50 y/o
For good luck!
188 cm
Wicegubernator Ontario Parlament Ontario
Awatar użytkownika
Kiedy przestajemy ze sobą rozmawiać, łatwo jest zacząć się nienawidzić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji3-osobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ostatnie miesiące były dla nich obojga bardzo intensywne. James miał naprawdę dużo pracy, poznawania tego wszystkiego, co w imieniu Króla Karola miał robić na swoim urzędzie. Spędzał długie godziny w biurze. Ale też trochę unikał powrotów do domu. Odwlekał je, głównie dlatego, że już nie były takie same, jak kiedyś. Koszmarnie brakowało mu tego flirtu i radości Rosie, kiedy pojawiał się w drzwiach, albo podjeżdżał, żeby odebrać ją z jej pracy. Lubił mieć ją w domu, czekającą z dobrym obiadem, serdecznym uśmiechem, czułym pocałunkiem... Albo czekającą w seksownej bieliźnie, żeby zrobić mu niespodziankę. Szalał za nią, tym bardziej bolesne dla niego było to, że chyba powoli zamieniali się we współlokatorów.
Nie wiedział, kiedy to się zaczęło. Czy ona się wycofała, bo on miał coraz intensywniejszy czas przy okazji kampanii, a potem nominacji na Wicegubernatora? Czy może on zaangażował się tak bardzo w pracę, bo ona się wycofała? Efektem było to, że choć na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało naprawdę cukierkowo, to jednak tej bliskości jakiej potrzebował było coraz mniej. Z resztą James nie był głupi... Widział, że patrzyła na niego inaczej. Jakby ze smutkiem? Natomiast nie potrafił zupełnie z nią o tym rozmawiać. Zbywany powierzchownymi zapewnieniami, że wszystko gra, akceptował je, nie drążył, pozwalając na moment uciszyć demony strachu. Tyle, że to działało tylko przez moment. A wieczorem, kiedy ona zwlekła z przyjściem do łóżka, a jak już wsuwała się pod kołdrę, to od razu zasypiała, wszystkie te obawy wracały i zamieniały się w nieprzespane noce, pełne galopady myśli i tworzenia sobie scenariuszy, które istniały lub nie...
Zatrzymał się na podjeździe i wbił spojrzenie w drzwi. Za chwile będzie musiał zmienić rolę. Z bycia politykiem i wzorem do naśladowania, do bycia mężem, który nie widzi, że coś jest nie tak. Te trzydzieści minut w samochodzie były ostatnio jedynym momentem, kiedy nie musiał grać. Frustrowało go to coraz bardziej, natomiast nie chciał na żonę naskakiwać. Chociaż czuł, że w końcu frustracja weźmie górę.
Wysiadł z samochodu i sięgnął po marynarkę, lezącą na tylnym siedzeniu Bentleya. Po drugiej stronie ulicy samochód ruszył dość gwałtownie i odjechał, odprowadzany przez spojrzenie Bishopa spod zmarszczonych brwi. Trochę tani, jak na tę okolicę... Trochę zbyt gwałtowny. Może jakiś dziennikarzyna szuka sensacji.
Zamknął drzwi samochodu i ruszył w kierunku domu, przewiesiwszy marynarkę przez ramię. Dzisiaj na pewno będzie inaczej. Tak liczył na miłą niespodziankę.
- Cześć Kochanie, już jestem! - powiedział, zamykając za sobą drzwi do domu, powoli wędrując w stronę ich garderoby.

Roselyn Bishop
Jimbo!
przemocy seksualnej, przemocy w stosunku do dzieci, chorób nowotworowych
33 y/o
For good luck!
170 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
kiedyś złodziejka, teraz kreuje się na damę z nowym życiem i nawet mężem.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Granie i udawanie dobrej żony w pewnym momencie przestało jej wychodzić i w sumie sama nie umiała tego naprawić. Już od początku wiedziała, że sama decyzja o małżeństwie to wybór z rozsądku i poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Naprawdę chciała aby to było coś co pokocha, aby jednak emocje i stare poczucie adrenaliny schowały się gdzieś na dnie, jak stare ciuchy, których nikt nie chce. Po prostu miała wizję, że to jej nowe życie będzie tym czego zawsze pragnęła, tej Rose i tej wersji. Nie oczekiwała dużo od własnego życia nigdy, a taki scenariusz jak ten i ta bajka, w której teraz była - miała być tego spełnieniem. Dlaczego więc odrzucała to wszystko co miała? Fancy życie, drogie i stabilne, z wyrozumiałym i dorosłym facetem u boku. To było warte więcej niż życie choćby nastoletniej Roselyn, wieki temu. Wtedy była pogubiona, naiwna i głupia. Dziś? Polubiła nieco tą wersję siebie, tą która wyrwała się z ciemności i świata, który mógł ją wpędzić w kłopoty i to nie małe.
