So do you want to marry my sister?
: sob lis 08, 2025 11:23 pm
outfit
Ostatnim razem kiedy się widziała z Arthurem dowiedziała się o jego zaręczynach ze swoją siostrą, więc chyba to całkowicie normalne, że wychodząc od rodziców z domu powędrowała wprost z butelką Prosecco w ręku do mieszkania swojej przyjaciółki. Takie nowiny trzeba było w końcu opić, prawda? Tylko, że Mara niczego nie świętowała, a zapijała smutki. Chociaż do dzisiaj zachodziła w głowę, dlaczego ta wiadomość wyzwoliła w niej takie emocje? Była psychoterapeutką już z wieloletnim doświadczeniem i pomogła pewnie setkom ludzi, a przed samą sobą bała się być całkowicie szczera. Nie potrafiła się przyznać do tego, że pomimo upływu lat wciąż coś czuje do dawnego przyjaciela. A tym bardziej przed nim nigdy się do tego nie przyznała ani nie wyznała prawdziwego powodu, dlaczego się z nim nie prześpi. Sądziła, że tak będzie najlepiej dla nich obojga i przez wiele lat była pewna, że tak naprawdę jest. W końcu on sobie szalał z młodymi studentkami, ona zakochała się w mężu. Potem odciął się od niej utwierdzając ją w przekonaniu, że w takim razie nie znaczyła dla niego nic więcej poza ładnym ciałem do przelecenia. Skupiła się więc na małżeństwie i na pracy. Jak jej to ostatecznie wyszło? Może i miała już pewną renomę na rynku, ale także wieloletnią zdradę męża i jego ciążę z kochanką. Arthur natomiast jest szczęśliwie zakochany i żeni się z jej młodszą siostrą. Życie bywa niesamowicie przewrotne. A wystarczyło tylko, żeby oboje ze sobą szczerze porozmawiali w kwestii swoich uczuć. Tak niewiele, a zaraz tak wiele dla tej dwójki.
Jednak czasu nie cofną i sytuacja jest jaka jest, więc Mara zamierza się do niej dostosować. Czy tego chce czy nie - Arthur zostanie jej szwagrem. Będą rodziną, a ona już do końca życia będzie musiała oglądać jak okazuje czułość swojej żonie. Na samą myśl o tym robiło jej się niedobrze, więc przez ostatnie dni starała się jak mogła, aby nie myśleć o tym wszystkim. Biorąc dodatkowe zmiany w przychodni, by skupić się bardziej na problemach innych niż swoich własnych. Nie odzywała się do pary młodej, bo cóż by miała im powiedzieć? Tym bardziej, że jej siostra raczej nie wiedziała o jej znajomości z przyszłym mężem. Mara uznała, że to nie ona powinna ją o tym poinformować, więc po prostu odsunęła się w kąt dając im się cieszyć i przygotowywać do ślubu.
Widząc więc na wyświetlaczu zdjęcie siostry, jej serce momentalnie przyspieszyło. Zaczęło wręcz robić fikołki przyprawiając ją prawie o zawał serca. Na pewno już wie. Czy jest zła? Na pewno. Nakrzyczy na nią? Zabroni przyjść na ślub? A może będzie chciała się spotkać i to przegadać? Albo będzie z tego żartować? Mara spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie tego o co tak właściwie chodziło. Bo jak to, że ona ma pomóc Arthurowi wybrać garnitur? I to właśnie dzisiaj, bo przypomniało jej się dopiero teraz, że w sumie panna młoda nie powinna widzieć pana młodego przed ślubem w garniturze. I najlepiej żeby przy okazji jeszcze zrobiła mu psychoanalizę czy nie jest jakimś seryjnym mordercą. Tak, użyła właśnie takich słów. Oczywiście w żartobliwym tonie, ale akurat Marianne nie było ani trochę do śmiechu. Skoro ją poprosiła o taką przysługę, to najwyraźniej Art nie powiedział swojej narzeczonej, że kilka lat temu próbował zaciągnąć jej siostrę do łóżka. Czy to coś oznaczało?
Nie mogła przestać się nad tym zastanawiać, kiedy rozłączyła się z siostrą. Miała jeszcze jednego pacjenta, zanim skończy dzisiaj pracę i będzie musiała pojechać do galerii, by pooglądać jak Llewellyn paraduje przed nią w idealnie skrojonej koszuli i garniturze bądź o zgrozo w smokingu. Zadzwoniła więc szybko do sklepu prosząc ich o naszykowanie czarnego smokingu oraz garniturów w różnych kolorach - jasnoszarym, burgundowym czy butelkowej zieleni. Do tego oczywiście biała koszula i wszystko w jego rozmiarze, bo dziwnym trafem wciąż pamiętała jaki rozmiar nosi. Uznała, że gdy przyjadą i wszystko będzie już gotowe, pójdzie im znacznie szybciej, bo im mniej czasu ze sobą spędzą tym lepiej. Przynajmniej dla Mary.
Półtorej godziny później była już w salonie, gdzie zaprowadzili ją od razu do miejsca , gdzie znajdowała się przymierzalnia oraz kanapa, a także wszystkie ubrania o które prosiła. W oczekiwaniu na Arthura, stanęła przy wieszaku przyglądając się dokładniej propozycjom, które dla niego wybrała i zastanawiając się czy na pewno trafiła z rozmiarem. Jego ślub z jej siostrą przyprawiał ją o mdłości, ale nie chciała jednak żeby wyglądał jak jakiś kocmołuch wżeniając się w rodzinę Lakefield.
