Brian Denton
: śr gru 03, 2025 5:40 pm
Brian Denton

data i miejsce urodzenia
17.05.1995, Nowy York, USAzaimki
on/jegozawód
muzykmiejsce pracy
Meridian Arts Centreorientacja
biseksualnydzielnica mieszkalna
greektownpobyt w toronto
wrócił po latach, jest tu od dwóch miesięcyumiejętności
gra na instrumentach (wiolonczela, skrzypce, pianino), komponowanie muzyki, gotowanie słabości
ma problem z otwarciem się przed ludźmi, od jakiegoś czasu nie może zasnąć bez włączonego światełka Jeśli twój ojciec jest kompozytorem i wykładowcą na Akademii Muzycznej, a matka pianistką, to nic dziwnego, jeżeli któreś z ich dzieci zechce pójść w ich ślady. Środkowy potomek państwa Dentonów – Brian, już od bardzo wczesnego wieku wykazywał skłonności i talent muzyczny. Widok czterolatka przy pianinie, który wraz z matką gra jeden z koncertów Beethovena nikogo nie dziwił. Szybko jednak pianino stało się niewystarczające dla chłopca, który chciał spróbować czegoś nowego, mieć „swój” instrument i poznawać go od podstaw. Wybór padł na wiolonczelę, którą pokochał od pierwszego dźwięku, choć początki nauki wcale nie należały do łatwych i przyjemnych, ale chłopiec był zawzięty.
Choć Brian nigdy nie miał trudności z nawiązywaniem kontaktów z innymi dziećmi, to jego rówieśnicy nie podzielali jego pasji, z jaką wspominał o wielkich muzykach i patrzyli na niego jak na kosmitę, gdy z ogromną fascynacją opowiadał im o muzyce antycznej. Przez napięty plan dnia został odtrącony przez grupę i stał się samotnikiem, co było mu na rękę, przerwy spędzał z nosem w książkach czy w nutach, a po zajęciach biegł prosto na lekcje gry. Im bardziej tracił dzieciństwo, tym większe zyskiwał uznanie muzycznego świata. Brian widział, że ciężką pracą i wyrzeczeniami jest w stanie osiągnąć wymarzoną perfekcję, a wysokie miejsca w konkursach, na które jeździł wraz z ojcem, utwierdzały go w przekonaniu, że postępuje słusznie.
Później przyszedł czas na ciężką pracę w szkole muzycznej. Co prawda dalej trzymał się na uboczu, jednak wśród ludzi bardziej nastawionych na rywalizację, nikogo to nie dziwiło ani nikomu nie przeszkadzało. Szybko jednak koledzy zauważyli, że i tu chłopak odstaje od nich, był pomocny i przyjazny, nie działał na szkodę innych, więc zaczęli go wykorzystywać na różne sposoby.
Wtedy pojawiło się słowo, które u większości osób w wieku szkolnym budzi negatywne emocje – przeprowadzka. Chyba, że mowa o Brianie, który poza rodzeństwem i rodzicami nie miał żadnej bliższej mu osoby w rodzinnym mieście, więc pakował swoje rzeczy do kartonów z uśmiechem na twarzy. Kto by pomyślał, że życie w mieście, które kiedyś kochał całym sercem, może tak łatwo stać się udręką. Niestety jego brat i siostra nie podzielali jego entuzjazmu, gdy rodzice poinformowali ich, że dziadkowie wymagają stałej opieki i wspólnie z resztą rodziny zdecydowali, że przenoszą się do Toronto, by być blisko nich. Na miejscu Brian odetchnął z ulgą, po czym z duszą na ramieniu pojawił się w tamtejszej szkole muzycznej. Ku ogromnemu zdziwieniu nikt nie patrzył krzywo na chłopaczka z nowego Yorku i nie było też tam czuć rywalizacji, poczuł się tak, jakby znalazł się w równoległej rzeczywistości. Szybko zaprzyjaźnił się nawet z pewnym chłopakiem, który pomógł mu odnaleźć się w zupełnie nowym otoczeniu. Niestety wraz z otrzymaniem dyplomu ich drogi się rozeszły.
Royal Academy of Music w Londynie. To brzmi jak marzenie i dla wielu szalenie zdolnych ludzi na zawsze pozostanie w tej sferze, lecz Brian miał to szczęście, jego aplikacja została rozpatrzona pomyślnie, a egzaminy wstępne poszły gładko i bezstresowo.
