Axel "Ares" Everhart
: pt lis 21, 2025 6:12 pm
Axel "Ares" Everhart

data i miejsce urodzenia
13/05/2002 I Toronto, Kanadazaimki
męskiezawód
tancerzmiejsce pracy
The Painted Ladyorientacja
bi, ale bardziej woli facetówdzielnica mieszkalna
Greektownpobyt w toronto
od urodzeniaumiejętności
ma świetną koordynację ruchową, z łatwością wchodzi w interakcje społeczne z nieznajomymi, jest w stanie dobrze i szybko ocenić ryzyko, bardzo dobrze tańczy, potrafi jeździć na łyżwach, wrotkach i desce, jeździ na motocyklu, umie gotować coś więcej niż wodę na herbatę, szybko zapamiętuje nowe choreografiesłabości
nie ma za grosz cierpliwości, jest niekonsekwentny, miewa problemy z podejmowaniem decyzji, zwłaszcza tych racjonalnych, nie potrafi czasem utrzymywać długotrwałych relacji, kiepsko zorganizowany, nie potrafi prosić o pomoc, nie ufa samemu sobie, kiepsko znosi ciszę, nie umie stawiać granic Ojciec, strażak z urodzenia i z powołania, zawsze był uwielbianym przez całą okolicę cudotwórcą. Dziadek też był strażakiem, wujek nim był, a w końcu został strażakiem także mój ukochany starszy brat. Gdy tak o tym myślałem, zwłaszcza gdy miałem jakieś 16-18 lat, to dochodziłem w końcu do wniosku, że kimkolwiek bym nie został, to i tak nie będzie to wystarczające. I tak będzie za mało. I tak nie będę tak "dobry" jak oni. I przez chwilę nawet rozważałem zaciągnięcie się do straży, żeby chociaż spróbować im dorównać, ale szybko odpuściłem. W rzeczywistości jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do ognia; był to żywioł, przed którym czułem raczej respekt, niż jakikolwiek pociąg do niego lub do zwalczania go.
Jeśli myślę o swoim domu rodzinnym, to myślę przede wszystkim o moim starszym bracie, bo to właśnie z nim zawsze miałem najlepszy kontakt, z nim byłem najbliżej. Widziałem w nim wzór do naśladowania i przez chwilę nawet żałowałem, że jest moim bratem, bo w innych okolicznościach... no, sami wiecie.
Fakt, że jestem zainteresowany bardziej facetami, niż dziewczynami, dotarł do mnie na przełomie końcówki liceum i początku studiów. Byłem wtedy e związku z koleżanką ze szkoły, zawsze dobrze się dogadywaliśmy, a że przy okazji okazało się, że wpadliśmy sobie w oko, to stwierdziliśmy, że chcemy spróbować. Podobała mi się (zresztą nadal mi się podoba), była równie zakręcona jak ja, oboje lubiliśmy oglądać horrory, oboje byliśmy potterhead, a w pewnym momencie nawet, dość naturalnie, zaczęliśmy rozmawiać o ślubie. Naprawdę widziałem ją u swojego boku w pięknej, białej sukni. To nie było tak, że chciałem ją zranić...
Rozstaliśmy się w jakimś tam żalu, głównie z jej strony co prawda, bo ja nawet niekoniecznie chciałem się rozstawać. Jasne, na pewno nie byłem idealnym partnerem, na pewno bywały momenty, kiedy chciała mi urwać głowę, ale przecież dużo nas łączyło i serio myślałem o niej w kategoriach "ta, z którą spędzę życie" i "ta, która zostanie moją żoną". Los jednak chciał inaczej, rozstaliśmy się, a ja zacząłem więcej imprezować i robić jeszcze więcej głupich rzeczy, a chodzenie po dachach i włóczenie się po rozpadających się, starych budynkach stało się moją codziennością.