Ale ten świat w pewnym momencie dopadł i ją tutaj w Toronto. Ostatnie dni były ciężkie, choćby przez pryzmat nie do końca miłej wizyty byłego. Niebezpieczny Cathal, jego nieobliczalność i pobudki do tego aby ją odwiedzić w tym nowym życiu i tym też domu. W przystani, która miała być bezpieczna i która miała dać jej spokój na resztę lat. Nie chciała o tym rozmawiać z mężem, bo to równałoby się z odkryciem siebie i całej prawdy. Zresztą wątpiła aby chciał usłyszeć o jej wielkiej miłości, do której uczucia pewnie nadal się w niej tliły. To nie był ten moment na tego typu wyznania, ale z drugiej strony klimat i cała otoczka, wokół ich małżeństwa zlewała się w niebezpieczną próżnie. Liczyła się z tym, że James w końcu zapyta o co chodzi, dlaczego coś nie gra. Nie miała przygotowanej odpowiedzi na serię pytań dlaczego odsuwa się od niego, dlaczego jest mniej tej samej bliskości i dlaczego jest tyle ale w domyśle. Starała się zachowywać normalnie i uśmiechać nawet wtedy gdy wychodziło to sztucznie i nienaturalnie. W głowie rodziła jej się jakaś historia i sklejone na potrzeby sytuacje jakieś kłamstwo.
Kolejne z wielu, którymi go karmiła, a na co on sam naprawdę nie zasługiwał.
Wracając do domu po wypełnieniu swoich obowiązków w firmie, spotkała się z ciszą w domu, która o dziwo jej odpowiadała. Puszczając jakąś delikatną muzykę zajęła się przygotowaniem prostego dania z makaronu, którym mogliby się raczyć dzisiaj. Naprawdę miała w planach zachowywać dzisiaj spokój, a przy tym być normalną Rose, tą która podbiła serce swego męża. Liczyła, że tym wszystkim przykryje tą dziwną atmosferę, która się wkradła do ich codzienności, że to wszystko zgoni na hormony czy ciężki okres w ich życiu, ze względu na jego imię i politykę.
Czekała więc jak wróci, szykując pomału im talerze oraz szkło na odrobinę wina do posiłku, którym to się raczyli. Te drobnostki były dosyć istotne w ich rutynie, więc jako pani domu dbała o to. Słyszała jak wchodzi do środka i jak się z nią wita, ale nie wyszła mu na spotkanie, głównie ze względu na walkę z piekarnikiem. Gotowanie nigdy nie było jej mocną stroną, ale w dobie dzisiejszego Internetu, nawet beztalencie mogło być szefem kuchni. - Jestem w kuchni! - rzuciła głośno aby ją usłyszał, chociaż pewnie sam mógł wyczuć już, że gotuje dla nich posiłek. Od tak zwykła zapiekanka z makaronem i dodatkami, którą przyrządziłoby nawet dziecko. Ale liczył się gest, a ona? Z racji tego co miała za uszami to mogłaby mu takie zapiekanki robić do końca życia dzień w dzień.

James Bishop
50 y/o
For good luck!
188 cm
Wicegubernator Ontario Parlament Ontario
Awatar użytkownika
Kiedy przestajemy ze sobą rozmawiać, łatwo jest zacząć się nienawidzić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji3-osobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Miłość to coś innego niż zakochanie i niestety, czasem te dwie rzeczy potrafią ze sobą rywalizować. Miłość często jest świadomym wyborem, niezależnym od nastroju ani od tego czy drugą osobę się lubi. Tak podchodził do tego James i dlatego, nawet jak czuł, że coś jest nie tak, to starał się być dla Rose dalej opiekuńczy, dobry i wyrozumiały. Może dlatego, kiedy nikt go nie przywitał w drzwiach, odruchowo skierował swoje kroki w kierunku sypialni i garderoby. Żeby uniknąć momentu, w którym zobaczy ją, wcale nie cieszącą się na jego widok. Tutaj rodzi się pytanie, czy Rose kiedykolwiek była w nim zakochana albo zauroczona nim? Czy kiedykolwiek go kochała, czy tylko było jej dobrze w bajkowym świecie, w którym właściwie nie musiała się o nic martwić, ani pracować?
