Strona 1 z 1

And it was supposed to be so beautiful

: wt paź 21, 2025 12:06 pm
autor: Theo Norris
Koniec kwietnia, 2025


Choć w tym przypadku to co zostanie tutaj teraz napisane zabrzmi co najmniej dziwnie, randki w ciemno jakoś nigdy nie wpisywały się w ulubiony sport Theo. Dlaczego? Cóż, odpowiedź na to pytanie była w gruncie rzeczy prostsza, niż mogłoby się wydawać. Otóż Norris nie przepadał za nimi, ponieważ w takich chwilach nie miał kontroli na ewentualnymi wydarzeniami. Odkąd tylko pamiętał ciągle ktoś miał nad nim przewagę. Najpierw ojciec, potem dzieciaki w szkole a na końcu zakład karny, nic dziwnego w tym, że czuł się nieswojo, gdy ktoś rzucał mu tego typu wyzwanie. Ale tym razem musiał się przełamać.
Był nowy w mieście, mieszkał tu raptem od dwóch tygodni i nie znał praktycznie nikogo. Ta randka spadła na niego z nienacka. Od słowa do słowa po prostu został na nią umówiony. A co najgorsze. Nie wiedział nic o swojej towarzyszce. Nie miał pojęcia jak wyglądała, ile wiosen liczyła, skąd się wywodziła, ani tym bardziej, czym się na co dzień zajmowała? June - tak podobno miała na imię. Na tę chwilę jemu to wystarczyło. Reszta przecież rozwiąże się sama, gdy w końcu ją pozna, prawda? Nie powinien w coś takiego w ogóle wchodzić. Nigdy, przenigdy.
Czemu więc zgodził się na kolejny pokręcony pomysł jednego ze swych kumpli? Jeśli chłopak miałby być szczery chociażby w stosunku do samego siebie, to zmuszony był przyznać, że po tym wszystkim co ostatnio wydarzyło się w jego życiu, potrzebował chwili wytchnienia. Czegoś na kształt możliwości oderwania się od szarej rzeczywistości, powiewu czegoś świeżego, nowego i ekscytującego. Co tu dużo mówić, Theo kochał sport, a co za tym idzie zastrzyku adrenaliny.
Zaparkował auto nieopodal stojącej pary, która najwidoczniej nie mogła się ze sobą pożegnać. Był ciekawy czy wraz z dzisiejszą dziewczyną również tak skończy, ale natychmiast wybił to sobie z głowy. Nie przyszedł tu żeby szukać miłości, a żeby miło spędzić czas. Pierwsze kroki skierował do drzwi, które prowadziły do restauracji. Kelnerowi podał nazwisko, a ten przyprowadził go do stolika gdzie - o dziwo - czekała już na niego June.
- Cześć, jestem Theo. - Odezwał się tym swoim charakterystycznie niskim głosem, po czym wyciągając dłoń w jej kierunku, przelotnie zmierzył ją wzrokiem, uśmiechając się przy tym iście diabelsko. Podobała mu się, to musiał przyznać. Nigdy nie był w poważnym związku, a ostatnio w ogóle nie miał drugiej połówki. Zatapiając się w jej oczach kompletnie zapomniał o kwiatkach, które zostawił w samochodzie.
- Przepraszam na chwilę.- Mruknął i wyskoczył z knajpy do auta, by chwilę później stać przy kobiecie z powrotem z bukiecikiem, który zakupił na szybko tuż przed przyjazdem na randkę. - Długo na mnie czekasz? Myślałem, że będę pierwszy. - Powiedział, uśmiechając się delikatnie. Nie był pewny pierwsze wrażenie było pozytywne, podniósł wzrok i spojrzał na swoje krzywe odbicie w płytkach na sali. Potargane włosy, jego znał rozpoznawczy, ale dzisiaj gwóźdź do trumny. Zapomniał je ułożyć.

