25 y/o
Welkom in Canada
174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
w domu, w głowie, w sercu mam ciemnię
może mnie wywołasz jak zdjęcie?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

004.
roller coaster /ˈrəʊləˌkəʊstə/
noun
if you say that someone or something is on a roller-coaster, you mean that they go through many sudden or extreme changes in a short time.
"i've been on an emotional roller-coaster since I've been here"
Mogła siedzieć teraz za kółkiem i robić to, co kochała najbardziej — doprowadzać silnik do ryku, który sprawiał, że połowa miasta przewracała oczami, a druga połowa nagle przypominała sobie o swoich niespełnionych marzeniach z czasów liceum. Tymczasem była tutaj. W pieprzonym lunaparku. Ze znajomymi, którzy mieli się pojawić, ale oczywiście nie dotarli. Bo jak inaczej mogła się zakończyć ich genialna decyzja, żeby w biały dzień pruć przez środek miasta? Brawo, Boost. Naprawdę. Istny popis odpowiedzialności. I żałosnych umiejętności. A raczej ich braku.
Tym sposobem stała pośrodku lunaparku całkiem sama i było to coś, czego nie miała w swoim bingo na dzisiejsze popołudnie. Przez chwilę krążyła pomiędzy atrakcjami, aż w końcu zatrzymała się przy automacie z plastikowymi kulkami, które miały w środku małe samochodziki. Resoraki. Znów poczuła się, jak pięciolatka, której wujek Ben sprawiał upominki w postaci zabawkowych aut.
No dobra, daj mi coś fajnego — mruknęła, wrzucając monetę. Usłyszała ciche kliknięcie. Takie, które obiecuje fantastyczne nagrody. Przekręciła gałkę i wcisnęła guzik. Ale nic się nie wydarzyło. Ze środka nie wypadła ani jedna kulka. Kira spojrzała na maszynę z nieukrywaną złością. — Serio? — prychnęła pod nosem. Dlaczego wszyscy dookoła chcieli ją wiecznie robić w chuja?
Jeszcze raz przekręciła gałkę, zachęcająco klepiąc automat od góry. Dalej nic. Moneta zniknęła, kulka nie wypadła, a jej cierpliwość właśnie się kończyła.
No dalej! — Finch wyrzuciła ręce w powietrze. Wkurwienie zaczynało przybierać teatralną formę, które skupiało swoją energię na zgłoszeniu tego pierdolonego urządzenia pod widniejącym z boku numerem telefonu. Albo przynajmniej wyprowadzeniu z równowagi osoby, która pozwoliła, żeby tak sprytnie oszukiwało ludzi. — Ty pierdolona kupo złomu — warknęła przez zaciśnięte zęby, tym razem sprzedając maszynie kopniaka.
Ludzie mijali ją z watami cukrowymi i balonami, posyłając wścibskie spojrzenia, a ich śmiechy mieszały się z rozbrzmiewającą w parku rozrywki muzyką i skrzypiącym mechanizmem pobliskiej karuzeli, która wyglądała tak, jakby miała się rozlecieć przy kolejnym obrocie.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
26 y/o
Welkom in Canada
172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
typ narracji3os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

004.

Lyric kochała lunaparki. Ale wcale nie dlatego, że można było w nich wygrać słodkie miśki, czy zajadać się watą cukrową. Bardziej chodziło o te wszystkie atrakcje, które podnosiły ciśnienie. Hollis była uzależniona od adrenaliny. Kiedy przez dłużyszy czas się nudziła, jej ciało automatycznie szukało kłopotów, żeby wzbudzić w sobie jakikolwiek emocje. Matka zawsze mówiła, że miała to po ojcu, jak zresztą i wszystkie złe cechy swojego charakteru. Czyli wszystkie.
Ale taka już była i tego wieczoru też ustawiła się z Mar na liczne atrakcje w postaci rollercoasterów, nawet przyszła kurwa przed czasem i skoczyła do wielkiego namiotu z napojami, żeby wlać w siebie kilka szotów. Jako barmanka miała to natręctwo, że praca wychodziła z niej za każdym razem, gdy próbowała nowych drinków i alkoholów, i tym razem wcale nie było inaczej. Nie omieszkała zwrócić barmance uwagi, że dała za mało kwasku cytrynowego a zdecydowanie za dużo syropu. Na jej szczęście była ładna, więc skończyło się tylko na krótkiej wymianie, po której Lyric odeszła z jej numerem telefonu zapisanym niedbale na serwetce.
Mar wydawała się spóźniać, więc Lyric przysiadła na chodniku tuz obok głównej ścieżki i odpaliła papierosa. Wystukała szybkiego smsa i zaciągnęła się mocno, jednak jej uwagę bardzo szybko przykuł znajomy głos. A raczej krzyki i bliżej nieokreślony huk. Ktoś kopał w maszynę z samochodzikami? Bardzo kurwa dojrzale. Tylko jak się szybko okazało, to nie był żaden nikt, a Kira Finch we własnej osobie. Nachylona nad ta niczemu nie winną maszyną i wydzierająca się na nią, jakby ta faktycznie mogła ją usłyszeć. Lyric mimowolnie poczuła przyjemny ścisk w żołądku i uśmiechnęła się pod nosem.