Natomiast dźwięczny głos dobiegający z kuchni wywołał uśmiech na jego twarzy. W sercu zagotowało się przyjemne podekscytowanie tym, że jednak na niego czekała, tylko akurat walczyła z czymś. Szybko zmienił kierunek swojego marszu i powędrował prosto do kuchni, gdzie widząc walczącą z piekarnikiem żonę, podskoczył do niej by jej pomóc. Z ciepłym uśmiechem na twarzy i poczuciem tego, że może chociaż dzisiaj będzie tak, jak dawniej.
- Uważaj, uważaj! - uczulił ją, sięgając po ścierkę, żeby przez nią złapać naczynie i przejąć je z jej rąk.
Odstawił je z brzękiem na kamienny blat, po czym złapał się przegrzanymi palcami za ucho, by szybko je ostudzić.
- Cześć Kochanie! - wreszcie mógł się z nią przywitać, więc po chwili badania jej reakcji na niego, nachylił się by pocałować ją na przywitanie.
Kilka szybkich chwil, na zastanowienie, gdzie? Usta? A jeśli nie ma na to ochoty? Policzek? Trochę chłodno, jeszcze uzna, że się na nią gniewa. Wreszcie pocałunek wylądował na jej czole, przy linii włosów. Ale James nie był z niego zadowolony ani nim usatysfakcjonowany, więc przytulił ją jeszcze do siebie.

Żona
Jimbo!
przemocy seksualnej, przemocy w stosunku do dzieci, chorób nowotworowych
33 y/o
For good luck!
170 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
kiedyś złodziejka, teraz kreuje się na damę z nowym życiem i nawet mężem.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Wdała się trochę w rolę życia tym wszystkim, kierując się w stronę stabilizacji i schronienia, które dać mógł jej Bishop. Zmieniła dużo w sobie, ale wciąż była tą starą Rosie, która w głowie miała wariację, adrenalinę i niebezpieczeństwo. To wszystko wciąż gdzieś w niej tkwiło, nawet jeśli starannie chciała to ukryć za fasadą. Nauczyła się trochę tego luksusowego życia, reakcji i całej tej farsy związanej z byciem żoną, nakłoniła siebie do tego aby uczyć się dzień po dniu go kochać. Część jej naprawdę chciała mu dać to na co zasługiwał, wszak James wydawał się być kawalerem rodem ze snów każdej dziewczyny. Mimo, że był od niej znacznie starszy to wydawało się, że wiek właśnie mu służy i dodaje nieco do uroku, że jest bardziej seksowny w tym wszystkim. Pytanie jednak czy był w jej oczach kimś, komu mogłaby mówić te wszystkie zbereźne treści, który mógłby dać jej nutkę drapieżności, wziąć ją po prostu na kuchennym blacie? Bo w sumie gotując w tej kuchni, wspominała napięcie jakie odczuwała gdy był tu Cathal. Gdy dotykała blatu czy noży, widziała jego po drugiej stronie kuchennej wyspy i dodatkowo te jego słowa, że chciał ją zobaczyć...
Odrzuciła jednak w momencie to wszystko by skupić się na tym co tu i teraz, na pragnieniu aby ugotować coś dla SWOJEGO męża i nie mieć z tego tytuły dziwnych odczuć. Należała mu się normalność z jej strony, znacznie więcej niż wdzięczność za dach i schronienie. Byli jakby nie patrzeć aktualnie rodziną, więc po co to niszczyć? Przejęła się tym jak głupie są jej myśli na tyle mocno, że pewnie sama by sobie narobiła kuku, łapiąc coś gorącego. Sama nie wiedziała skąd to roztargnienie, ale chyba w tym wszystkim była po prostu dobra chęć, zaskoczenie Jamesa tym wszystkim, pokaz uczucia, bo te na pewno do niego żywiła. Jakieś. - Ojej... uważaj. Nie musisz mnie ratować tak z opałów..- zachichotała, przyglądając się jak ratuje ją trochę jak książę z opałów. Nie obawiała się takich drobnych oparzeń nawet jeśli, po prostu miała w tym jakiś cel, drobne zadawanie sobie samej bólu. Chore?
Przyglądała mu się chwilę kręcąc głową, ale na pewno uśmiechnęła się na tą drobną chwilę gdy byli nieco bliżej niż przez ostatnie chwile. Przyjęła ten całus w czoło, przymykając czoło i na moment nawet wsunęła swoje dłonie pod materiał jego ubrań, aby się po ludzku przytulić, oswoić z jego ciałem.
