-
Możesz też go sobie poskładać i nosić w portfelu, albo kłaść na nim filiżankę z kawą - wzruszył ramionami, jakoś nieszczególnie go obchodziło, co ona by sobie z tym dyplomem zrobiła. Galen też nie wieszał swoich na ścianie, a te jego ojca... Jeszcze ich nie zdjął, jeszcze w ogóle nie wszystko było tutaj tak pod niego, chociaż ten bajeczny ekspres już był jego i fotel, robiony na specjalne zamówienie. Do tych dyplomów na ścianie miał jakiś dziwny sentyment, bo pamiętał je jeszcze z czasów, kiedy był dzieciakiem, przychodził tutaj i ojciec sadzał go na tym biurku, a ona wtedy podziwiał te metalowe pręty nad sufitem, mocne, stalowe konstrukcje. Podziwiał te dyplomy w złoconych ramach i mówił - kiedyś będę taki, jak ty tato.
Ale był zupełnie inny.
-
A ja? - pociągnął ją za język, chociaż tego się spodziewał, jakiejś odpowiedzi pokroju, mam ważniejsze rzeczy do roboty. Jakby widział to w jej błękitnych oczach, że ona sobie wyobrażała, że jest tutaj niezastąpiona, a prawda jest taka, że niezastąpiony był Wyatt. Bo bez niego żadne spotkanie by się nie odbyło, a gdyby się nie odbyło, to te wszystkie stalowe konstrukcje leżały by sobie w dokach, w magazynach i nikt by ich nie stawiał. I ta cała machina by się nie kręciła, nie produkowała pieniążków. To on tutaj miał ważne rzeczy do roboty. A zamiast tego stał przy ekspresie chcąc jej zaparzyć kawę. Prezes Wyatt.
-
Cresseida - powtórzył po niej, przymknął na moment oczy -
czyli złota z Ciebie dziewczyna? - bo Galen to miał jakiegoś hopla na punkcie znaczenia imion, przywiązywał do tego ogromna wagę, chociaż to jego oznaczało - cichy. A Wyatt taki nie był wcale, to już bardziej do niego pasowało ten odważny Leopold, ale może jednak dobrze, że rodzice nie dali mu na pierwsze imię Leopold.
Kiedy powiedziała, że piła już kawę, to tylko wzruszył ramionami. Chociaż na język cisnęło mu się, że kiedy ktoś wyżej postawiony proponuje kawę, to z grzeczności jej się nie odmawia. Galen nie odmawiał, kawy, szklaneczki whisky, czy ciastka, które na pewno smakowało wybornie jak tektura, ale zrobiła je małżonka jego kontrahenta.
Już podniósł palec, żeby nacisnąć przycisk i zrobić sobie kawę, ale wtedy Albright zapytała o tę prezentację i Galen się zawiesił, znowu odwracając w jej kierunku.
-
Tak. Dwie, uwzględniając te raporty, które przyniosłaś, tylko nie byłem ich pewny, ale w zasadzie to dobrze strzeliłem - stwierdził, a przy okazji przyznał się, że strzelał, a nie wiedział, ale może dziewczyna nie zwróci na to uwagi?
Galen nie dał nic po sobie poznać, również tego, że on wcale nie pomyślał o tych kserokopiach i zaznaczeniu najważniejszych elementów, bo on myślał tylko o tym swoim oryginale i żeby dobrze to przekazać. Może jednak powinien w końcu znaleźć jakąś rozgarniętą sekretarkę, która będzie mu przypominać o takich rzeczach?
-
To może niech Cindy to szybko zrobi? - zapytał jeszcze.
A zanim zdążył myślami znowu wrócić do kawy, to jednak Crea była szybsza i już naciskała ten guzik. Wyatt tylko zmrużył oczy zerkając w jej kierunku.
-
Jesteś niezastąpiona - rzucił z przekąsem i znowu oparł się o komodę obok ekspresu czekając aż kawa mu się zrobi. W powietrzu unosił się jej mocny zapach, ale też mocny zapach perfum Galena, kiedy Albright stanęła bliżej, z powodzeniem mogła go poczuć. Niebieskie tęczówki zawiesił na jej twarzy i dopiero, kiedy kawa się zrobiła to odwrócił się, żeby wziąć tę fikuśną filiżankę z chińskiej porcelany i wrócić z nią do biurka, usiąść w swoim prezesowskim fotelu.
-
A gdzie w ogóle jest Cindy? - zapytał nagle, świetnie, że Galen nie wiedział. Ale pewnie Crea też nie wiedziała, więc Wyatt chciał, czy nie, musiał znowu wstać, żeby wyjrzeć z tego swojego przeszklonego biura, oczywiście, że Cindy sobie siedziała jakby nigdy nic i piła kawkę.
-
Skończyłaś? Zapraszam... - zwrócił się do niej, kiedy ta nierozgarnięta Cindy weszła do gabinetu, a Galen zdjął z marynarki jej blond, długi włos, chociaż jeszcze do niego nawet nie podeszła.
-
Cresseida powie ci co masz skopiować i zaznaczyć, a ty tylko obsłużysz kserokopiarkę, może cię to nie przerośnie - wywrócił oczami, kiedy znowu siadał przy swoim biurku -
na spotkanie pójdzie ze mną Crea, może powie coś mądrzejszego, niż E... i Y... - Wyatt jeszcze poprawił coś w prezentacji i dał ją Cindy, a ona jakoś krzywo spojrzała na Albright, spod tych swoich długich, czarnych, gęstych rzęs tak bardzo kontrastujących z jej blond czupryną.
Crea Albright