Strona 1 z 1

midnight confession

: pt paź 17, 2025 12:35 am
autor: Camellia Stones
Harley Quinn na wzór tego

Imprezy Halloweenowe to było coś, co Camellia szczególnie uwielbiała — nawet nie przez sam fakt wyjścia z domu do klubu bądź na domówkę, a przez możliwość przebrania się w zwariowany strój. Lubiła wzorować się na postaciach z filmów i bajek, szukać odpowiednio pasujących rzeczy, które będą odwzorowywać jej strój jeden do jednego. To wieczorne wyjście miało być szczególne, ponieważ jej przebranie pasowało do innej osoby. Ciężko było jej określić, co cieszyło ją bardziej; czy wyjście samo w sobie, czy może fakt, że udało jej się zgrać termin z Connorem i wspólnie ruszyli na miasto. Chciałoby się powiedzieć, że jak starych dawnych lat, choć w zasadzie okres wspólnego imprezowania ominął ich; wręcz to był czas rozpadu ich znajomości. Los jednak chciał, że na starość mieli okazję nadrobić stracony okres.
Decyzja zapadła i postanowili przebierać się za Harley Quinn i Jokera. Po jej wakacyjnym rudym kolorze, stwierdziła, że jej włosy nie będą już w gorszej kondycji. Mimo że jej serce krzyczało, aby wróciła do ciemnych włosów i była jak prawdziwa jesieniara, to postanowiła wstrzymać się z tym do listopada, a jeszcze na październikowej imprezie zaskoczyć znajomych blondem na swojej głowie — to nie żadna peruka, a realnie farbowane włosy, jedynie kolorowe niebieskie i różowe końcówki włosów zrobiła szamponetkami, które po jednym myciu miały zejść. Co do stroju, przeglądała internet wzdłuż i wszerz, chodziła po second handach i vintage shopach, aż w końcu udało jej się znaleźć komponenty stroju, które finalnie tworzyły coś, czym chyba i prawdziwa Harley by nie pogardziła.
I jeśli myślała, że wyglądała dobrze, to po zobaczeniu jej dzisiejszego Jokera, nie miała żadnych wątpliwości, dlaczego Quinn przepadła w tę toksyczną relację, bo jeśli i jej chłopak tak wyglądał… znaczy, Connor nie był jej chłopakiem, choć przez ich ostatnie spotkania, Camellia zaczynała głupieć w sprawach związanych z jej uczuciami. Tłumiła je w sobie, bo nie do końca umiała odczytać intencje Walkera, choć miała wrażenie, że była dla niego tą starą koleżanką z dziecięcych lat. Może nawet i przyjaciółką, ale jeśli zdarzało jej się dostrzec jakikolwiek błysk w jego oku, to zrzucała winę na swoją nadinterpretację. Nie chciała robić sobie nadziei i psuć ich relacji, w końcu ledwo co udało im się ją odbudować. Starała się wyłączać myślenie i nie patrzeć na niego maślanymi oczami, o których już kiedyś mówili jej znajomi. Może aktorką nie była zbyt dobrą, ale w tej sytuacji udało jej się utrzymywać neutralną minę.
— Wow, chyba muszę cię dzisiaj pilnować, żeby żadna moja podróba cię nie ukradła — zaśmiała się, komplementując jego dzisiejsze przebranie. Dawała jednocześnie sygnał, że wyglądał dziś naprawdę dobrze, choć w jej mniemaniu to był dzień jak co dzień. Po niecałym pół roku ich relacji w dorosłym życiu, musiała przyznać chociaż przed sobą, że Walker jej się podobał; nawet jeśli ta myśl pozostawała jedynie w zakresie jej umysłu, to chociaż nie oszukiwała samej siebie.