- Bardzo zmęczony i bardzo głodny? - spytała, odsuwając się po to aby spojrzeć na jego twarz. Nie była nigdy dobra w powitania, ale finalnie chyba sama zainicjowała drobny pocałunek, stając na swoich palcach aby sięgnąć jego ust. Może to ta paląca potrzeba po wizycie byłego? Szybka próba zatarcia tego co miała w głowie? A może nagle miała chcicę? Who cares, mógł skorzystać z tego, że sama mu się oddała i był to prawdziwy pocałunek na powitanie, jakie powinni mieć.
- Chcesz wino do makaronu czy coś mocniejszego? - jak dbać o niego dziś to na całego, a jak. W teorii nie miała w planach nic nadzwyczajnego, ale kto wie? Dzisiaj chciała być w końcu dobrą żoną, taką która nie myśli wcale o innym w tej chwili.

James Bishop
50 y/o
For good luck!
188 cm
Wicegubernator Ontario Parlament Ontario
Awatar użytkownika
Kiedy przestajemy ze sobą rozmawiać, łatwo jest zacząć się nienawidzić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji3-osobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ano właśnie! To było doskonałe pytanie i tutaj trzeba byłoby się odwołać do początku ich znajomości, podróży poślubnej. Bo chociaż James starał się zawsze szanować jej granice i rozumieć, że może nie mieć ochoty na zaloty, to jednak był facetem o wysokim libido. Był facetem który lubił namiętność i zbereźne rzeczy. Lubił dostawać seksowne fotki żony w trakcie pracy. Lubił świntuszyć. Co się stało, że w międzyczasie przestali to robić?
James myślał, że to przez to, że uwikłali się w poczucie "to nie wypada". W końcu z każdym rokiem kariery i większej rozpoznawalności w mediach, musieli się trochę bardziej pilnować. W efekcie dyscyplina na zewnątrz zaczęła się przekładać na chłód w domu, czy tam neutralność. A ta młoda, śliczna kobieta, potrzebowała właśnie namiętności! Gdyby tylko potrafiła mu o tym powiedzieć, albo sama zainicjowała takie zachowania. Odrobina zachęty na pewno pozytywnie wpłynęłaby na ich namiętność.
Mój Boże! Jakież to wspaniałe uczucie, kiedy twoja ukochana dziewczyna przytula się do siebie tak mocno. Szukając bliskości, chowając się pod twoje ubrania. Nagły przypływ uczuć, który go zaatakował z powodu tego dotyku rozlał się gorącem po całym ciele i dreszczami na plecach i ramionach.
- No... - zamruczał cicho. - To jest najlepszy moment tego dnia.
Dopowiedział, kiedy odsunęła się, zadając mu kolejne pytania.
- Znużony... Trochę głodny, ale nie pali się. - uśmiechnął się do niej szelmowsko.
Tak, jak uśmiechał się wtedy, kiedy pływali na żaglówce po wielkich jeziorach. Jak wtedy kiedy przebiegała nago, przez sypialnie domku, który wynajęli sobie na podróż poślubną na Karaibach. Wtedy, kiedy nie było dla niego piękniejszej dziewczyny, kiedy po prostu miał na nią ochotę. W ten męski, może trochę zaborczy sposób. Pocałunek sprawił, że aż westchnął głębiej. Kolejna fala dreszczy rozeszła się po jego ciele, kiedy zamknął w swoich ramionach pocałował ją mocno, głęboko i namiętnie, odwzajemniając tę chwilę wspomnienia tego, jak było kiedyś.
Pocałunek był za krótki... Przynajmniej dla niego. Mogli pójść dalej, dlatego, kiedy oderwała się od niego i zapytała o alkohol odpowiedział:
- Ty mi w zupełności wystarczysz.
Po czym złapał ją w pasie dłońmi i uniósł sadzając na blacie kuchennym. Na moment zapomniał o tym, żeby martwić się tym, czego ona chce. Chciał się całować, więc ją pocałował. Tym chętniej, że dzisiaj było naprawdę jak dawniej...

Roselyn Bishop
Jimbo!
przemocy seksualnej, przemocy w stosunku do dzieci, chorób nowotworowych
33 y/o
For good luck!