Powinna się odwrócić. Powinna zająć się czymkolwiek innym, byle nie Kirą Finch. A jednak ten widok zainteresował ją na tyle, że zgasiła fajkę i ruszyła przed siebie. To chyba był właśnie ten brak adrenaliny i chęć szukania kłopotów.
Na nią też wniesiesz oskarżenie? — odezwała się zaczepnie, krzyżując ręce na piersi i podchodząc na tyle blisko, że ramię oparła o maszynę. Jeszcze na moment przyglądała się samochodzikom za szybą, a dopiero potem podniosła wzrok na Kirę.
Zabawkowe samochodziki? — brew mimowolnie wystrzeliła w górę, podczas gdy usta wygięły się w wymownym uśmiechu. — Słodko — przekręciła głowę, przyglądając się jej uważnie. Jakoś wcześniej nie miała Finch za ten typ, co lubił zbierać zabawki. Ale z drugiej strony, też nie spodziewała się spotkać ją tego wieczoru, a tu proszę. Los jednak bywał przewrotny. Jak ta potrzeba Lyric do ładowania się w kłopoty.
Zabrało ci pieniążka? — wydęła usta w sztucznym współczuciu i wbiła spojrzenie w te intensywne, szare oczy. — I nie dało zabawki? — mówiła do niej jak do jakiegoś małego dziecka, przyglądając się jej uważnie, chociaż po chwili odepchnęła się maszyny, a z kieszeni kurtki wyciągnęła czerwony, stary scyzoryk.
Otworzyła go jednym ruchem, jakby robiła to conajmiej kilka razy dziennie, a potem rozejrzała się dookoła. Kilka ludzi bujało się dookoła, ale akurat nie kręcili się w miejscu, w którym stały. Dlatego też Hollis z gracją przykucnęła w miejscu gdzie znajdował się cały mechanizm maszyny i zaczęła grzebać przy nim nożem. A dokładniej to się do niego włamywać, bo grzebaniem to można by nazwać gdyby tylko wyjęła monetę, którą straciła Finch. Ona natomiast zaczęła rozkręcać całą metalową przykrywkę, uchylając wieczko do wszystkich samochodzików. Dopiero wtedy spojrzała na Kire.
Wybierz sobie jakiś — zachęciła ją, robiąc jej nieco miejsca obok siebie. — Może znajdzie się tam nawet jakiś Chevrolet.


kira finch
kasik
czytania w myślach mojej postaci oraz braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o
Welkom in Canada
174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
w domu, w głowie, w sercu mam ciemnię
może mnie wywołasz jak zdjęcie?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Trwała w swojej niedoli, czując, jak narasta w niej nie gniew dziecka, ale wkurw dorosłej osoby, która zapłaciła za coś, co miała dostać i właśnie została wyrolowana przez maszynę na dwa dolary. Jeszcze raz szturchnęła automat biodrem, ale nic się nie stało. Moneta zniknęła. Kulka nie wypadła. System znowu ją zawiódł.
I wtedy usłyszała za plecami głos, który nie mogła pomylić żaden inny. Zerknęła przez ramię i wtedy jej oczom ukazała Lyric Hollis. Oczywiście. Dziwnym trafem los krzyżował ich drogi w najmniej oczekiwanych momentach, a Kira nawet nie miała ochoty zastanawiać się nad tym, dlaczego tak się działo. Na te wszystkie uszczypliwości padające z pyskatych ust wywróciła jedynie oczami, bo Lyric mogła sobie myśleć i gadać, co tam tylko chciała, ale chyba nietrudno było zauważyć, że Finch kochała samochody pod każdą postacią, nawet jeśli to były zwykłe zabawki.
Na razie zastanawiam się, czy wycofanie tych twoich to nie było jednak błąd — odparła, krzyżując ręce na piersiach sportowej kurtki. Bo Kirze można było naprawdę wiele zarzucić, ale nie była gołosłowna i tak, jak obiecała wtedy Hollis nad jeziorem, tuż po ucieczce przed policją, odstąpiła od oskarżeń. Chciała coś jeszcze dodać, ale wtedy dziewczyna wyciągnęła scyzoryk i pochyliła się nad maszyną. — Co ty... — urwała, z wysoko uniesionymi brwiami obserwując jej poczynania.
I nagle, ku szczeremu zdziwieniu, pomieszanym z lekkim zdumieniem, Lyric po prostu rozkręciła kopułę i otworzyła automat, z którego zaczęły wypadać plastikowe, przezroczyste kulki z resorakami. Finch zamrugała, kompletnie zbita z tropu.
