34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

outfit

Ostatnim razem kiedy się widziała z Arthurem dowiedziała się o jego zaręczynach ze swoją siostrą, więc chyba to całkowicie normalne, że wychodząc od rodziców z domu powędrowała wprost z butelką Prosecco w ręku do mieszkania swojej przyjaciółki. Takie nowiny trzeba było w końcu opić, prawda? Tylko, że Mara niczego nie świętowała, a zapijała smutki. Chociaż do dzisiaj zachodziła w głowę, dlaczego ta wiadomość wyzwoliła w niej takie emocje? Była psychoterapeutką już z wieloletnim doświadczeniem i pomogła pewnie setkom ludzi, a przed samą sobą bała się być całkowicie szczera. Nie potrafiła się przyznać do tego, że pomimo upływu lat wciąż coś czuje do dawnego przyjaciela. A tym bardziej przed nim nigdy się do tego nie przyznała ani nie wyznała prawdziwego powodu, dlaczego się z nim nie prześpi. Sądziła, że tak będzie najlepiej dla nich obojga i przez wiele lat była pewna, że tak naprawdę jest. W końcu on sobie szalał z młodymi studentkami, ona zakochała się w mężu. Potem odciął się od niej utwierdzając ją w przekonaniu, że w takim razie nie znaczyła dla niego nic więcej poza ładnym ciałem do przelecenia. Skupiła się więc na małżeństwie i na pracy. Jak jej to ostatecznie wyszło? Może i miała już pewną renomę na rynku, ale także wieloletnią zdradę męża i jego ciążę z kochanką. Arthur natomiast jest szczęśliwie zakochany i żeni się z jej młodszą siostrą. Życie bywa niesamowicie przewrotne. A wystarczyło tylko, żeby oboje ze sobą szczerze porozmawiali w kwestii swoich uczuć. Tak niewiele, a zaraz tak wiele dla tej dwójki.
Jednak czasu nie cofną i sytuacja jest jaka jest, więc Mara zamierza się do niej dostosować. Czy tego chce czy nie - Arthur zostanie jej szwagrem. Będą rodziną, a ona już do końca życia będzie musiała oglądać jak okazuje czułość swojej żonie. Na samą myśl o tym robiło jej się niedobrze, więc przez ostatnie dni starała się jak mogła, aby nie myśleć o tym wszystkim. Biorąc dodatkowe zmiany w przychodni, by skupić się bardziej na problemach innych niż swoich własnych. Nie odzywała się do pary młodej, bo cóż by miała im powiedzieć? Tym bardziej, że jej siostra raczej nie wiedziała o jej znajomości z przyszłym mężem. Mara uznała, że to nie ona powinna ją o tym poinformować, więc po prostu odsunęła się w kąt dając im się cieszyć i przygotowywać do ślubu.
Widząc więc na wyświetlaczu zdjęcie siostry, jej serce momentalnie przyspieszyło. Zaczęło wręcz robić fikołki przyprawiając ją prawie o zawał serca. Na pewno już wie. Czy jest zła? Na pewno. Nakrzyczy na nią? Zabroni przyjść na ślub? A może będzie chciała się spotkać i to przegadać? Albo będzie z tego żartować? Mara spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie tego o co tak właściwie chodziło. Bo jak to, że ona ma pomóc Arthurowi wybrać garnitur? I to właśnie dzisiaj, bo przypomniało jej się dopiero teraz, że w sumie panna młoda nie powinna widzieć pana młodego przed ślubem w garniturze. I najlepiej żeby przy okazji jeszcze zrobiła mu psychoanalizę czy nie jest jakimś seryjnym mordercą. Tak, użyła właśnie takich słów. Oczywiście w żartobliwym tonie, ale akurat Marianne nie było ani trochę do śmiechu. Skoro ją poprosiła o taką przysługę, to najwyraźniej Art nie powiedział swojej narzeczonej, że kilka lat temu próbował zaciągnąć jej siostrę do łóżka. Czy to coś oznaczało?
Nie mogła przestać się nad tym zastanawiać, kiedy rozłączyła się z siostrą. Miała jeszcze jednego pacjenta, zanim skończy dzisiaj pracę i będzie musiała pojechać do galerii, by pooglądać jak Llewellyn paraduje przed nią w idealnie skrojonej koszuli i garniturze bądź o zgrozo w smokingu. Zadzwoniła więc szybko do sklepu prosząc ich o naszykowanie czarnego smokingu oraz garniturów w różnych kolorach - jasnoszarym, burgundowym czy butelkowej zieleni. Do tego oczywiście biała koszula i wszystko w jego rozmiarze, bo dziwnym trafem wciąż pamiętała jaki rozmiar nosi. Uznała, że gdy przyjadą i wszystko będzie już gotowe, pójdzie im znacznie szybciej, bo im mniej czasu ze sobą spędzą tym lepiej. Przynajmniej dla Mary.
Półtorej godziny później była już w salonie, gdzie zaprowadzili ją od razu do miejsca , gdzie znajdowała się przymierzalnia oraz kanapa, a także wszystkie ubrania o które prosiła. W oczekiwaniu na Arthura, stanęła przy wieszaku przyglądając się dokładniej propozycjom, które dla niego wybrała i zastanawiając się czy na pewno trafiła z rozmiarem. Jego ślub z jej siostrą przyprawiał ją o mdłości, ale nie chciała jednak żeby wyglądał jak jakiś kocmołuch wżeniając się w rodzinę Lakefield.


