winter is coming
: śr lis 26, 2025 5:36 pm
Eric Stones
To miała być bardzo szybka akcja.
Wspólne oglądanie filmu, tak żenującego, że przy dreszczach żenady trzeba się napić shota. Wszystko wydawało się gotowe. Przekąski, napoje, a nawet popisowe dania Claire. Ona zawsze dbała o gości w domu rodzinnym. Wszystko starała się dopiąć na ostatni guzik. Tak by wyglądało wręcz idealnie. Tylko w momencie pojawienia się Stonesa, zdała sobie sprawę z największej wpadki, jaką popełniła jako perfekcyjna pani domu.
Pierdolony brak alkoholu na alkoholowym maratonie reality show.
Mogło pizgać zimnem, śnieg mógł robić zawieje stulecia, ale fakty za nimi przemawiały. Trzeba było ruszyć wprost do sklepu z alkoholem. Podkoszulka, koszulka, sweter, polar, gdzieś pomiędzy znalazła się jeszcze bielizna termiczna, a dodatkowo kurtka, czapka, szalik i rękawiczki. Na nogach miała przepiękne śniegowce, które wyglądały jakby przeżyły zdecydowanie zbyt wiele zim. Tak cała gotowa ruszyła wraz z Ericem wprost na prawdziwą misję. Miała tylko nadzieję, że będą w stanie wrócić do domu. Cali opatuleni przyszli do ulubionego sklepu. Monopolowego. Był dla Claire jak brokat zdobiący dobrze wykonany makijaż. Kropka nad literką i.
— Ja pierdole Eric — wymruczała, kiedy weszli do sklepu. Czując falę ciepła, westchnęła cała zrelaksowana. Dopiero później chwyciła za chusteczkę i bardzo głośno się wysmarkała w chusteczkę. To zło już nawet nosem jej wychodziło. Prawdziwa zimowa ka-ta-stro-fa — rozumiem, że robimy zapasy stulecia, ale... ja już chcę do domu — wydukała lekko skołowana, kiedy wkroczyła do sklepu. Rozejrzała się delikatnie po nim. Oprócz sprzedawcy byli jedyni, a światła nagle zaczęły migać. Postanowiła to zignorować. Za to na dworze zrobiło się ciemno — mam na sobie osiem warstw, a i tak czuję, jakby miało mnie coś odmrozić — westchnęła z niezadowolenia, spoglądając ciekawskim wzrokiem na półki z alkoholem. Największe pytanie dnia dzisiejszego brzmiało... co powinna wypić?
To miała być bardzo szybka akcja.
Wspólne oglądanie filmu, tak żenującego, że przy dreszczach żenady trzeba się napić shota. Wszystko wydawało się gotowe. Przekąski, napoje, a nawet popisowe dania Claire. Ona zawsze dbała o gości w domu rodzinnym. Wszystko starała się dopiąć na ostatni guzik. Tak by wyglądało wręcz idealnie. Tylko w momencie pojawienia się Stonesa, zdała sobie sprawę z największej wpadki, jaką popełniła jako perfekcyjna pani domu.
Pierdolony brak alkoholu na alkoholowym maratonie reality show.
Mogło pizgać zimnem, śnieg mógł robić zawieje stulecia, ale fakty za nimi przemawiały. Trzeba było ruszyć wprost do sklepu z alkoholem. Podkoszulka, koszulka, sweter, polar, gdzieś pomiędzy znalazła się jeszcze bielizna termiczna, a dodatkowo kurtka, czapka, szalik i rękawiczki. Na nogach miała przepiękne śniegowce, które wyglądały jakby przeżyły zdecydowanie zbyt wiele zim. Tak cała gotowa ruszyła wraz z Ericem wprost na prawdziwą misję. Miała tylko nadzieję, że będą w stanie wrócić do domu. Cali opatuleni przyszli do ulubionego sklepu. Monopolowego. Był dla Claire jak brokat zdobiący dobrze wykonany makijaż. Kropka nad literką i.
— Ja pierdole Eric — wymruczała, kiedy weszli do sklepu. Czując falę ciepła, westchnęła cała zrelaksowana. Dopiero później chwyciła za chusteczkę i bardzo głośno się wysmarkała w chusteczkę. To zło już nawet nosem jej wychodziło. Prawdziwa zimowa ka-ta-stro-fa — rozumiem, że robimy zapasy stulecia, ale... ja już chcę do domu — wydukała lekko skołowana, kiedy wkroczyła do sklepu. Rozejrzała się delikatnie po nim. Oprócz sprzedawcy byli jedyni, a światła nagle zaczęły migać. Postanowiła to zignorować. Za to na dworze zrobiło się ciemno — mam na sobie osiem warstw, a i tak czuję, jakby miało mnie coś odmrozić — westchnęła z niezadowolenia, spoglądając ciekawskim wzrokiem na półki z alkoholem. Największe pytanie dnia dzisiejszego brzmiało... co powinna wypić?