34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Poproszenie Cynthii o spotkanie było największym znakiem, że Cassian potrzebował pomocy. To było jego najgłośniejsze krzyczenie.
Od kiedy się rozstali nie miał problemów z emocjami; wybudował sobie mur, przez który nic nie mogło się przedrzeć. Był szczęśliwym (no prawie) mężczyzną, który na trudności dnia codziennego reagował obojętnością. Nikogo nie kochał, na nikogo nie czekał, o nic się nie martwił. Peak życia, który został mu brutalnie odebrany przez kobietę, której zaufał.
Słowa o tym, że Cynthia była mu najbliższą osobą, jedyną, która mu została nie były kłamstwem. Nie miał do kogo się odezwać, przez lata był chamskim i oschłym dupkiem, który uważał, że znajomości nie są w ogóle potrzebne. Teraz, gdy negatywne myśli wręcz zalewały jego głowę potrzebował chociaż kogoś, do kogo mógłby się odezwać. Rodzina odpadała z wiadomych względów, byłoby to dla niego totalnym poniżeniem.
Wpadnięcie do byłej narzeczonej, z winem w ilości trzech sztuk, też, ale to jeszcze potrafił przyjąć na klatę.
Jej zaproszeniem oficjalnie zaczął pierwszy w swoim życiu, bo na studiach nie miał zbyt dużych okazji do imprezowania, maraton alkoholowy. Podjeżdżając pod jej apartamentowiec nie był tego świadom, ale tak się ta sytuacja później rozwija.
Jadąc windą klął w myślach, zastanawiając się co mu przyszło do głowy, że zdecydował się naprawdę z nią porozmawiać. Od czasu rozstania nie mieli żadnej normalnej dyskusji - nawet gdy przyjeżdżał do kostnicy to rzucali w swoją stronę krótkimi frazami. Cassian przez większość czasu brzmiał jakby uprawiał monolog. Może właśnie dzisiaj miało się to zmienić, może ich relacja potrzebowała takiego kopniaka.
Może to właśnie Ward wybłagała boga, by więcej jej nie nachodził w pracy? Jak straci robotę to zobaczy go ostatni raz, gdy będzie robiła mu sekcję zwłok. Ciekawe czy ktoś wtedy się przypierdoli, że ktokolwiek narusza kodeks etyki.
Westchnął głośno przed zapukaniem, wahając się czy to na pewno dobre rozwiązanie, ale wątpliwości przeszły, kiedy zobaczył ją po drugiej stronie.
Wziąłem trzy, te które lubisz… — zaczął na wstępie, by przełamać pierwsze lody. — albo lubiłaś, gust mógłby ci się zmienić — dodał.
Rozpłaszczył się na wejściu, papierową torbę z alkoholem postawił na wyspie kuchennej i wziął jedną z butelek. Swobodnie przetransportował się do kanapy i usiadł wbijając w nią swój wzrok.
Dostanę dyscyplinarkę. Zresztą pisałem ci o tym. W najlepszym wypadku mogą mnie zawiesić, ale raczej mam po karierze. To chyba… karma, co nie? — mruknął i upił wina prosto z gwinta. Nie miał siły na bawienie się w kulturalnego typa.


Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Cassian był dla niej jedną, wielką niewiadomą.
Nienawidziła wspólnych spotkań z kostnicy. Większość z nich skracała do najmniej ważnych szczegółów. Nie liczyła na żadne dziękuje, dobrze wykonałaś pracę, a jedynie na jego wyjście. Każde spotkanie było dla niej prawdziwą torturą. Nienawidziła tego. Nigdy też jak dotąd nie była w stanie pojąć, na jakich zasadach mogli ze sobą współpracować. Cynthia była zawsze chłodna w osądach. Nie rozmawiała zbytnio z Lennoxem. Żadnych grzecznościowych rozmów nie było, wszystkie słowa, które wypowiadała w jego kierunku dotyczyły wyłącznie denata.
Tak to trwało aż do przesłuchania.
Nigdy nie została aż tak bardzo upokorzona.
Nie tylko imię Cassiana wysiało w mediach, ale także jej. Każdy człowiek w Toronto mógł dowiedzieć się o ich historii miłosnej. To chyba najbardziej ją bolało. Znów ludzie będą widzieli w niej tą smutną dziewczynę. Przeszkadzało jej to. Podobnie jak fakt, że jej szczeniak o wszystkim dowiedział się z gazet. Wolała się zabunkrować we własnym mieszkaniu, dać ciszy trwać i leżeć, wpatrując się w ciemną przestrzeń mieszkania. Problem pojawił się wraz z kolejnymi wiadomościami od Cassiana. Finalnie się zgodziła. Wpuściła go do mieszkania, chociaż w ogóle jej to nie odpowiadało.
