Theo Norris
: czw paź 16, 2025 12:15 pm
				
				Theo "Vince" Norris

 
data i miejsce urodzenia
24.12.1992, Iqaluit, Kanadazaimki
on/jegozawód
 Właściciel baru sportowego miejsce pracy
Hooters Toronto Airportorientacja
Heteroseksualnydzielnica mieszkalna
The Junctionpobyt w toronto
Od sześciu miesięcy, czasami na wakacjach u ciotkiumiejętności
Potrafi naprawić praktycznie wszystko, idealna złota rączka. Posiada prawo jazdy, oraz potrafi jeździć na nartach jak i lubi snowboard. Potrafi malować, ale zazwyczaj nikomu się tym nie chwali. Szybko czyta i ma talent do majsterkowania. słabości
Kompletnie nie potrafi opiekować się kwiatami, zawsze mu umierają. Ma słabą głowę, więc ogranicza alkohol, ma słabość do słodyczy, uczulenie na orzechy i kiwi, jego skóra źle reaguje na opaleniznę, nie potrafi grać w warcaby.
Miał pięć lat, kiedy usłyszał krzyki z dołu. Wyszedł z pokoju, który był stylizowany na przestrzeń superbohatera jakim - w tamtym momencie - był dla niego Batman. Pod pachą ściskał maskotkę Cubone, jego ulubionego Pokemona. Zszedł po cichu po kilku schodkach, gdy zobaczył ojca. Był wściekły, cały czerwony, a z ust wypływały dla Theo niezrozumiałe, ale zapewne obraźliwe słowa w kierunku matki. 
Dwa dni później sytuacja się powtórzyła, a Theo nie potrafił zrozumieć dlaczego matka w ogóle się nie broni. Z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc zaczął się przyzwyczajać do tej sytuacji, uznawał to za coś normalnego, aż do momentu, gdy ojciec nie wysłał go do swojej siostry, która mieszkała w Toronto. Tam pierwszy raz zaznał ciszy i spokoju, nie budził się w środku nocy, nie drżał ze strachu. Od tamtego czasu kochał wakacje i ucieczkę do świata, który dla niego był idealny.
Urodził się w zimną, grudniową noc tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Może właśnie dzięki temu chłód jest jego przyjacielem. Bo gdy jest zimno może się schować za szalem i przechodzić obok ludzi udając, że wszystko w porządku. Wychowywał się w mieście, gdzie praktycznie każdy znał każdego. Kochał książki i sport, uczył się znośnie, a najbardziej uwielbiał malować na płótnie w garażu ojca. A przynajmniej w te dni w które nie było go w domu. Miał zadatki na studia, otrzymał nawet sportowe stypendium, ale nigdy nie poszedł dalej. Został w domu, chcąc chronić matkę, które przez wiele lat się nie postawiła ojcu.
W miarę, gdy dorastał ataki na matkę trochę zmalały. Theo wyrósł na silnego mężczyznę, uprawiał sport, więc ojciec nie chciał się wdawać z nim w bójkę. Niestety. Wszystko zmieniła tamta styczniowa noc tuż po nowym roku.
Ledwo co skończył dwadzieścia jeden lat, wrócił wcześniej do domu, krzyki słyszał już na ganku. Wbiegł do kuchni w momencie, gdy ojciec podnosił pięść nad głową matki, to była chwila, moment, odepchnął ojca, który uderzył głową o blat. Z początku Theo nie zwracał na niego uwagi, opatrywał rodzicielkę, która krwawiła i nie mogła się podnieść. Dopiero dźwięk syren karetki i wozów policyjnych, które przybyły na wezwanie sąsiada obudziły go z letargu.
Kilka miesięcy później dostał wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci. Cztery lata, ale wyszedł po dwóch za dobre sprawowanie. Gdy ponownie przekraczał próg domu rodzinnego nie było już krzyków, a przerażająca cisza. Matka popadła w alkoholizm, sąsiedzi całkowicie się od niego odsunęli, musiał wyjechać kilka miast dalej, by zacząć życie od nowa. A przynajmniej do momentu, gdy ciotka z Toronto nie zmarła i nie zostawiła mu domu oraz majątku. Nie był zbyt wysoki, ale wystarczyło na wykupienie własności do lokalu jakim był bar sportowy. Jedyne marzenie, które jak do tej pory zdążył spełnić w swoim życiu.
W Toronto nikt go nie znał, nikt nie pytał o jego przeszłość, nikt nie dociekał. Starał się być sąsiadem, który nie zakłóca porządku, który nie wdaje się w bójki i który jest niewidoczny w miarę możliwości.
- Potrafi naprawić dosłownie wszystko, kiedyś pracował jako złota rączka na zlecenie. Wdał się wtedy w romans z mężatką z czego nie jest dumny.
- Kocha sport, ogląda jak i go uprawia. Uważa, że najlepsze na pozbycie się problemów z głowy jest przebiegnięcie z dziesięciu kilometrów z rana.
- Uwielbia gotować, ale za to nie potrafi piec. Zawsze wychodzi mu wtedy zakalec.
