Champagne problems
: wt paź 28, 2025 7:49 pm
				
				sukienka  
Jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie w dużym lustrze hotelowego lobby. Poprawiła sukienkę, na twarz przykleiła uśmiech i ruszyła w kierunku sali bankietowej, gdzie już dawno zebrali się wszyscy. Nie do końca wiedziała, czy jest tu bardziej zawodowo, czy prywatnie. Gdy dostaje się zaproszenie na imprezę tego typu, szczególnie gdy jest charytatywna, trudno odmówić – jakikolwiek miałby być jej charakter. Zresztą… chciała tu być. Dobrze się czuła w tłumie, nie miała problemu z nawiązywaniem znajomości, potrafiła być czarująca i łatwo wyciągała informacje ze swoich rozmówców. A to już mogło przydać się przy innej okazji…
Chwyciła kieliszek z szampanem z tacy mijającego ją kelnera i łatwo wmieszała się w balujący tłum. Część par korzystała z przygrywającej muzyki i brylowała na parkiecie, ale większość towarzystwa zbiła się w niewielkich grupkach i prowadziła zacięte dyskusje. Lawirowała między nimi starając się znaleźć kogoś, z kim warto porozmawiać. Zanim jednak na dobre się rozejrzała usłyszała swoje imię. Odwróciła się przez ramię, uśmiechnęła szeroko i… przepadła. Wpadła w szpony swoich rozmówców.
Jedna dyskusja, druga, trzecia i kolejna. Jeden kieliszek szampana i zaraz następny. Ożywiona rozmowa, kilka żartów, może nawet niewinny flirt. W końcu dlaczego nie, prawda? Jakby nie było znalazła się w idealnym miejscu, żeby poszukać przyszłego męża! Gdyby tylko go szukała. Ludzie mediów, lokalni przedsiębiorcy i politycy. Byli tutaj wszyscy…
On również. Dobrze znana sylwetka mignęła jej w tłumie już jakiś czas temu i robiła wszystko, żeby zupełnie przypadkiem zupełnie naturalnie i bez wzbudzania podejrzeń znaleźć się w odpowiednim kręgu rozmówców. I wreszcie się udało, a ich spojrzenia się ze sobą spotkały.
- Senator Lennox – rzuciła na powitanie, oficjalne i dokładnie takie jak być powinno. Wyciągnięta w kierunku mężczyzny dłoń i uśmiech również nie powinny wzbudzać podejrzeć. Tylko on był w stanie zauważyć błysk w jej oku. Tylko on znał ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, co się za tym kryło – Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać. Tylko proszę nie mówić, że unika Pan mediów… – zaczęła swobodnie, a starsze małżeństwo, które do tej pory dotrzymywało mu towarzystwa zaśmiało się z jej marnego żartu. Widocznie ich poprzeczka była niska – Chyba wpadłeś, Coop! Na mój ratunek nie licz! – mężczyzna zarechotał i podał ramię swojej małżonce, żeby kulturalnie się oddalić, a Lennoxa zostawić na pastwę tych złych mediów.
Love odprowadziła ich krótko spojrzeniem, uśmiechając się pogodnie i dopiero wtedy wróciła spojrzeniem do Coopera.
- Potrzebuje Pan ratunku? A może przeszkadzam? - kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, ale ukryła to za kieliszkiem z szampanem, z którego upiła niewielki łyk alkoholu.
    
Cooper Lennox
			Jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie w dużym lustrze hotelowego lobby. Poprawiła sukienkę, na twarz przykleiła uśmiech i ruszyła w kierunku sali bankietowej, gdzie już dawno zebrali się wszyscy. Nie do końca wiedziała, czy jest tu bardziej zawodowo, czy prywatnie. Gdy dostaje się zaproszenie na imprezę tego typu, szczególnie gdy jest charytatywna, trudno odmówić – jakikolwiek miałby być jej charakter. Zresztą… chciała tu być. Dobrze się czuła w tłumie, nie miała problemu z nawiązywaniem znajomości, potrafiła być czarująca i łatwo wyciągała informacje ze swoich rozmówców. A to już mogło przydać się przy innej okazji…
Chwyciła kieliszek z szampanem z tacy mijającego ją kelnera i łatwo wmieszała się w balujący tłum. Część par korzystała z przygrywającej muzyki i brylowała na parkiecie, ale większość towarzystwa zbiła się w niewielkich grupkach i prowadziła zacięte dyskusje. Lawirowała między nimi starając się znaleźć kogoś, z kim warto porozmawiać. Zanim jednak na dobre się rozejrzała usłyszała swoje imię. Odwróciła się przez ramię, uśmiechnęła szeroko i… przepadła. Wpadła w szpony swoich rozmówców.
Jedna dyskusja, druga, trzecia i kolejna. Jeden kieliszek szampana i zaraz następny. Ożywiona rozmowa, kilka żartów, może nawet niewinny flirt. W końcu dlaczego nie, prawda? Jakby nie było znalazła się w idealnym miejscu, żeby poszukać przyszłego męża! Gdyby tylko go szukała. Ludzie mediów, lokalni przedsiębiorcy i politycy. Byli tutaj wszyscy…
On również. Dobrze znana sylwetka mignęła jej w tłumie już jakiś czas temu i robiła wszystko, żeby zupełnie przypadkiem zupełnie naturalnie i bez wzbudzania podejrzeń znaleźć się w odpowiednim kręgu rozmówców. I wreszcie się udało, a ich spojrzenia się ze sobą spotkały.
- Senator Lennox – rzuciła na powitanie, oficjalne i dokładnie takie jak być powinno. Wyciągnięta w kierunku mężczyzny dłoń i uśmiech również nie powinny wzbudzać podejrzeć. Tylko on był w stanie zauważyć błysk w jej oku. Tylko on znał ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, co się za tym kryło – Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać. Tylko proszę nie mówić, że unika Pan mediów… – zaczęła swobodnie, a starsze małżeństwo, które do tej pory dotrzymywało mu towarzystwa zaśmiało się z jej marnego żartu. Widocznie ich poprzeczka była niska – Chyba wpadłeś, Coop! Na mój ratunek nie licz! – mężczyzna zarechotał i podał ramię swojej małżonce, żeby kulturalnie się oddalić, a Lennoxa zostawić na pastwę tych złych mediów.
Love odprowadziła ich krótko spojrzeniem, uśmiechając się pogodnie i dopiero wtedy wróciła spojrzeniem do Coopera.
- Potrzebuje Pan ratunku? A może przeszkadzam? - kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, ale ukryła to za kieliszkiem z szampanem, z którego upiła niewielki łyk alkoholu.
Cooper Lennox