Connor Walker

midnight confession

: ndz paź 19, 2025 2:32 pm
autor: Connor Walker
Joker's here


Connor bardzo się cieszył, że koniec końców da radę uczestniczyć w imprezie z okazji Halloween. Dzień przed imprezą najbardziej obawiał się informacji o przymusie zostania dłużej, ale na szczęście, ze wszystkim się wyrobił a ani przełożony ani nikt inny, nie nakazała mu zostawać po godzinach. Kolejne co ucieszyło Walkera to to, że miał dogadane wszystko z Camellią - strój oraz miejsce gdzie się wybiorą. Co do stroju, wybrał opcję Jokera z Suicide Squad (choć zdawał sobie sprawę, że ludzie uważali wersję odegraną przez Jareda Lego za najgorszą). On ogólnie obejrzał i Suicide Squad i obie części Jokera i cóż… o ile jedynkę uważał za bardzo dobrze zrobioną, tak dwójką był bardzo zawiedziony. Miał wrażenie, jakby był na koncercie a nie na filmie Normalnie High School of Azyl Arkham. Nie rozumiał, jak można było zmarnować taki potencjał uniwersum. 
Poza tym, w związku z rozpoczęciem sezonu jesiennego, Connor niejednokrotnie odwiedzał kawiarnie, by wybierać w nich pumpkin spice latte - miał już nawet stworzony ranking, gdzie podawano najlepszą, a gdzie najsłabszą. Planował jeszcze wybrać się na spróbowanie naleśników z dynią - on ogólnie lubił dynie, a szczególnie zupę krem z niej. 
Widząc Camellię, oczy mu zaświeciły jak diamenty, bo naprawde wyglądała jakby:
- Czy uciekłaś z planu filmowego? - zapytał, mrugając szybko kilka razy, chcąc mieć pewność, że dobrze widzi i patrząc za nią by sprawdzić, czy nie biegnie kamerzysta z gościem operującym kamerę.
Zaraz parsknął śmiechem, bo nie spodziewał się takiego komplementu. 
- Dzięki. Ja też muszę uważać na innych Jokerów, znaczy lepiej żeby oni uważali na mnie bo jak mnie wkurwią…. - nie dokończył, tylko uderzył pięścią w otwartą dłoń, co miało jasno dać do zrozumienia, że jeśli jakikolwiek inny Joker przyklei się do jego Harley, może zostać rozkwaszony. 
Walker gestem wskazał Camellii by poszła pierwsza i gdy przekroczyli próg klubu, zauważył dość sporą frekwencję co oznaczało, że będzie ciężko z miejscem na parkiecie.
- Stawiam po drinku. - powiedział tak, by go Stones usłyszała i zaczął torować drogę do baru. 
- Chyba, że wolisz shoty? - zapytał, bo niektóre wydawały mu się być całkiem intrygujące i ciekawił go ich smak. Szczególnie tych tematycznych. W tle leciał jeden z kawałków znanych przez Walkera, dlatego z automatu zaczął poruszać głową do rytmu i śpiewać. 