Arthur Llewellyn
Jakoś miło
43 y/o
For good luck!
192 cm
Sierżant RCMP
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Sytuacja po rodzinnym obiedzie była... Skomplikowana. Bardziej dla niego niż kogokolwiek innego. Powinien był powiedzieć swojej przyszłej żonie o Marze, lecz z jakiegoś powodu tego nie robił. Bo tak naprawdę czy było o czym rozmawiać? Tak, kiedyś podrywał jej siostrę, aczkolwiek to było lata temu. Nie wyszło im. Nawet nie zaczęli, więc czy naprawdę musiała o wszystkim wiedzieć? Tak przynajmniej próbował wytłumaczyć sobie dlaczego nie zrobił tego gdy tylko wrócili do swojego mieszkania. Później... Jakoś nie było okazji i tak to się toczyło.
Zdecydowanie powinien był się przyznać do tego, że z jakiegoś powodu nadal z nią flirtował. Nawet jeśli nie mogło do niczego między nimi dojść. Z dwóch powodów. Pierwszy, najważniejszy, ponieważ był zaręczony z jej siostrą. Drugi - ponieważ przecież nigdy go tak naprawdę nie chciała jako swojego partnera i mówiła o tym jasno od samego początku ich relacji. Dlatego to ich flirtowanie było zawsze takie frywolne. Nie dlatego, że żadne z nich nie mówiło tego kompletnie serio, a raczej oboje czuli się w tym bezkarnie ponieważ istniała ta granica, której ona nie pozwalała im przekroczyć. Tym razem mieli jeszcze drugą granicę, więc dlaczego tym razem czuł się winny? Cóż, wiedział dlaczego czuł się winny. Zajętym facetom nie wypada robić takich rzeczy. Nawet dla zabawy.
Mara jest teraz jego szwagierką, a raczej będzie, więc muszą się po prostu przyzwyczaić do swojego towarzystwa. Nauczyć się żyć ze sobą w zgodzie bez tego typu zagrywek. Na początku będzie pewnie trochę dziwnie, może nawet niezręcznie, ale mogą to zrobić. Nakreślić nowy scenariusz ich relacji. Oboje są dorośli, na pewno potrafią to zrobić. A to, co kiedyś między nimi było... Cóż. Nawet jeśli nadal tak łatwo do tego wracali, trzeba było to puścić w niepamięć. Zrzucić ostatnią sytuację na garb pewnej nostalgii, ale pójść naprzód. Tak właśnie powinni zrobić.
Jego wybranka też skutecznie pozwalała mu o tym zapomnieć tymi wszystkimi przygotowaniami do ślubu. Było mnóstwo rzeczy do załatwienia, był cholernie zajęty. Wszystko było na dobrej drodze by o wszystkim zapomnieć. By rozeszło się po kościach dopóki nie dostał radosnej wiadomości o tym, że to właśnie Mara pomoże mu w wyborze garnituru na ceremonię ponieważ według jakichś antycznych przesądów panna młoda nie powinna widzieć wcześniej swojego męża. Wydawało mu się, że to działa tylko w tę drugą stronę, lecz wygląda na to, że znów był w tych tematach doedukowany. Pozostawić ich we dwójkę, samych, bez nikogo, kto może im przeszkodzić? Wydawało się dość niebezpieczne, ale przecież nie powinno, prawda? Przecież już postanowił, że zaczną nowy rozdział. Tak, to musiało wypalić.
Z takim właśnie nastawieniem wszedł do salonu. Przywitał się z ekspedientką, uśmiechnął się i wtedy zobaczył Marę, która najwyraźniej nie zamierzała mu niczego ułatwiać. Oczywiście, miała prawo wyglądać dobrze. Seksownie, pięknie. Każdy miał do tego prawo, ale czy musiała to robić akurat przy nim? Doskonale wiedziała jak działają na niego sukienki z tego typu wycięciem. Rozmawiali o tym wielokrotnie. Do tego oczywiście doskonale podkreślała jej figurę i w tym właśnie momencie jego plan zaczynał się kruszyć. Bo znów to robił. Nie widział jej jedynie jako szwagierki. A miał, przecież miał. Tak sobie postanowił.
- To wszystko dla mnie? - zagaił zza jej pleców przyglądając jej się z dość tajemniczym wzrokiem omiotając jej sylwetkę nawet nie spoglądając na naszykowane garnitury, ale przecież nie wskazywał jednoznacznie o co mu chodzi, prawda?

Mara Lakefield
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mara starała się kierować w życiu zasadą, aby zachowywać się wobec innych tak jak chciałaby, żeby oni się zachowywali względem niej. To było dobre podejście, prawda? Jednak nie zawsze jej to wychodziło, ponieważ ona na miejscu siostry wolałaby wiedzieć, że coś ją łączyło z jej narzeczonym. To coś, co było tak naprawdę dla Lakefield ciężkie do określenia. Przez jakiś czas był jej przyjacielem - co do tego nie miała wątpliwości. Podobał jej się i tak - miała ochotę się z nim przespać. Jednak rzecz w tym, że nie chciała wpaść do worka z resztą studentek, z którymi się przespał i porzucił w kąt. Może żyła wtedy zbyt romantycznie, ale pragnęła czegoś więcej. Był przystojny, zabawny, inteligentny i nie odrzucała go jako partnera. Chciała go jako swojego partnera. Po prostu obawiała się, że ona będzie dla niego kochanką na jedną noc. Więc nawet jeśli Arthur nie czuł potrzeby, żeby powiedzieć o niej swojej narzeczonej, to Mara jednak źle się czuła, że jej siostra o niczym nie wie. Może więc nie powinna na niego zrzucać odpowiedzialności za wyjawienie tego małego sekretu? Może powinna wziąć sprawy w swoje ręce i nie pozwolić , aby siostrzana miłość została zachwiana przez jakiegoś faceta?
Lecz najgorsze nie było to, że nie powiedziała o niczym , co kiedyś się wydarzyło, a to, że najwyraźniej te uczucia wciąż są żywe. I to na tyle, że potrzeba tylko kilku minut, aby zaczęli ze sobą flirtować jak gdyby nigdy nic. Nawet jeśli by nie planowali ślubu, to przecież byli w związku, więc Mara nie powinna trzepotać rzęsami i kręcić biodrami przed zajętym facetem. Nie panowała nad tym co czuje, ale nad swoim zachowaniem? Całkowicie.
I nad tym właśnie rozważała przeglądając naszykowane garnitury. Jak powinna się zachować względem tej dwójki? Czy będzie w stanie powrócić na stopę przyjacielską z Arthurem, ale bez tej całej otoczki flirtu, skoro zostaną rodziną? Czy może powinna się od nich odciąć? Unikać wszelkich spotkań z nimi. A nawet nie pójść na ślub? Tyle było rzeczy do przemyślenia, ale z każdą kolejną upływającą minutą coraz głębiej zakorzeniała się w niej myśl, że może dzisiejsze spotkanie na neutralnym gruncie im się przyda. Tamto spotkanie było bardzo znienacka, nie miała ani chwili się przygotować i była zaskoczona całkowicie wszystkim - począwszy od jego widoku na tarasie na oświadczynach kończąc. Dzisiaj już wie od początku, że Arthur wżenia się w rodzinę Lakefield. Będzie jej szwagrem i żadne flirty nie wchodzą w grę. Pełen profesjonalizm.
I w tym momencie nagle usłyszała ten jego niski, cholernie seksowny, głos zza swoich pleców. Drgnęła wypuszczając koszulę z rąk, bo wyrwał ją z zamyśleń. - Boże Art, ale mnie wystraszyłeś- odwróciła się do niego na ułamek sekundy przez ramię upewniając się, że to on. Zaraz jednak znowu stanęła plecami, bo przecież upuściła białą koszulę na ziemię, więc musiała się schylić dosyć nisko na tych obcasach, żeby ją podnieść. Nie spieszyło jej się zbytnio, bo nagle poczuła, że wcale nie chce się odwracać i na niego patrzeć. O wiele łatwiej było z nim rozmawiać stojąc nieco dalej i go nie widzieć. Więc nie widziała jego spojrzenia, którym obrzucał jej sylwetkę i sukienkę, którą przecież nie założyła specjalnie dla niego. Była już w pracy, gdy dowiedziała się , że ma dzisiaj tutaj przyjechać. Nie przebierała się po drodze, to był jej codzienny strój. A to, że akurat lubi takie wycięcia? To całkowity przypadek. Naprawdę. - Tak, nie byłam pewna, który kolor i krój będzie dla Ciebie najlepszy, więc kazałam naszykować kilka propozycji - powiedziała odwieszając koszulę i wyciągając telefon z torebki. Udawała, że coś w nim przegląda. Wszystko byleby na niego nie spojrzeć i okazać mu jakikolwiek brak zainteresowania. Nagle poczuła, że za cholerę nie da się z nim zaprzyjaźnić na nowo w tych okolicznościach. Minimum kontaktu to jedyne wyjście z tej sytuacji.- Tam jest przymierzalnia- wskazała dłonią kotarę tuż obok wieszaków. - Możesz pójść przymierzyć. Wydaje mi się, że trafiłam z rozmiarem- dodała nagle wystukując coś na telefonie. Tak naprawdę pisała jakieś bezsensowne słowa w nowej wiadomości. Brawo Mara. Niezwykle dojrzała postawa pani psycholog.