Wystarczyło jedno i tak nie mogę dużo pić na lekach — stwierdziła chłodnym tonem, otwierając drzwi szerzej, by mógł wejść do środka. Nie szła za nim, obserwowała go z daleka, wodząc za nim wzrokiem. Zachowywał się, jakby właśnie wszedł do siebie. Pewnie mógł się czuć w ten sposób, bo Cynthia była niezwykle uporządkowaną pedantką. Każdy centymetr posprzątany z chirurgiczną precyzją.
Karma jest suką, a ty nie zachowuj się jak dzieciak — prychnęła, kręcąc głową. Typowy gówniarz, tyle miała w swojej głowie — przestań się nad sobą użalać, powinieneś gdzieś to zgłosić — mruknęła Ward, bo sama była na niego zła. Do głowy by jej nie przyszło, że prokuratora nie wiedziała o ich połączeniu — i nie pij wina z gwinta. W moim apartamencie obowiązuje pewne zasady kultury — chłodnym tonem skwitowała jego zachowanie, a z kuchennych szafek wyjęła dwa kieliszki, które postawiła na ławie — ogarnij się, Lennox. Jesteś żałosny — usiadła na kanapie i wyciągnęła rękę w stronę Cassiana, by podał jej wino. Naprawdę nie miała zamiaru siedzieć tutaj na trzeźwo. Nie przeżyłaby tego.
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Może gdyby tutaj nie przyjechał to faktycznie zrobiłby coś, czego by żałował? Jeżeli odebrania sobie życia by nie żałował - no bo by nie żył, to na pewno komuś innemu byłoby przykro. Charlotte raczej załamałaby się, że tak się ta sytuacja rozwinęła. Zresztą, to nie jest wyjście tylko ucieczka od zmierzenia się z prawdą.
No, dlatego też tutaj był.
Tobie wystarczy jedno, mi dwa albo i więcej — mruknął i przysunął sobie butelkę znów do ust. Nie był wielkim fanem wina, ale chyba tylko procenty sprawiały, że nie myślał niemalże cały czas. Za dużo miał myśli w głowie, żołądek mu się skręcał ze stresu. Nigdy w życiu nie był w tak tragicznej sytuacji jak teraz.
Prychnął na jej słowa. Może zachowywał się jak dzieciak, ale było to spowodowane tym, że nikt nie nauczył go radzenia sobie z emocjami. Od dzieciństwa był ustawiony tak, by jak najmniej myśleć i nie zawodzić rodziców. Po tej felernej rozprawie cała piękna otoczka zimnego skurwysyna runęła. Tak nagle, że nie wiedział co się dzieje.
To karma za to, że cię zostawiłem, nie? — zapytał, chociaż nie potrzebował odpowiedzi. Na bank tak właśnie miało wyglądać. Za długo nie ponosił żadnych konsekwencji za to, co zrobił lata temu. Teraz wszystko runęło na niego. — Co mam zgłaszać? To, że celowo ukrywałem tę informację? Że celowo, przez lata, brałem ciebie jako biegłego? — Pokręcił głową i znów się napił. — Jestem skończony. Myślałem, że mi to ujdzie na sucho, nikt nigdy się tym, kurwa mać, nie zainteresował. Nikt nie powinien się o tym dowiedzieć, informacja o naszym związku była tajemnicą. Nie wiem jak oni musieli grzebać.
Sięgnął po kieliszek i napełnił go alkoholem. Nie chciał bardziej jej podpadać, bo dzisiaj wyjątkowo jej potrzebował. Odstawił butelkę na stół i wbił wzrok w szkło, które trzymał w ręce.
Jestem najżałośniejszym człowiekiem na świecie. Ale rozumiesz jaka ironia losu? Zakochałem się w niej, a ona mnie zniszczyła dzisiaj. Zaufałem po raz pierwszy kobiecie a ona potraktowała mnie jak gówno — mruknął o wiele ciszej, bo czuł jak powstaje w jego gardle nieprzyjemna gula. Chyba był o krok od rozpłakania się. On, Cassian Lennox, właśnie chciał płakać w apartamencie swojej byłej narzeczonej. Gdyby ktoś mu to powiedział na początku tego roku to wyśmiałby go. To był dla niego nierealny scenariusz, który chyba chciał się spełnić.


Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Cynthia nie potrafiła mu współczuć. Mało emocji do siebie dopuszczała, choć czuła, jakby właśnie serce jej mocno drgnęło przez niego. Co by nie powiedzieć złamał jej serce na milion kawałeczków, ale sama przyznała, nigdy nie dopuściłaby do tego, by widzieć go w takim stanie. Może gdyby nie jeden szczeniak nawet nie wpuściłaby go do własnego mieszkania, a jednak... ktoś zaczął odkrywać kolejne warstwy Cynthii. Momentami przypominała ona cebulę. Im bardziej się otwierała, tym więcej nieprzepracowanych uczuć miała. Chociaż w tej chwili wcale nie chciała tu siedzieć z Cassianem, a właśnie z blondwłosym rezydentem. Oboje potrafili sprawić, że na jej ustach pojawił się uśmiech. Tyle że Lennox już od dawna stracił ten zaszczyt.
Nie odpowiedziała na słowa o karmie. Była na to za do-ro-sła. Może było to karma za zostawienie jej, lub na ciągłe wizyty u niej w prosektorium. Mógł jej unikać, a nie torturować ją każdą, nawet najmniejszą chwilą. Na pewno zdawał sobie z tego sprawę. Aż tak wyprany z uczuć przecież nie był, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Z każdego jego słowa, z każdego jego mruknięcia. Miała go dość za każdym razem, gdy tylko widziała go w pobliżu. Po pierwszy wizytach szła wymiotować, bo nie była w stanie znieść jego wzroku.
Tak, powinieneś, wiec teraz nie zgrywaj skrzywdzonego dziecka — warknęła Cynthia, nalewając sobie kieliszek wina — byłeś dla mnie jak ten najgorszy koszmar, którego się obawiam. Za każdym, pierdolonym razem. Nigdy nie pytałeś, co u mnie, aż nie znalazłeś nowej niuni. To jest dopiero upokarzające — co by nie powiedziała, była na niego wkurwiona. Miała ochotę chwycić go za te czarne kudły, zacząć nimi szarpać, ale... Cynthia taka nie była. Odkąd pamiętała, była stonowana, odrobinę chłodna względem innych ludzi.
Przestań winić innych za swoje błędy. Teraz całe miasto zna moją historię — mruknęła, zatapiając swoje usta w kieliszku wina. Nawet Lawrence już wiedział, a może zdążyła mu już o tym powiedzieć? Gdy jej usta oderwały się od kieliszka, westchnęła ciężko. Teraz każdy wiedział, że została największą życiową porażką.
Każdy wiedział o nowotworze.
O rozstaniu z Cassianem.
Teraz to nawet rezydenci będą spoglądali na nią z politowaniem. Nawet jeśli dalej będzie groźnie, łupała na nich wzrokiem.
To w końcu wiesz, jak ja się czułam, gdy ze mną zerwałeś — skwitowała chłodnym tonem. Miała ochotę wylać mu całą butelkę wina na głowie. Nie chodziło o rozmowę, podzielenie się troskami, tylko wysłuchanie wielkiego dzieciucha.
Aż zaczęła zastanawiać się... gdzie jest jej dzieciuch.
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie potrzebował do szczęścia jej współczucia. Spotkanie z byłą było dla niego wystarczająco uwłaczające, szczególnie poniżający był fakt, że prócz niej nie miał nikogo z kim mógłby normalnie porozmawiać. Rodzina odpadała z wiadomych względów; był dorosłym mężczyzną, który musiał ponieść odpowiedzialność za swoje czyny i również konsekwencje. Cynthia wydawała mu się być najnormalniejszą osobą ze wszystkich jego najbliższych znajomych.
A może potrzebował mocnego kopa, czy tam uderzenia w twarz.
Obydwoje nie byli wystarczająco dorośli, albo inaczej, udawali, że w tym wieku wypadałoby być dorosłym. Zaczął temat o karmie, bo liczył, że Ward potwierdzi te słowa i szczerze zawiódł się, gdy nie zdecydowała się skomentować. Chociaż… szczerze potrzebował usłyszeć to na głos, bo sam się spodziewał, że to wszystko się dzieje właśnie przez to.
Wystarczy to, co wybrzmiało ostatnio na rozprawie, nie mam zamiaru bardziej się wkopywać w to wszystko. No chyba, że wezmą mnie na przesłuchanie, ale na razie się nie zapowiada na to — skwitował i wzruszył ramionami. Opróżnił kieliszek, który trzymał w dłoni i pochylił się do stolika, aby sięgnąć po butelkę i uzupełnić alkohol.