170 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
kiedyś złodziejka, teraz kreuje się na damę z nowym życiem i nawet mężem.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

James był dla niej atrakcyjnym facetem, a przy tym dbał o siebie z każdym upływającym rokiem wyglądając jeszcze lepiej. Z początku pewnie miała trudność aby się przełamać, aby otworzyć na fizyczność, ale z każdym kolejnym ruchem było łatwiej o to. Tłumaczyła sobie, że jest teraz inną Rosie, że przecież to nic złego próbować się w nim zakochać tak na prawdę. Chociaż często z jej ust padało zapewnienie o uczuciu, tak ona sama przynajmniej miała pewnego rodzaju blokadę. Mimo to starała się dbać o niego i zapewniać mu to co może oczekiwać facet od kobiety. Nie zamykała się na ten jego dotyk, nawet jeśli miała przez moment inne obrazy w głowie, a może raczej innego w głowie. To może wydawać się okropne, że przy swoim mężu, któremu nic nie brakowało, w jej głowie kręcił się inny, ale cóż.. Bishop zakochana była mocno w swoim byłu to był ten jeden pieprzony "kamyczek w bucie" w ich małżeństwie. Tak czy inaczej ona sama dorastała do roli żony, więc to wszystko ewoluowało i w teorii myślała, że dała radę przezwyciężyć wszelakie wątpliwości czy bóle głowy w temacie ich wspólnego życia. Starała się żyć tym nowym życiem, przykryć tą stare i beznadziejne. Dzisiaj miała zamiar dać mu więcej siebie, powrócić do chwili gdy żaden inny facet nie istniał, a przynajmniej wyparował jej z głowy. To było ich życie, ich małżeństwo i ich kuchnia.
- Niech zgadnę.. moje usta są ważniejsze od wszystkiego? - spytała odklejając się na moment od niego, co by jednak móc pogładzić jego policzek i zarost, który akurat ją jarał. Nie żeby coś, ale miała jakiś fetysz w tym kierunku i nie lubiła go oglądać z twarzą jak pupcia niemowlęcia, miał mieć ten zarost i tyle. - Paliła się.. kolacja. - rzuciła, kiwając głową na naczynie, które spoczywało na blacie nie daleko nich. Na szczęście uratowali na czas to danie, więc w każdej chwili będą mieli co zjeść, nawet jeśli inne aktywności są ważniejsze. Sama nie wiedziała co i jak, ale James ogólnie wydawał się jej bardziej natchniony, może za sprawą jej aktywności i tego, że dzisiaj nie palił ją jego dotyk. To była jedna z tych chwil, które lubił wykorzystywać, kuł zelażo póki gorące.
- Ahhh.. tak? - spytała, ale zaraz miała tego dowód w samej czystej postaci jego sugestii czy ruchów. Pisnęła nieco głośniej gdy ją uniósł i posadził na blacie, czego akurat ona sama się nie spodziewała. Rozumiała jednak jego tęsknotę za bliskością, za tym aby przeszli do czegoś więcej niżeli buzi na dobranoc. Czy ona nabrała swojego męża? A może po prostu tego potrzebowała, oddechu od jakichkolwiek facetów? Tak czy inaczej przyjęła ten jego pocałunek, czując w nim jego zachłanność, może także i pragnienie gdy tak przylgnął do niej w tej chwili. Sama chętnie rozsunęła swoje nogi, dając mu przestrzeń do tego aby stanął pewnie między nimi. Ciągnęła go chwilami za włosy na karku, tak jakby chciała faktycznie przedłużenia tej pieszczoty. Czy chciała mu się oddać teraz? Dobre pytanie.
- Nie będziemy jeść? - zapytała z chichotem, gdy trochę uchyliła się przed kolejnym gorącym pocałunkiem. To w sumie była ostatnia chwila dla nich do namysłu, strach myśleć co miało by dziać się dalej albo inaczej - co chodziło jemu po głowie.


James Bishop
50 y/o
For good luck!
188 cm
Wicegubernator Ontario Parlament Ontario
Awatar użytkownika
Kiedy przestajemy ze sobą rozmawiać, łatwo jest zacząć się nienawidzić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji3-osobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Powiedz mu, że z każdym rokiem wygląda lepiej, jak będzie panikował o kolejne siwe włosy na głowie. Wtedy na pewno przyda mu się takie zapewnienie. Myślę, że to normalne. To małżeństwo było trochę układem od początku. Pewnie James miał świadomość, że to nie jest zakochanie. Nie było fajerwerków, albo były rzadko. Za to było dużo wzajemnego szacunku i ciepła. Może nawet przyjaźni. Nie byli sami. Było ciepło. Ona miała świat, o którym marzyła, on miał bliskość, której mu brakowało. Czy to sprawiało, że ich małżeństwo nie było prawdziwe, albo było gorsze od innych? Może właśnie dzięki temu nie kłócili się.
