- 
				 I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you thoughnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you thoughnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Od kiedy się rozstali nie miał problemów z emocjami; wybudował sobie mur, przez który nic nie mogło się przedrzeć. Był szczęśliwym (no prawie) mężczyzną, który na trudności dnia codziennego reagował obojętnością. Nikogo nie kochał, na nikogo nie czekał, o nic się nie martwił. Peak życia, który został mu brutalnie odebrany przez kobietę, której zaufał.
Słowa o tym, że Cynthia była mu najbliższą osobą, jedyną, która mu została nie były kłamstwem. Nie miał do kogo się odezwać, przez lata był chamskim i oschłym dupkiem, który uważał, że znajomości nie są w ogóle potrzebne. Teraz, gdy negatywne myśli wręcz zalewały jego głowę potrzebował chociaż kogoś, do kogo mógłby się odezwać. Rodzina odpadała z wiadomych względów, byłoby to dla niego totalnym poniżeniem.
Wpadnięcie do byłej narzeczonej, z winem w ilości trzech sztuk, też, ale to jeszcze potrafił przyjąć na klatę.
Jej zaproszeniem oficjalnie zaczął pierwszy w swoim życiu, bo na studiach nie miał zbyt dużych okazji do imprezowania, maraton alkoholowy. Podjeżdżając pod jej apartamentowiec nie był tego świadom, ale tak się ta sytuacja później rozwija.
Jadąc windą klął w myślach, zastanawiając się co mu przyszło do głowy, że zdecydował się naprawdę z nią porozmawiać. Od czasu rozstania nie mieli żadnej normalnej dyskusji - nawet gdy przyjeżdżał do kostnicy to rzucali w swoją stronę krótkimi frazami. Cassian przez większość czasu brzmiał jakby uprawiał monolog. Może właśnie dzisiaj miało się to zmienić, może ich relacja potrzebowała takiego kopniaka.
Może to właśnie Ward wybłagała boga, by więcej jej nie nachodził w pracy? Jak straci robotę to zobaczy go ostatni raz, gdy będzie robiła mu sekcję zwłok. Ciekawe czy ktoś wtedy się przypierdoli, że ktokolwiek narusza kodeks etyki.
Westchnął głośno przed zapukaniem, wahając się czy to na pewno dobre rozwiązanie, ale wątpliwości przeszły, kiedy zobaczył ją po drugiej stronie.
— Wziąłem trzy, te które lubisz… — zaczął na wstępie, by przełamać pierwsze lody. — albo lubiłaś, gust mógłby ci się zmienić — dodał.
Rozpłaszczył się na wejściu, papierową torbę z alkoholem postawił na wyspie kuchennej i wziął jedną z butelek. Swobodnie przetransportował się do kanapy i usiadł wbijając w nią swój wzrok.
— Dostanę dyscyplinarkę. Zresztą pisałem ci o tym. W najlepszym wypadku mogą mnie zawiesić, ale raczej mam po karierze. To chyba… karma, co nie? — mruknął i upił wina prosto z gwinta. Nie miał siły na bawienie się w kulturalnego typa.
Cynthia A. Ward
- 
				 Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem. Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Cassian był dla niej jedną, wielką niewiadomą.
Nienawidziła wspólnych spotkań z kostnicy. Większość z nich skracała do najmniej ważnych szczegółów. Nie liczyła na żadne dziękuje, dobrze wykonałaś pracę, a jedynie na jego wyjście. Każde spotkanie było dla niej prawdziwą torturą. Nienawidziła tego. Nigdy też jak dotąd nie była w stanie pojąć, na jakich zasadach mogli ze sobą współpracować. Cynthia była zawsze chłodna w osądach. Nie rozmawiała zbytnio z Lennoxem. Żadnych grzecznościowych rozmów nie było, wszystkie słowa, które wypowiadała w jego kierunku dotyczyły wyłącznie denata.
Tak to trwało aż do przesłuchania.
Nigdy nie została aż tak bardzo upokorzona.