Cassian z początku tego roku nigdy nie uwierzyłby w fakt, że przy ostatnich miesiącach dwa tysiące dwudziestego piątego wyląduje u ex na kanapie, słuchając słów, które z jednej strony dołowały go najbardziej, a z drugiej… chyba potrzebował jak nigdy wcześniej.
Kiwnął głową na jej słowa i upił alkoholu ze szkła. Gdyby nie zwróciła mu na to uwagę, to nigdy by nie zauważył tego zbiegu okoliczności. Fakt, dopóki Charlotte nie zniszczyła jego zewnętrznej osłony to nie zdał się na odwagę by zapytać jak Cynthia się czuje - nawet jeśli od ich rozstania minęło tyle czasu. Zaczął zauważać rzeczy, na które wcześniej był totalnie ślepy.
Wiesz, że nie chciałem aby tak wyszło, nie? — zaczął i wyszczerzył się zmieszany, próbując rozładować w ten sposób stres, który zaczął w nim narastać. Fakt, jebać to, że zniszczył sobie karierę tym, że myślał, że będzie cwany - zrobił dodatkowo przykrość swojej byłej narzeczonej, bo cała ich historia życiowa została upubliczniona. Haniebnie i bestialsko. Tutaj nie chodziło tylko i wyłącznie o jego pozycję, Ward straciła o wiele więcej niż on. A to wszystko przez tego pierdolonego Marka, któremu musiał nadepnąć na odcisk.
Mega chujowo nie? — skwitował i sięgnął znów po butelkę, by uzupełnić kieliszek. Nie wiedział nawet co ma powiedzieć, pierwszy raz w życiu czuł tyle emocji na raz - było mu na raz przykro, głupio i współczuł Ward tego, co miało ją spotkać w codziennym funkcjonowaniu.
Zjebałem, cóż, szkoda, że i ty musisz ponosić tego konsekwencje. Szczerze… okropnie jest mi przykro i szczerze cię za to przepraszam. Znowu przypomniałem o sobie w najgorszy z możliwych sposobów — westchnął i wzruszył ramionami. Nie mógł nic więcej zrobić w jej sprawie, bo nawet jeśli poszedłby to tłumaczyć w mediach to nikt nie wziąłby go na poważnie. Nieważne jakie kłamstwa by wymyślił, Charlotte na rozprawie wyciągnęła najcięższe z dział jakie tylko mogła. On mógł stracić pracę, bo na to zasługiwał, ale największe pomyje wylały się na biedną lekarz medycyny sądowej.
Chcesz zagrać w chińczyka — Pokręcił głową z politowaniem, gdy zdał sobie sprawę z tego co powiedział na głos. — Chcę przestać myśleć o samych najgorszych rzeczach… Kupiłem ci kiedyś tę planszówkę, nie? Masz ją gdzieś? — Przeniósł swój wzrok na kobietę. — Może proszę o zbyt wiele, ale chyba chcę spędzić normalny wieczór. Z winem, planszówką, bez myślenia co powinienem zrobić jutro.
Jeśli już miał być żałosny, to do samego końca.

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Gratuluję — aż parsknęła śmiechem. Nie potrafiła zrozumieć irracjonalności tej całej sytuacji. Aż na jej czole pojawiła się jedna, wielka żyłka, która zaczęła pulsować. Nienawidziła go za to, co jej zrobił. Teraz ta nienawiść przeniknęła też na jego panienkę. Coraz bardziej miała ochotę wziąć go za ubrania i wystawić na drzwi — czyli w końcu dowiedziałeś się, jaki wstręt od Ciebie czuję — wycedziła chłodnym tonem, kręcąc głową. Co mogłaby mu więcej powiedzieć? Był niedorajdą, który nie potrafił jej chronić przez lata, krzywdził ją, a teraz przyszedł jak męczennik i pytał: wszystko u Ciebie w porządku złotko? Miała ochotę go za to nienawidzić, ale gdzieś głęboko... dalej coś do niego czuła.
Kurwa Cassian, ale zrobiłeś to — aż strzeliła oczami, kręcąc z niesmakiem własną głową — nie rób z siebie anioła — zostawił ją, a później traktował tylko zgodnie ze służbowymi sprawami. Najchętniej na tym momencie by go zatrzymała, bo nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Ucieszyłaby się szczerze, gdyby sąd zarządził brak jakiegokolwiek wspólnego kontaktu w pracy. Brak jakichkolwiek krótkich komunikatów, czy ukrytych spojrzeń.