Ale też niosło to ze sobą poważne zagrożenie. Ponieważ nie kłócili się, nigdy nie nauczyli się ze sobą rozmawiać o swoim bólu. Ona ukrywała przed nim przeszłość i to, że czuje się jakby go oszukiwała, on ukrywał przed nią to, że dalej czuł się samotny w tym małżeństwie. Uparcie łapali chwile rozkoszy, ciepła i przyjemności, myląc to z czymś, co mieli szansę zbudować na bazie tej przyjaźni. Bo przecież można się w kimś zakochać po latach.
Trudno jest rywalizować z pierwszą miłością. Szczególnie w czyjejś głowie, bo tam ta pierwsza miłość jest zawsze wyidealizowana. Porównywana to szarej codzienności, która już taka wspaniała jak wspomnienie przeszłości nie była.
- Cała Ty jesteś ważniejsza od wszystkiego... - odpowiedział, wsuwając dłonie pod jej pośladki, żeby podnieść ją z blatu kuchennego.
Trochę zawisła na nim, niczym córka, przenoszona z samochodu, z tylnej kanapy, na której zasnęła podczas drogi powrotnej z rodzinnego spotkania. Przycisnął ją do siebie, zmuszając do przytulenia się i ruszył w stronę schodów na górę.
- Będziemy... Ale mamy mikrofalówkę, to sobie odgrzejemy. - nie mógł sobie odmówić tego momentu, który wyglądał dokładnie tak, jak chciałby żeby wyglądało całe ich małżeństwo.
Przez moment to oni byli priorytetem. Nawet nie on, tylko oni. Ich relacja, ich małżeństwo. Ich miłość, w tej definicji, w której ktoś decydował się kochać drugą osobę, nawet jeśli zakochanie wygasło. Nawet jeśli zakochania nigdy nie było.
Schody zaskrzypiały pod ich słodkim ciężarem... A kamera została na świeczce ustawionej na stole.

Sweet Wife
Jimbo!
przemocy seksualnej, przemocy w stosunku do dzieci, chorób nowotworowych
33 y/o
For good luck!
170 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
kiedyś złodziejka, teraz kreuje się na damę z nowym życiem i nawet mężem.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Na pewno połechtałaby jego ego gdyby go przyłapała na przeglądaniu grzywy w lustrze albo gdyby szukał w markecie szamponu koloryzującego dla facetów. Póki co jednak wystarczyły mu chyba same w sobie te drobne kosmetyki, które mu zalecała - coś na noc, jakiś krem na twarz bo przecież facet też może, tak? No a skoro nie mieli ograniczeń w funduszu, to jednak warto było o tym pamiętać, choćby dla oszukania zegara biologicznego. No właśnie, czyli jednak trochę dbała o niego, czyż nie? Bo to przychodziło jej w miarę normalnie, nawet jeśli nie było między nimi wielkich iskier i deklaracji, to nauczyli się funkcjonować w tym duecie. James był w jej oczach naprawdę wyrozumiały, często cierpliwy i też czuły sam w sobie. Dlaczego nie mogła po prostu się w nim zakochiwać tak dzień po dniu? Cóż, pewnie i by mogła, ale teraz gdy znów w jej życiu pojawił się ten chciwy chochlik, było o to ciężko. No jakby nie patrzeć ciało ma pamięć mięśniową, serce też ma mięśnie i tak dalej, to wszystko się łączyło i sprawiało, że niestety myśli Roselyn nie były pozytywne. Nie tyle obawiała się odkrycia prawdy co też utraty tego życia, które miała u boku starszego faceta. Może w tym wszystkim nie chodziło o pieniądze i stabilizacje, a raczej stratę tego co funkcjonowało jak zdrowy eko system, może nie w dosłownym sensie zdrowy - bo wciąż jedna osoba tylko szczerze kochała - ale dalej, było to na pewno lepsze niż toksyczny facet z pierdla. Na ten moment nie chciała myśleć o tym co będzie, jakie za i przeciw będą niosły kolejne wizyty byłego, jak to wszystko się rozwiąże i czy w ogóle będzie chciała wyjawić swój sekret od a do z. Pozostawali więc trochę w tym dziwnym stanie gdy musiała chwilami postawić dobro ich rodziny ponad własne, nawet kosztem bycia nieszczęśliwą w pewnym sensie. Sama sobie jednak wmawiała, że może być lepsza jako żona, czego dowodem miał być ten dzisiejszy miły wieczór.
