you are such a rollercoaster
: wt lis 04, 2025 11:11 am
004.
Mogła siedzieć teraz za kółkiem i robić to, co kochała najbardziej — doprowadzać silnik do ryku, który sprawiał, że połowa miasta przewracała oczami, a druga połowa nagle przypominała sobie o swoich niespełnionych marzeniach z czasów liceum. Tymczasem była tutaj. W pieprzonym lunaparku. Ze znajomymi, którzy mieli się pojawić, ale oczywiście nie dotarli. Bo jak inaczej mogła się zakończyć ich genialna decyzja, żeby w biały dzień pruć przez środek miasta? Brawo, Boost. Naprawdę. Istny popis odpowiedzialności. I żałosnych umiejętności. A raczej ich braku.roller coaster /ˈrəʊləˌkəʊstə/
noun
if you say that someone or something is on a roller-coaster, you mean that they go through many sudden or extreme changes in a short time.
"i've been on an emotional roller-coaster since I've been here"
Tym sposobem stała pośrodku lunaparku całkiem sama i było to coś, czego nie miała w swoim bingo na dzisiejsze popołudnie. Przez chwilę krążyła pomiędzy atrakcjami, aż w końcu zatrzymała się przy automacie z plastikowymi kulkami, które miały w środku małe samochodziki. Resoraki. Znów poczuła się, jak pięciolatka, której wujek Ben sprawiał upominki w postaci zabawkowych aut.
— No dobra, daj mi coś fajnego — mruknęła, wrzucając monetę. Usłyszała ciche kliknięcie. Takie, które obiecuje fantastyczne nagrody. Przekręciła gałkę i wcisnęła guzik. Ale nic się nie wydarzyło. Ze środka nie wypadła ani jedna kulka. Kira spojrzała na maszynę z nieukrywaną złością. — Serio? — prychnęła pod nosem. Dlaczego wszyscy dookoła chcieli ją wiecznie robić w chuja?
Jeszcze raz przekręciła gałkę, zachęcająco klepiąc automat od góry. Dalej nic. Moneta zniknęła, kulka nie wypadła, a jej cierpliwość właśnie się kończyła.
— No dalej! — Finch wyrzuciła ręce w powietrze. Wkurwienie zaczynało przybierać teatralną formę, które skupiało swoją energię na zgłoszeniu tego pierdolonego urządzenia pod widniejącym z boku numerem telefonu. Albo przynajmniej wyprowadzeniu z równowagi osoby, która pozwoliła, żeby tak sprytnie oszukiwało ludzi. — Ty pierdolona kupo złomu — warknęła przez zaciśnięte zęby, tym razem sprzedając maszynie kopniaka.
Ludzie mijali ją z watami cukrowymi i balonami, posyłając wścibskie spojrzenia, a ich śmiechy mieszały się z rozbrzmiewającą w parku rozrywki muzyką i skrzypiącym mechanizmem pobliskiej karuzeli, która wyglądała tak, jakby miała się rozlecieć przy kolejnym obrocie.
lyric hollis