Jesteś chujem — wycedziła finalnie, kręcąc głową. Gorzko się zaśmiała. Był największym kretynem, jakiego spotkała we własnym życiu. Torturował ją każdą braną sprawą, bo uważał ją za najlepszą. Wcale tak nie było. Nie była jedynym, rzetelnym patologiem sądowym w mieście.
Przypominałeś za każdym razem, przekraczając próg mojego prosektorium — o ich historii, o ich dawnych uczuciach, a przede wszystkim jej złamanym sercu. Co by nie powiedział... znów ją ranił. Całym sercem, które miał powodował szramy na duszy. Takich, które nie dało się łatwo wymazać. Normalnie Cynthia poradziłaby sobie z tym bez większego problemu, ale teraz... dalej była rozbita. Dalej nie wiedziała, co powinna ze sobą zrobić, zwłaszcza gdy jej wsparcie... wyparowało.
Nie będę grała w Chińczyka — idiotyczna gra, podobnie jak zachowanie Cassiana — nie jesteśmy szczęśliwą rodziną z dziećmi, by w niego grać — byli po trzydziestce, a to nie był jeden z tych dobrych, miłych wieczór — wypierdoliłam ją dawno temu ze wszystkimi twoimi rzeczami — nie potrzebowała żadnych przypominajek o jego obecności w życiu. Sama ze sobą też nie grałaby w Chińczyka, chyba że z Scottem w alko-chińczyka — może na dokładkę poproś o seks, co? — prychnęła, bo emocje zbyt mocno zaczynały w nią uderzać w tej chwili — wszystko by pocieszyć biednego, złamanego Lennoxa? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi. Wzięła od niego butelkę i wlała sobie do kieliszka jej zawartość, po to by chwilę później wypić ją w całości na raz. Nie będzie w stanie usiedzieć z nim na trzeźwo.
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Sytuacja, w której się znajdowali była irracjonalna. Sam się tutaj wprosił, ale do końca chyba nie wiedział dlaczego. Nie potrzebował współczucia z jej strony, co najwyżej chciał zostać sprowadzony boleśnie na ziemię, by w końcu przejrzeć na oczy.
Uniósł brew do góry, na jej słowa i sięgnął ponownie po butelkę, by wypełnić swój kieliszek, bo wcześniej opróżnił całą zawartość.
Chyba doskonale wiedziałem jaki wstręt do mnie czujesz — przyznał i wzruszył ramionami, usta zamaczając w alkoholu. Nie był największym fanem wina, ale Cynthia zażyczyła sobie właśnie tego trunku, więc nie kupił sobie niczego innego.
Teraz nawet dziękował sobie w głowie, że wziął więcej niż jedną butelkę, bo zdecydowanie przyda się więcej procentów.
Ale ja nigdy nie robiłem z siebie anioła, o czym ty gadasz — mruknął od razu i uniósł głowę, żeby spojrzeć jej prosto w twarz. Nigdy nie chciał siebie wybielić, miał całkowitą świadomość, że spierdolił sytuację po całości i to jeszcze przez swoją próbę cwaniactwa. — Jakbym chciał siebie wybielić i zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego to dawno siedziałbym gdzieś w telewizji z jakąś płaczliwą bajeczką. Albo lepiej, poprosiłbym ojca, żeby załatwił tę sprawę i żebym mógł dalej pracować. A jak widzisz siedzę u ciebie a numer do niego zablokowałem, bo wydzwaniał do mnie bez przerwy — dokończył i ponownie przeniósł swoje spojrzenie na szkło, które trzymał w ręce. Wiele rzeczy mógł zrobić, aby uratować sobie dupę i niestety, na żadną z nich nie starczyło mu odwagi. Pójście którąkolwiek z tych dróg byłoby pójściem na łatwiznę.
Jestem największym chujem na świecie — prychnął. Chyba alkohol zaczął krążyć w jego żyłach, bo cisnęło mu się na usta: chuja też mam największego, ale powstrzymywał się, bo najpewniej po tych słowach Ward wyrzuciłaby go z mieszkania w trybie natychmiastowym.
A to na opakowaniu masz napisane, że gra jest zarezerwowana dla szczęśliwej rodziny z dziećmi? — Brakowało jeszcze mu udawania, że dalej są zakochanym narzeczeństwem i planowanie daty ślubu. — Chcę po prostu przestać myśleć o sobie jak o porażce życiowej, bo to nie pomaga w moim stanie. Ale jak nie chcesz to nie, nie zmuszę cię.