Nie tylko imię Cassiana wysiało w mediach, ale także jej. Każdy człowiek w Toronto mógł dowiedzieć się o ich historii miłosnej. To chyba najbardziej ją bolało. Znów ludzie będą widzieli w niej tą smutną dziewczynę. Przeszkadzało jej to. Podobnie jak fakt, że jej szczeniak o wszystkim dowiedział się z gazet. Wolała się zabunkrować we własnym mieszkaniu, dać ciszy trwać i leżeć, wpatrując się w ciemną przestrzeń mieszkania. Problem pojawił się wraz z kolejnymi wiadomościami od Cassiana. Finalnie się zgodziła. Wpuściła go do mieszkania, chociaż w ogóle jej to nie odpowiadało.
— Wystarczyło jedno i tak nie mogę dużo pić na lekach — stwierdziła chłodnym tonem, otwierając drzwi szerzej, by mógł wejść do środka. Nie szła za nim, obserwowała go z daleka, wodząc za nim wzrokiem. Zachowywał się, jakby właśnie wszedł do siebie. Pewnie mógł się czuć w ten sposób, bo Cynthia była niezwykle uporządkowaną pedantką. Każdy centymetr posprzątany z chirurgiczną precyzją.
— Karma jest suką, a ty nie zachowuj się jak dzieciak — prychnęła, kręcąc głową. Typowy gówniarz, tyle miała w swojej głowie — przestań się nad sobą użalać, powinieneś gdzieś to zgłosić — mruknęła Ward, bo sama była na niego zła. Do głowy by jej nie przyszło, że prokuratora nie wiedziała o ich połączeniu — i nie pij wina z gwinta. W moim apartamencie obowiązuje pewne zasady kultury — chłodnym tonem skwitowała jego zachowanie, a z kuchennych szafek wyjęła dwa kieliszki, które postawiła na ławie — ogarnij się, Lennox. Jesteś żałosny — usiadła na kanapie i wyciągnęła rękę w stronę Cassiana, by podał jej wino. Naprawdę nie miała zamiaru siedzieć tutaj na trzeźwo. Nie przeżyłaby tego.
- 
				 I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you thoughnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you thoughnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
No, dlatego też tutaj był.
— Tobie wystarczy jedno, mi dwa albo i więcej — mruknął i przysunął sobie butelkę znów do ust. Nie był wielkim fanem wina, ale chyba tylko procenty sprawiały, że nie myślał niemalże cały czas. Za dużo miał myśli w głowie, żołądek mu się skręcał ze stresu. Nigdy w życiu nie był w tak tragicznej sytuacji jak teraz.
Prychnął na jej słowa. Może zachowywał się jak dzieciak, ale było to spowodowane tym, że nikt nie nauczył go radzenia sobie z emocjami. Od dzieciństwa był ustawiony tak, by jak najmniej myśleć i nie zawodzić rodziców. Po tej felernej rozprawie cała piękna otoczka zimnego skurwysyna runęła. Tak nagle, że nie wiedział co się dzieje.
— To karma za to, że cię zostawiłem, nie? — zapytał, chociaż nie potrzebował odpowiedzi. Na bank tak właśnie miało wyglądać. Za długo nie ponosił żadnych konsekwencji za to, co zrobił lata temu. Teraz wszystko runęło na niego. — Co mam zgłaszać? To, że celowo ukrywałem tę informację? Że celowo, przez lata, brałem ciebie jako biegłego? — Pokręcił głową i znów się napił. — Jestem skończony. Myślałem, że mi to ujdzie na sucho, nikt nigdy się tym, kurwa mać, nie zainteresował. Nikt nie powinien się o tym dowiedzieć, informacja o naszym związku była tajemnicą. Nie wiem jak oni musieli grzebać.
Sięgnął po kieliszek i napełnił go alkoholem. Nie chciał bardziej jej podpadać, bo dzisiaj wyjątkowo jej potrzebował. Odstawił butelkę na stół i wbił wzrok w szkło, które trzymał w ręce.