- Ahhh! - znowu pisnęła, bo w sumie nie tyle z jego słów co z samej gwałtowności jego czynów i tego, że w sumie parę chwil jedynie siedziała na kuchennym blacie. Wczepiła się trochę w niego jak w misia koalę, ale to głównie przez pryzmat tego, że nie spodziewała się takiego ruchu z jego strony. Bardziej widziała drobne czułości w kuchni, a potem wspólny posiłek ale najwyraźniej dała mu nieme przyzwolenie na znacznie więcej. Czy żałowała? Ciężko stwierdzić. Jak każdy i ona miała potrzeby natury fizycznej, a James nie odrzucał jej w żadnym aspekcie jeśli chodziło o fizyczność.
- Tak się starałam, wyobraz sobie! - odparła, nieco się krzywiąc z tego powodu, ale był to raczej grymas małej dziewczynki, której nie pochwalono za daną czynność. Napracowała się to fakt, ale skoro tego właśnie oczekiwał, to po prostu nie walczyła z tym. Może i to było coś co powinno się wydarzyć tu i teraz? Zamazać jej wątpliwości? Przykryć wizytę byłego faceta i faktu, że miała na niego ochotę? No cóż, zachichotała jak nastolatka gdy ułożył ją na ich małżeńskim łożu, trochę jak swoją zdobycz, ale widziała te tańczące w jego oczach ogniste iskierki. Wiedziała doskonale, że im dalej w las tym nie ma już odwrotu, że to akurat zbliżenie, które potrzebne jest dla ich relacji, dla jej dobra.

James Bishop
50 y/o
For good luck!
188 cm
Wicegubernator Ontario Parlament Ontario
Awatar użytkownika
Kiedy przestajemy ze sobą rozmawiać, łatwo jest zacząć się nienawidzić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
typ narracji3-osobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Już samo to, że była z nim i go od czasu do czasu uwodziło wystarczająco łechtało jego ego. Wiadomo, że od czasu do czasu przeżywał swój wiek. Miał świadomość, że nie robi się młodszy, ale też potrafił starzeć się z godnością. Żadne koloryzujące szampony nie wchodziły w grę i chociaż za namowami żony dbał o cerę, to jednak siwizny nie bał się tak bardzo. Tylko czasem uderzała go świadomość tego, że w lustrze wygląda zupełnie inaczej, niż siebie pamięta i postrzega. Ale tak ma chyba każdy facet, począwszy od okolic czterdziestki.
Trudno orzec, czy dzisiaj nie dostrzegał tego, że miedzy nimi, ta chemia jest trochę odgrywana, czy zdecydował się o tym zapomnieć. Jak to facet miał swoje potrzeby, a bliskość między nimi od miesięcy była zaburzona. O ile w ogóle istniała. Ten jeden moment, w który Rose wydawała się chętna, w której znowu mogli być blisko siebie intymnie, był jak najlepszy prezent na święta. Przy tych pocałunkach, noszeniu żony z wiadomym zamiarem, po prostu czuł się znowu atrakcyjny dla niej. Znów pożądany i kochany. I bardzo tego teraz potrzebował, więc nawet jeśli miał wątpliwości, to spychał je na bok, dobrze wiedząc, że jeśli wykorzysta dzisiaj jej słabość, a potem wrócą do normy ostatnich miesięcy, to znów będzie czuł się jeszcze bardziej niechciany. Nakarmiony okruchami, ale dalej głodny. Napełniony nadzieją, ale czujący, że jest fałszywa, bo Rose już dawno się od niego odsunęła... I kto wie, czy nie na stałe.
Ostatnią rzeczą, jakiej chciał to, żeby ona była nieszczęśliwa. Więc jeśli to małżeństwo ją unieszczęśliwiało. To powinni je zakończyć. Nawet jeśli to negatywnie wpłynie na jego karierę. Miała prawo być szczęśliwa i oby kiedyś nabrała odwagi, żeby mu o tym powiedzieć. A on miał prawo nie być oprawcą, na którego go wykreowała, katem jej nieszczęścia. Przyczyną...
Czy źle zinterpretował jej ciepło? Jeszcze miała czas na to, żeby wszystko przerwać. Póki co jeszcze się ze sobą droczyli, bawiąc się grą wstępną. Póki co, jeszcze wszystko było niewinne. Nie musiało do niczego prowadzić.
- O nie! - odpowiedział, kiedy wylądowała na łóżku. - I ja Ci to wszystko popsułem?
Zapytał, wchodząc w tę grę, w której ona narzekała, chociaż wcale nie było jej źle.