Skrzywił się lekko na informacje, że wyrzuciła jego rzeczy - fakt, to najnormalniejsza wiadomość, rzecz jaką powinien każdy zrobić po rozstaniu. Ale w jakimś stopniu zabolało go to w sercu; może po prostu nie chciał dostawać tym prosto w twarz.
Dobrze się bawisz, co? Pastwisz się nade mną. — Najwidoczniej dla Cynthii dzisiaj był najlepszą rozrywką na świecie. — Biedny, złamany Lennox — powtórzył po niej i cicho prychnął, a następnie wzruszył ramionami na jej słowa. Chętnie poprosiłby ją o seks, czemu nie, pewnie poprawiłoby mu to humor, ale pani maruda musiałaby wypić hektolitry. A on nie był chamem, by mówić to na głos.

Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Aż dziwne, że w końcu zdecydował się na picie z kieliszka. Wcześniej cały czas żłopał z butelki, a Cynthia mimowolnie zmarszczyła obie brwi. Aż zaczęła się zastanawiać, czy posiadał on w sobie, chociażby odrobinę kultury.
I z tego powodu wybierałeś mnie do spraw? By rozdrapywać stare rany i posypywać je solą? — nigdy nie miała okazji, żeby móc od niego odpocząć. Cały czas widziała jego nazwiska, czytała od niego maile, musiała się z nim spotykać. Dla nikogo nie jest to zdrowe. Druga połówka rzuca Cię w trakcie bardzo ważnego leczenia. Wszystko miało zmierzać w dobrą stronę, a okazało się jak zawsze. Chujnia z patatajnią. Dlatego Ward nigdy nie potrafiła w stu procentach uwierzyć drugiej stronie.
Przychodzisz do mnie i mówisz, jak twoja obecna-niedoszła spierdoliła Ci życie — powiedziała mu wprost, taksując go chłodnym wzrokiem. Prawda była taka, że właśnie wyżalał się swojej ex-narzeczonej, co zrobiła wobec niego inna kobieta. Dla Ward było to rozdzierające. Mogli nie widzieć się od dłuższego czasu, nie rozmawiać ze sobą, a jednak czuła się wewnętrznie upokorzona. Serce biło jej zbyt mocno, by mogło się zatrzymać. Miała ochotę go wyrzucić, bo to że nie prosił ojca, wcale nie zmieniało sytuacji, w którą właśnie była wpakowana — chcesz się wybielić przede mną Cassian — wycedziła, wpatrując mu się prosto w oczy. Tylko Cynthia nie była osobą, która łatwo wybaczała. Długo skrywała w sobie urazę. Teraz nie tylko związaną z zerwaniem, ale też z wywleczeniem całego jej życia emocjonalnego na sali sądowej.
I braku jakiegokolwiek wsparcia.

Naszła się autorefleksja, gratuluję — mruknęła, gdy przyznał się do bycia chujem. Był nim. Szkoda, że do głowy nie przyszła mu jeszcze jedna zasadnicza myśl. Jego ojciec pewnie już działał, by po całej aferze synusiowi włos z głowy nie spadł. Na pewno parł do przodu. Za to Ward wypisała sobie pierwszy raz od dawna urlop na parę dni.
Wybacz, że nie jestem żałosna, aby trzymać po Tobie rzeczy — skwitowała krótko, wywracając oczyma. Nawet się nie zastanawiała, gdy wyrzucała każdą najmniejszą cząstkę Lennoxa z jej życia. Potrzebowała odetchnąć. Przestać się zastanawiać nad tym, co mogłoby wyjść dalej. Dlatego wręcz z namaszczeniem pozbyła się jego rzeczy, a on wracał do niej jak jakiś bumerang.
To ty przychodzisz do mnie i mówisz, jaki jesteś żałosny — powtarzała się, ale miała nadzieję, że coś do niego trafi. Jakiś błysk dobroci wobec niej — weź, skończ pierdolić i bierz się do roboty, zrób coś, a nie tylko — warknęła finalnie, ponownie strzelając oczyma. Aż miała ochotę wyjść z własnego apartamentu. Nalała sobie kolejny kieliszek, by zaraz wypić go na raz — ojejku, jaki ja jestem biedny — irytował ją. Cały czas słyszała od niego: ja.ja.ja. Gdzie w tym wszystkim było miejsce na nią? — sam nas, kurwa, wpakowałeś w tę sytuację — a dla Ward najgorszą rzeczą, która istniała była jedna całkiem spora. Brzmiała ona uwaga. Nienawidziła, gdy zbyt wiele osób na nią patrzyło, a teraz trafiła w sam środek zainteresowania.