Camellia Stones

midnight confession

: pn paź 20, 2025 12:08 am
autor: Camellia Stones
Sezon na pumpkin spice był najlepszy i gdy już pogoda nie pozwalała na picie mrożonych kaw, Camellia dość gładko przeniosła się na ten iście jesienny przysmak. Nawet jeśli miała zapisanych na instagramie piętnaście różnych przepisów, jak samodzielnie zrobić ten syrop, to i tak wygrywało chwycenie kawy po drodze do pracy albo pójście po nią w trakcie przerwy. Dla niej październik był kwintesencją jesieni, bo już w listopadzie pojawiały się już zalążki świątecznej aury, jak i pogoda nie była tak przyjazna. Każda pora roku miała swój urok, lecz Stones nie lubiła śliskich chodników i zamarzniętych szyb w samochodzie.
— Ćsii, nie mów o tym tak głośno, bo jeszcze każą mi wrócić — powiedziała, przykładając palec do ust i zaraz uśmiechnęła się promiennie. Sama była zadowolona ze swojego stroju, sądziła że odwzorowała tę postać jak najlepiej się dało. Miała tylko nadzieję, że makijaż przetrwa z nią noc bez zarzutów i przypadkiem nie przetrze oczu, jednocześnie rozmazując całe cienie na powiekach. Nie była przyzwyczajona, skoro na co dzień malowała się zdecydowanie delikatniej.
— Joker jest tylko jeden, niezależnie od tego, ile ich w środku już się szwęda — zauważyła, bo przecież nie poszłaby w tango z innym. Co prawda, ich pomysł był dość powszechny, w gruncie rzeczy łatwy do zrealizowania i dużo osób wybierało go na swoje przebrania. Miała nadzieję, że jednak będą należeć do absolutnej mniejszości i oszczędzą sobie podbijania przez różnych typów i typiary. Kto wie, może i zdolności Camelli nabiorą w sile i inna Harley również nie będzie miło wspominać ich spotkania.
Weszli do klubu, w którym był ogrom ludzi. Stones chyba nie spodziewała się aż takiej ilości, przez co zaczęła się zastanawiać, czy jutro nie pożałuje swojej decyzji i nie będzie umierać na kanapie z migreną. Jeśli tak, to oby tylko z nią — bo migrena w połączeniu z kacem nie była niczym dobrym, jedynie dolewała oliwy do ognia. Kiwnęła głową i przyjrzała się propozycjom drinków na dzisiaj.
— Kurde, ciężki wybór — stwierdziła, dostając kolejną opcję. — Ale chyba shoty będą lepsze. Na raz i po sprawie — dodała po chwili, w momencie, kiedy jakaś laska wepchnęła się za jej plecami do baru, łokciem przepychając się, przez co mimowolnie Camellia przysunęła się bliżej Connora. — Jezu, ciekawe czy poza imprezami ten klub też cieszy się takim zainteresowaniem — rzuciła, w kierunku chłopaka; choć sądziła, że tak mogło być. — Byłeś tu już kiedyś? — zagadnęła. Ona raczej wolała imprezy, które urządzali jej znajomi w domu. Nawet jeśli było dużo ludzi, to zawsze był jakiś kąt, w którym można było na spokojnie pogadać. Teraz czuła, że nieco odzwyczaiła się od tego typu imprez; a może po prostu się zestarzała? — Które shoty bierzemy? — zapytała zaraz, zerkając na listę. — Bloody kiss wygląda w porządku, chyba że nie chcesz wódki — zasugerowała, spoglądając na połączenie tego alkoholu z likierem truskawkowym i sokiem żurawinowym.

