczyła jej się pięknym za nadobne. A więc obie miały swoje sekrety. Jeden nierówny drugiem, ale to był uczciwy układ. Zwłaszcza że dziewczyna zostawiła dodatkowo ofertę, z której aż przykro byłoby nie skorzystać. Dlatego Kira oblizała usta i kiedy barmanka zaczęła sprzątać puste kieliszki, nachyliła się i załapała ją za nadgarstek.
Szukaj mnie na parkiecie — rzuciła, po czym puściła jej dłoń i sięgnęła po kolejny kieliszek. Jeszcze dwa i będzie musiała powiedzieć pas. Rano musiała stawić się w redakcji. — Tylko nie każ na siebie długo czekać — dodała, po czym odwróciła się na barowym stołku do trajkoczących obok znajomych, z którymi wypiła jeszcze dwa wspomniane szoty i całą czwórką ruszyli na parkiet.
Muzyka Kirze w tańcu nie przeszkadzała. Zawsze lubiła tańczyć, a ruchy miała totalnie naturalne. Potrafiła dobrze bawić się zarówno przy łupankach, jak i latino rytmach, byle nie były to żadne smęty, do których ludzie bujali się jak pasażerowie w komunikacji miejskiej. Co jakiś czas zerkała na zegarek na nadgarstku, upewniając się co do godziny. Wcale nie kontrolowała czasu. I wcale na nią nie czekała. No może trochę. W trakcie imprezy Revy i Sonic gdzieś się zawinęli, a Boost podbił do jakiejś wyuzdanej panienki. Z kolei Finch została sama, dlatego przemieściła się bliżej ściany, która znajdowała się naprzeciwko baru. Stąd Lyric będzie mogła ją dostrzec bez większego problemu.
Ale to ona dostrzegła ją pierwsza. Dostrzegłszy, że wychodzi z zaplecza i zmierza w kierunku parkietu, uniosła rękę i przywołała ją skinieniem głowy.
Przyznaj, wcale nie spodziewałaś się, że dalej tutaj będę — uśmiechnęła się łobuzersko i pociągnęła ją za rękaw koszuli w stronę palarni. — Nie wiem, czy jarasz, ale i tak musisz iść ze mną. Nie chcę cię zgubić — rzuciła niby ot tak, ale w rzeczywistości nie widziało jej się, żeby szukać ją potem gdzieś w tłumie, a z każdą godziną w klubie robiło się coraz tłoczniej.
Kiedy dotarły do zadymionego pomieszczenia, Kira wyciągnęła paczkę Marlboro, wyjęła jednego zębami i podała opakowanie Lyric. Zrobi z tym, co będzie chciała.
Krótka zmiana, czy po prostu nie mogłaś już beze mnie wytrzymać? — znów przybrała na twarz zawadiacki uśmiech. Nietrudno zauważyć, że tak naprawdę impreza dopiero się rozkręcała, a ruch na barze wcale nie malał. Wręcz przeciwnie, barmani mieli ręce pełne roboty.

lyric hollis

chemistry is rare

: wt paź 14, 2025 1:29 am
autor: lyric hollis
Szukaj mnie na parkiecie.
Słowa blondynki kręciły się po jej głowie, jakby zgubiły drogę do wyjścia. I faktycznie szukała. Szukała ją wzrokiem, za każdym razem gdy miksowała drinki albo kiedy klient szukał drobnych w portfelu, dając jej kilka dodatkowych sekund na przewertowanie ludzi na parkiecie. I jakoś dziwnym trafem za każdym razem była w stanie odnaleźć ją bez problemu. W tych swoich bujnych blond włosach i z niesamowitym uśmiechem, który od razu wpadł jej w oko. Ruchy też miała niezłe. Wyjątkowe nawet. Do tego stopnia, że Lyric aż przebierała nogami, umierając, by w końcu tam do niej dołączyć. Stanąć twarzą w twarz, bez tej pieprzonej lady pomiędzy nimi. Poszczycić się na mniej lub bardziej przypadkowy dotyk. Być.
Minuty dłużyły się jej niemiłosiernie, aż w końcu Ellie łaskawie oznajmiła, że Hollis mogła zejść na przerwę. I kurwa przysięgam, jeszcze nigdy wcześniej ta dziewczyna tak szybko nie zrzuciła z siebie fartucha i nie pobiegła na zaplecze, by już chwile póżniej znaleźć się po stronie gości. Chciała ruszyć na parkiet, ale K-Rush już czekała na nią przy ścianie.
Widzę, że nie mogłaś się mnie doczekać — zaśmiała się, mierząc ją wzrokiem do góry do samiuśkiego dołu, a potem sugestywnie spoglądając na parkiet. Bo to przecież tam, Lyric miała jej szukać. A tu proszę, zaraz przy drzwiach na zaplecze.
Na propozycję ruszenia do palarni jedynie skinęła głową i dała się zaprowadzić, chociaż doskonale wiedziała, gdzie się znajdowała. Przecisnęły się gdzieś na bok, a Hollis zasiadła na pierwszym lepszym stole, przepychając puste szkła na bok. Po tylu godzinach stania i biegania z blenderem, naprawdę dobrze było posadzić cztery litery. Przyjęła paczkę i wyciągnęła z niej papierosa.
— To jeszcze daj mi ogania i będziemy kwita — poprosiła się grzecznie, nachylając nieco w jej stronę, tak żeby przypadkiem nie musiała się za bardzo nagimnastykować. A kiedy końcówka w końcu się zażarzyła, Lyric zaciągnęła się dymem, czując charakterystyczne drapanie.
Przerwa — odpowiedziała niemal od razu na jej pytanie, przy okazji wypuszczając dym. — Mam dla ciebie trzydzieści minut. I ani minuty więcej — wymierzyła w nią papierosem, a na twarzy wymalowała ciekawski uśmiech. — Myślisz, że możemy jakoś ciekawie spożytkować ten czas? — przyjrzała się jej uważnie. Ponownie zwracając uwagę na te niesamowite oczy. Musiałaby je zobaczyć w dzień, ale dałaby sobie rękę uciąć, że momentami wydawały się… szare. Nawet nie niebieskie ani błękitne. Po prostu szare. Chyba najładniejsze, jakie Lyric kiedykolwiek widziała. — Bo ja na przykład chciałabym z tobą zatańczyć — przyznała otwarcie, bez zbędnych ogródek.

kira finch