Arthur Llewellyn
Ostatnim razem kiedy się widziała z Arthurem dowiedziała się o jego zaręczynach ze swoją siostrą, więc chyba to całkowicie normalne, że wychodząc od rodziców z domu powędrowała wprost z butelką Prosecco w ręku do mieszkania swojej przyjaciółki. Takie nowiny trzeba było w końcu opić, prawda? Tylko, że Mara niczego nie świętowała, a zapijała smutki. Chociaż do dzisiaj zachodziła w głowę, dlaczego ta wiadomość wyzwoliła w niej takie emocje? Była psychoterapeutką już z wieloletnim doświadczeniem i pomogła pewnie setkom ludzi, a przed samą sobą bała się być całkowicie szczera. Nie potrafiła się przyznać do tego, że pomimo upływu lat wciąż coś czuje do dawnego przyjaciela. A tym bardziej przed nim nigdy się do tego nie przyznała ani nie wyznała prawdziwego powodu, dlaczego się z nim nie prześpi. Sądziła, że tak będzie najlepiej dla nich obojga i przez wiele lat była pewna, że tak naprawdę jest. W końcu on sobie szalał z młodymi studentkami, ona zakochała się w mężu. Potem odciął się od niej utwierdzając ją w przekonaniu, że w takim razie nie znaczyła dla niego nic więcej poza ładnym ciałem do przelecenia. Skupiła się więc na małżeństwie i na pracy. Jak jej to ostatecznie wyszło? Może i miała już pewną renomę na rynku, ale także wieloletnią zdradę męża i jego ciążę z kochanką. Arthur natomiast jest szczęśliwie zakochany i żeni się z jej młodszą siostrą. Życie bywa niesamowicie przewrotne. A wystarczyło tylko, żeby oboje ze sobą szczerze porozmawiali w kwestii swoich uczuć. Tak niewiele, a zaraz tak wiele dla tej dwójki.
Jednak czasu nie cofną i sytuacja jest jaka jest, więc Mara zamierza się do niej dostosować. Czy tego chce czy nie - Arthur zostanie jej szwagrem. Będą rodziną, a ona już do końca życia będzie musiała oglądać jak okazuje czułość swojej żonie. Na samą myśl o tym robiło jej się niedobrze, więc przez ostatnie dni starała się jak mogła, aby nie myśleć o tym wszystkim. Biorąc dodatkowe zmiany w przychodni, by skupić się bardziej na problemach innych niż swoich własnych. Nie odzywała się do pary młodej, bo cóż by miała im powiedzieć? Tym bardziej, że jej siostra raczej nie wiedziała o jej znajomości z przyszłym mężem. Mara uznała, że to nie ona powinna ją o tym poinformować, więc po prostu odsunęła się w kąt dając im się cieszyć i przygotowywać do ślubu.
Widząc więc na wyświetlaczu zdjęcie siostry, jej serce momentalnie przyspieszyło. Zaczęło wręcz robić fikołki przyprawiając ją prawie o zawał serca. Na pewno już wie. Czy jest zła? Na pewno. Nakrzyczy na nią? Zabroni przyjść na ślub? A może będzie chciała się spotkać i to przegadać? Albo będzie z tego żartować? Mara spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie tego o co tak właściwie chodziło. Bo jak to, że ona ma pomóc Arthurowi wybrać garnitur? I to właśnie dzisiaj, bo przypomniało jej się dopiero teraz, że w sumie panna młoda nie powinna widzieć pana młodego przed ślubem w garniturze. I najlepiej żeby przy okazji jeszcze zrobiła mu psychoanalizę czy nie jest jakimś seryjnym mordercą. Tak, użyła właśnie takich słów. Oczywiście w żartobliwym tonie, ale akurat Marianne nie było ani trochę do śmiechu. Skoro ją poprosiła o taką przysługę, to najwyraźniej Art nie powiedział swojej narzeczonej, że kilka lat temu próbował zaciągnąć jej siostrę do łóżka. Czy to coś oznaczało?
Nie mogła przestać się nad tym zastanawiać, kiedy rozłączyła się z siostrą. Miała jeszcze jednego pacjenta, zanim skończy dzisiaj pracę i będzie musiała pojechać do galerii, by pooglądać jak Llewellyn paraduje przed nią w idealnie skrojonej koszuli i garniturze bądź o zgrozo w smokingu. Zadzwoniła więc szybko do sklepu prosząc ich o naszykowanie czarnego smokingu oraz garniturów w różnych kolorach - jasnoszarym, burgundowym czy butelkowej zieleni. Do tego oczywiście biała koszula i wszystko w jego rozmiarze, bo dziwnym trafem wciąż pamiętała jaki rozmiar nosi. Uznała, że gdy przyjadą i wszystko będzie już gotowe, pójdzie im znacznie szybciej, bo im mniej czasu ze sobą spędzą tym lepiej. Przynajmniej dla Mary.
Półtorej godziny później była już w salonie, gdzie zaprowadzili ją od razu do miejsca , gdzie znajdowała się przymierzalnia oraz kanapa, a także wszystkie ubrania o które prosiła. W oczekiwaniu na Arthura, stanęła przy wieszaku przyglądając się dokładniej propozycjom, które dla niego wybrała i zastanawiając się czy na pewno trafiła z rozmiarem. Jego ślub z jej siostrą przyprawiał ją o mdłości, ale nie chciała jednak żeby wyglądał jak jakiś kocmołuch wżeniając się w rodzinę Lakefield.
Arthur Llewellyn