A więc jesteś kryminalistką — podsumowała, parskając pod nosem śmiechem. Tego się nie spodziewała. Zajrzała do środka, lustrując kulki wzrokiem, ale jej uwagę przekłuło niebieskie Lamborghini Huracan, które potoczyło się pod jej nogi. Sięgnęła po kulkę i podrzuciła je do góry, ponownie łapiąc w dłoń. A potem wzięła do ręki jeszcze jedną, ale ze środka automatu. — Chevrolet też jest. I to czerwony — rzuciła kąśliwie, rzucając zabawkowy samochodzik Hollis. — Trzymaj. Tak na pocieszenie — dodała z tym łobuzerskim, charakterystycznym uśmiechem. Ona już miała taki w swojej kolekcji. I wcale nie chodziło o skradzioną furę, na którą Boost wciąż nie znalazł kupca, a o miniaturowe auto. Jedno z wielu, jakie Finch umieszczała na podwieszanej szafce w salonie.
Otworzyła swoją kapsułkę i wyciągnęła z niej Lambo. No piękny był. Idealnie będzie komponował się między Fordem Mustangiem a Nissanem GT-R. Chwilę tak się nim zachwycała, aż podniosła na Lyric wzrok, przypominając sobie, że ta nadal była obok.
Zamkniesz to, czy będziesz tak stała? — zapytała, bo któraś z kolei kulka przeturlała się po ziemi, a za nią kolejna. I jeszcze jedna. Nie minęła chwila i nagle zaczęły wysypywać się z niej masowo. Świetnie. Zaraz znowu będą mieć na głowie policję. Już kilku ochroniarzy kręcących się po lunaparku zaczęła spoglądać w ich kierunku. — Wiesz co? Pierdol to. Spadajmy stąd — zarządziła i pociągnęła Hollis za rękaw kurtki w przeciwną stronę.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
26 y/o
Welkom in Canada
172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
typ narracji3os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Może dlatego miała taki dobry humor?
Może dlatego wcale nie rozszarpała Kiry, kiedy tylko ją zobaczyła?
Może dlatego zdecydowała się dla niej rozkręcić tą maszynę z kulkami, żeby Finch mogła sobie wyjąć samochodzik?
Właśnie bo blondynka jak się okazało na początku tygodnia wycofała swoje zarzuty. Wszystkie. I kurwa Lyric była naprawdę w niemałym szoku, kiedy dostała telefon z komisariatu. Z początku myślała nawet, że to był jakiś głupi prank, że jej pierdolnięty ojciec chciał ją tylko podpuścić, sprowokować, żeby znowu zrobiła coś głupiego, ale kiedy osobiście wybrała się na komisariat, by podpisać papiery, one faktycznie wylądowały przed nią razem z niebieskim długopisem. I chociaż ten gest był jej BARDZO na rękę, to jednak również utwierdził ją w przekonaniu, że to naprawdę Finch zajebała jej auto. Niby wiedziała, niby nie miała żadnych wątpliwości, a jednak teraz wiedziała to już na sto procent. I jakimś cudem wiedziała też, że gdzieś głęboko kryły się w Kirze też wyrzuty sumienia. Wyrzuty, które może kiedy udałoby się Lyric jakoś wybudzić jeszcze bardziej. Może wtedy dowiedziałaby się gdzie jest jej fura? Może kiedyś. Bo na razie to była bezczelnie nazywana kryminalistką.
No przecież mówiłaś, że lubisz niegrzeczne dziewczynki — uniosła na nią spojrzenie i nie omieszkała jeszcze doprawić tego wszystkiego cwanym uśmiechem. I faktycznie, po chwili ulki zaczęły powoli się wysypywać, chociaż z początku plan Hollis był taki, żeby tylko delikatnie uchylić wieczko. Ale przecież zawsze coś się musi wyjebać. — Skończ marudzić i wybieraj — pośpieszyła ją, bo przecież nie miały kurwa całego wieczoru na takie występki. Przecież lada moment mógł się znaleźć przy nich jakiś ochroniarz czy inny człowiek, który po prostu by się spierdolił i Lyric mogłaby wtedy zapomnieć o swojej aktualnie czystej karcie policyjnej.
Przyglądała się Kirze z uwagą, jak wygrzebała ten swój niebieski samochodzik, a kiedy zgarnęła dla niej i czerwonego chervroleta, którego wsadziła jej do kieszeni kurtki, Lyric tylko przewróciła oczami. Może zrobiłaby z tym faktem coś więcej, ale ręce miała zajęte trzymaniem kawałka złomu. ZŁOMU, bo jak się szybko okazało, śrubki wcale nie chciały się już tak łatwo jak wyszły. No wiec Hollis stała z tym przez chwile jak idiotka, nie za bardzo wiedząc, co z tym faktem zrobić.