Connor Walker

midnight confession

: wt paź 21, 2025 11:10 pm
autor: Connor Walker
Jeżeli chodziło o zamarznięte szyby w samochodzie, to Connor też za nimi nie przepadał, ba! Wkurzało go to, że przez nie musiał wcześniej wstawać (co nie zawsze mu się udawało). Mimo ładnie wyglądających drzew, nie mógł już się doczekać lata lub chociażby wiosny. Ciekawiło go też, ile śniegu spadnie podczas tegorocznej zimy. Oczywiście w tym roku planował ulepić bałwana - to była taka jego tradycja od dziecięcych lat.
- A sorry. Już zasłaniam kurtynę milczenia. - wyszeptał, przesuwając dłonią wzdłuż ust, jakby zasuwał je wyimaginowanym suwakiem. Oczywiście nie wytrzymał zbyt długo i po chwili parsknął śmiechem. Nie spodziewał się tak wiernego odzwierciedlenia i odtworzenia, dlatego jeszcze kilka minut stał i gapił się na Camellię jak na coś, co wywarło na nim duże wrażenie, a jednocześnie było... po prostu piękne.
Nim weszli do klubu, wyciągnął telefon i zrobił im kilka zdjęć, by mieć pamiątkę. Oczywiście co zdjęcie, to różna mina oraz poza. Po skończonej sesji zdjęciowej, schował telefon do kieszeni.
Uśmiechnął się słysząc słowa Camellii i jakoś tak... Zrobiło mi się cieplej, czy mi się tylko zdaje? Oprócz tego, jeszcze przez moment odbijały się w jego głowie, a on aż nie wiedział jak powinien odpowiedzieć.
- To samo tyczy się Harley. - odbił piłeczkę, patrząc Stones prosto w oczy. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że istniało dość spore prawdopodobieństwo wszelkich kopii, które mogły w rzeczywistosci okazać się o wiele lepszymi Jokerami, ale mimo wszystko, dla niego tego wieczoru liczyła się tylko Camellia i fakt, że mógł go z nią spędzić.
Skinął głową, zgadzając się, że jeżeli chodziło o trunki, wybór nie należał do najprostszych, szczególnie kiedy wprowadzono także special edition. Jakiś czas temu, Connor będąc w sklepie, widział likiery, które właśnie zostały wypuszczone specjalnie z okazji halloween (czy jedną butelkę nawet kupił? Owszem, bo był ciekaw smaku).
- Możemy zacząć od shotów a potem weźmiemy drinki. - zaproponował, bo jemu to nie robiło większej różnicy.
- Bardzo możliwe, że w piątki i soboty tak. Z tego co widziałem na Googlu, ma całkiem niezłe opinie. Czasami tylko ludzie się skarżą, że zbyt małe parkiety albo ochroniarze są niemili. - odparł, przypominając sobie, jak jakiś czas temu z czystej ciekawości czytał opinie o tym lokalu. Nigdy nie zapomni opinii o innym klubie, gdzie ktoś napisał, że tynk odpadał ze ściany a jeden z głośników spadł. Ciekawe, czy jeszcze go nie zamknęli.
Skinął głową, by tym samym odpowiedzieć twierdząco na zadane pytanie.
- Jak chodziłem do college'u, to ze znajomymi co jakiś czas odwiedzaliśmy to miejsce. - powiedział, oczami wyobraźni przypominając sobie tamte czasy, gdy po zajęciach przyjeżdżał tu (razem ze znajomymi) i wyginał śmiało ciało.
- A Ty jesteś tu po raz pierwszy? - spytał, będąc po prostu ciekaw.
Nie miał nic przeciwko BLoody Kiss, dlatego gdy tylko mógł, złapał okazję i złapał barmana.
- Dwa razy Bloody Kiss. - powiedział, wyciągając dwa palce tj. środkowy i wskazujący, a pozostałe zgiął.
- To wszystko? - zapytał barman.
- I dwa razy Vampire's Kiss. - powiedział, bo składał się on z czerwonych składników takich jak: wódka malinowa, sok żurawinowy oraz likier truskawkowy. Mam nadzieję, że Camellia lubiła maliny, żurawinę i truskawki.
- Jeśli nie będzie Ci smakował, to piję karniaka. - taką karę sobie wymyślił. - I to Ty wybierzesz co mam wypić. - dodał, bo co za frajda pić karniaka, którego samemu się wybierze? A tak, Camellia mogła wybrać coś albo bardzo mocnego, albo dziwnego.