Arthur Llewellyn
Jakoś miło
43 y/o
For good luck!
192 cm
Sierżant RCMP
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

W tym wszystkim zrobiło się już trochę za późno by powiedzieć o wszystkim jego narzeczonej. Jak miał wytłumaczyć fakt, że nie powiedział jej ani przed samymi zaręczynami, ani tym bardziej po ich uroczystym obiedzie. Wcześniej mógł się zasłonić tym, że nie wiedział. Nie był pewien, a nawet głupim - wypadło mi z głowy. Teraz jednak? Jak miał wytłumaczyć fakt, że zatrzymał to dla siebie po obiedzie? Nie miał żadnej linii obrony. Jego przyszła żona była wyrozumiała, ale czy była gotowa dowiedzieć się, że kiedyś próbował nie tyle zaliczyć jej siostrę, co ją poderwać? Co więcej nie mógł powiedzieć, że nawet po latach jest mu zupełnie obojętna. Jego wzrok samoczynnie zsuwał się czy to w jej dekolt, na jej usta czy pośladki, kiedy była akurat odwrócona do niego tyłem. To zdawało się być silniejsze od niego. Nie, to było silniejsze od niego. A ona? Cóż, też nie była w tym wszystkim święta. To właśnie dla niego kołysała biodrami. Frywolnie z nim flirtowała i to jak na niego patrzyła? Chyba nie patrzyła tak gdy jeszcze była jego studentką. Oboje byli winni. Cholernie winni i jeśli pisną słówko... Żadne z nich nie wyjdzie z tego bez szwanku. Więc pewnie dlatego żadne z nich nie puściło pary z ust. Nie przyznało się. Przynajmniej sądząc po tym, że to właśnie ona została wybrana do pomocy przy wybraniu z nim garnituru. Nie posądzał swojej narzeczonej o tak wyrachowane gierki by go sprawdzać. Więc tak... Oboje byli winni tej sytuacji.
- Ja? Czekałaś na kogoś innego? - mruknął przyglądając się nieco uważniej jej sylwetce.
Zwłaszcza kiedy schyliła się po tę cholerną koszulę, a sukienka opięła się jeszcze mocniej na pewnych częściach jej ciała, których naprawdę próbował tym razem unikać. Walczył ze sobą. Bardzo mocno. Ale jego tęczówki dosłownie na ułamek sekundy spoczęły na jej krągłych pośladkach, a później odsłoniętej skórze nogi.
Cholera, Art, opanuj się, co sobie obiecałeś.
Kto, jak kto, ale on potrafił zauważyć, kiedy ktoś unika jego wzroku. Ona robiła to bardzo... nie tyle nieudolnie, co bardzo widocznie. Co go intrygowało. Tak, zawsze swobodnie flirtowali, podpuszczali się i nie brakowało w tym wszystkim seksualnego kontekstu, ale to wszystko dlatego, że nigdy przecież nie chciała się z nim przespać. Stąd zawsze był na straconej pozycji, a i tak nie dawał jej za wygraną. Więc jeśli nie chciała się z nim przespać i był jej tak obojętny, dlaczego teraz starała się go unikać? To nie miało większego sensu. To ona była tutaj psychologiem, lecz on również liznął trochę psychologii w swojej pracy profilera.
- Kazałaś naszykować? - zapytał podchodząc trochę bliżej - Chcesz mi powiedzieć, że wszystko już za mnie załatwiłaś? Czym sobie zasłużyłem? - może i go nie widziała, ale pewnie słyszała uśmiech w jego głosie, znali się już wystarczająco długo.
- Znasz mój rozmiar? - zdziwił się bo nie pamiętał żeby się kiedyś przy niej rozbierał
Czyżby kiedyś przejrzałą jego szafę, kiedy nie patrzył? Cóż za wścibska kobieta.
- Który proponujesz pierwszy? - zagaił jeszcze zanim zniknął za kotarą zaczynając się rozbierać, a jeśli zostawił trochę za mało materiału z jednej strony przez co można było wścibskim okiem spojrzeć do środka?
Cóż, każdy może popełnić taki błąd. Przecież nie miał się czego wstydzić. Wyglądał dobrze, na swój wiek niektórzy powiedzieliby, że nawet bardzo dobrze. Takie rzeczy się zdarzały. Jeśli kiedyś zaczną spędzać wspólnie wakacje pewnie nie raz zobaczy go na plaży. Wszystko grzecznie, tak jak sobie zaplanował. Nie robił nic złego.

