#2 Cichy powrót do domu
: pt lis 21, 2025 11:24 am
Ostatnie miesiące były dla nich obojga bardzo intensywne. James miał naprawdę dużo pracy, poznawania tego wszystkiego, co w imieniu Króla Karola miał robić na swoim urzędzie. Spędzał długie godziny w biurze. Ale też trochę unikał powrotów do domu. Odwlekał je, głównie dlatego, że już nie były takie same, jak kiedyś. Koszmarnie brakowało mu tego flirtu i radości Rosie, kiedy pojawiał się w drzwiach, albo podjeżdżał, żeby odebrać ją z jej pracy. Lubił mieć ją w domu, czekającą z dobrym obiadem, serdecznym uśmiechem, czułym pocałunkiem... Albo czekającą w seksownej bieliźnie, żeby zrobić mu niespodziankę. Szalał za nią, tym bardziej bolesne dla niego było to, że chyba powoli zamieniali się we współlokatorów.
Nie wiedział, kiedy to się zaczęło. Czy ona się wycofała, bo on miał coraz intensywniejszy czas przy okazji kampanii, a potem nominacji na Wicegubernatora? Czy może on zaangażował się tak bardzo w pracę, bo ona się wycofała? Efektem było to, że choć na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało naprawdę cukierkowo, to jednak tej bliskości jakiej potrzebował było coraz mniej. Z resztą James nie był głupi... Widział, że patrzyła na niego inaczej. Jakby ze smutkiem? Natomiast nie potrafił zupełnie z nią o tym rozmawiać. Zbywany powierzchownymi zapewnieniami, że wszystko gra, akceptował je, nie drążył, pozwalając na moment uciszyć demony strachu. Tyle, że to działało tylko przez moment. A wieczorem, kiedy ona zwlekła z przyjściem do łóżka, a jak już wsuwała się pod kołdrę, to od razu zasypiała, wszystkie te obawy wracały i zamieniały się w nieprzespane noce, pełne galopady myśli i tworzenia sobie scenariuszy, które istniały lub nie...
Zatrzymał się na podjeździe i wbił spojrzenie w drzwi. Za chwile będzie musiał zmienić rolę. Z bycia politykiem i wzorem do naśladowania, do bycia mężem, który nie widzi, że coś jest nie tak. Te trzydzieści minut w samochodzie były ostatnio jedynym momentem, kiedy nie musiał grać. Frustrowało go to coraz bardziej, natomiast nie chciał na żonę naskakiwać. Chociaż czuł, że w końcu frustracja weźmie górę.
Wysiadł z samochodu i sięgnął po marynarkę, lezącą na tylnym siedzeniu Bentleya. Po drugiej stronie ulicy samochód ruszył dość gwałtownie i odjechał, odprowadzany przez spojrzenie Bishopa spod zmarszczonych brwi. Trochę tani, jak na tę okolicę... Trochę zbyt gwałtowny. Może jakiś dziennikarzyna szuka sensacji.
Zamknął drzwi samochodu i ruszył w kierunku domu, przewiesiwszy marynarkę przez ramię. Dzisiaj na pewno będzie inaczej. Tak liczył na miłą niespodziankę.
- Cześć Kochanie, już jestem! - powiedział, zamykając za sobą drzwi do domu, powoli wędrując w stronę ich garderoby.
Roselyn Bishop
Nie wiedział, kiedy to się zaczęło. Czy ona się wycofała, bo on miał coraz intensywniejszy czas przy okazji kampanii, a potem nominacji na Wicegubernatora? Czy może on zaangażował się tak bardzo w pracę, bo ona się wycofała? Efektem było to, że choć na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało naprawdę cukierkowo, to jednak tej bliskości jakiej potrzebował było coraz mniej. Z resztą James nie był głupi... Widział, że patrzyła na niego inaczej. Jakby ze smutkiem? Natomiast nie potrafił zupełnie z nią o tym rozmawiać. Zbywany powierzchownymi zapewnieniami, że wszystko gra, akceptował je, nie drążył, pozwalając na moment uciszyć demony strachu. Tyle, że to działało tylko przez moment. A wieczorem, kiedy ona zwlekła z przyjściem do łóżka, a jak już wsuwała się pod kołdrę, to od razu zasypiała, wszystkie te obawy wracały i zamieniały się w nieprzespane noce, pełne galopady myśli i tworzenia sobie scenariuszy, które istniały lub nie...
Zatrzymał się na podjeździe i wbił spojrzenie w drzwi. Za chwile będzie musiał zmienić rolę. Z bycia politykiem i wzorem do naśladowania, do bycia mężem, który nie widzi, że coś jest nie tak. Te trzydzieści minut w samochodzie były ostatnio jedynym momentem, kiedy nie musiał grać. Frustrowało go to coraz bardziej, natomiast nie chciał na żonę naskakiwać. Chociaż czuł, że w końcu frustracja weźmie górę.
Wysiadł z samochodu i sięgnął po marynarkę, lezącą na tylnym siedzeniu Bentleya. Po drugiej stronie ulicy samochód ruszył dość gwałtownie i odjechał, odprowadzany przez spojrzenie Bishopa spod zmarszczonych brwi. Trochę tani, jak na tę okolicę... Trochę zbyt gwałtowny. Może jakiś dziennikarzyna szuka sensacji.
Zamknął drzwi samochodu i ruszył w kierunku domu, przewiesiwszy marynarkę przez ramię. Dzisiaj na pewno będzie inaczej. Tak liczył na miłą niespodziankę.
- Cześć Kochanie, już jestem! - powiedział, zamykając za sobą drzwi do domu, powoli wędrując w stronę ich garderoby.
Roselyn Bishop