Camellia Stones

midnight confession

: śr paź 22, 2025 10:51 pm
autor: Camellia Stones
Camellia miała wrażenie, że wraz z wiekiem zapominała o tych wszystkich aktywnościach w danych porach roku. Dostrzegała ich piękno i zalety, ale nie skupiała się na wręcz dziecięcych szczegółach, dzięki którym stawały się one jeszcze lepsze. Zastanawiała się, czy ostatniego bałwana nie ulepiła właśnie z Connorem, a bitwa na śnieżki nie była jeszcze za czasów szkolnych. Bardziej skupiała się na tych dorosłych sprawach — ozdobienie domu, kupienie prezentów, pomoc w przygotowaniu świąt. Czas mijał, a nim się obejrzała, trzeba było zmieniać ozdoby i przygotowywać się na kolejne okazje. Powrót ich znajomości był nadrobieniem pewnych braków, więc mimowolnie zastanawiała się, czy przypomni sobie również o tej dziecięcej radości. A może po prostu była już za stara?
Uśmiechnęła się promiennie, gdy wyimaginowanym zamkiem zasunął swoje usta. Czy można było liczyć na większą lojalność? Nikt nie porwie biednej Harley z powrotem na plan filmowy. Stones nie wątpiła w swoje umiejętności aktorskie, jednak reżysera ciężko byłoby oszukać azjatycką urodą.
Nawet nie pomyślała o tym, żeby uwiecznić ich wspólne przebranie, więc ucieszyła się na ten pomysł. W końcu do takich zdjęć wraca się najchętniej, aby przypominać sobie sytuację. Camellia do dzisiaj z nostalgią przegląda albumy, będąc w rodzinnym domu i wspomina, jak beztroskie było kiedyś życie.
Sama czuła nieco mocniej bijące serce, zwłaszcza jeśli odpowiedział jej tym samym. Szczerze liczyła na to, bo gdzieś w głębi serca nie chciała, aby jakaś wymalowana lala podeszła do niego, kiedy na chwilę poszłaby chociażby do toalety. Musiałaby się powstrzymać, żeby nie zadziałać impulsywnie, choć czy jej zachowanie byłoby jakkolwiek usprawiedliwione? Tylko odkryłaby się przed Connorem ze swoimi uczuciami.
— Pasuje mi. — Pokiwała głową, bo brzmiało to rozsądnie. Choć musiała uważać, żeby wieczór nie skończył się tak, że Walker będzie trzymać jej włosy.
— W sumie nie ma tu jakoś dużo miejsca do tańczenia. Albo jest tak wielki ścisk ludzi, którzy po prostu stoją i zajmują miejsce — stwierdziła, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie każdy musiał lubić wygłupiać się na parkiecie, jednak dużo osób właśnie po to przychodziło do klubu. Sama to lubiła, mimo że umiejętności taneczne nie były godne podziwu. Najważniejsze, że znała podstawy, prawda?
Pokiwała głową na jego słowa, że znał już wcześniej tę miejscówkę, żeby zaraz przecząco pokręcić łepetyną.
— Tak — potwierdziła, po chwili decydując się rozwinąć odpowiedź. — Moim znajomi raczej są zwolennikami domówek, ewentualnie bary. Sama raczej nie jestem zwolenniczką klubów, więcej niemiłych niż miłych wspomnień — stwierdziła. Zazwyczaj była z koleżankami, a w oczach chłopaków, którzy byli “na polowaniu”, były łatwymi kąskami. Nie lubiła przypadkowego dotyku od nieznajomych osób, zwłaszcza jeśli skupiał się na okolicach jej bioder. — Ale cieszę się na dzisiejsze wyjście. Może mi odczarujesz to wyobrażenie — dodała szybko, nie chcąc, aby Connor pomyślał, że przyszła tu wbrew swojej woli. W końcu mieli dwie opcje, gdyby nie chciała tu przyjść, to poprosiłaby o zostanie w domu. Realnie była podekscytowana na dzisiejszy wieczór i mimo wszystko wiedziała, że z nim nie będzie tak skupiać się na tym, co negatywne.
— Cudowna kara — zaśmiała się, zerkając w sezonowe menu. Camellia lubiła słodkie alkohole, więc podejrzewała, że raczej jej zasmakuje… ale czy tragedią byłoby przyaktorzenie, że wcale tak nie było? — To zaczynamy najpierw od niespodzianki? — zapytała, gdy barman dał im shoty i tu o honor wampirzego pocałunku się rozchodziło. Stuknęła się z nim kieliszkiem, wypijając go i nie było problemu z lekkim skrzywieniem się, bo nawet jeśli było to dobre, to sama wódka była dość mocna. W każdym razie, zrobiła dobrą podstawę pod karniaka. — Oj niespodziankę to ty dopiero będziesz miał — zacmokała, kiwając głową na boki. Barman, który robił im te shoty ewidentnie był zaciekawiony, bo przystał przy nich na chwilę i zaraz kiwnęła ręką w jego stronę, żeby nieco pochylił się nad barem, co sama również uczyniła. Zasłoniła usta ręką od strony Connora, jakby przypadkiem umiał czytać z ruchu warg — niespodzianka to niespodzianka. — Ogólnie było dobre, ale niech pije. Coś ultra mocnego i zarazem dziwnego, może być kwaśnego — złożyła zamówienie, odsuwając się od baru i posyłając Walkerowi uśmiech na miarę prawdziwego aniołka. — Będzie pan zadowolony. Karniak, ale z pewnością lepszy niż ta… malinianka — powiedziała. Nienawidziła go okłamywać i czuła emocje podobne do tych, kiedy jeszcze w gimnazjum musiała mu coś naściemniać. Ściskało ją wtedy serce, ale teraz realnie chciała, żeby trochę go wykrzywiło. Poza tym, ona miała słabą głowę do alkoholu, więc jemu dodatkowa dawka nie zaszkodzi.