No kurwa staram się, ale to gówno… — no nie chciało wrócić na miejsce. Mogła próbować to wpychać na siłę, ale jeszcze rozjebałaby całą maszynę i wtedy już z pewnością zwróciłaby czyjąś uwagę. Chociaż wyglądało na to, że i tak to zrobiła? Bo jeden gach przy namiotach zaczął im się przyglądać.
Tylko wtedy Finch oznajmiła, że to powinny pierdolić i szarpnęła Lyric za materiał kurtki, żeby podnieść ją z ziemi. Zerwała się górę, jeszcze przy okazji łapiąc kilka kulek w garść i wcisnęła je sobie do kieszeni. A potem pobiegła zaraz za Kirą.
Zatrzymały się za jednym z namiotów, zaraz obok wielkiego rollercoastera. Lyric chociaż kondycję miała nienaganną od ciągłego spierdalania, złapała jednak niewielką zadyszkę i na moment musiała umieścić dłonie na kolanach. I przez moment nawet zastanowiła się, czy one kiedykolwiek miały ze sobą spotkanie, w którym ktoś nie musiał spierdalać? Bo przecież nawet na dachu, nawet pod Toronto Sun, Lyric musiała uciekać. Nie wspominając już o pieprzonych pościgach.
Same kłopoty z tobą — rzuciła zaczepnie w stronę Kiry. Trochę to było kurwa niedorzeczne i Hollis miała tego pełną świadomość, ale przecież nie byłaby sobą, gdyby nie podpuściła złośliwości. Z drugiej strony Lyric kochała kłopoty, więc może to wcale nie była aż taka wielka obelga? Może nie była nią wcale?
Sięgnęła do kieszeni kurtki po fajki i dopiero wtedy przypomniała sobie, że po drodze zgarnęła jeszcze kilka kulek.
Taka z ciebie ekspertka od samochodów? — wysunęła rękę, ukazując w niej jakieś pięć różnych samochodzików. — To weź powiedz, co to za auta. A jak zgadniesz, to będziesz je sobie mogła zatrzymać — chuja ją obchodziło, co to były za samochody, ale Finch wydawała się mieć na ich punkcie świra, więc ciekawie byłoby sprawdzić jej wiedzę. Pomimo faktu, że Lyric nawet by kurwa nie wiedziała, czy dziewczyna mówi prawdę. Ale czy to ważne?!

kira finch
kasik
czytania w myślach mojej postaci oraz braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o
Welkom in Canada
174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
w domu, w głowie, w sercu mam ciemnię
może mnie wywołasz jak zdjęcie?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Z tym wycofaniem oskarżeń nie było żadnej podpuchy. To była decyzja Kiry, a nie jej ojca, który w ogóle to nie wnikał. Właściwie, jako jeden z dwóch najbardziej szanowanych prawników w prowincji (drugim była jego serdeczna małżonka), miał o wiele ważniejsze rzeczy na głowie, niż zajmowanie się kolejnymi problemami swojej zbuntowanej córki. Ale czy sama Finch miała w sobie jakąś skruchę? No dobra, zrobiło jej się żal Lyric, kiedy ta opowiadała jej o tym, że nie wszyscy mieli pieniądze (chociaż Kirze trudno było zrozumieć, że ktoś może nie mieć kasy) na kaucje. I pomimo że chciała utrzeć jej nosa i dać nauczkę, zlitowała się nad nią. Ale to wcale nie oznaczało, że miała wyrzuty sumienia za kradzież Chevroleta. A nawet jeśli, w życiu nie przyznałaby się do tego głośno.
Ale to prawda, że Finch lubiła niegrzeczne dziewczynki. Dlatego, gdy tak uciekały przed czujnym spojrzeniem dyżurującego ochroniarza, uśmiechnęła się pod nosem. Nie lubiła nudy, a w jej żyłach zamiast krwi płynęła czysta adrenalina.
Ukrywając się za namiotem, z dala od ochrony i wścibskich gapiów, Kira wzięła haust powietrza, zdmuchnęła z czoła grzywkę i popatrzyła na Hollis, która powiedziała coś, co wyjątkowo jej się spodobało.
Bo ja jestem kłopotem — odparła beztrosko. Ale czy Lyric jeszcze tego nie zauważyła? Nie zakodowała, że tam, gdzie się pojawiała, zjawiały się również wspomniane kłopoty?
A potem zaśmiała się na widok skradzionych przez dziewczynę resoraków. Ok, czyli nie tylko ona jedna kradła auta.
Będziesz googlować marki i upewniać się, czy czasami nie ściemniam? — zainteresowała się, podpierając ręce na biodrach. — I co, jeśli czegoś nie będę wiedzieć? Jaka będzie twoja wygrana? Tylko daruj sobie to pierdolenie o Chevrolecie, że mam ci oddać samochód albo przyznać się do czegoś, czego nie zrobiłam — zastrzegła natychmiast, bo miała dziwne przeczucie, że Hollis znowu za moment wyskoczy z tekstem, że chciałaby odzyskać furę.