Początkowo chciałem poprzestać na szkole średniej, ale Oleander zgarnął mnie na rozmowę i tłukł mi do głowy, że jestem zbyt inteligentnym dzieciakiem, żeby odpuścić sobie dalszą naukę tylko dlatego, że rozstałem się z dziewczyną. Z perspektywy dnia obecnego nie żałuję, że poszedłem na studia, chociaż jeszcze studiując myślałem sobie, że przecież w tym czasie mogłem robić tyle ciekawszych rzeczy, zamiast siedzenia na uczelni. Skończyłem studia na kierunku taniec współczesny, bo uczęszczam na zajęcia taneczne od wielu lat i naprawdę jest to moja pasja. Żyję też z tańca właściwie, bo jestem w stanie się utrzymać samodzielnie, gdyż od jakiegoś czasu pracuję jako tancerz w lokalu z burleską. A co przyniesie życie? Tego nie wiem, ale póki co żyję raczej z dnia na dzień, od jednego dołka do drugiego.
- potem zawsze przychodzi dołek. Potrafi leżeć godzinami na plecach na podłodze w swoim pokoju i patrzeć w sufit, przez kilka dni może nie dawać znaku życia, nie wychodzić z mieszkania, nie odpisywać na wiadomości i nie odbierać telefonów. Jest też wtedy wyjątkowo milczący i ma wielki smutek w oczach. Raz też próbował zrobić sobie krzywdę, ale na szczęście uratowała go przyjaciółka.
- gdy ogarnia go mania, mówi szybciej niż większość ludzi myśli. Potrafi w minutę wygłosić plan skoku na muzeum, deklarację miłości i teorię o tym, że kolor ulicznej latarni zmienia się w zależności od jego nastroju.
- ma dziwną obsesję na punkcie wysokości. Im wyższy budynek, tym bardziej uspokaja mu się oddech, jakby dopiero wtedy mógł osiągnąć prawdziwy spokój.
- ma kilka tatuaży na ciele, które robi w momentach, gdy uda mu się wyjść z epizodu depresyjnego. Każdy jest smutny i mroczny, na pamiątkę tych trudnych chwil, które przechodził, a które udało mu się przezwyciężyć.
- kiedy ma jeden z epizodów depresyjnych zapala świeczki. Twierdzi, że pomagają mu jakoś zachować zdrowe zmysły.
- nie lubi szeptów, bo zawsze ma wrażenie, że dotyczą one jego osoby.
- tak, ma niezdiagnozowaną chorobę afektywną dwubiegunową. Nie przyjmuje w związku z tym żadnych leków.
- szybka jazda motocyklem i łażenie po dachach pomagają mu zachować jakąkolwiek równowagę psychiczną.
- pseudonimu Ares używa w internecie od lat, a jakiś czas temu zaczął się też tak przedstawiać nowym znajomym w realu. Czuje z tym imieniem większy związek, niż ze swoim prawdziwym.
Jeśli myślę o swoim domu rodzinnym, to myślę przede wszystkim o moim starszym bracie, bo to właśnie z nim zawsze miałem najlepszy kontakt, z nim byłem najbliżej. Widziałem w nim wzór do naśladowania i przez chwilę nawet żałowałem, że jest moim bratem, bo w innych okolicznościach... no, sami wiecie.
Fakt, że jestem zainteresowany bardziej facetami, niż dziewczynami, dotarł do mnie na przełomie końcówki liceum i początku studiów. Byłem wtedy e związku z koleżanką ze szkoły, zawsze dobrze się dogadywaliśmy, a że przy okazji okazało się, że wpadliśmy sobie w oko, to stwierdziliśmy, że chcemy spróbować. Podobała mi się (zresztą nadal mi się podoba), była równie zakręcona jak ja, oboje lubiliśmy oglądać horrory, oboje byliśmy potterhead, a w pewnym momencie nawet, dość naturalnie, zaczęliśmy rozmawiać o ślubie. Naprawdę widziałem ją u swojego boku w pięknej, białej sukni. To nie było tak, że chciałem ją zranić...