June Harrison

And it was supposed to be so beautiful

: czw paź 23, 2025 2:03 pm
autor: June Harrison
outfit
Naturalnie, trochę się denerwowała. Trochę bardziej niż przed innymi randkami, bo o swoim towarzyszu na ten wieczór nie wiedziała właściwie nic. To chyba pierwszy raz, gdy zdecydowała się spotkać z kimś zupełnie „w ciemno”, bez przeprowadzenia wcześniej choćby jednej, krótkiej rozmowy. Totalny nieznajomy. Było to na swój sposób ekscytujące, ale sprawiało też, że czuła się nieco niepewnie. Umówił ich ze sobą wspólny kolega, któremu June ufała na tyle, by dać zielone światło w kwestii wyboru - zarówno odpowiedniego kandydata, jak i miejsca spotkania. Może sprzykrzyło mu się już słuchanie wiecznych narzekań Harrison na to, że w Toronto nie ma już fajnych facetów, którzy nie byliby już dawno zajęci, a przy tym byli emocjonalnie dostępni.
Theo - bo tak właśnie miał mieć na imię mężczyzna - podobno dopiero co pojawił się w mieście i szukał nowych znajomości. Tyle informacji jej wystarczyło. Albo raczej musiało wystarczyć, bo kumpel nie chciał za bardzo wdawać się w szczegóły, próbując wmówić June, że może im mniej będzie na tym etapie wiedziała, tym lepiej, a o wszystko co ją będzie interesowało, będzie mogła zapytać już bezpośrednio u źródła.
Nie spodziewała się fajerwerków ani nawet tego, że po tym wieczorze zapoznawczym, zdecydują spotkać się ponownie. Liczyła jedynie na to, że spędzi miło czas w czyimś towarzystwie, bo szczerze mówiąc, miała już serdecznie dość typowych dla siebie, samotnych, piątkowych wieczorów.
To tylko kolacja.
Próbowała uspokajać się w myślach, gdy przed wyjściem nakładała biżuterię, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. W drodze do restauracji natomiast, uświadomiła sobie, że zupełnie zapomniała zapytać chociażby o to ile Theo miał lat, a wydawało jej się to dość istotną kwestią. Pozostało jej tylko mieć nadzieję, że nie okaże się sfrustrowanym starszym panem ani też totalnym gówniarzem.
Na miejsce dotarła jako pierwsza, co w sumie ani trochę jej nie zdziwiło, bo była do bólu punktualna, a w dodatku tego dnia, w obawie, że stanie się coś niespodziewanego, w efekcie czego się spóźni, opuściła mieszkanie dużo wcześniej niż początkowo planowała. Siedząc już przy stoliku, starała się rozluźnić, choć z minuty na minutę stresowała się coraz bardziej, co ciężko było już utrzymać pod kontrolą.
Restauracja miała ładne wnętrze - eleganckie, ale bez przesady i zadęcia. Czekając, June rozglądała się uważnie, zapamiętując co zamawiali ludzie wokół niej i zastanawiając się jakie tematy mogłaby poruszyć, a jakie ma omijać szerokim łukiem oraz o co powinna zapytać swojego towarzysza.
O ile w ogóle się zjawi.
Drzwi restauracji nagle się otworzyły, a wzrok policjantki natychmiast skupił się na młodym mężczyźnie stojącym w wejściu. Przyciągał uwagę, zapewne nie tylko jej, ale i reszty przedstawicielek płci pięknej w lokalu. Był atrakcyjny - na tyle, że June obserwowała go z nutką nadziei w oczach na to, że to właśnie na niego czekała.
Gdy podszedł do stolika, grzecznie wstała, by się przywitać.
June, miło mi — odpowiedziała z promiennym uśmiechem, podając mu dłoń. Przez ten krótki moment, patrzyli na siebie bez słowa, tak jakby oboje oceniali sytuację. Theo był atrakcyjnym mężczyzną i na pierwszy rzut oka, zrobił na Harrison dobre wrażenie. Wysoki, dobrze zbudowany, ubrany odpowiednio do okazji. Miał piękny uśmiech - serdeczny, ale też lekko łobuzerski, a przy tym elektryzujące spojrzenie. Włosy, delikatnie kręcone i potargane wiatrem, tylko dodawały mu uroku.
Co jest, do cholery?
Stała w osłupieniu, nie do końca pewna tego co się właściwie stało. Theo ulotnił się jeszcze szybciej niż się tam pojawił, ale na szczęście tylko na chwilę, zanim jeszcze zdążyła wymyślić setki czarnych scenariuszy i powodów jego nagłego zniknięcia. Kwiaty. Zapomniał o kwiatach. To lekkie roztargnienie wydało się jej słodkie, ujmujące i w jakiś sposób dodało jej otuchy, bo mogło być dowodem na to, że nie tylko ona stresowała się tym spotkaniem.
Tylko chwilkę — małe kłamstwo, ale po pierwsze, nie chciała, by miał przez to wyrzuty sumienia, a po drugie - sama się na to czekanie skazała, przychodząc do restauracji o wiele za wcześnie, czego też wstydziła mu się wyznać.
Dziękuję za kwiaty, są śliczne — powiedziała, odkładając bukiecik na stół. Pomyślała, że to miłe i szczerze mówiąc - w dobie tindera i szybkich numerków - rzadko już niestety spotykane.
Zaczęli od typowej gadki o pogodzie, po czym przeszli na temat jedzenia, gdy przeglądali już kartę dań. June poleciła mu kilka naprawdę dobrych knajp w Toronto, nim kelner zdążył do nich podejść.
Nie było niezręcznie, czego tak bardzo się obawiała. Nie czuła się też już spięta.
Przez chwilę nawet pomyślała, że może jednak to nie będzie totalna katastrofa.


theo norris