Sięgnęła po pierwszą kulkę, której nawet nie musiała otwierać, żeby odgadnąć, co za model skrywał się w środku.
Łatwizna — wzruszyła ramionami. — Ten perłowy to Maserati GranCabrio Folgore. A ten z prawej Toyota GR86. Weryfikujesz to jakoś? — zapytała, bo równie dobrze mogłaby zacząć mówić z pamięci przepis na pancakesy z czekoladą w środku. Serio mogła jej wmówić wszystko, więc Hollis powinna przynajmniej poudawać, że ją sprawdza. Patrzeć w telefon, potakiwać co jakiś czas głową, czy cokolwiek innego, bo inaczej ich mini zakład nie miał najmniejszego sensu.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
26 y/o
Welkom in Canada
172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
typ narracji3os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Kira Finch była kłopotem. I Lyric również. A to razem tworzyło jakąś mieszankę iście wybuchową. Bo kurwa odkąd się poznały, ani na sekundę nie usiadły na spokojnie i nie porozmawiały. Wiecznie albo uciekały przed policją, ochroniarzami albo przed sobą nawzajem, jak na przykład wtedy, gdy Kira zajebała jej auto, a Hollis lewym butem, próbowała ich zatrzymać.
Z jednej strony było to niebezpieczne, to wspólne spędzanie czasu, skoro tak ściągały na siebie kłopoty, ale z drugiej, szalenie intrygujące. Bo Lyric nie była normalna i jej głowa jakby już zastanawiała się, co mogło się jeszcze wydarzyć. Czym można by sobie podnieść nieco ciśnienie krwi i rozbudzić szalejącą w ciele adrenalinę. Bo przecież mogła odejść, pójść w swoją stronę i zostawić Finch tu i teraz, żeby każda zajęła się sobą. A jednak została. Zupełnie jak Kira. A to już o czymś musiało świadczyć. Może o tym, że nie były normalne?
Moja nagroda? — zastanowiła się na moment, bo nawet wcześniej o tym nie pomyślała. Chociaż z drugiej strony jakoś nie sądziła, że Kira nie będzie znała któregokolwiek z modeli. No ale skoro już tak nalegała… — Nie wiem, jak wygram to… — rozejrzała się dookoła, a jej spojrzenie padło na największą atrakcję w całym parku rozrywki. — to idziesz ze mną na to — wskazała dłonią na free fall tower. Była to wielka wieża swobodnego spadania, na której ludzie właśnie lecieli w dół, wydzierając się w niebogłosy. Lyric kochała takie atrakcję, przy których żolądek podchodził do gardła. Spojrzała wyzywająco na Kirę. — Może być? — bo kurwa szczerze mówiąc, nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby proponować coś związanego z Chevroletem. Hollis może i wciąż nie chciała tak zostawić tej sprawy, ale przecież kurwa nie była głupia i dobrze wiedziała, że Finch i tak do niczego się nie przyzna. A już na pewno nie grając o głupie samochodziki. Więc po co miałaby o tym wspominać?
Przypatrzyła sie jej uważnie, gdy z taką nienaganną łatwością nazwała dwa pierwsze samochody. Oczywiście kurwa, że to zrobiła i to bez mrugnięcia okiem. A kiedy spytała, jak Lyric to weryfikuje, Hollis głośno się zaśmiała.
Zdaje się na ciebie — pokręciłą głową, chociaż na moment nie spuściła z niej wzroku. Z tych szarych, przeszywających oczu, dla których kiedyś na jedną noc przepadła. — Albo mnie oszukasz albo nie — wzruszyła ramionami, bo to akurat była bardzo prosta matematyka. Jedno albo drugie. Wszystko było w rękach Fich. Tak samo jak.. — Więc chyba tylko i wyłącznie od ciebie będzie zależeć, czy któregoś nie będziesz wiedzieć — a to zaś byłoby równoznaczne z tym, że poszłyby na tą wielką wieże, razem i spędziły ze sobą jeszcze więcej czasu. No tylko co na to Finch? Zgadnie wszystkie? Czy może zostanie w tym wirze kłopotów jeszcze chwile dłużej?


kira finch
kasik
czytania w myślach mojej postaci oraz braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o
Welkom in Canada
174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
w domu, w głowie, w sercu mam ciemnię
może mnie wywołasz jak zdjęcie?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Kira była kłopotem. Sama wiedziała o tym doskonale — zresztą, kto nie wiedział? Miała tę dziwną zdolność do wplątywania się w rzeczy, które kończyły się katastrofą i przekleństwami rzucanymi w jej stronę. Ale odkąd pojawiła się Lyric, wszystko nabrało zupełnie nowego tempa. Bo z nią zawsze musiało się coś wydarzyć. Finch nie miała pewności, co bardziej ją wkurwiało — to, że Hollis ciągle stawała jej na drodze, czy to, że robiła to z takim błyskiem w oczach, który sprawiał, że chciała zobaczyć go znowu. Bo to było jak narkotyk. Niebezpieczny balans między spierdalaj stąd a chcę z tobą pobyć jeszcze przez sekundę.
