Strona 1 z 1

made your whole year in a week

: ndz paź 26, 2025 1:11 pm
autor: corvin marshall
Na głos trudno było mu przyznać, ale z biegiem czasu firma stała się dla niego oczkiem w głowie. Głównie przez myśl, że jest jedyną osobą, na tyle odpowiedzialną, by móc ją przejąć. Może za duża pewność siebie, a może najprawdziwsza prawda. Zaczynał pracę tutaj od samego dołu, obserwując praktycznie wszystkie procesy. Nikt tak jak on nie wiedział na czym polega praktycznie każde stanowisko, albo jak rozwijała się firma. A teraz, szczególnie gdy objął stanowisko dyrektora planowania finansowego, każda decyzja jego siostry przechodziła przez jego biurko.
I z każdą następną upewniał się, że to właśnie on zarządzałby lepiej.
A z tego, co udało mu się zaobserwować, obydwaj bracia nie byli nawet brani pod uwagę przez Christophera. Przez to, może nieświadomie, kto wie, ojciec stworzył największy konflikt w historii dziejów - jedynym wrogiem dla Corvina w tym momencie była Charity. Starsza siostra była jedyną przeszkodą, której nie mógł przeskoczyć.
Okropnie skurwysyńskim ruchem byłoby niszczenie jej pozycji pani prezes od środka. Byłoby, ale to było jedyne sensowne wyjście. Może gdyby mieli lepsze relacje, może gdyby faktycznie ta więź rodzinna pomiędzy nimi istniała to środkowy Marshall nie pomyślałby o tym.
Ale na jej pech, miał za wysokie ego.
Wyczekiwał jej w pracy kilka dni, a ona się nie pojawiała. Ogólnie przez ostatni czas częściej jej nie było niż była, a jeśli przychodziła to nie zostawała długo. Dokładała im, swojemu rodzeństwu, więcej pracy. Fakt, mógłby napisać do niej smsa z tekstem, że chciałby porozmawiać, wtedy na pewno przyszłaby do Northland Power albo umówiliby się w innym miejscu.
Tylko, że… nigdy w życiu tego nie zrobił. Byłoby to nadzwyczaj dziwne.
Tak to przynajmniej miał czas, by przemyśleć w co dokładnie chce uderzyć. I w końcu nadszedł długo oczekiwany moment, kiedy zauważył w systemie, że Cherry się pojawiła. Nie zamierzał tracić tej okazji. Wyszedł ze swojego gabinetu i przeszedł kilka kroków, w kierunku tego prezesowskiego, a następnie bez pukania otworzył drzwi.
Miło cię w końcu widzieć — rzucił na wstępie. Nie interesowało go to, czy moment był odpowiedni ani czy zdążyła się rozebrać. Podszedł do krzesła i usiadł na nim, wbijając wzrok w starszą. Przeniósł swój wzrok na prawą rękę, udając, że ma na niej zegarek, a następnie dodał: — Spóźniona?


Cherry Marshall

made your whole year in a week

: ndz paź 26, 2025 1:46 pm
autor: Cherry Marshall
corvin marshall

Zatęskniła za firmą.
Dzisiaj ubrała się wyjątkowo dobrze w garnitur, który idealnie podkreślał każdy jej kształt. Włosy miała upięte wysoko, a w całej firmie znowu pojawił się ten charakterystyczny odgłos szpilek. Zawsze chodziła głośno z uniesioną głową. Wszystko po to, by zrównać się z największym pokurczem chodzącym po tym świecie.
Jej własnym bracie.
Cordian wraz z Cyrusem byli w stosunku do niej dużo bardziej wyrozumiali. Nie do końca wiedzieli, co się działo. Chociaż brat bliźniak zaczął ubierać się, jakby był poważnym biznesmenem, a nie jakimś pożal się boże gitarzystą z kapeli garażowej. Potrafiła trzymać iść w garści. Może nie do końca, skoro Corvin się wydarzył. W całej kolejce do genów chyba musiał zgarnąć te najgorsze. Nie potrafiła zrozumieć, w jaki sposób miałby z nią konkurować z taką... twarzą. Chodzący dzieciak, dziwne, że sprzedawali mu alkohol.
Dobrze rozpoczęła dzień. Kolejny podpisany kontrakt na przyszły rok oraz śniadanie z inwestorem. Potrafiła bawić się mężczyznami z wielkim ego, zwłaszcza gdy chodziło o łechtanie ich ego, a pierścionek rodzinny Wyatt'ów potrafił każdego skutecznie odstraszyć.
Zdążyła wejść do gabinetu i pojawił się on. Zakała całego rodu Marshallów. Jak inaczej miałaby go nazwać, skoro to ojciec wybrał , by zasiadała na fotelu. Nie zdążyła nawet powiesić swojego płaszczu, a on zjawił się, jak jelitówka. Niespodziewanie i nieprzyjemnie.
Ile ty masz lat dzieciaku, co? — spytała, przechylając głowę. Zawsze to robił. Próbował wyprowadzić ją z równowagi, gdy ona przechodziła właśnie wewnętrzne zen — dziesięć? Czy piętnaście? — na pewno dorosły nie był. Dojrzali ludzie nie zachowywali się w ten sposób. Znali podstawowe zasady kultury względem osób wyżej postawionych. Cherry była prezesem, czy tego chciał, czy nie chciał.
Naucz się, że w porównaniu do Ciebie jestem idealnie na czas — skwitowała krótko, zakładając rękę na rękę. Mógłby jej powiedzieć teraz wszystko, a ona i tak uznałaby to za zwykłą paplaninę małego, obrażonego dziecka — załatwiłeś jakiś kontrakt? — uniosła jedną ze swoich brwi — nie. — poza liczbami miał jedną słabość, o której zapominał za każdym razem. Nie potrafił rozmawiać z ludźmi, zresztą kto by go potraktował poważnie z taką twarzą? Nie był pierdolonym Galenem Wyatt'em, by wzrok za nim ciągnąć, a przypominał bardziej... ciecia. Nawet jeśli miał bajecznie, drogi garnitur — a ja już jestem po spotkaniu z kontrahentem — stwierdziła spokojnym głosem, wzruszając ramionami. Właśnie z tego powodu mogła się zjawiać, o której tylko by chciała. Mogła, bo rządziła. Załatwiała kontrakty, gdy jej braciszek bawił się w excela.
Zejdź z mojego fotela, młody — syknęła Cherry, bo nie potrafiła go znieść. Nigdy nie potrafił się odpowiednio zachować. Może nie traktowałaby go jako wroga, gdyby nie był jedyną osobą, która motywowała ją do ślubu jako umowy. Gdyby nie Corvin, nie byłaby do tego zmuszona.