-
survival taught me when to show my scars and when to hide themnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
Stone usiadła przy barze, nie zamawiając nic poza wodą z cytryną. Nie dlatego, że nie miała ochoty na coś mocniejszego, ale dlatego, że chciała zachować klarowność umysłu. Czekała. Minuty mijały, a jej partner się nie pojawiał. Telefon milczał. Wiadomości nie przychodziły. W końcu stało się jasne, że ją wystawił. Virginia nie była zaskoczona — nie pierwszy raz ktoś nie dorósł do jej obecności. Ale mimo wszystko, coś w tym wieczorze ją uwierało. Może to fakt, że naprawdę miała ochotę na tę randkę. Może to, że po raz pierwszy od dawna pozwoliła sobie na odrobinę ekscytacji.
Jej palce bawiły się szklanką, a wzrok powędrował w stronę kobiety za barem — blondynki o wyrazistych rysach i spojrzeniu, które nie uciekało, gdy spotkało się z jej własnym. Ginny przechyliła głowę lekko w bok, jakby oceniała, czy warto zainwestować w tę interakcję. A potem uśmiechnęła się — subtelnie, ale z tym charakterystycznym błyskiem w oku.
— Czy to miejsce ma w ofercie coś na złamane ego? — zagadnęła, nie spuszczając wzroku z kobiety. Jej ton był lekki, ale podszyty czymś głębszym — rozczarowaniem, które nie domagało się współczucia, raczej zrozumienia i wewnętrzną nadzieją, by ten wieczór nie był jeszcze stacony. — Bo jeśli tak, to poproszę podwójną porcję. Bez lodu.
Nie oczekiwała odpowiedzi od razu. Ginny lubiła obserwować reakcje — te pierwsze, niekontrolowane, zanim rozmówca zdążył sięgnąć po maskę. Jej palce przesunęły się po szklance, a spojrzenie powędrowało znów ku blondynce, tym razem z odrobiną zaciekawienia.
— Chyba nie jestem dziś w nastroju do samotności — dodała, jakby mimochodem, ale z wyraźnym sygnałem, że jeśli kobieta za barem nie zamierzała jej odprawić, to mogłyby razem zagrać w coś znacznie ciekawszego niż randka, która nigdy się nie wydarzyła. Jedna piękna blondynka stanowiła niebezpieczeństwo, a co dopiero dwie.
Niektóre wieczory trzeba r a t o w a ć. Ginny właśnie zaczynała.
Hailey Meachum
-
bycie aktorką to jej marzenie, zarabia jako barmanka, a w nosie ma dupków, czasem rzuci się na starszych i dzianych facetów, ostra lasia
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracjiczas narracjipostaćautor
Schody pojawiały się w momencie gdy musiała czerpać nieco z życia i posługiwać się radami czy też decydować za kogoś w danej kwestii. Nie lubiła za bardzo tego bo jakże by mogła coś komuś mówić skoro sama miała swoje życie w rozsypce. Miałaby pomóc innym? Nieśmieszny żart. Na pewno jednak lubiła nieco flirtu, trochę podrażnić się z przystojnym facetem czy zaczepić zadbaną wściekłą kobietę, którą wystawił partner. Obserwując osoby zmieniające się przy barze, wypatrzyła blondynkę, która wyglądałaby jakby na kogoś czekała. Zainteresowana zerkała w jej stronę choćby dla rozrywki i przyglądaniu się jak potoczy się wieczór nieznajomej. Wycieranie i polerowanie szkła było samo w sobie nudne, dlatego każda zaczepka czy nawet historia życia, była jak powiew świeżości dla kogoś kto robił wciąż swoje. - Hmmm.. pewnie nie. Ale jak dostaniemy zdjęcie dupka to możemy wystawić tabliczkę, że tego dupka nie obsługujemy. - rzuciła podchodząc bliżej gdy ogarnęła szklankę, nad którą myślała już parę minut. Lubiła porządek wokół swojego stanowiska, więc wszystko musiało lśnić i być gotowe na produkcję upragnionego dla klienta drinka. - Czysta dwunastoletnia whisky jest najlepsza na takie zgryzy.- Meachum jej to proponowała właśnie, choćby przez pryzmat czegoś mocniejszego na start. Miała świadomość, że blondynka jest podobnych gabarytów co i ona, pewnie także mocno dleikatna i nadal dziewczęca ale cóż... albo jej to pomoże albo będą mieć cały wieczór na to aby przelecieć przez cały alfabet drinków. Szybko więc przeszła od słów do działania i na blacie przed kobietą pojawiła się szklanka z podwojoną dawka alkoholu tak jak sobie życzyła. Albo jej to pomoże na chwilę albo cóż, będą musiały losować dalej z puli.
- Tak? Cóż, faceci to dupki ale wokół ładnych kobiet zawsze się kręci następny, więc chyba nie będzie Pani na to narzekać w następnej godzinie. - zachowała swój profesjonalny ton oraz szacunek dla klienta, póki co nie mogła tak po prostu swodobnie przejść do zaczepki, nawet tej delikatnie nasyconej dziwnym tonem i podtekstem. Ona lubiła czasem dla odmiany zwrócić swoje zainteresowanie w stronę kobiet, nie miała z tym żadnego problemu. Faceci zazwyczaj kojarzyli się z łzami i cierpieniem, a także poczuciem dziwnego fałszu, który chwilami wylewał się jej. Dziś mogło być interesująco, mogły prowadzić rozmowę i szczuć na nich ile wlezie.
Virginia C. Stone