Kiedy Lyric wybrała swoją nagrodę, podążyła wzrokiem we wskazanym przez nią kierunku i wlepiła oczy w atrakcji, która polegała na pionowym, swobodnym spadaniu z dużej wysokości.
A co? Sama się boisz? — posłała jej rozbawione spojrzenie. Kira była uzależniona od adrenaliny, która zamiast krwi płynęła w jej żyłach, więc dla niej to nie było żadne wyzwanie. Nawet jeśli Hollis chciała ją podpuścić albo sprawdzić, to wybrała dość marny sposób. — W porządku, umowa stoi — skinęła głową, aby umocnić wypowiedziane słowa i znów spojrzała na samochodziki spoczywające na dłoni dziewczyny.
To srebrne to Hennessey Venom GT, a błękitne Bugatti Chiron — bezbłędnie nazwała pozostałe miniaturowe pojazdy. — Ale ten ostatni, to nie wiem — skłamała. Oczywiście, że wiedziała. — Na pewno McLaren, ale nie jestem pewna, czy 750S, czy jednak hybrydowy Artura — zamyśliła się głośno, a raczej udawała, że myśli, po czym wyciągnęła z kieszeni kurtki swój telefon. — Obstawiam, że Artura, ale sprawdźmy to — zadecydowała i wystawiając komórkę w stronę Hollis, wpisała obie nazwy. Oba auta pojawiły się na wyświetlaczu, ale jeden z nich nie przypominał czarnego resoraka. — Cholera, jednak 750S — westchnęła z udawaną ciężkością, po czym podniosła spojrzenie na Lyric. — Wygląda na to, że teraz muszę iść z tobą na free fall tower. O nie, jaka szkoda — dodała, imitując dramatyczny dom, ale w jasnych oczach zatańczyły przebiegłe chochliki. Jak widać, wcale sama lgnęła do kłopotów i już wcale się z tym nie kryła.
Ruszyły w stronę atrakcji, która mieściła się w samym sercu lunaparku. Kira, ze swoim Lamborghini Huracan, któremu przyjrzała się lepiej w świetle lamp i Lyric z kieszeniami wypchanymi zabawkowymi autkami. Co z nimi zrobi, to już zależało wyłącznie od niej, bo Finch przegrała swój zakład. Umyślnie, ale jednak przegrała.
Podejrzewam, że moja porażka jest również ściśle związana z tym, że muszę kupić ci bilet — powiedziała, co akurat nie stanowiło żadnego problemu. Miała kasy jak lodu, więc właściwie mogłaby zafundować Hollis przejażdżkę na każdej karuzeli w parku rozrywki. Zanim jednak dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, Kira już stanęła przy okienku, aby zakupić dwie wejściówki.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
26 y/o
Welkom in Canada
172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
typ narracji3os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Lyric wcale nie bała się tej wielkiej wieży, z której ludzie wydawali się bezwiednie spadać. Ona kurwa kochała adrenalinę i była uzależniona od wciskania się w niebezpieczne otoczenie. A tym bardziej nie miała najmniejszego problemu, żeby samej świetnie bawić się na tego typu atrakcjach. Tylko po co? Po co miała robić to sama, kiedy jej pierdolnięta głowa chciała spędzić jeszcze trochę czasu z Kirą?
Wiedziała, że powinna trzymać się od niej z daleka. Miała pełną kurwa świadomość tego, że nic dobrego z tego nie będzie na dłuższą metę, a jednak z jakiegoś powodu nie potrafiła sobie odmówić. Nie potrafiła odmówić sobie jej towarzystwa.
A jednak postanowiła pozwolić Kirze zadecydować. Doskonale wiedziała, że Finch znała te wszystkie modele. Kurwa, jej mina była tak pewna swojej wygranej w sekundzie, w której Lyric wyciągnęła je z kieszeni i powiedziała, by je nazwała, że Hollis nie miała co do tego ż a d n y c h wątpliwości. No tylko tu wcale nie chodziło o głupie samochody. One były tylko rekwizytem pomocniczym.
Tutaj chodziło tylko i wyłącznie o to, czy Kira chciała iść z nią na tą pieprzoną wieżę.
I chyba chciała, bo kiedy zaczęła się tak miotać przy trzeciej pozycji, teatralnie wywalając oczami z faktu, jak bardzo NIE CHCIAŁA przegrywać, na twarz Lyric mimowolnie wymalował się cwany uśmiech.
Nie wiesz? — uniosła jedną brew w górę. — A to ciekawe — pokiwała głową, przyglądając się jej uważnie. A to kurwa pech. Przysunęła się nieco bliżej, kiedy Finch zaczęła sprawdzać na telefonie poprawność swojej odpowiedzi i bardzo szybko okazało się, że popełniła błąd. Celowo.
