tell me that you hate me
: sob paź 25, 2025 10:37 pm
				
				Poproszenie Cynthii o spotkanie było największym znakiem, że Cassian potrzebował pomocy. To było jego najgłośniejsze krzyczenie. 
Od kiedy się rozstali nie miał problemów z emocjami; wybudował sobie mur, przez który nic nie mogło się przedrzeć. Był szczęśliwym (no prawie) mężczyzną, który na trudności dnia codziennego reagował obojętnością. Nikogo nie kochał, na nikogo nie czekał, o nic się nie martwił. Peak życia, który został mu brutalnie odebrany przez kobietę, której zaufał.
Słowa o tym, że Cynthia była mu najbliższą osobą, jedyną, która mu została nie były kłamstwem. Nie miał do kogo się odezwać, przez lata był chamskim i oschłym dupkiem, który uważał, że znajomości nie są w ogóle potrzebne. Teraz, gdy negatywne myśli wręcz zalewały jego głowę potrzebował chociaż kogoś, do kogo mógłby się odezwać. Rodzina odpadała z wiadomych względów, byłoby to dla niego totalnym poniżeniem.
Wpadnięcie do byłej narzeczonej, z winem w ilości trzech sztuk, też, ale to jeszcze potrafił przyjąć na klatę.
Jej zaproszeniem oficjalnie zaczął pierwszy w swoim życiu, bo na studiach nie miał zbyt dużych okazji do imprezowania, maraton alkoholowy. Podjeżdżając pod jej apartamentowiec nie był tego świadom, ale tak się ta sytuacja później rozwija.
Jadąc windą klął w myślach, zastanawiając się co mu przyszło do głowy, że zdecydował się naprawdę z nią porozmawiać. Od czasu rozstania nie mieli żadnej normalnej dyskusji - nawet gdy przyjeżdżał do kostnicy to rzucali w swoją stronę krótkimi frazami. Cassian przez większość czasu brzmiał jakby uprawiał monolog. Może właśnie dzisiaj miało się to zmienić, może ich relacja potrzebowała takiego kopniaka.
Może to właśnie Ward wybłagała boga, by więcej jej nie nachodził w pracy? Jak straci robotę to zobaczy go ostatni raz, gdy będzie robiła mu sekcję zwłok. Ciekawe czy ktoś wtedy się przypierdoli, że ktokolwiek narusza kodeks etyki.
Westchnął głośno przed zapukaniem, wahając się czy to na pewno dobre rozwiązanie, ale wątpliwości przeszły, kiedy zobaczył ją po drugiej stronie.
— Wziąłem trzy, te które lubisz… — zaczął na wstępie, by przełamać pierwsze lody. — albo lubiłaś, gust mógłby ci się zmienić — dodał.
Rozpłaszczył się na wejściu, papierową torbę z alkoholem postawił na wyspie kuchennej i wziął jedną z butelek. Swobodnie przetransportował się do kanapy i usiadł wbijając w nią swój wzrok.
— Dostanę dyscyplinarkę. Zresztą pisałem ci o tym. W najlepszym wypadku mogą mnie zawiesić, ale raczej mam po karierze. To chyba… karma, co nie? — mruknął i upił wina prosto z gwinta. Nie miał siły na bawienie się w kulturalnego typa.
Cynthia A. Ward
			Od kiedy się rozstali nie miał problemów z emocjami; wybudował sobie mur, przez który nic nie mogło się przedrzeć. Był szczęśliwym (no prawie) mężczyzną, który na trudności dnia codziennego reagował obojętnością. Nikogo nie kochał, na nikogo nie czekał, o nic się nie martwił. Peak życia, który został mu brutalnie odebrany przez kobietę, której zaufał.
Słowa o tym, że Cynthia była mu najbliższą osobą, jedyną, która mu została nie były kłamstwem. Nie miał do kogo się odezwać, przez lata był chamskim i oschłym dupkiem, który uważał, że znajomości nie są w ogóle potrzebne. Teraz, gdy negatywne myśli wręcz zalewały jego głowę potrzebował chociaż kogoś, do kogo mógłby się odezwać. Rodzina odpadała z wiadomych względów, byłoby to dla niego totalnym poniżeniem.
Wpadnięcie do byłej narzeczonej, z winem w ilości trzech sztuk, też, ale to jeszcze potrafił przyjąć na klatę.
Jej zaproszeniem oficjalnie zaczął pierwszy w swoim życiu, bo na studiach nie miał zbyt dużych okazji do imprezowania, maraton alkoholowy. Podjeżdżając pod jej apartamentowiec nie był tego świadom, ale tak się ta sytuacja później rozwija.
Jadąc windą klął w myślach, zastanawiając się co mu przyszło do głowy, że zdecydował się naprawdę z nią porozmawiać. Od czasu rozstania nie mieli żadnej normalnej dyskusji - nawet gdy przyjeżdżał do kostnicy to rzucali w swoją stronę krótkimi frazami. Cassian przez większość czasu brzmiał jakby uprawiał monolog. Może właśnie dzisiaj miało się to zmienić, może ich relacja potrzebowała takiego kopniaka.
Może to właśnie Ward wybłagała boga, by więcej jej nie nachodził w pracy? Jak straci robotę to zobaczy go ostatni raz, gdy będzie robiła mu sekcję zwłok. Ciekawe czy ktoś wtedy się przypierdoli, że ktokolwiek narusza kodeks etyki.
Westchnął głośno przed zapukaniem, wahając się czy to na pewno dobre rozwiązanie, ale wątpliwości przeszły, kiedy zobaczył ją po drugiej stronie.
— Wziąłem trzy, te które lubisz… — zaczął na wstępie, by przełamać pierwsze lody. — albo lubiłaś, gust mógłby ci się zmienić — dodał.
Rozpłaszczył się na wejściu, papierową torbę z alkoholem postawił na wyspie kuchennej i wziął jedną z butelek. Swobodnie przetransportował się do kanapy i usiadł wbijając w nią swój wzrok.
— Dostanę dyscyplinarkę. Zresztą pisałem ci o tym. W najlepszym wypadku mogą mnie zawiesić, ale raczej mam po karierze. To chyba… karma, co nie? — mruknął i upił wina prosto z gwinta. Nie miał siły na bawienie się w kulturalnego typa.
Cynthia A. Ward