34 y/o
Welkom in Canada
180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Zdecydował się na ten krok tylko i wyłącznie, że bał się, że Cynthia faktycznie wyrzuci go z mieszkania. Znał ją na tyle, że doskonale wiedział jak twardy charakter ma i że… faktycznie mogłaby się posunąć do tego. A w końcu on przyszedł do niej, więc musiał dostosowywać się do narzuconych zasad, by chociaż go wysłuchała. I może trochę poukładała mu w głowie.
Zupełnie nie, to tak nie wyglądało w mojej głowie — zaczął, a po chwili przerwał i jedynie pokręcił głową. No właśnie, znów przyznał się do tego, że w jego myślach wszystko wyglądało jak idealny plan. A jednak nie - odkryli go, no i Ward wyznała jak bardzo ją krzywdził przez ten cały czas. — Przepraszam. To nie jest wystarczające wiem, ale chyba jestem ci to winien, prawda? — Jego słowa były cichsze, końcówkę wręcz szeptał. Pierwszy raz Cassian Lennox zrozumiał, że spierdolił po całości.
Nie tylko swoje życie.
Znów.
Nie powinienem w ogóle od tego zaczynać, fakt — mruknął i wlał do kieliszka znów alkohol, by po chwili go opróżnić i powtórzyć proces. W takim tempie upije się w sekundę, ale chyba właśnie tego potrzebował. Nachlać się, dostać słowami w pizdę od swojej byłej narzeczonej i skończyć gdzieś na wytrzeźwiałce, bo pewnie wracać do domu będzie na pieszo. Idealny przepis na wieczór.
Nie chcę się wybielić, chcę się wyżalić, bo mam dość trzymania wszystkiego w sobie przez cały ten czas. A teraz odpierdoliłem dodatkowo, bo zamiast zainteresować się tobą i twoim stanem po tej sytuacji to znów gadam o sobie. Chyba udowadniam, że bardzo dobrze, że się rozstaliśmy, co? — prychnął i oparł się wygodniej o kanapę, wzrok swój wbijając w Cynthię.
Popełnił wielki błąd przychodząc tutaj i poruszając temat tego, że największa krzywda wydarzyła się mu. Poniekąd tak, bo prawdopodobnie straci pracę i dobytek, na który tyle pracował. Cynthia nie straci pracy, co najwyżej będzie miała ją bardziej spokojniejszą, bo jedyna osoba, która wyciągała ją na większość rozpraw sądowych nie będzie mogła tego robić. Ale ważniejsze od głupiej pracy były uczucia, emocje i to, że przy wielkiej publice zostały rozdrapane stare rany.
Tak, chyba nachodzi mnie autorefleksja — powtórzył po niej cicho i postukał palcem w szkło, które trzymał w ręce. Mimo gonitwy myśli, zaczynały mu się układać, może nie w jedną całość, ale chociaż chronologicznie. W pewnym sensie był wdzięczny, że przyszedł wpierw do niej zamiast do Charlotte, bo czuł się trochę uspokojony. Uspokojony w tym sensie, że w końcu znał głównego winowajcę swoich problemów.
Jak zwykle był to on.
Ja po tobie jakieś rzeczy jeszcze mam. W kartonie, w piwnicy, nie miałem serca, by je wyrzucać — mruknął, chociaż gdyby mógł to palnąłby się w głowę, bo nie powinien tego mówić w ogóle na głos. To tylko podkreślało jak bardzo w tym momencie był żałosnym, małym chłopcem. Brak było tego bezdusznego prokuratora z kilometrowym murem, by nikt go nie skrzywdził.
Teraz każdy mógł zrobić mu krzywdę, bez większego starania się.
Chwilę analizował jej słowa. Spoglądał raz na nią, raz na alkohol, który znów znalazł się w jego kieliszku, aż w końcu zdecydował. Odstawił szkło na stolik i podniósł się z kanapy, a następnie zrobił kilka kroków w przód, w kierunku Cynthii. Może to przez ilość procentów, a może już miał dość, ale jej słowa bierz się do roboty, zrób coś i biedny, złamany Lennox grały mu w głowie tak głośno, że nie myślał już więcej.
Gdy był naprzeciwko niej wziął z jej ręki kieliszek i odstawił w bezpieczne miejsce, a następnie drugą ręką przesunął po jej podbródku, unosząc głowę kobiety wyżej.
Muszę prosić? — mruknął, ale nie czekał na jakąkolwiek odpowiedź. Ewentualnie dostanie w twarz i wyrzuci go z mieszkania, albo odwzajemni pocałunek, którym ją właśnie obdarował.
Przecież on już nie miał nic do stracenia.