Czyli będę się musiała jeszcze z tobą pomęczyć? — zajrzała w jej szare oczy, próbując powstrzymać się od tego, by nie przejechać spojrzeć dół jej twarzy, po szyi i najlepiej całej sylwetce, po której kiedyś Lyric tak ochoczo błądziła dłońmi. — Jak ja to przeboleje? — tej ton również był przesadzony i teatralny. Kto by pomyślał, że z nich takie dobre aktoreczki?
Zaśmiała się głośno na ten komentarz o kupieniu biletu.
No chyba cię stać — przewróciła oczami. Kira Finch miała pieniędzy jak lodu, a nawet jakby ich nie miała, to miałaby je od dzianego tatusia, dlatego bez problemu mogła zostać fundatorem tej wybornej rozrywki, która je czekała. Oparła się z boku budki, skrzyżowała dłonie na piersi i czekała grzecznie aż Kira zamówi bilety. — W zamian za to, ja kupie ci drinka — zaproponowała, tak żeby nie było, że ta transakcja była czysto jednostronna. — Albo wygram ci jakiegoś zajebistego misia — bo to też przecież była jakaś opcja. — Tak żebyś mogła go sobie zabrać do domu i myśleć o mnie za każdym razem, jak na niego spojrzysz — nachyliła się w jej kierunku, podcza gdy kobieta za szybą już nabijała na kasę drugi bilecik.

kira finch
kasik
czytania w myślach mojej postaci oraz braku ciągnięcia fabuły do przodu
25 y/o
Welkom in Canada
174 cm
dziennikarka motoryzacyjna/street racer toronto sun
Awatar użytkownika
w domu, w głowie, w sercu mam ciemnię
może mnie wywołasz jak zdjęcie?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Przez błąd Kiry, który ta popełnia z premedytacją, obie były biedne i nieszczęśliwe, bo to oznaczało, że będą musiały spędzić ze sobą czas. Niech to szlag. Ten okropny los naprawdę sobie z nimi porywał. I wcale, ale to wcale Finch nie miała w tym swojego udziału. Ani trochę.
Naprawdę cholernie mi przykro, że jesteś skazana na moje towarzystwo — wydęła usta w udawaną podkówką. Znowu kłamstwo, bo nie było jej przykro nawet w minimalnym stopniu. Zresztą, dlaczego miałoby jej być? Przecież była przekonana, że Lyric chciała tego samego. Jakkolwiek to nie było pojebane, ciągnęło je do siebie i nie były w stanie niczego z tym zrobić. To było silniejsze od wszystkiego innego.
Naturalnie było ją stać na kupno dwóch biletów. A nawet dwustu. I wcale nie zamierzała się z tym kryć. Już kilkakrotnie pokazała, że stać ją było na wiele rzeczy. Na przykład na sportowy samochód, który wart było półtora miliona kanadyjskich dolarów. Nie było też tajemnicą, że nie dorobiła się sama tej fury, bo był to prezent od dziadków — swego czasu ojciec Puala Fincha był szanowanym neurochirurgiem. Od lat cieszył się zasłużoną emeryturą i rozpieszczaniem wnucząt.
Mhm — mruknęła na wieść, że Hollis chciała wygrać dla niej pluszaka. — Będę z nim spać. I może robić z nim jeszcze inne rzeczy, specjalnie z myślą o tobie — puściła do niej oko, a kiedy odebrała dwa bilety, podeszła do bramki, gdzie młody chłopaczek wpuszczał na wieżę wyliczoną ilość osób. Akurat załapały się jako jedne z ostatnich, dlatego Kira odsunęła się nieznacznie, przepuszczając Lyric przodem. — Zapraszam — wykonała zachęcający gest ręką, a potem sama wspięła się po metalowych schodkach, które prowadziły na niewielką platformę.
Zajęły miejsca gdzieś pośrodku, bo z tych na górze był najlepszy widok na panoramę miasta. A będzie co podziwiać, kiedy już zostaną wystrzelone i zawisną na pół minuty w powietrzu, ponad całym lunaparkiem.
Widziałam shortsy, jak ludzie mdleli w trakcie podobnych przejażdżek. Obyś nie była jedną z nich — rzuciła zaczepnie, a jak wspomniany wcześniej chłopak sprawdzał zabezpieczenia, wyprostowała się nieznacznie w swoim fotelu. Upewnił się dwukrotnie, czy aby na pewno ich uprzęże nadramienne i pasy zostały prawidłowo domknięte. A gdy zatrzaski zablokowały się w punkcie między nogami, Kira przerzuciła ręce przez uprzęże i pochyliła się nieznacznie, alby móc zerknąć na Lyric. — I co? Strach cię obleciał, Hollis? — posłała jej wyzywające spojrzenie, w którym tańczyły niesforne chochliki. Wiedziała, że daleko było jej do tchórza, chociaż biorąc pod uwagę, jaka posikana siedziała w jej samochodzie podczas ucieczki przed policją, miała lekkie wątpliwości. Z drugiej strony raczej nie wybrałaby w ramach nagrody atrakcji, na którą autentycznie bałaby się wsiąść. Narażanie się na pośmiewisko ze strony Finch nie miałoby najmniejszego sensu.