Connor Walker

midnight confession

: pt paź 24, 2025 9:45 pm
autor: Connor Walker
W sumie przez sekundę lub dwie, Connor zaczął sobie wyobrażać, że nagle przybiega ekipa filmowa, a on bierze Camellię za rękę i uciekają w stronę świecącego księżyca, słysząc za sobą okrzyki i krzyki typu Zatrzymajcie się! albo Wracaj tu! - aż mało co nie parsknął śmiechem. Drugie o czym pomyślał, to co by było, gdyby obydwoje zagrali w filmie, którego fabuła koncentrowałaby się wokół jakiejś postaci z uniwersum DC Comics, a on i Camellia graliby Jokera i Harley. W sumie, nie uważał, że miał jakiś wielki talent aktorski, aczkolwiek był taki moment, że kusiło go spróbowanie swoich sił w dubbingu. Był nawet bliski zapisania się na warsztaty, lecz ostatecznie nie zapisał się, bo coś mu podpowiadało, że jest wiele lepszych głosów.
- To super. - powiedział z entuzjazmem, naprawdę ciesząc się z faktu, iż Camellia nie miała nic przeciwko temu, co zaproponował. Nie miał pojęcia ile tego wieczoru wypiją ale wiedział jedno - przyszli się tu dobrze bawić i wypije tyle, ile będzie miał zamiar. Teraz to nie wiadomo, kiedy znów będzie uczestniczył w jakiejś imprezie, szczególnie w towarzystwie Camellii.
- Dzisiaj jest wyjątkowo spora frekwencja, ale nie martw się, posłużę za taran. Jako wprawiony i swego czasu regularny bywalec niejednokrotnie musiałem użyć łokci. - odpowiedział, unosząc ręce, by uderzyć lewą ręką w prawy łokieć i odwrotnie - jakby właśnie demonstrował coś niesamowitego. Faktem natomiast było, że w przeszłości kilka razy musiał się przebić przez dziki tłum, a nic nie działało lepiej niż łokcie - choć raz ktoś źle zrozumiał jego intencje i zamiast dać przejść, to zaczął się pultać i z pięściami skakał.
- Zrozumiałe. Ej wiesz co? Poszedłbym na domówkę... ciekawe, czy ktoś z naszej paczki będzie coś organizował niedługo. - powiedział, bo naprawdę miał wrażenie, że już dawno nie był na dobrej domówce.
- A tak w ogóle… - zaczął dość niepewnie, nerwowo kręcąc się na stołku barowym.
- Jeśli kiedyś wybierałabyś się do klubu, to pamiętaj, że możesz mi dać znać. - dodał choć tak naprawdę chciał nie dodawać tego całego możesz, a poza tym, powiedział to z czystej troski, bo doskonale wiedział, jak niektórzy potrafią się zachowywać wobec dziewczyn. Jasne, wiedział, że Camellia sama z siebie do klubu by się nie wybrała, ale mimo wszystko chciał, by o tym wiedziała, że może być jej osobą towarzyszącą albo będzie służył za ochroniarza, a potem szofera. Zresztą, podwozić ją mógł zawsze i wszędzie, nie tylko po skończonych imprezach.
