cuba libre & bad decisions
: ndz lis 23, 2025 9:00 pm
Rum.
Jeszcze więcej rumu, tego potrzebował Noriega, bo po tym całym zderzeniu z rzeczywistością, kiedy wrócił do Toronto pozostawiając za plecami piękne, dzikie Medellin, to on nie mógł nakierować swoich myśli na nic innego, niż pewna brunetka. Chociaż tych brunetek w jego życiu ostatnio było więcej, bo po drodze zaliczył jeszcze spotkanie ze swoją byłą, i ze swoją adwokatką. Ale z tą najważniejszą nie.
I dlatego on tak chętnie sięgał po ten rum. A dzisiaj nawet nie wychodził zza baru, przeszkadzał tylko barmanom i kręcił się pod nogami, ale był u siebie, nikt go przecież nie wyrzuci, nikt mu nie zabroni, chociaż Maddie próbowała. Próbowała też Ruby i nawet ta nowa latynoska barmanka, której Madox imienia wcale nie zapamiętał.
Dopiero kiedy przy ladzie usiadł Eric, a Madox zawiesił na nim wzrok, trochę już swoją drogą podchmielony, bo wypił już chyba trzy drinki, to przystanął przy chłopaku opierając się o ladę, i dopiero przestał przeszkadzać. Więc chwała Stonesowi za to, że się pojawił, bo w przeciwnym wypadku ta nowa, ognista, latynoska barmanka pewnie jednak wyjebała by Madoxa zza baru, bo już mu tym groziła dwa razy.
- Co słychać? Ciężki dzień? - odezwał się do chłopaka, jak taki typowy barman z saloonu na dzikim zachodzie, jak typowy barman wycierał też dwie wysokie szklanki, żeby zaraz im przygotować po drinku. Nawet nie pytał młodego co pije, bo tutaj głównie piło się cuba libre, i te kolorowe drinki dla panienek, ale Madox nawet nie za bardzo się na nich znał. On specjalizował się w tej swojej osobliwej karcie, Santa Muerte, wyjątkowy drink dla specjalnych gości. I chociaż on spojrzeniem wodził po klubie szukając tych specjalnych gości (jednego), to wcale ich dzisiaj nie widział. A bez niej to nawet mu się nie chciało bawić w te płatki złota.
Zasypał szklanki lodem, wlał odpowiednią ilość rumu, dopełnił to colą, sok z limonki, a później tylko zamieszał długą łyżeczka wprawiając w taniec te duże kostki lodu. Na koniec umieścił na szklance po połówce plasterka limonki, bo jednak Madox nie byłby sobą, gdyby tego nie dopieścił. Akurat w jego towarzystwie, to kobiety i drinki były... dopieszczone właśnie.
Przesunął jedną ze szklanek do Erica, a drugą złapał i wylazł wreszcie zza lady, na co barmanki odetchnęły z ulgą. Madox oparł się plecami o kontuar, tuż obok Stonesa i rozejrzał po klubie. Podniósł swoją szklankę, żeby upić z niej łyk, a właściwie to wychylił połowę za jednym razem, bo on dzisiaj to naprawdę potrzebował tego rumu.
- Bo tutaj to dzisiaj jakaś padaka, wszyscy czegoś ode mnie chcą - westchnął ciężko odchylając do tyłu głowę. Ale taka była prawda, jak nie Maddie, to policja, Madox cały czas wisiał na telefonie, miał już dość.
Eric Stones