Mara Lakefield
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Zdecydowanie brnięcie w to, by nie mówić o niczym siostrze, z każdym dniem nabierało tylko gorszego wydźwięku. Żadne z nich nie miało już linii obrony. Ani na swoje milczenie ani tym bardziej na ten bezczelny flirt na tarasie. Mara mimo swoich lat na karku i jednak pewnej dojrzałości, zareagowała w taki sposób na ich zaręczyny, że w głębi duszy nie do końca sobie ufała w jego towarzystwie i dlatego unikała patrzenia na niego. Mogli nie rozmawiać latami, a wystarczyło kilka minut, by wszystko odłożyli na bok i byli znowu tym Arthurem i Marą co dziesięć lat temu. Flirtując, żartując i sobie dokazując. To powinno być niewinne i bez znaczenia, ale czy gdyby takie było, to jego zaręczyny z Connie, poruszyłaby ją aż tak? Oczywiście, że nie.
W dodatku była trochę na niego zła i nie chodziło tylko o to jak się odciął od niej, ale o to, że z nią flirtował na tarasie. Pozwolił jej z nim flirtować wiedząc, że jego NARZECZONA jest tuż obok. Oczywiście, że sama Mara nie była bez winy, ale ona sądziła, że to przelotny związek, bo trochę jednak już znała tą dwójkę. Gdyby od początku wiedziała, że planują ze sobą ślub, panowałaby nad sobą. Tak jak to robi właśnie teraz schylając się i wypinając przed swoim przyszłym szwagrem.
- Nie, po prostu nie słyszałam jak podchodzisz- wytłumaczyła , bo na kogo innego mogłaby czekać? Nie przyzna się też, że wyrwał ją z zamyśleń, bo zacznie drążyć o czym tak intensywnie myślała, więc tym bardziej wtedy nie powinna się przyznać, że o nim. Szybko wykalkulowała jaka odpowiedź jest najlepsza, by uciąć temat.
- Uznałam, że to będzie oszczędność czasu, jeżeli zadzwonię wcześniej i poproszę o naszykowanie wszystkiego na nasze przyjście-wzruszyła ramionami, bo dla niej to nie było nic takiego. Wykonanie telefonu zajęło jej maksymalnie pięć minut, a zaoszczędzili co najmniej dwadzieścia spędzonych na pogawędce ze sprzedawcą. - Uznajmy to za drobny prezent ślubny, byś nie tracił zbyt dużo swojego czasu- rzuciła mu przelotny uśmiech. W końcu na pewno wolałby teraz siedzieć z Connie. Swoją narzeczoną. Jej siostrą. Mara musiała naprawdę powstrzymać się przed skrzywieniem na wyobrażenie tego jak ta dwójka mogła spędzać wspólnie wieczór. Zaraz jednak spojrzała na niego pierwszy raz odkąd przyszedł, znacznie dłużej niż dwie sekundy. Nawet przez jej twarz przemknęło lekkie zdziwienie.
- Oczywiście, że tak. Nie mów tylko, że nie pamiętasz, gdy kupiłam Ci ten uroczy świąteczny sweter w renifera, który musiałeś nosić cały dzień na uczelni, gdy przegrałeś ze mną zakład- mimowolnie uśmiechnęła się na tamto wspomnienie, gdy wybrała mu najbardziej kiczowaty sweter jaki znalazła z wielkim czerwonym wystającym nosem, a w uszach renifera jeszcze pobrzmiewały dzwoneczki. Cóż, nie tylko on jej potrafił utrzeć nosa. Był zbyt pewny siebie sądząc, że wygra z nią w scrabble.- W dodatku my kobiety mamy zmysł, że wystarczy nam szybki rzut okiem na człowieka i mamy dużą szansę trafienia z rozmiarem- dodała jednak po chwili nieco speszona, gdy zdała sobie sprawę, że przecież dla niego to mogło być nieważne wspomnienie, które wyrzucił z głowy tak jak pewnie i ten sweter. A co gorsza, czy ona się właśnie przyznała, że wciąż pamięta jego rozmiar? Trochę się właśnie pogrążyła. Dlatego z ulgą przyjęła to, że zaraz zniknie za kotarą, a ona nie będzie musiała z nim rozmawiać o niczym innym niż garnitur. Chociaż nawet właśnie w takim temacie się wkopała.
- Spróbujmy z jasnoszarym- odwróciła się, by ściągnąć wspomniany z wieszaka i mu podała, a następnie usiadła na kanapie zakładając nogę na nogę w oczekiwaniu aż się przebierze. W tym czasie wpatrywała się w ekran telefonu i kątem oka dostrzegając ruch, zdała sobie sprawę, że nie dosunął do końca zasłony. Szybko odwróciła wzrok, by dać mu jednak chwilę intymności. Gdy w końcu wyszedł do niej od razu wiedziała, że to nie to. Wysłała go tym razem z zielonym do przymierzalni. Wciąż czekając cierpliwie chciała się upewnić, że tym razem przymierzalnia jest całkowicie zasłonięta, więc spojrzała w tym kierunku. I czyżby zamontowali za mało materiału, że znowu była szpara? Na tyle duża, że akurat widziała jak zdejmował spodnie i mogła dostrzec wyraźny zarys jego męskości opinany przez czarne bokserki. Jej wzrok zatrzymał się tam o ten ułamek sekundy za długo, bo cóż - od razu nie odwróciła spojrzenia. Wprost przeciwnie, bo stamtąd jej spojrzenie zawędrowało do jego oczu i spojrzała na niego z tą swoją pewnością siebie, jakby nie robiła wcale nic złego. Może nawet w jej oczach zaświeciły niebezpieczne iskierki? Zaraz jednak wymownie spojrzała na zasłonę dając mu znak, że po prostu jej nie zasunął do końca i to nie jej wina. Po tym jak gdyby nigdy nic powróciła do scrollowania w telefonie.
Niestety i ten garnitur okazał się nietrafiony. Mieli jeszcze burgundowy i czarny smoking. Kazała mu teraz założyć ten pierwszy i tym razem już cierpliwie czekała nie zerkając w kierunku przymierzalni. Wydawało jej się jednak, że schodzi mu się znacznie dłużej, więc podeszła bliżej, ale nie zaglądała oczywiście do środka.- Wszystko w porządku ?- spytała, bo może materiał mu się gdzieś zawinął albo suwak się zaciął? A ona jak na dobrą szwagierkę przystało, po prostu się martwiła.