- Postaram się. Zrobię co będę mógł. - rzucił z powagą na twarzy, starając się brzmieć dość przekonująco.
- I ja też się cieszę, że daliśmy radę gdzieś razem wyskoczyć. - dodał, posyłając Camellii ciepły uśmiech. Aż miał ochotę położyć dłoń na jej dłoni, ale ostatecznie jedynie podrapał swoją lewą rękę prawą.
Uniósł brew, z drugiej strony ciesząc się, uważała karę którą wymyślił za cudowną - a najlepsze, że nawet zbyt długo nad nią nie myślał.
Skinął głową, nie mając nic przeciwko, by zaczęli od niespodzianki, jednocześnie będąc nprawdę ciekawym, czy miał rękę co do shotów. Po chwili rozległ się dźwięk stukającego o siebie szkła, które było praktycznie niesłyszalne przez głośną muzykę, a następnie Connor przechylił kieliszek, opróżniając go do dna i odstawiając na blat. Oczywiście z wielkim zaciekawieniem obserwował Camellię jakby doszukiwał się oznak świadczących o tym, że jej smakowało - lub nie - ale skubana zasłoniła usta więc jego plan rozgryzienia panienki Stones legł w gruzach. Czyżby zamawiała drugi raz to samo bo jej smakowało? spytał samego siebie w myślach gdy Camellia składała zamówienie u barmana, który towarzyszył im przy kolejce jako widz. Walker zmrużył oczy, a zaraz potem dotarły do niego słowa Camellii. Zamrugał szybko kilka razy, czując, jakby miał zaraz spaść ze stołka. Nie mógł w to uwierzyć. Czy ja naprawdę…
- Dałem ciała… - westchnął teatralnie, patrząc na pusty kieliszek. Każdy miał swój gust. tłumaczył sobie, a zaraz otrzymał napełniony kieliszek. Popatrzył to na niego, to na Camellię.
- Kara to kara. - rzucił, podnosząc kieliszek i szybko go opróżniając, czując jakby właśnie wypił same kwaśne owoce, więc aż go skrzywiło - chociaż sam nie był pewien, czy to przez to, że shot był mega kwaśny i gorzki, czy bardzo mocny.
- Co to miało być?! - krzyknął, chociaż po chwili kwaśność została zastąpiona przyjemnym ciepłem rozlewającym się po gardle. Czuł, że jeszcze dwa takie shoty i będzie… w naprawdę dobrym stanie, aczkolwiek już mu zaczynało być dość gorąco.
- Pytam, bo było naprawdę pyszne. - powiedział, posyłając Camellii ironiczny uśmiech sięgając po stojącą przed nim Bloody kiss.
- To co, następne bierzemy Zombie brain? - spytał, będąc gotowym go zamówić a barman wciąż nie odstępował ich na krok - dobrze wybrał, bo nie zapowiadało się, by szybko mieli zrezygnować z zamawiania alkoholu… a przynajmniej Connor tak uważał chociaż… parkiet na nich czekał.

