save me
: ndz lis 02, 2025 7:33 pm
Scott Letexier
Cynthia rzadko kiedy nie potrafiła wytrzymać ciszy. Wiele się w niej zmieniło, odkąd poznała swojego blond szczeniaka. Tylko że on zniknął, a świat zaczął sypać się pod jej nogami. Akurat teraz gdy tak bardzo go potrzebowała, tego uśmiechu, niebieskich oczu. Nie była w stanie się do niego dodzwonić, była tym cała roztrzęsiona. Zniknął z jej życia, gdy wydało się one dla niego zbyt trudne. Dlatego tak bardzo bała zbliżyć się do innego człowieka. Obawiała się poczuć zawodu. Serce bolało ją bardziej niż zawsze. Może dlatego postanowiła o pierwszej nocy wyjść ze swojego apartamentu, by udać się do Letexiera? Nie chciała być sama, chciała móc poczuć czyjeś wsparcie, obecność. Pewnie nawet od niego tego nie dostanie, ale... wystarczyłoby wspólne wypicie alkoholu, chwila niezręcznych, czarnych żartów. Ta cisza wydawałaby się bardziej znośna. Może dlatego znalazła się pod jego mieszkaniem z czteropakiem piw i dwoma butelkami prosecco. Nie byłaby w stanie zostać sama ze swoimi myślami. Tabletki nic nie dawały, a zarówno Cassian, jak i Lawrence zawiedli ją.
Wzięła głęboki oddech, zanim zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Liczyła na to, że go nie obudzi. Zobaczy ją, krótko się uśmiechnie i zrozumie. Na pewno słyszał o sprawie z Cassianem. Prokurator, który dostał dyscyplinarkę, bo brał swoją ex-narzeczoną jako biegłą. Konflikt interesów. Sprawa na całe miasto. Może by tak mocno tego nie przeżyła, gdyby.... gdyby nie te ponowne spojrzenia troski i litości. Nie potrzebowała nich, a teraz każdy rezydent wpatrywał się w nią tymi wielkimi oczyma. Potrzebowała czegoś zupełnie innego.
— Kurwa Scott otwórz — zapukała mocno dłonią, licząc, że to coś da. Teraz mogłaby się zmierzyć z każdym durnym sąsiadem, który będzie mierzył ją wzrokiem. Byle mogła zniknąć w obecności kogoś, kto przynajmniej częściowo potrafił ją zrozumieć. Potrzebowała kumpla, alkoholu i braku współczucia. Od Scotta była pewna, że to dostanie.
— Nie spałeś? — spytała chłodnym tonem, wchodząc od razu do środka. Nie interesowało ją, w czym był Scott. Ręcznik, bokserki, uprane dresy. Musiała się z kimś zobaczyć, zwyczajnie posiedzieć — potrzebuję Cię — rzadko wypowiadała takie słowa głośno. Wbiła w niego swoje, chłodne spojrzenie. Coś w nim zaczynało pękać. Jakby cała skorupa Cynthii przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Przymknęła mocniej oczy, próbując doprowadzić się do porządku. Nawet przy kumplu od butelki wolała nie pokazywać swojej rozsypki — nie mam z kim się napić prosecco. Będę pić z butelki, żebyś nie musiał sprzątać — uniosła delikatnie kąciki swoich ust. Przypomniała sobie ich ostatnia rozmowę. Mniej sprzątania, gdy byliby w barze. Tylko nie potrzebowała ludzi dookoła siebie, a ciszy, którą mogłaby kosztować z innym człowiekiem.
— Nie chcę siedzieć sama w ciszy — rzadko zdobywała się na takie słowa. Normalnie śmiałaby się z nich głośno bez większego zastanowienia. Nie rozumiała potrzeby siedzenia z drugim człowiekiem, a pierwszy raz od dawna miała ją tak wielką. W jej oczach dało się zobaczyć charakterystyczne mokre, lustrzane odbicie. Mogła nie wyglądać na rozbitą, ale czuła się rozbita, jak nigdy wcześniej.
