how it started
: czw lis 13, 2025 6:48 pm
Northex Industries nie miało być czymś na stałe. Miało stanowić wyłącznie przystanek w drodze do czegoś na poważnie. Czegoś, czego Cresseida jeszcze nie znała, więc kiedy poprzedni szef zaoferował, żeby spróbowała swoich sił już nie tylko jako naczelna obsługująca ekspres do kawy, bez większego zastanowienia się zgodziła.
I nic nie wskazywało na to, że popełniła błąd, ponieważ prędko okazało się, że na nowym stanowisku radziła sobie d o b r z e. Niektórych rzeczy nadal się uczyła, ale miała wokół siebie osoby, które nie czekały wyłącznie na jej potknięcie. Trafiła do ekipy, która starała się jak najbardziej jej pomóc, dzięki czemu po dobrych dwóch miesiącach na nowym stanowisku rzadko kiedy zdarzały się sytuacje, którym udawało się ją zaskoczyć.
Innymi słowy miała wszystko pod kontrolą.
A przynajmniej tak czuła się do chwili, w której nastąpiły nowe rządy.
Nie do końca wiedziała, czego powinna spodziewać się po Galenie. Był niewiele starszy od niej, ambitny, a momentami sprawiał wrażenie tak zadufanego w sobie, iż Crea szczerze obawiała się, czy uda im się ze sobą dogadać. Nawet jeżeli łączyły ich wyłącznie relacje zawodowe, było to niemniej ważne.
Wydawać by się zatem mogło, że w ciągu minionych kilkunastu dni Albright naprawdę dawała z siebie w s z y s t k o. Wystrzegała się wszelkich potknięć, jednak nie po to, by mu się nie narazić, a raczej dlatego, że chciała zrobić jak najlepsze wrażenie.
Dziwnie jednak czuła się z faktem, że musiała dwoić się i troić, aby zaimponować osobie, która miała więcej od niej, choć wcale nie dotarła tam sama. Galen znajdował się na swoim miejscu tylko dlatego, że poszczęściło mu się w kwestii rodziny. Posiadał spore zabezpieczenie i przywileje, których jej brakowało.
Sama więc musiała odnaleźć swoją drogę na szczyt.
Wróciwszy z przerwy na lunch usłyszała, że w biurze zapanował spory zamęt, ponieważ b r a k o w a ł o jakichś dokumentów. Wysłuchała relacji jednej z koleżanek, przekonana o tym, iż doskonale wiedziała, gdzie się one znajdowały. I nie pomyliła się. Były właśnie w tamtym miejscu, dlatego dźwignęła z szafki spory segregator i razem z nim pomaszerowała prosto dopaszczy lwa gabinetu Galena.
Zastukała lekko w drzwi i przekroczyła próg pomieszczenia dopiero po tym, jak usłyszała sygnał, że jej na to pozwolił. — Podobno tego szukałeś — odezwała się, po czym podeszła w stronę biurka, na którym pozostawiła dokumentację.
Nie widziała powodów, dla których miałaby mu być potrzebna, ale nauczyła się już, że takie rzeczy zwyczajnie nie były jej sprawą.
Galen L. Wyatt
I nic nie wskazywało na to, że popełniła błąd, ponieważ prędko okazało się, że na nowym stanowisku radziła sobie d o b r z e. Niektórych rzeczy nadal się uczyła, ale miała wokół siebie osoby, które nie czekały wyłącznie na jej potknięcie. Trafiła do ekipy, która starała się jak najbardziej jej pomóc, dzięki czemu po dobrych dwóch miesiącach na nowym stanowisku rzadko kiedy zdarzały się sytuacje, którym udawało się ją zaskoczyć.
Innymi słowy miała wszystko pod kontrolą.
A przynajmniej tak czuła się do chwili, w której nastąpiły nowe rządy.
Nie do końca wiedziała, czego powinna spodziewać się po Galenie. Był niewiele starszy od niej, ambitny, a momentami sprawiał wrażenie tak zadufanego w sobie, iż Crea szczerze obawiała się, czy uda im się ze sobą dogadać. Nawet jeżeli łączyły ich wyłącznie relacje zawodowe, było to niemniej ważne.
Wydawać by się zatem mogło, że w ciągu minionych kilkunastu dni Albright naprawdę dawała z siebie w s z y s t k o. Wystrzegała się wszelkich potknięć, jednak nie po to, by mu się nie narazić, a raczej dlatego, że chciała zrobić jak najlepsze wrażenie.
Dziwnie jednak czuła się z faktem, że musiała dwoić się i troić, aby zaimponować osobie, która miała więcej od niej, choć wcale nie dotarła tam sama. Galen znajdował się na swoim miejscu tylko dlatego, że poszczęściło mu się w kwestii rodziny. Posiadał spore zabezpieczenie i przywileje, których jej brakowało.
Sama więc musiała odnaleźć swoją drogę na szczyt.
Wróciwszy z przerwy na lunch usłyszała, że w biurze zapanował spory zamęt, ponieważ b r a k o w a ł o jakichś dokumentów. Wysłuchała relacji jednej z koleżanek, przekonana o tym, iż doskonale wiedziała, gdzie się one znajdowały. I nie pomyliła się. Były właśnie w tamtym miejscu, dlatego dźwignęła z szafki spory segregator i razem z nim pomaszerowała prosto do
Zastukała lekko w drzwi i przekroczyła próg pomieszczenia dopiero po tym, jak usłyszała sygnał, że jej na to pozwolił. — Podobno tego szukałeś — odezwała się, po czym podeszła w stronę biurka, na którym pozostawiła dokumentację.
Nie widziała powodów, dla których miałaby mu być potrzebna, ale nauczyła się już, że takie rzeczy zwyczajnie nie były jej sprawą.
Galen L. Wyatt