Latte Reunion
: ndz lis 23, 2025 7:33 pm
Charlie Marlow
Kawa z rana to podstawa. To jedna z wielu zasad, którymi kierowała się na co dzień Price. Nieważne, o której dokładnie wstała. Nie liczyła się też jej forma. Zależało jej jedynie na dostarczeniu kofeiny do organizmu, by móc rozpocząć funkcjonowanie. Tak, aby oczy się jej szerzej otworzyły, a głowa stała się bardziej świadoma tego, co działo się dookoła niej. Lubiła poranki takie jak ten. Z odrobiną śnieżnej atmosfery, kiedy nie musiała się na nic śpieszyć. No, nie licząc tych jednych ćwiczeń na studia, które rozpoczynały się za parę godzin. Zdążyła wstać, zjeść śniadanie i wyjść z psem. W miarę uszykowana wyszła z domu, ale tej jej rzeczy piekielnie jej brakowało.
Była to kawa.
Dlatego zawędrowała do jednej z lepszych kawiarni, które uwielbiała odwiedzać. Jeszcze niezbyt wyjściowa, ubrana w luźne, niebieskie dresy i płaszcz. Stylizacja bardziej gryzła się ze sobą, niż pasowała do siebie. Na głowie miała czapkę z daszkiem z napisem ferrari. Podeszła do lady niezbyt rozgarnięta. Cały czas próbowała znaleźć gotówkę oraz kartę, by móc zapłacić za swoje zamówienie. Niestety, jak zawsze wszystko gubiła. Westchnęła ciężko, grzebiąc po kieszeniach płaszczu, aż znalazła banknot, dzięki któremu będzie mogła zapłacić.
— Dzień dobry, ale piękny dzień — wymruczała, nawet nie unosząc głowy. Za swój życiowy cel wzięła znalezienie karty bankowej. Jak ona by bez niej funkcjonowała? Niby była też na telefonie, ale pod tym względem Claire bardzo lubiła wszystko, co jest klasyczne — Poproszę latte z jakimś fancy, dobrym syropem — i w końcu znalazła najważniejszą rzecz, którą posiadała, wtedy dopiero uniosła głowę — taki syrop, który sam by Pan wypił — wydukała, wzdychając przy tym ciężko i wtedy zobaczyła go. Starego znajomego z całkiem przyjemnych imprez. Przekręciła głowę, bo w jej głowie dalej znajdował się jako bogaty dzieciak, który nigdy nie zazna smaku dorywczej roboty — Charlie... to ty? — spytała finalnie, obrzucając go zdziwionym spojrzeniem. Jej wzrok niemalże od razu padł na plakietkę z imieniem. Wszystko się zgadzało, ale szok mentalny był przeogromny. Jakby nagle wleciał zbyt duży plik do aktualizacji.
Kawa z rana to podstawa. To jedna z wielu zasad, którymi kierowała się na co dzień Price. Nieważne, o której dokładnie wstała. Nie liczyła się też jej forma. Zależało jej jedynie na dostarczeniu kofeiny do organizmu, by móc rozpocząć funkcjonowanie. Tak, aby oczy się jej szerzej otworzyły, a głowa stała się bardziej świadoma tego, co działo się dookoła niej. Lubiła poranki takie jak ten. Z odrobiną śnieżnej atmosfery, kiedy nie musiała się na nic śpieszyć. No, nie licząc tych jednych ćwiczeń na studia, które rozpoczynały się za parę godzin. Zdążyła wstać, zjeść śniadanie i wyjść z psem. W miarę uszykowana wyszła z domu, ale tej jej rzeczy piekielnie jej brakowało.
Była to kawa.
Dlatego zawędrowała do jednej z lepszych kawiarni, które uwielbiała odwiedzać. Jeszcze niezbyt wyjściowa, ubrana w luźne, niebieskie dresy i płaszcz. Stylizacja bardziej gryzła się ze sobą, niż pasowała do siebie. Na głowie miała czapkę z daszkiem z napisem ferrari. Podeszła do lady niezbyt rozgarnięta. Cały czas próbowała znaleźć gotówkę oraz kartę, by móc zapłacić za swoje zamówienie. Niestety, jak zawsze wszystko gubiła. Westchnęła ciężko, grzebiąc po kieszeniach płaszczu, aż znalazła banknot, dzięki któremu będzie mogła zapłacić.
— Dzień dobry, ale piękny dzień — wymruczała, nawet nie unosząc głowy. Za swój życiowy cel wzięła znalezienie karty bankowej. Jak ona by bez niej funkcjonowała? Niby była też na telefonie, ale pod tym względem Claire bardzo lubiła wszystko, co jest klasyczne — Poproszę latte z jakimś fancy, dobrym syropem — i w końcu znalazła najważniejszą rzecz, którą posiadała, wtedy dopiero uniosła głowę — taki syrop, który sam by Pan wypił — wydukała, wzdychając przy tym ciężko i wtedy zobaczyła go. Starego znajomego z całkiem przyjemnych imprez. Przekręciła głowę, bo w jej głowie dalej znajdował się jako bogaty dzieciak, który nigdy nie zazna smaku dorywczej roboty — Charlie... to ty? — spytała finalnie, obrzucając go zdziwionym spojrzeniem. Jej wzrok niemalże od razu padł na plakietkę z imieniem. Wszystko się zgadzało, ale szok mentalny był przeogromny. Jakby nagle wleciał zbyt duży plik do aktualizacji.