Camellia Stones

midnight confession

: śr paź 29, 2025 11:48 pm
autor: Camellia Stones
Rozejrzała się po klubie, kiwając głową ze zrozumieniem i zaraz parsknęła cicho śmiechem. Była w stanie sobie wyobrazić Connora chodzącego z szeroko rozstawionymi łokciami i taranującego, żeby mogli przejść. Jeszcze cała demonstracja swoich łokci była na tyle zabawna, że Camellia nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu.
— O nic już się nie martwię, brzmisz naprawdę profesjonalnie — parsknęła; o ile profesjonalnie można brzmieć w przepychaniu ludzi. Tak czy inaczej, z pewnością bardziej znał zasady szkoły przetrwania w takich miejscach i to nieco podnosiło ją na duchu. W końcu w razie co, nie odmówi jej schowania się za swoimi plecami, w razie sytuacji kryzysowej, prawda? Nie umiała stwierdzić, czy to był dzień, w którym miała siły stawić czoła światu.
— Też bym poszła. W ogóle dobrze byłoby częściej się spotykać, ostatnia impreza nad jeziorem była naprawdę super — stwierdziła zadowolona; bo w gruncie rzeczy, dla nich była to naprawdę dobra impreza. Był to zdecydowany kamień milowy w ich relacji. — Kiedyś mam wrażenie, że co rusz ktoś coś robił, a teraz? Człowiek poszedłby na domówkę, a tu nikt nie jest chętny, żeby ją zorganizować — zacmokała z dezaprobatą, a po chwili lekko się skrzywiła. — Rany, chyba się już zestarzeliśmy — westchnęła. Dwadzieścia pięć lat to nie były już żarty. Przeżyli ćwierć wieku, lata swojej młodości i teraz nim się obejrzą, dogoni ich trzydziestka i presja społeczeństwa, żeby być już ustatkowanym. Nic tylko dożyć końca swoich dni i umrzeć.
— Co ty, chcesz iść na babskie wypady? Nie poznam cię ze swoimi koleżankami — zapytała, szturchając go ramieniem. Rzuciła też bez pomyślenia, ale prawda była taka, że nie chciałaby tego. Jeszcze w którejś by się zakochał, a ona wtedy znowu rozpłynęłaby się w powietrzu, bo byłoby to dla niej za dużo. Tak czy inaczej, potrzebowała szybko zmienić temat i nie dać mu czasu na namysł, więc zaraz uśmiechnęła się lekko i mimo wszystko kiwnęła głową. — Mimo wszystko doceniam, dziękuję. Chociaż myślę, że nie musisz się tym martwić, w najbliższym czasie starczy mi clubbingu. — Głośna muzyka, jaskrawe światła, najebani ludzie; im człowiek starszy, tym dostrzega bardziej negatywne aspekty tego typu wydarzeń. Czasami jednak warto się odchamić, nawet jeśli ma się do czynienia z najgorszym typem człowieka — bo w gruncie rzeczy, nie wszyscy potrafią dobrze zachowywać się po alkoholu.
— Oby więcej takich okazji. Albo alternatywnie, jak nie wyjścia to maratony filmowe — stwierdziła, bo w końcu zostanie w domu i obejrzenie kilku horrorów miało być ich planem B, który jednak nie został zrealizowany. Może to i dobrze? Tutaj będzie na pewno bardziej żywsza, bo przy oglądaniu na kanapie istniało osiemdziesiąt procent szans, że zasnęłaby podczas pierwszych pół godziny.
Miała tylko nadzieję, że nie będzie na nią zły za użycie tak podstępnej sztuczki bądź nie będzie musiała, o zgrozo, pić karniaka za swoje zachowanie. I to nie byle jakiego karniaka, bo równie dobrze mógł zamówić jej tę samą bombę, którą go uraczyła. Liczyła na zrozumienie i jego łaskę, bo z dodatkowym kieliszkiem to może skończyć wieczór w sposób rzygający.
— Raz nie zawsze — pocieszyła go, klepiąc po ramieniu. O gustach się nie decyduje, ale Camelli ten shot naprawdę smakował. Był słodki, a zarazem nieco cierpki przez żurawinę; wszystko dobrze się ze sobą komponowało. — Pyszne? Specjał szefa baru — stwierdziła z rozbawieniem, a samemu barmanowi puściła oczko za dobrze wykonaną robotę. W końcu był jej partnerem w tej intrydze, zrozumiał jej oczekiwania w stu procentach. — Jak takie dobre to może chcesz jeszcze jednego takie wypić? — zażartowała, czekając na jego mało zadowolone spojrzenie.
— Nie mam zbytnio mocnej głowy, chyba o tym wspominałam? — zaśmiała się, ale pokiwała głową. — Zombie brain i wtedy możemy trochę potańczyć, to nie sieknie nas aż tak bardzo. — Odezwała się w niej resztka rozsądku, bo nie chciałaby czegoś palnąć i później tego żałować albo co gorsza, nie pamiętać tego. Liczyła, że przez taniec nieco alkoholu z nich wyparuje i będą mogli dalej wrócić do baru, kosztować pysznych shotów. — Za tego trzeba wznieść jakiś toast — stwierdziła, wznosząc do góry Bloody kiss. — Za tradycję, żeby co roku Halloween było właśnie takie jak dziś — dodała po chwili. Stuknięcie się kieliszkiem było jak składanie obietnicy na mały palec; a nawet jeśli to nie wystarczało, to mogła złożyć z nim tę pinky promise, aby robić coraz większe fundamenty do ich stałego kontaktu.

Connor Walker