Arthur Llewellyn
Jakoś miło
43 y/o
For good luck!
192 cm
Sierżant RCMP
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Skoro było już za późno na to by powiedzieć, co tak właściwie łączyło go z Marą, pozostało po prostu zachowywanie się z godnością i rozumem dorosłego człowieka. Bo tak naprawdę co miał teraz powiedzieć swojej narzeczonej? Hej, kiedyś próbowałem poderwać Twoją siostrę? Nie miał żadnej linii obrony, niczego, co jakoś złagodzi ten cios, który prędzej czy później nadejdzie. Nie mogli tego ukrywać w nieskończoność, a zawarcie jakiegoś paktu o tym, że nic nie powiedzą było całkowicie niesmaczne. Nie zrobiłby czegoś takiego. Więc pozostawało albo się przyznać albo czekać aż to samo wyjdzie. Bo wyjdzie. Jej siostra nie była głupia, inaczej by się w niej nie zakochał, a przynajmniej tak sądził bo jak widać, miał pewne przeświadczenia ku temu, że było to jednak zauroczenie.
Zawsze wierzył w to, że kiedy w końcu się zakocha, nie będzie w stanie spojrzeć na żadną inną kobietę. Nie w ten sam sposób, w który patrzy na swoją przyszłą żonę. To jednak zostało obalone tak szybko jak znaleźli się we dwójkę na tarasie ich rodziców. Ich rodziców do cholery, a on patrzył się nie tylko w jej dekolt, ale też pośladki, czy usta w które tak, znów miał ochotę się wpić tak jak te wszystkie lata temu. Zatem tak... Zaczynał trochę powątpiewać w to, czy rzeczywiście kocha Connie.
W swojej pracy spotkał już wiele naprawdę chorych sytuacji, aczkolwiek to, co miał teraz w swoim życiu? Uważał, że biło większość z nich na głowę. Kto inny może powiedzieć, że zakochał się w młodszej siostrze studentki, którą kiedyś próbował poderwać, albo nawet stworzyć relację? To logicznie nie miało najmniejszego sensu. Znaleźć się teraz w salonie przymierzając z nią garnitury? Jeszcze mniej. Tym bardziej kiedy jego wzrok znów uciekał tam, gdzie zdecydowanie nie powinien. Już czuł, że to będzie cholernie długie popołudnie.
- Więc co Cię tak pochłonęło, co? - zapytał wymownie rozglądając się po pomieszczeniu, w którym wyjątkowo nie było nikogo poza nimi.
- W takim razie dziękuję. Nie musiałaś tego robić, więc... dzięki. - powiedział to szczerze spoglądając na nią w ten ciepły, miękki sposób, który nie zdarzał się tak często pomiędzy kolejnymi falami ich zadziorności.
Nie zamierzał wchodzić teraz zbyt głęboko w to, dlaczego zrobiła, jak zrobiła. Jej powody należały do niej. Nie chciał się doszukiwać czegoś, czego może tutaj nie być. Robił to zdecydowanie zbyt długo, kiedy byli jeszcze oboje na uczelni. Kiedy ktoś mówi Ci, że nie chce z Tobą być, najlepiej wierzyć tej osobie na słowo. Tym bardziej, kiedy teraz nic nie mogło nawet między nimi być. Ta nieco gęstsza atmosfera, ukradkowe spojrzenia... To właśnie tylko tyle. Ukradkowe spojrzenia.
- Oh... Pamiętam. Tak samo jak tę czapkę z pomponem, którą chyba mam do dziś. - zaśmiał się cicho na wspomnienie tamtych świąt.
Tak, pamiętał doskonale jak na tej szanowanej uczelni był jednym z niewielu wykładowców, którzy świętowali właśnie w taki sposób. Przysporzyło mu to dużo plusów u studentów, a zwłaszcza studentek, więc jeśli chciała kiedyś odstraszyć swoje rywalki to niestety miało to nieco odwrotny skutek. Niemniej było to jedno z tych ciepłych i miłych wspomnień, które miał z tamtych czasów. Jego ciepły uśmiech tylko to potwierdzał.
- Kurde, gdyby tylko uczyli tego na biologii, kiedy przechodziliśmy przez różnicę pomiędzy płciami. - przewrócił oczami i zaraz uśmiechnął się do niej żartobliwie znikając za chwilę za kotarą.
Dobrze było mieć chwilę za tą kotarą. Nie mógł powiedzieć, że przebywanie w towarzystwie Mary go stresowało, ale... Może tak trochę było? Ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie jest dla niego tylko przyszłą szwagierką, a kobietą, którą nadal widzi właśnie jako kobietę. Czuł się przez to winny. Problem w tym, że winny zawsze czuł się po fakcie, a nie w trakcie. Wyszedł do niej w tym szarym garniturze i było... dziwnie. Jej wzrok nie tyle go peszył, co nieco pobudzał. Chciał jej się podobać, a nie powinien.
Gdy złapali kontakt wzrokowy przy przymierzaniu kolejnego garnituru nie był speszony. Poczuł przyjemne mrowienie w dole podbrzusza wiedząc skąd właśnie przyszło to spojrzenie. Przecież nie oglądała jego pleców. Uśmiechnął się do niej filuternie, nawet odchylając się w taki sposób by mogła zobaczyć nieco więcej jego ciała. Jego wzrok natomiast starał się mówić - to Ty patrzysz. Przecież nie musiała. O wiele prościej było zająć się scrollowaniem w telefonie, prawda?
- Problem techniczny. Pomożesz? - zapytał spoglądając na nią w lustrze gdy odsłoniła materiał kotary - Metka cholernie mnie drapała, chciałem ją poprawić, ale właśnie... - uśmiechnął się do niej rozbrajająco kiedy zastała go bez spodni, marynarki, za to w koszuli, która była ściągnięta z jego pleców, aczkolwiek materiał opiął się na jego bicepsach w taki sposób, że nie mógł go ściągnąć w tradycyjny sposób.

