One step at the time
: wt lis 11, 2025 2:56 pm
Dochodzenie mniej więcej do siebie zajęło mu około tygodnia - zanim zaczął się w ogóle poruszać po domu, choćby do tej cholernej łazienki, która pierwszego dnia pobytu Alvaro u niego, sprawiła mu tyle problemów. Po jakichś pięciu dniach korzystania z pomocy przyjaciela przy najprostszych czynnościach, w końcu stwierdził, że teraz spróbuje sam. Oczywiście nie obwieścił tego wszem i wobec, tylko po prostu uznał, że już da radę i - kiedy nikogo nie było w pobliżu - wstał z fotela (z trudem i chwiejąc się na nogach) i trzymając się ściany, przeszedł do kuchni, gdzie akurat urzędował Alvaro, robiący kawę. Santiago stanął w drzwiach, zdyszany i drżący, ale uśmiechnięty od ucha do ucha, z miną dziecka dumnego, że coś mu się udało i teraz musi się pochwalić rodzicom. Wyglądał, jakby nogi miały się pod nim zaraz załamać, ale wciąż jeszcze stał.
- Qué haces, mi mejor amigo? - zapytał wesoło. Głos miał już znacznie mocniejszy i wyraźniejszy, niż pierwszego dnia i powoli zaczynało być w nim widać dawnego Kocura. W środku nadal był mocno osłabiony i sam czuł, że jeszcze chwila i się przewróci; ale za wszelką cenę starał się to ukryć. Najwyraźniej obecność Alvaro rzeczywiście przywróciła w nim dawną wolę walki o to, żeby być Tym Silnym i Walczącym. Wciąż nie był przekonany do tego, że w ogóle warto, że przyjmowanie leków cokolwiek da, ale brał je dla Alvaro i przed nim odgrywał Santiago sprzed lat, który ma gdzieś wszelkie przeciwności i śmieje się do życia, czerpiąc z niego garściami. Nie czuł się tak, jak kiedyś - czuł się pusty w środku, ale samo udawanie tchnęło w niego trochę życia, więc być może nie było aż tak złe.
Alvaro Salvatierra
- Qué haces, mi mejor amigo? - zapytał wesoło. Głos miał już znacznie mocniejszy i wyraźniejszy, niż pierwszego dnia i powoli zaczynało być w nim widać dawnego Kocura. W środku nadal był mocno osłabiony i sam czuł, że jeszcze chwila i się przewróci; ale za wszelką cenę starał się to ukryć. Najwyraźniej obecność Alvaro rzeczywiście przywróciła w nim dawną wolę walki o to, żeby być Tym Silnym i Walczącym. Wciąż nie był przekonany do tego, że w ogóle warto, że przyjmowanie leków cokolwiek da, ale brał je dla Alvaro i przed nim odgrywał Santiago sprzed lat, który ma gdzieś wszelkie przeciwności i śmieje się do życia, czerpiąc z niego garściami. Nie czuł się tak, jak kiedyś - czuł się pusty w środku, ale samo udawanie tchnęło w niego trochę życia, więc być może nie było aż tak złe.
Alvaro Salvatierra