- Ma psa, dwuletniego kundelka, który został przez niego zaadaptowany. Nazwał go Vincent po swoim ulubionym malarzu. Choć jest chorowity Theo kocha go całym sercem.
- Nienawidzi prasować, zazwyczaj zleca to w zakładzie, gdzie również pierze swoje ciuchy.
- Najbardziej ze wszystkich pór roku kocha zimę, ale nie pogardzi ładnymi dekoracjami na Halloween.
- Gdy ktoś pyta to odpowiada, że jego rodzice nie żyją. To idealna wymówka po to, by nie musieć się tłumaczyć z alkoholizmu matki.
- Nikomu z nowych sąsiadów jak i znajomych nie mówił, że siedział w więzieniu.
- Uwielbia zimne prysznice, dobre horrory i nienawidzi sylwestra.
Dwa dni później sytuacja się powtórzyła, a Theo nie potrafił zrozumieć dlaczego matka w ogóle się nie broni. Z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc zaczął się przyzwyczajać do tej sytuacji, uznawał to za coś normalnego, aż do momentu, gdy ojciec nie wysłał go do swojej siostry, która mieszkała w Toronto. Tam pierwszy raz zaznał ciszy i spokoju, nie budził się w środku nocy, nie drżał ze strachu. Od tamtego czasu kochał wakacje i ucieczkę do świata, który dla niego był idealny.
Urodził się w zimną, grudniową noc tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Może właśnie dzięki temu chłód jest jego przyjacielem. Bo gdy jest zimno może się schować za szalem i przechodzić obok ludzi udając, że wszystko w porządku. Wychowywał się w mieście, gdzie praktycznie każdy znał każdego. Kochał książki i sport, uczył się znośnie, a najbardziej uwielbiał malować na płótnie w garażu ojca. A przynajmniej w te dni w które nie było go w domu. Miał zadatki na studia, otrzymał nawet sportowe stypendium, ale nigdy nie poszedł dalej. Został w domu, chcąc chronić matkę, które przez wiele lat się nie postawiła ojcu.
W miarę, gdy dorastał ataki na matkę trochę zmalały. Theo wyrósł na silnego mężczyznę, uprawiał sport, więc ojciec nie chciał się wdawać z nim w bójkę. Niestety. Wszystko zmieniła tamta styczniowa noc tuż po nowym roku.
Ledwo co skończył dwadzieścia jeden lat, wrócił wcześniej do domu, krzyki słyszał już na ganku. Wbiegł do kuchni w momencie, gdy ojciec podnosił pięść nad głową matki, to była chwila, moment, odepchnął ojca, który uderzył głową o blat. Z początku Theo nie zwracał na niego uwagi, opatrywał rodzicielkę, która krwawiła i nie mogła się podnieść. Dopiero dźwięk syren karetki i wozów policyjnych, które przybyły na wezwanie sąsiada obudziły go z letargu.
Kilka miesięcy później dostał wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci. Cztery lata, ale wyszedł po dwóch za dobre sprawowanie. Gdy ponownie przekraczał próg domu rodzinnego nie było już krzyków, a przerażająca cisza. Matka popadła w alkoholizm, sąsiedzi całkowicie się od niego odsunęli, musiał wyjechać kilka miast dalej, by zacząć życie od nowa. A przynajmniej do momentu, gdy ciotka z Toronto nie zmarła i nie zostawiła mu domu oraz majątku. Nie był zbyt wysoki, ale wystarczyło na wykupienie własności do lokalu jakim był bar sportowy. Jedyne marzenie, które jak do tej pory zdążył spełnić w swoim życiu.
W Toronto nikt go nie znał, nikt nie pytał o jego przeszłość, nikt nie dociekał. Starał się być sąsiadem, który nie zakłóca porządku, który nie wdaje się w bójki i który jest niewidoczny w miarę możliwości.
- Potrafi naprawić dosłownie wszystko, kiedyś pracował jako złota rączka na zlecenie. Wdał się wtedy w romans z mężatką z czego nie jest dumny.
- Kocha sport, ogląda jak i go uprawia. Uważa, że najlepsze na pozbycie się problemów z głowy jest przebiegnięcie z dziesięciu kilometrów z rana.
- Uwielbia gotować, ale za to nie potrafi piec. Zawsze wychodzi mu wtedy zakalec.
- Ma psa, dwuletniego kundelka, który został przez niego zaadaptowany. Nazwał go Vincent po swoim ulubionym malarzu. Choć jest chorowity Theo kocha go całym sercem.
- Nienawidzi prasować, zazwyczaj zleca to w zakładzie, gdzie również pierze swoje ciuchy.
- Najbardziej ze wszystkich pór roku kocha zimę, ale nie pogardzi ładnymi dekoracjami na Halloween.
- Gdy ktoś pyta to odpowiada, że jego rodzice nie żyją. To idealna wymówka po to, by nie musieć się tłumaczyć z alkoholizmu matki.
- Nikomu z nowych sąsiadów jak i znajomych nie mówił, że siedział w więzieniu.
- Uwielbia zimne prysznice, dobre horrory i nienawidzi sylwestra.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
tak