Mara Lakefield
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

To było niezwykle dojrzałe z ich strony siedzieć i czekać, aż Connie w końcu odkryje ich mały sekret. Pani psycholog. Pan śledczy. Bardzo rozsądne podejście zostawiać to wszystko losowi i nie próbować zapanować nad tym w jaki sposób ważna dla nich osoby otrzyma ten cios. Zdecydowanie powinni coś z tym zrobić, a już na pewno nie patrzeć na siebie w taki sposób i nie kusić drugiej osoby. Wiedzieli, że jest to cholernie nie w porządku. A jednak Marze tak ciężko było zapanować nad tymi wszystkimi emocjami, które w niej wybudzał. Co innego znać teorię, co innego wprowadzić to w życie. Jednak dała sobie za punkt honoru, aby nie przekraczać już żadnych granic ani nawet na nich nie balansować. Stąd to unikanie spojrzenia.
- Nic istotnego- ucięła krótko, aby już nie ciągnął tematu. To było ich pierwsze spotkanie od ogłoszenia zaręczyn i mimo, że pierwszy szok minął, to potrzebowała chwili, żeby odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Miała nadzieję, że jej wcześniejszy telefon do salonu sprawi, że te zakupy odbędą się znacznie szybciej i sprawniej, bo chyba obojgu im o to chodziło, prawda? W końcu który facet lubi chodzić na zakupy i przymierzać ubrania? Mara jeszcze takiego nie poznała.
Na jego podziękowania jedynie przytaknęła głową, ale natomiast gdy przyznał się, że pamięta tamte święta… Jej spojrzenie wyraźnie złagodniało. Była zaskoczona, ale już w ten pozytywny sposób. Ten, który sprawiał, że po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło.- Spokojnie, nie pogniewam się jak przyznasz, że od razu wylądowała w koszu, gdy tylko wyjechałeś- powiedziała bez zarzutu w głosie… chociaż może z lekkim na wspomnienie o wyjeździe. Bo tak, to ją bolało. Mógł wyrzucić sweter, czapkę i wszystkie prezenty, które mu wręczyła, ale zakończenie znajomości w taki sposób ? Przecież gdyby chcieli, mogliby utrzymywać kontakt. Przynajmniej tak to wyglądało z jej punktu. Natomiast mimo wszystko jej oczy wyraźnie się rozpogodziły, że pamiętał to. Ona też doskonale pamiętała tamten okres, gdy nawet w takim swetrze wyglądał pociągająco. Widząc się śliniące na korytarzu dziewczyny, gdy akurat przechodził, tylko przyprawiały ją o mdłości.
- Gdyby uczyli nas o wszystkich różnicach między płciami, życie nie byłoby tak ciekawe - a odkrywanie ich i to w różnych sytuacjach, w różny sposób było nieco ekscytujące. Nawet kłótnie między kochankami były przecież pobudzające. W końcu jaki najlepszy sposób jest na godzenie się?
Nie zaskoczył jej tym swoim pewnym siebie spojrzeniem, gdy zauważył jej wzrok. W końcu znała go na tyle, że wiedziała, że się nie speszy. A może jednak powinien, że jego szwagierka przygląda się jak wygląda jego tyłek w obcisłych bokserkach? Gdy wróciła do scrollowania telefonu, nagle uderzyły nią mgliste wspomnienia z jej małżeństwa, a nawet początków związku. Początku, który miał swoje miejsce, gdy jeszcze przyjaźniła się z Arthurem, a jak wiadomo ich przyjaźń była pełna flirtu i zadziorności. Przecież nawet była o niego zazdrosna. To nie było ani trochę w porządku do jej faceta, ale Art nigdy nie był jej obojętny. Czy gdyby nie wyjechał jej małżeństwo potoczyłoby się inaczej? Czy w ogóle dałaby radę powiedzieć tak przed ołtarzem?
Z jej rozważań wyrwał ją nikt inny niż Llewellyn prezentując przed nią pierwszy garnitur na… swój ślub. Ich życie naprawdę w tym momencie nie mogło być bardziej skomplikowane. Ta myśl jednak miała jej ulecieć z głowy za kilka minut.
- Oh nie wiedziałam, że jesteś taki delikatny- zaśmiała się cicho, ale weszła do przymierzalni, by mu pomóc. Oczywiście w dobrej wierze, bo im szybciej wybiorą garnitur, tym szybciej zakończą spotkanie i każde z nich rozejdzie się w swoją stronę.- Poczekaj, pomogę- powiedziała stając za jego plecami, by ściągnąć koszulę z bicepsów. Próbowała nie patrzeć na zarys jego mięśni, a skupić się na swoim zadaniu. Nie szło jej to jednak dobrze, więc stanęła przed nim bez zerkania nawet na jego twarz i spróbowała najpierw z jednym rękawem, ale nagle poczuła opór.- Kurde, chyba się zahaczyłam bransoletką o metkę - powiedziała nieco speszona, gdy jedna ręka utknęła za jego plecami, drugą starała się wyswobodzić tak, że w tym momencie stała obejmując go ściśnięta między nim, a lustrem. Zdając sobie sprawę ze swojego położenia jej serce przyspieszyło jeszcze bardziej, a temperatura w salonie na pewno podskoczyło o dobre kilka stopni. Chciała być silna i wiedziała, że teraz powinna zamknąć oczy i próbować jakoś rozplątać bransoletkę, ale zamiast tego spojrzała w górę, gdzie na pierwszym planie miała jego usta, które niebezpiecznie ją kusiły. Był prawie nagi i tak blisko niej, jak nigdy wcześniej. Nie była w stanie zapanować nad ciałem, które pokazywało po szybko unoszących się piersiach jak jej oddech przyspieszył. Nie była też w stanie zapanować, by zatrzymać to spojrzenie, które zawędrowało do jego oczu, aby dostrzec w nich jak on się czuje w tej sytuacji.


Arthur Llewellyn
Jakoś miło
43 y/o
For good luck!
192 cm
Sierżant RCMP
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Jakoś nie wierzył, że nie było to nic istotnego, jeśli było w stanie zaprzątnąć jej głowę do tego stopnia, że nie usłyszała jak podchodzi. A warto wziąć pod uwagę, że to właśnie na niego czekała prawda? Z resztą znał ją na tyle by wiedzieć, kiedy po prostu usiłuje uniknąć jakiegoś tematu. To było w tym wszystkim najcięższe. Znali się, znali swoje zachowania. Ciężko było coś przed sobą ukryć. Zwłaszcza mowę ciała. Najmniejsze szczegóły miały znaczenie. Jednak postanowił nie ciągnąć jej dalej za język. Nie w tym temacie. Nie wszystko musiało być jakąś wielką konspiracją. Miała prawo do swoich małych sekretów. Kiedyś uwielbiał wszystko z niej wyciągać, aczkolwiek teraz, po latach, nie czuł się już na tak uprzywilejowanej pozycji. Jeśli chce coś powiedzieć musi to zrobić sama. Chyba, że będzie widział, że coś naprawdę dużego zżera ją od środka. Wtedy pewnie poczuje potrzebę interwencji. Nie teraz, nie dzisiaj. Mieli przed sobą jeszcze pewnie całkiem długie popołudnie wbrew temu jak skutecznie próbowała je ukrócić.
- Oh, przestań... Jak mógłbym wyrzucić taki prezent i to od razu? - spojrzał na nią nieco urażony, że w ogóle tak pomyślała - Mam w niej nawet zdjęcia chyba z zeszłego roku. Ten sweter natomiast... On nie był takim hitem. - wzruszył tylko ramionami z przepraszającym uśmiechem.
Chyba nie mogła mieć mu za złe, że nie zatrzymał absolutnie każdego prezentu, który od niej dostał. Jego wyjazd przecież całkowicie nie przekreślił ich relacji. Ta po prostu musiała się z czasem skończyć. Zawsze byli ze sobą dość szczerzy. Jeśli tego zabrakło, to wszystko również traciło sens. A on nie mógł z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jest szczęśliwy, że wychodzi za tamtego faceta. Może nie słyszał zbyt wielu niepochlebnych rzeczy na jego temat, ale coś mu podpowiadało, że nie jest to dobry wybór. Nie zdobył się natomiast na to żeby jej to wprost powiedzieć. Uważał, że jako dobry przyjaciel powinien ją wspierać, nawet, jeśli czuł, że to nie jest dobra decyzja. Tym bardziej, że nie chciał by była z kimkolwiek. Tak, to samolubne, ale wtedy chciał by była z nim. Jednak upartość panienki Lakefield nie znała granic. Choć może lepiej było powiedzieć, że potrafiła właśnie wyznaczyć bardzo mocne granice. To wszystko było cholernie pogmatwane. Zbyt pogmatwane żeby to wtedy kontynuować. I tak, czasami tęsknił za ich relacją. Podświadomie pewnie tak bardzo, że teraz żenił się z jej młodszą siostrą.
- Od razu delikatny... Jestem już trochę za stary na dyskomfort. - zaśmiał się cicho czekając aż pojawi się za jego kotarką.
To nie do końca miało tak wyglądać. Wszystko miało być zupełnie normalne. On się trochę zaplątał, więc poprosił o pomoc. Nie musiał wszystkiego robić sam. Jednak jak to z nimi bywało, nic nie mogło być po prostu takie proste. Od pierwszego dotyku na swojej skórze stał się jej mocno świadomy. Każdego przesunięcia paznokci po jego nagiej skórze. Ich kontaktu. Tego jak blisko stali teraz naprzeciwko siebie. Jego nagość nie miała tutaj większego znaczenia. To na niej skupiał swoją uwagę. Na jej dekolcie. temperaturze jej ciała, która momentalnie zaczęła wzrastać. Tych pełnych ustach, które mógłby teraz pocałować. Wystarczyło pochylić się nieco do przodu. Od razu przypomniał sobie jak na niego wcześniej patrzyła. Gdzie patrzyła. Co spowodowało, że poczuł pewien ucisk w swoich bokserkach. Zdał sobie sprawę też z tego co miała na sobie. Jak chętnie skorzystałby z tego wycięcia by przyciągnąć jej nogę do swojego biodra i przycisnąć ją swoim ciałem. Dobrze, że miał teraz skrępowane ręce za swoimi plecami. Chyba to ratowało go właśnie od popełnienia naprawdę wielkiego błędu.
Mogła to pewnie bardzo skutecznie wyczytać z jego wzroku. Tego jak patrzył w jej tęczówki. Tego płomienia, którego nie próbował nawet ukryć. Nie potrafił. Chyba nawet nie zamierzał. Zrobił by to i wiele więcej. Gdyby tylko mógł. Gdyby tylko mu pozwoliła.
- Nie mogę poślubić Connie... - wyszeptał nagle zrezygnowanym i zbolałym głosem.
To bolało, bo jeszcze te kilka miesięcy temu naprawdę tego chciał. Naprawdę myślał, że się zakochał. Dopóki nie pojawiła się na horyzoncie Mara. Zmieniła wszystko. Nie byłoby fair brnąć w to dalej wiedząc, że nie jest dla niego tą jedyną. Ostatnie czego chciał to zranić swoją przyszłą żonę, ale zrobiłby to mocniej gdyby został. Gdyby brnął w to dalej. To jego wina. Tę decyzję musiał wziąć na siebie. To wszystko sprawiło jednak, że czar tego momentu nagle prysł. Tak szybko jak się pojawił.
- Już sobie jakoś poradzę. Dzięki Mara. - wysilił się na lekki uśmiech zanim zarzucił sobie koszulę z powrotem na barki robiąc krok do tyłu.