Cynthia rzadko kiedy nie potrafiła wytrzymać ciszy. Wiele się w niej zmieniło, odkąd poznała swojego blond szczeniaka. Tylko że on zniknął, a świat zaczął sypać się pod jej nogami. Akurat teraz gdy tak bardzo go potrzebowała, tego uśmiechu, niebieskich oczu. Nie była w stanie się do niego dodzwonić, była tym cała roztrzęsiona. Zniknął z jej życia, gdy wydało się one dla niego zbyt trudne. Dlatego tak bardzo bała zbliżyć się do innego człowieka. Obawiała się poczuć zawodu. Serce bolało ją bardziej niż zawsze. Może dlatego postanowiła o pierwszej nocy wyjść ze swojego apartamentu, by udać się do Letexiera? Nie chciała być sama, chciała móc poczuć czyjeś wsparcie, obecność. Pewnie nawet od niego tego nie dostanie, ale... wystarczyłoby wspólne wypicie alkoholu, chwila niezręcznych, czarnych żartów. Ta cisza wydawałaby się bardziej znośna. Może dlatego znalazła się pod jego mieszkaniem z czteropakiem piw i dwoma butelkami prosecco. Nie byłaby w stanie zostać sama ze swoimi myślami. Tabletki nic nie dawały, a zarówno Cassian, jak i Lawrence zawiedli ją.
Wzięła głęboki oddech, zanim zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Liczyła na to, że go nie obudzi. Zobaczy ją, krótko się uśmiechnie i zrozumie. Na pewno słyszał o sprawie z Cassianem. Prokurator, który dostał dyscyplinarkę, bo brał swoją ex-narzeczoną jako biegłą. Konflikt interesów. Sprawa na całe miasto. Może by tak mocno tego nie przeżyła, gdyby.... gdyby nie te ponowne spojrzenia troski i litości. Nie potrzebowała nich, a teraz każdy rezydent wpatrywał się w nią tymi wielkimi oczyma. Potrzebowała czegoś zupełnie innego.
— Kurwa Scott otwórz — zapukała mocno dłonią, licząc, że to coś da. Teraz mogłaby się zmierzyć z każdym durnym sąsiadem, który będzie mierzył ją wzrokiem. Byle mogła zniknąć w obecności kogoś, kto przynajmniej częściowo potrafił ją zrozumieć. Potrzebowała kumpla, alkoholu i braku współczucia. Od Scotta była pewna, że to dostanie.
— Nie spałeś? — spytała chłodnym tonem, wchodząc od razu do środka. Nie interesowało ją, w czym był Scott. Ręcznik, bokserki, uprane dresy. Musiała się z kimś zobaczyć, zwyczajnie posiedzieć — potrzebuję Cię — rzadko wypowiadała takie słowa głośno. Wbiła w niego swoje, chłodne spojrzenie. Coś w nim zaczynało pękać. Jakby cała skorupa Cynthii przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Przymknęła mocniej oczy, próbując doprowadzić się do porządku. Nawet przy kumplu od butelki wolała nie pokazywać swojej rozsypki — nie mam z kim się napić prosecco. Będę pić z butelki, żebyś nie musiał sprzątać — uniosła delikatnie kąciki swoich ust. Przypomniała sobie ich ostatnia rozmowę. Mniej sprzątania, gdy byliby w barze. Tylko nie potrzebowała ludzi dookoła siebie, a ciszy, którą mogłaby kosztować z innym człowiekiem.
— Nie chcę siedzieć sama w ciszy — rzadko zdobywała się na takie słowa. Normalnie śmiałaby się z nich głośno bez większego zastanowienia. Nie rozumiała potrzeby siedzenia z drugim człowiekiem, a pierwszy raz od dawna miała ją tak wielką. W jej oczach dało się zobaczyć charakterystyczne mokre, lustrzane odbicie. Mogła nie wyglądać na rozbitą, ale czuła się rozbita, jak nigdy wcześniej.