Cynthia A. Ward
35 y/o
Mark your calendar for Canada Day
170 cm
lekarz medycyny sądowej Uniwersytet Toronto
Awatar użytkownika
Depresja przy barszczyku
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cassian Lennox

Powodował w niej sprzeczne emocje. Jednocześnie chciała wziąć go za fraki i wyrzucić, a z drugiej strony mogła go nazwać miłością życia. Nie ukrywała tego. Najchętniej ukryłaby się w szafie, kiedy przekroczył jej próg. Był nieproszonym gościem. Kimś kogo nie chciała oglądać w tym momencie. Nie chciała patrzeć mu prosto w oczy, zaglądać do nich głęboko. Tam nic nie chciała szukać, za to z każdym słowem zmuszał ją do tego. Brzydziła się nim, a jednocześnie miała przedziwne pragnienie zajrzenia do nich głębiej. Budził w niej dwie osobowości. Przy nim tak dawno temu była szczęśliwa. Jej osobowość była inna, teraz zbyt wiele się zmieniło.
Masz rację to nie wystarczy — odparła beznamiętnie na jego przeprosiny. To mleko za mocno się wylało, żeby było z czego zbierać. Przesłuchanie, każda wizyta w prosektorium, wymieniony mail, czy słowo prosto w jego ust. Wszystko cholernie bolało. Jakby ktoś wbijał jej igłę prosto w serce. Gubiła się w tym wszystkim. Próbowała się zamknąć na wszystko, co działo się dookoła.
Kolejne słowa odbiły się echem po jej głowie. Wpatrywała się w niego, próbując odgadnąć, jak połączyły się neurony w jego słowie. Zszokowało ją to. Jej słowa wydawały się do niego trafiać. Mrugnęła kilka razy oczyma, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić. Zatopiła usta w kieliszku, odwracając wzrok. Wbiła go w blat kuchenny, przejeżdżając delikatnie po nim dłonią. Na nim działo się tak wiele, że aż zatęskniła. Nabrała głębokiego oddechu, by móc choć na moment uspokoić własne myśli. Alkohol za bardzo ją rozpraszał, a w połączeniu z antydepresantami powodował mieszankę wybuchową.
Mogę dać Ci numer do terapeuty — skwitowała krótko, wbijając w niego wzrok. Nie miała obowiązku go słuchać, a tym bardziej przepracowywać z nim sprawy, siedzące w głowie — tylko nie umawiaj się do Mary i tak by Cię nie przyjęła — odchrząknęła cicho, chwytając się za ramię. Nie powinna tutaj tkwić. Popełnił zbyt wiele błędów. Wybierając ją jako medyka sądowego, przychodząc do prosektorium, czy teraz wprost do jej domu. Myślała, że to będzie nudny wieczór. Ukryje się pod kołdrą i nikogo nie wpuści do własnego świata. Tego teraz potrzebowała, by na nowo wybudować chłodny mur. Nie chciała zostać zraniona, a czuła, jakby ktoś ciął jej serce z pełną świadomością oraz przytomnością. To zwyczajnie bolało.
Jego obecność bolała.

Nie skomentowała autorefleksji. Jeśli naprawdę by się pojawiła, zniknąłby sprzed jej oczu. Dałby jej w samotności odbyć własną cierpiętniczą drogę. Za to tkwił cały czas u niej. Siedział na kanapie. Wypominał jej wyrzucone rzeczy. Sam je trzymał, ale po co? Jej usta ustawiły się we wąską linię, bo nie wiedziała, co powinna mu powiedzieć, jakich słów użyć. Za to wino nie pytało, a ona mogła zatopić w nich usta, nie zastanawiając się, co będzie dalej. Westchnęła cicho, wpatrując się w okno. Może nie powinna. Zdecydowanie. Kiedy odwróciła głowę, on już stał przy niej. Serce zabiło jej w innym, szalonym tempie, którego się nie spodziewała.
Nie wyrwała się, nawet ciało się jej nie spięło. Jakby na nowo wróciła do domu. Wbiła w niego intensywne spojrzenie, a chwilę później już czuła jego usta na swoich. Te lata temu oddałaby za to życie. W pierwszej chwili nie zareagowała. Parę sekund później już odwzajemniała jego pocałunek. Każde muśnięcie jego gorących warg. Nie zastanawiała się długo. Procenty krążyły w jej żyłach, przestała myśleć, a jej ręce trafiły na krawędź jego koszulki, by unieść ją do góry.
Te sprawy z nim nigdy nie były dokończone.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#22”