Mara Lakefield
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Pomimo upływu lat wiedziała, że bardzo dobrze ją zna. Tak jak i ona, on także potrafił czytać ludzi. W końcu był jej nauczycielem, prawda? Potrafił wyczuć, gdy coś ją gryzie albo jest wkurzona albo coś przed nim ukrywa. To było momentami nieco irytujące, ale i pomocne, gdy był tą osobą , którą czasami dla jej własnego dobra ją pociągnęła za język, by się wygadała czy po prostu wiedział, że teraz najlepiej podać jej ulubionego batona i się nie zbliżyć na odległość bliższą niż dziesięć metrów. Ona też już znała mowę jego ciała. Rozpoznawała czy udaje zainteresowanie czy naprawdę jest czymś pochłonięty. Znała niektóre sposoby na zagięcie go, ale wiedziała też, kiedy odpuścić. To był urok przyjaźni. Jednak najwyraźniej żadne z nich nie potrafiło trafnie zinterpretować uczuć drugiej osoby.
- Akurat sweter był najlepszy, bo był bardziej unikatowy. Czapka nie zrobiła takiej furory, a w tym swetrze wyglądałeś jak Mark Darcy- poruszyła wymownie brwiami, bo wiedziała, że doskonale zna Dziennik Bridget Jones. W końcu to ona kiedyś przekonała go, żeby z nią go obejrzał w pewien pochmurny, piątkowy wieczór. Oczywiście , że zdarzały się im takie wieczory. Powinna je pewnie spędzać ze swoim facetem, ale Arthur… Relacja z nim rządziła się nieco innymi prawami. Nie raz łapała się na tym, że próbowała wzbudzić w nim zazdrość. Żeby sprawdzić czy może liczyć na coś więcej z jego strony niż seks. Ale on nigdy nie wykonał większego gestu w tym kierunku. Mógł chociaż trochę podjąć wyzwanie. Trochę o nią zawalczyć, żeby poczuła, że nie będzie kolejną nic nieznaczącą studentką w jego życiu, która po jednej wspólnie spędzonej nocy poszła w odstawkę. Nigdy się jednak tego nie doczekała, a nawet wprost przeciwnie - zniknął z jej życia. Tak, to było bolesne.
Jednak najwyraźniej zapomniała o tym w tym momencie, gdy obejmowała go, aby rozplątać bransoletkę z metki. A przynajmniej to próbowała zrobić kilka minut temu, bo teraz stała jak zahipnotyzowana wpatrując się w niego. Czując bijące od niego ciepło. Czując ucisk w jego bokserkach na swoim podbrzuchu, który jeszcze bardziej rozpalił ją od środka. Jej oczy tak i jego zapłonęły pożądaniem, które za żadne skarby nie dałoby się ukryć. Jeszcze przed chwilą starała się dotykać jak najmniej jego ciała, ale na tą krótką chwilę nagle jej dłonie bezwładnie położyły się na jego skórze. Tak dobrze go było dotknąć. Być tak blisko niego. Jej wzrok wodził od jego oczu do ust i z powrotem. To jak na nią patrzył… Pragnęła by nigdy nie przestawał tak na nią patrzeć. Jego usta były tak kuszące, że nie mogła się już prawie powstrzymać, by się w nie nie wpić, gdy nagle wypalił o jej siostrze. To było jak kubek zimnej wody. Tak cholernie nieprzyjemnej, a jednocześnie otrzeźwiającej i przywołującej do porządku. A ten zbolały głos, którym to wypowiadał? To, że nie użył sformułowania nie chcę, a nie mogę? To tym razem rozbudziło w niej ogromne wyrzuty sumienia. Nagle to one zaczęły ją zżerać od środka, że miała wrażenie, że zaraz upadnie.
Jednak trzymała się na nogach i w tym momencie co i on, nagle wyswobodziła swoją dłoń i również dała niewielki krok do tyłu.- Tak tak… ok- nie udało jej się nawet delikatnie uśmiechnąć. Czuła się paskudnie. Czuła się speszona. Czuła się odrzucona. Spuściła szybko głowę i wyszła z przymierzalni, by nie zrobić kolejnej głupoty. Jednak czy głupotą nie byłoby teraz udawać, że wcale nic takiego nie powiedział? Że to nie miało miejsca?- Nie, nie jest do cholery ok- nagle znowu pojawiła się przy nim, ale tym razem jej głos brzmiał pewniej. Brzmiał trochę bojowo. Wbiła palec w jego pierś i zmierzyła go spojrzeniem.- Nie możesz rzucać takimi tekstami. Nie możesz wiecznie bawić się uczuciami innych. Nie możesz flirtować, podrywać, zwodzić za nos, a potem uciekać jak tchórz jak gdyby nigdy nic to wszystko nie znaczyło- zaczęła nagle z siebie wyrzucać na koniec nie będąc pewna czy mówi o sobie czy o Connie. Może o nich obu?
- Rozkochałeś w sobie Connie i nie pozwolę żebyś teraz złamał jej serce. Więc kupisz dzisiaj tej pieprzony garnitur, wrócisz do domu i będziesz ją nosił na rękach. A za kilka tygodni będziesz jej ślubować miłość aż po grób, bo po to do cholery jej się oświadczyłeś. Przestaniesz się uganiać za innymi, żeby je przelecieć. Będziesz przykładnym, kochanym i wiernym mężem- gdyby była jego terapeutką, nigdy w życiu nie powiedziałaby mu takich słów. Nigdy by nie zmuszała pacjenta do zrobienia czegoś wbrew jego woli, ale jako Mara- jego dawna przyjaciółka i przyszła szwagierka? Miała gdzieś teraz tą wersję siebie. Skupiła się na dobru siostry bez względu na wszystko. Bez względu na to, że będzie musiała teraz odsunąć się w kąt i dać im możliwość życia razem w szczęściu. Najwyraźniej jej towarzystwo jemu nie służy, bo to przecież ona go macała kilka minut temu i podglądała w przymierzalni.