- Jesteś taka cudowna, a ja tego nie doceniłem! - uśmiechnął się, ściągając z siebie marynarkę, by rzucić ją na fotel w sypialni.
Chwilę potem rozpiął spinki od mankietów koszuli i podszedł do jej toaletki, żeby odłożyć je bezpiecznie na stoliku.
- Będę musiał Ci to wynagrodzić. - mówił rozpinając guziki koszuli, kiedy podchodził do łóżka i siadał na nim koło niej.
Sięgnął po jej nogi i ułożył sobie na kolanach. Dłonie powędrowały po łydce i udzie w górę, chowając się pod spódniczką, gdzie odnalazły koniec pończochy i odpiąwszy ją od paska zaczęły zsuwać z jej zgrabnej nogi...

wifie
Jimbo!
przemocy seksualnej, przemocy w stosunku do dzieci, chorób nowotworowych
33 y/o
For good luck!
170 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
kiedyś złodziejka, teraz kreuje się na damę z nowym życiem i nawet mężem.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Jak na swoje lata trzymał się po prostu dobrze i na pewno wciąż były kobiety, które by się za nim obejrzały czy chętnie rozłożyły nogi. Roselyn miała tego świadomość, swojego szczęścia i tego, że akurat jej się udało go złapać. Mimo wszystkto chciała go pokochać, nawet i udawać, że to robi byle zostać w tym na dłużej. Bezpieczna strefa i stabilizacja po trudnym starcie w jej dorosłości była jak haust powietrza dla biednej ryby. Dzisiaj po prostu nieco próbowała zakryć swoje poddenerwowanie, może i fakt pojawienia się byłego w mieście, w ich domu. Nie wiedziała co on może zrobić czy nie nabrudzi jej w życiu ujawniając przeszłość. Obawiała się utraty tego co miała, tej wygody oraz samego Jamesa, nawet jeśli to wszystko co wpisywało się w nich, w rodzine Bishop było jak gra aktorska. Nie chciała mu zrobić krzywdy i to chyba przez ten wzgląd, nawet jeśli żyła w bańce, nie do końca spełniona i szczęśliwa to i tak w tym trwała. W teorii coś mu przysięgała, a jej słowo było ważne, istotne, nawet lata temu gdy stała na czatach podczas włamań - nie pękała i nie zrywała tego co przyrzekała bronić, w czym trwać. Obawy jednak były, a ona sama miała dziwne myśli o tym, jak mogłoby jej być z Cathalem.
W teorii nie miała intencji aby zachęcać go do zbliżenia, przygotowała posiłek i podłoże do wspólnego wieczoru czy posiłku. Znała jednak Bishopa i jego potrzeby, zatem nawet wbrew swojemu przekonaniu czy aurze, była skłonna mu się oddać, zagrać w tą grę bez słowa sprzeciwu. Jeśli o aspekt fizyczny to czuła to przyciąganie, ale jak by to można sprawnie i grzecznie nazwać? Czy była jak luksusowa dziwka? Czyli tak jak ją nazwał Graves na odchodne?
- Jesteś brutalem. Wszystko co dobre, najlepiej smakuje na gorąco.. - stwierdziła, drażniąc się trochę z nim gdy miała okazję odpiąć nieco jego kołnierz od koszuli opinający mu szyję. Dała mu zrobić swoje i nawet chętnie zrzuciła z nóg kapcie, a potem... Chciała więcej, nawet jeśli obawy były zbyt duże, a inny facet mącił jej teraz w głowie, nawet w małżeńskim łożu.
Poczuła jak na nią napiera swym ciałem, jak oboje kładą się nieco bardziej na tym łóżku, pocałunek był natarczywy, może delikatnie przesiąknięty tym łobuzerstwem jakim się cechował czasami James. Była gotowa rozpiąć więcej guzików jego koszuli ale... no właśnie. Usłyszała dzwonek do drzwi raz. A potem także i następny, co zasygnalizowało im obojgu, że chyba mają...niespodziewanego gościa. Rose trochę zamarła, obawiając się kim by mógł ów gość być.
- Hmmm. ciekawe kto? Sąsiad? Nikogo nie zapraszałam. - wyrzuciła z siebie, odklejając się od niego bo... kultura jednak nakazywała im otworzyć drzwi, a przy tym się ogarnąć z tego co mieli w planach robić. Czy to był znak z niebios dla niej? Ratunek w ostatnim momencie?

James Bishop
ODPOWIEDZ

Wróć do „#8”