— Jestem najżałośniejszym człowiekiem na świecie. Ale rozumiesz jaka ironia losu? Zakochałem się w niej, a ona mnie zniszczyła dzisiaj. Zaufałem po raz pierwszy kobiecie a ona potraktowała mnie jak gówno — mruknął o wiele ciszej, bo czuł jak powstaje w jego gardle nieprzyjemna gula. Chyba był o krok od rozpłakania się. On, Cassian Lennox, właśnie chciał płakać w apartamencie swojej byłej narzeczonej. Gdyby ktoś mu to powiedział na początku tego roku to wyśmiałby go. To był dla niego nierealny scenariusz, który chyba chciał się spełnić.
Cynthia A. Ward
- 
				 Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem. Depresyjna lekarka medycyny sądowej, dla której kontakt z trupem jest łatwiejszy niż z człowiekiem. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Cynthia nie potrafiła mu współczuć. Mało emocji do siebie dopuszczała, choć czuła, jakby właśnie serce jej mocno drgnęło przez niego. Co by nie powiedzieć złamał jej serce na milion kawałeczków, ale sama przyznała, nigdy nie dopuściłaby do tego, by widzieć go w takim stanie. Może gdyby nie jeden szczeniak nawet nie wpuściłaby go do własnego mieszkania, a jednak... ktoś zaczął odkrywać kolejne warstwy Cynthii. Momentami przypominała ona cebulę. Im bardziej się otwierała, tym więcej nieprzepracowanych uczuć miała. Chociaż w tej chwili wcale nie chciała tu siedzieć z Cassianem, a właśnie z blondwłosym rezydentem. Oboje potrafili sprawić, że na jej ustach pojawił się uśmiech. Tyle że Lennox już od dawna stracił ten zaszczyt.
Nie odpowiedziała na słowa o karmie. Była na to za do-ro-sła. Może było to karma za zostawienie jej, lub na ciągłe wizyty u niej w prosektorium. Mógł jej unikać, a nie torturować ją każdą, nawet najmniejszą chwilą. Na pewno zdawał sobie z tego sprawę. Aż tak wyprany z uczuć przecież nie był, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Z każdego jego słowa, z każdego jego mruknięcia. Miała go dość za każdym razem, gdy tylko widziała go w pobliżu. Po pierwszy wizytach szła wymiotować, bo nie była w stanie znieść jego wzroku.
— Tak, powinieneś, wiec teraz nie zgrywaj skrzywdzonego dziecka — warknęła Cynthia, nalewając sobie kieliszek wina — byłeś dla mnie jak ten najgorszy koszmar, którego się obawiam. Za każdym, pierdolonym razem. Nigdy nie pytałeś, co u mnie, aż nie znalazłeś nowej niuni. To jest dopiero upokarzające — co by nie powiedziała, była na niego wkurwiona. Miała ochotę chwycić go za te czarne kudły, zacząć nimi szarpać, ale... Cynthia taka nie była. Odkąd pamiętała, była stonowana, odrobinę chłodna względem innych ludzi.
— Przestań winić innych za swoje błędy. Teraz całe miasto zna moją historię — mruknęła, zatapiając swoje usta w kieliszku wina. Nawet Lawrence już wiedział, a może zdążyła mu już o tym powiedzieć? Gdy jej usta oderwały się od kieliszka, westchnęła ciężko. Teraz każdy wiedział, że została największą życiową porażką.
Każdy wiedział o nowotworze.
O rozstaniu z Cassianem.
Teraz to nawet rezydenci będą spoglądali na nią z politowaniem. Nawet jeśli dalej będzie groźnie, łupała na nich wzrokiem.
— To w końcu wiesz, jak ja się czułam, gdy ze mną zerwałeś — skwitowała chłodnym tonem. Miała ochotę wylać mu całą butelkę wina na głowie. Nie chodziło o rozmowę, podzielenie się troskami, tylko wysłuchanie wielkiego dzieciucha.
Aż zaczęła zastanawiać się... gdzie jest jej dzieciuch.