Arthur Llewellyn
Jakoś miło
43 y/o
For good luck!
192 cm
Sierżant RCMP
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

- Dlatego kupiłaś mi ten sweter? Chciałaś mieć własnego Darcy w domu? - uśmiechnął się do niej wymownie - Czasami ten domowy jest lepszy. - puścił jej oczko z zadziornym uśmiechem i tą certyfikowaną już pewnością siebie.
Doskonale pamiętał te kilka wieczorów, które spędzili razem oglądając różne romantyczne komedie ponieważ Mara stwierdziła, że każdy szanujący się facet powinien znać klasyki jeśli chce kiedyś znaleźć kobietę, a nie tylko dziewczynę na jedną noc. Spędzili zatem kilkanaście godzin na uzupełnianiu jego wiedzy w żeńskiej kinematografii. Musiał stwierdzić, że nie wszystkie tytuły były takie złe. Niektóre nawet mu się podobały, chociaż nie mógł tego całkowicie otwarcie przed nią przyznać. Zwłaszcza, że ona dała się namówić zaledwie na dwa tytuły jeśli chodziło o gówniane kino akcji, które było jego guilty pleasure. Takie tytuły ja szybcy i wściekli czy expendables. Mógł to oglądać przynajmniej raz w miesiącu. Zamierzał też kiedyś przesiedzieć z nią cały weekend na edycjach rozszerzonych władcy pierścieni. Nawet by dla niej ugotował, a może też przebrał. To się niestety nigdy nie udało. Wolała spędzić ten czas z nowym chłopakiem zamiast... no właśnie. Nigdy do końca nie określili kim dla siebie są. Chcieliby powiedzieć, że przyjaciółmi, ale nigdy nie byli tylko tym. Nie z tym całym flirtem i nie spełnionymi pragnieniami. Pragnieniami, których cały czas to ona im odmawiała, a teraz tak chętnie ponownie je wybudzała.
Bo to, co robili teraz było bardzo nie na miejscu. Tak jak on miał jeszcze pewną wymówkę mając skrępowane ręce za plecami tak Mara? Dość swobodnie właśnie przesunęła swoje dłonie na partie jego ciała, które wcale nie potrzebowały w tym momencie pomocy. Nie mógł nic poradzić na to jak reagowało jego ciało. Czy to poniżej pasa, czy powyżej. Naprawdę dziękował opatrzności, że miał w tym momencie zajęte ręce. W przeciwnym razie pewnie już przyciskał by ją do ściany podnosząc ją za pośladki. Jedyne, o czym w tym momencie myślał to właśnie by wpić się w jej usta, poczuć jej ciało pod swoim. Dotknąć tego, czego nie było mu dane te kilka lat temu. Posmakować tego, co zakazane. Była mniej niż na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło się pochylić.
Nie mógł, cholera nie mógł tego zrobić. Ani jej ani tym bardziej jej siostrze. Nie chciał być tym facetem, który zdradza i to jeszcze z rodziną swojej narzeczonej? Connie nigdy by się z tego nie podniosła. Mara też by pewnie sobie nie wybaczyła. Nie chciał spieprzyć życia dwóch kobiet, na których najbardziej mu zależało. Bo tak, uświadomił sobie, że zależy mu na Marze. Bardziej niż przypuszczał. Dlatego się odsunął. Uświadomił sobie, że nie może poślubić Connie, jeśli tak myśli o Marze. Nie kiedy przed chwilą byli tak blisko i oboje tego chcieli. Dlaczego oboje tego chcieli? Co się zmieniło, jeśli wcześniej tego nie chciała? To wszystko zbyt się skomplikowało.
Nie spodziewał się, że Mara znów na niego napadnie w tej przymierzalni. Tylko nie tak, jak chciał tego jeszcze kilkanaście sekund temu. Był zdziwiony, zażenowany, a z każdym kolejnym słowem również zirytowany. Doskonale wiedział, jak zawalał sprawę. Nie trzeba mu było tego przypominać. Przecież robił to, co należało. Próbował zachować się jak mężczyzna i nie brnąć w to, co tylko wszystkich zrani. Nie wiedział skąd to wychodziło. Wydawało mu się, że mówiła bardziej o sobie niż o Connie. W końcu z nią miał od samego początku szlachetne intencje. Naprawdę myślał, że się zakochał. Naprawdę myślał, że może być tą jedyną.
- Staram się! - warknął wkurzony łapiąc jej dłoń na swoim torsie by zaraz przycisnąć ją do lustra nad jej głową - Staram się być wiernym narzeczonym. Zachować się fair. Nie wodzić nikogo za nos! - zbliżył się do niej opierając się o lustro i zamykając ją między swoimi rękoma - Tego chcesz dla Connie? Męża, który ogląda się za jej siostrą? Takiego, którego jedyne, co powstrzymało przed zdradą to skrępowane ręce? - patrzył jej prosto w oczy z pewnym wyrzutem.
- Naprawdę myślałem, że ją kocham Mara. Nie bawiłem się jej uczuciami. Zawsze wierzyłem, że jak się zakocham, nie będę oglądać się za jakąkolwiek kobietą i nie oglądałem się. Aż nie zobaczyłem Ciebie. - powiedział ciszej z mieszaniną żalu oraz zrezygnowania - Więc tak, nie mogę poślubić Connie, jeśli widzę w Tobie kobietę. Tę, której nie udało mi się zdobyć, a cholernie chciałem. - nie przelecieć, posiąść w każdym znaczeniu tego słowa.
Puścił w końcu jej dłoń, którą pewnie nieco za mocno przyciskał właśnie do lustra. Nie potrafił jej w tym momencie spojrzeć w oczy. Nadal pozostawał blisko, nie odsunął się. Wiedział, co ma robić. Co musi zrobić. Nie był tylko na to gotowy.

Mara Lakefield
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bayview Village”