Rozstaliśmy się w jakimś tam żalu, głównie z jej strony co prawda, bo ja nawet niekoniecznie chciałem się rozstawać. Jasne, na pewno nie byłem idealnym partnerem, na pewno bywały momenty, kiedy chciała mi urwać głowę, ale przecież dużo nas łączyło i serio myślałem o niej w kategoriach "ta, z którą spędzę życie" i "ta, która zostanie moją żoną". Los jednak chciał inaczej, rozstaliśmy się, a ja zacząłem więcej imprezować i robić jeszcze więcej głupich rzeczy, a chodzenie po dachach i włóczenie się po rozpadających się, starych budynkach stało się moją codziennością.
Początkowo chciałem poprzestać na szkole średniej, ale Oleander zgarnął mnie na rozmowę i tłukł mi do głowy, że jestem zbyt inteligentnym dzieciakiem, żeby odpuścić sobie dalszą naukę tylko dlatego, że rozstałem się z dziewczyną. Z perspektywy dnia obecnego nie żałuję, że poszedłem na studia, chociaż jeszcze studiując myślałem sobie, że przecież w tym czasie mogłem robić tyle ciekawszych rzeczy, zamiast siedzenia na uczelni. Skończyłem studia na kierunku taniec współczesny, bo uczęszczam na zajęcia taneczne od wielu lat i naprawdę jest to moja pasja. Żyję też z tańca właściwie, bo jestem w stanie się utrzymać samodzielnie, gdyż od jakiegoś czasu pracuję jako tancerz w lokalu z burleską. A co przyniesie życie? Tego nie wiem, ale póki co żyję raczej z dnia na dzień, od jednego dołka do drugiego.
Ciekawostki
- gdy uaktywnia się jego mania Ares wpada na różne genialne pomysły: jeździ motocyklem po nocy bez kasku, zakłada się o to kto ustoi dłużej na barierce mostu, przechadza się po krawędziach dachów, włóczy się po niedokończonych i rozpadających się budynkach, tańczy na barowych ladach i stołach i całuje nieznajomych tylko po to, żeby poczuć, że żyje. - potem zawsze przychodzi dołek. Potrafi leżeć godzinami na plecach na podłodze w swoim pokoju i patrzeć w sufit, przez kilka dni może nie dawać znaku życia, nie wychodzić z mieszkania, nie odpisywać na wiadomości i nie odbierać telefonów. Jest też wtedy wyjątkowo milczący i ma wielki smutek w oczach. Raz też próbował zrobić sobie krzywdę, ale na szczęście uratowała go przyjaciółka.
- gdy ogarnia go mania, mówi szybciej niż większość ludzi myśli. Potrafi w minutę wygłosić plan skoku na muzeum, deklarację miłości i teorię o tym, że kolor ulicznej latarni zmienia się w zależności od jego nastroju.
- ma dziwną obsesję na punkcie wysokości. Im wyższy budynek, tym bardziej uspokaja mu się oddech, jakby dopiero wtedy mógł osiągnąć prawdziwy spokój.
- ma kilka tatuaży na ciele, które robi w momentach, gdy uda mu się wyjść z epizodu depresyjnego. Każdy jest smutny i mroczny, na pamiątkę tych trudnych chwil, które przechodził, a które udało mu się przezwyciężyć.
- kiedy ma jeden z epizodów depresyjnych zapala świeczki. Twierdzi, że pomagają mu jakoś zachować zdrowe zmysły.
- nie lubi szeptów, bo zawsze ma wrażenie, że dotyczą one jego osoby.
- tak, ma niezdiagnozowaną chorobę afektywną dwubiegunową. Nie przyjmuje w związku z tym żadnych leków.
- szybka jazda motocyklem i łażenie po dachach pomagają mu zachować jakąkolwiek równowagę psychiczną.
- pseudonimu Ares używa w internecie od lat, a jakiś czas temu zaczął się też tak przedstawiać nowym znajomym w realu. Czuje z tym imieniem większy związek, niż ze swoim prawdziwym.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
tak