almost a date
: śr paź 29, 2025 10:34 am
				
				George Restaurant niemal pachniał l u k s u s e m, ale nie tym nachalnym, krzykliwym — raczej tym subtelnym, wyrafinowanym, który przyjemnie otulał zmysły. Ginny pojawiła się tam punktualnie, może nawet odrobinę przed czasem, co w jej przypadku było normalnością. Sukienka w kolorze głębokiego burgundu opinała jej ciało w sposób, który nie pozostawiał złudzeń co do jej świadomości własnej atrakcyjności. Włosy spięte w niedbały kok, usta muśnięte szminką, spojrzenie jak zawsze czujne.
Stone usiadła przy barze, nie zamawiając nic poza wodą z cytryną. Nie dlatego, że nie miała ochoty na coś mocniejszego, ale dlatego, że chciała zachować klarowność umysłu. Czekała. Minuty mijały, a jej partner się nie pojawiał. Telefon milczał. Wiadomości nie przychodziły. W końcu stało się jasne, że ją wystawił. Virginia nie była zaskoczona — nie pierwszy raz ktoś nie dorósł do jej obecności. Ale mimo wszystko, coś w tym wieczorze ją uwierało. Może to fakt, że naprawdę miała ochotę na tę randkę. Może to, że po raz pierwszy od dawna pozwoliła sobie na odrobinę ekscytacji.
Jej palce bawiły się szklanką, a wzrok powędrował w stronę kobiety za barem — blondynki o wyrazistych rysach i spojrzeniu, które nie uciekało, gdy spotkało się z jej własnym. Ginny przechyliła głowę lekko w bok, jakby oceniała, czy warto zainwestować w tę interakcję. A potem uśmiechnęła się — subtelnie, ale z tym charakterystycznym błyskiem w oku.
— Czy to miejsce ma w ofercie coś na złamane ego? — zagadnęła, nie spuszczając wzroku z kobiety. Jej ton był lekki, ale podszyty czymś głębszym — rozczarowaniem, które nie domagało się współczucia, raczej zrozumienia i wewnętrzną nadzieją, by ten wieczór nie był jeszcze stacony. — Bo jeśli tak, to poproszę podwójną porcję. Bez lodu.
Nie oczekiwała odpowiedzi od razu. Ginny lubiła obserwować reakcje — te pierwsze, niekontrolowane, zanim rozmówca zdążył sięgnąć po maskę. Jej palce przesunęły się po szklance, a spojrzenie powędrowało znów ku blondynce, tym razem z odrobiną zaciekawienia.
— Chyba nie jestem dziś w nastroju do samotności — dodała, jakby mimochodem, ale z wyraźnym sygnałem, że jeśli kobieta za barem nie zamierzała jej odprawić, to mogłyby razem zagrać w coś znacznie ciekawszego niż randka, która nigdy się nie wydarzyła. Jedna piękna blondynka stanowiła niebezpieczeństwo, a co dopiero dwie.
Niektóre wieczory trzeba r a t o w a ć. Ginny właśnie zaczynała.
Hailey Meachum
			Stone usiadła przy barze, nie zamawiając nic poza wodą z cytryną. Nie dlatego, że nie miała ochoty na coś mocniejszego, ale dlatego, że chciała zachować klarowność umysłu. Czekała. Minuty mijały, a jej partner się nie pojawiał. Telefon milczał. Wiadomości nie przychodziły. W końcu stało się jasne, że ją wystawił. Virginia nie była zaskoczona — nie pierwszy raz ktoś nie dorósł do jej obecności. Ale mimo wszystko, coś w tym wieczorze ją uwierało. Może to fakt, że naprawdę miała ochotę na tę randkę. Może to, że po raz pierwszy od dawna pozwoliła sobie na odrobinę ekscytacji.
Jej palce bawiły się szklanką, a wzrok powędrował w stronę kobiety za barem — blondynki o wyrazistych rysach i spojrzeniu, które nie uciekało, gdy spotkało się z jej własnym. Ginny przechyliła głowę lekko w bok, jakby oceniała, czy warto zainwestować w tę interakcję. A potem uśmiechnęła się — subtelnie, ale z tym charakterystycznym błyskiem w oku.
— Czy to miejsce ma w ofercie coś na złamane ego? — zagadnęła, nie spuszczając wzroku z kobiety. Jej ton był lekki, ale podszyty czymś głębszym — rozczarowaniem, które nie domagało się współczucia, raczej zrozumienia i wewnętrzną nadzieją, by ten wieczór nie był jeszcze stacony. — Bo jeśli tak, to poproszę podwójną porcję. Bez lodu.
Nie oczekiwała odpowiedzi od razu. Ginny lubiła obserwować reakcje — te pierwsze, niekontrolowane, zanim rozmówca zdążył sięgnąć po maskę. Jej palce przesunęły się po szklance, a spojrzenie powędrowało znów ku blondynce, tym razem z odrobiną zaciekawienia.
— Chyba nie jestem dziś w nastroju do samotności — dodała, jakby mimochodem, ale z wyraźnym sygnałem, że jeśli kobieta za barem nie zamierzała jej odprawić, to mogłyby razem zagrać w coś znacznie ciekawszego niż randka, która nigdy się nie wydarzyła. Jedna piękna blondynka stanowiła niebezpieczeństwo, a co dopiero dwie.
Niektóre wieczory trzeba r a t o w a ć. Ginny właśnie zaczynała.
Hailey Meachum