lyric hollis
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
26 y/o
Welkom in Canada
172 cm
barmanka w the shop | po kryjomu też robi graffiti
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona jej
typ narracji3os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie dało się zaprzeczyć, że wyobraźnia Lyric zdecydowanie zaczęła działać, kiedy Kira powiedziała o tym robieniu różnych innych rzeczy z miśkiem niż tylko spanie. Może nie był to jej szczyt fantazji, ale zdecydowanie podłapała przynętę i mimowolnie zmierzyła Finch od góry do dołu, zatrzymując się nieco dłużej na jej ustach, a potem piersiach wystających spod cienkiej koszulki. Zdecydowanie powinna zapiąć tą kurtkę, którą miała na sobie, jeśli nie chciała, by ktoś się na nie nią zapatrzył.
A co ty takiego możesz jeszcze robić z miśkiem, co? — dopytała, przysuwając się nieco bliżej. — Bo może mogę ci osobiście pomóc? — wbiła spojrzenie w jej szare oczy i przekręciła nieznacznie głowę. Chciała dodać coś jeszcze, równie zaczepnego, ale wtedy starsza kobieta przy kasie odchrząknęła głośno, ewidentnie oburzona tym bezczelnym flirtem pomiędzy dwoma KOBIETAMI, na co Lyric jedynie przewróciła oczami. Oczywiscie, bo pewnie jakby to jakiś obrzydliwy typ z wąsem, to pewnie pisnęłaby ani słówka.
Ruszyła za Kirą w stronę bramek, usiadła w najwyższym miejscu, podczas gdy inni, nieco bardziej przestraszeni, rozpraszali się a boki, by nie być w samym centrum największego zamieszania.
Na uwagę blondynki jedynie przewróciła oczami.
Chyba śnisz — prychnęła i spojrzała na nią wymownie. Chociaż wiedziała, że przecież siedziały ramię w ramię, to jednak nie spodziewała się, że Kira była tak blisko. Tylko czy jej ta bliskość przeszkadzała? To że nagle czuła dokładnie jej intensywne perfumy i ciepły oddech? Niekoniecznie. — Ale gdybyś ty miała się porzygać ze strachu, to proszę w drugą stronę — bo czemu to niby Lyric miała zemdleć? Dla niej tego typu aktywności były na porządku dziennym. Tym bardziej nie bała się wysokości, bo nie raz malowała już na budynkach i skakała po wysokich murach. Dobra, może w samochodzi Kiry pokazała nieco słabości, ale to akurat było związane tylko i wyłącznie z nienawiścią do szybkiej jazdy SAMOCHODEM. Niczym więcej, więc jeśli Finch liczyła, że będzie ją mogła potrzymać za rączke, to jej niedoczekanie.
Maszyna wydała z siebie pierwsze dźwięki, kolorowe światła wyleciały w górę, migocząc energicznie, a mężczyzna jeszcze przedstawił wszystkim niezbędne środki bezpieczeństwa. Większość z nich była oczywista pokroju proszę się nie odpinać, na co Lyric nie potrafiła nie wywrócić oczami. Chwile potem maszyna wprawiła się w ruch.
Powiedz, Finch — zaczęła spokojnie, czująć jak pod nogami nie ma już gruntu. Dłonie ułożyła spokojnie na kolanach, obserwując panoramę Toronto powoli rozprzestrzeniającą się na horizoncie. — Często chodzisz sobie sama do parków rozrywki? Liczysz na jakieś przypadkowe towarzystwo, czy tak bardzo lubisz się bawić samochodzikami w samotności? — rzuciła na nią kątem oka. Może trochę śmiesznie, bo przecież Hollis również wyglądała, jakby była sama, chociaż ustawiła się Mar. I kurwa to był pierwszy moment, kiedy Lyric w ogóle pomyślała o tym, że właśnie wystawiała swoja koleżankę, która pewnie próbowała się do niej dodzwonić, będąc Bóg wie gdzie tam gdzieś na dole. Nawet próbowała prześwietlić miejsce, w którym się umówiły z tej kolosalnej wysokości, na jaką się wzbijały, ale ludzie już przypominali maleńkie mróweczki. No nic, będzie musiała rzucić jej SMSa jak już będą na dole.
No tylko Lyric nie miała pojęcia, że lada moment okaże się, że posiedzą na tym szczycie wieży dłużej niż planowano, bo w budce nagle wyjebie prąd.

kira finch
kasik
czytania w myślach mojej postaci oraz braku ciągnięcia fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Canada's Wonderland”