A wtedy zobaczył ją po raz pierwszy. Jej długie, brązowe włosy opadające na ramiona, jej zamknięte oczy i drżące z emocji wargi. Siadała zawsze w tym samym miejscu pod ścianą, kładła dłonie na kolanach i wydawać by się mogło, że wraz z pierwszym dźwiękiem wydobytym za pomocą smyczka przenosi się w inny świat. I choć wtedy nie znał jeszcze jej imienia ani skrywanej tajemnicy, wiedział, że, musi ją poznać, jednak nieznajoma równocześnie z ostatnim dźwiękiem koncertu znikała w pośpiechu, jak gdyby nigdy jej tam nie było. Dziewczyna była jednak jak najbardziej realna i z biegiem czasu udało się ustalić jej personalia, choć do pierwszej rozmowy między nimi doszło pół roku później. Kimberly, bo tak właśnie brzmiało jej imię, rówieśniczka Briana, córka właściciela lokalu w którym grywał co tydzień, pojawiała się i znikała, by nadopiekuńczy ojciec nie dowiedział się, że wychodziła z pokoju bez opieki. Dziewczyna kilka lat temu na skutek powikłań po wypadku straciła wzrok. To właśnie był jej sekret i powód dla którego zamykała oczy, gdy tylko zajęła swoje miejsce. Z zadziwiającą łatwością poruszała się bez pomocy laski, co próbowała tłumaczyć Brianowi podczas nauki funkcjonowania „jej” świata. On zaś uczył ją gry na wiolonczeli i zabierał na spacery, opisując wszystko, co widzi z najdrobniejszymi szczegółami, na które wcześniej nie zwracał uwagi. Połączyło ich coś magicznego.
Po dwóch latach pojawiła się szansa dla Kim. Choć metoda była eksperymentalna, dawała całkiem zadowalające rezultaty u osób z podobnymi urazami i dziewczyna zdecydowała się zaryzykować. Początkowo Brian cieszył się jej szczęściem, dopóki nie dowiedział się, że wiąże się to z wyjazdem do Szwajcarii, na który on przez liczne zobowiązania, nie mógł sobie pozwolić. Pożegnali się z wielkim bólem, jednak chłopak starał się jak tylko mógł, by cały czas być z nią w kontakcie, dowiadywać się o stanie jej zdrowia i wspierać ją mimo dzielących ich kilometrów. Ostatni semestr studiów przyniósł najgorsze wieści jakie mógł sobie wyobrazić. Od rodziców dziewczyny dowiedział się, że zginęła w wypadku samochodowym. Wracała taksówką ze szpitala, gdzie była na konsultacjach, gdy wjechał w nią tir, którego kierowca z niewiadomych przyczyn stracił panowanie nad kierownicą. Cała trójka zginęła na miejscu. Chłopak początkowo nie dowierzał, jednak, gdy przeczytał wiadomości o wypadku w Internecie i zobaczył jej czarno-białe zdjęcie z czarną wstążką w rogu, załamał się. Sięgnął po narkotyki, które szybko zrujnowały jego idealnie ułożone i zaplanowane życie. Ledwo dokończył studia zatracając się w nicości i ogromnym smutku, momentalnie stając się wrakiem człowieka. Z pomocą przyszedł starszy brat, który zdążył przyjechać na czas i zabrać go do siebie. Na szczęście nie było za późno, choć nie obyło się bez pomocy specjalistów. Półtora roku trwał powrót do względnie normalnego funkcjonowania, wliczając w to kilka miesięcy pobytu w zamkniętym ośrodku. Decyzję powrocie do Toronto wymusiła na nim siostra, która załatwiła mu przesłuchanie w nadziei, że powrót do muzyki pociągnie za sobą powrót dawnego, pogodnego Briana. Tak wrócił do miasta dwa miesiące temu.
• Nie pije kawy, mdli go od samego zapachu, uwielbia za to herbaty i pije je nałogowo.
• Poza wiolonczelą potrafi grać na pianinie i skrzypcach.
• Zdarza mu się grać na ulicy, jednak nie po to, by zarobić. Odchodzi wtedy od koncertów czy suit, by po swojemu interpretować radiowe przeboje.
• Ciągle nosi przy sobie pierścionek zaręczynowy, który rodzice Kim postanowili odesłać do Briana wraz z krótkim listem, w którym przeprosili, że nie poinformowali go o pogrzebie i poprosili o to, by nie szukał z nimi kontaktu. Dręczy się myślą, że gdyby z nią wtedy pojechał, to wszystko potoczyłoby się inaczej.
• Ma kilka drobnych tatuaży, choć najważniejszym i najbliższym sercu jest klucz wiolinowy na wewnętrznej stronie ramienia, tuż nad zgięciem łokcia. Zrobił go razem z Kim, miała identyczny w tym samym miejscu.
• Jest pedantem, uwielbia porządek i wszystko musi być dokładnie na swoim miejscu. Tak, sprzątanie stało się jego odskocznią od myślenia i ciągłego zadręczania, ale przynajmniej dzięki temu jego pokój spokojnie przeszedłby test białej rękawiczki.
• Czasem ma problemy z zaśnięciem w nocy i napady lękowe z powodu ciemności, dlatego ma obok łóżka małą lampkę, która świeci się całą noc.
• Bierze sporo leków na depresję i lęki, które dręczą go nadal mimo upływu lat.
• Bardzo dużo pali, kilka razy próbował się ograniczać, jednak nie ma chyba tak silnej woli, by całkowicie z tego zrezygnować.
• Czasem to chucherko pojawia się na siłowni, nie po to, by robić rzeźbę, lecz po to, by wzmocnić mięśnie pleców, ponieważ przez grę na wiolonczeli cierpi jego kręgosłup.
• Ma lekki astygmatyzm, który koryguje zamiennie okularami i soczewkami, bo bez tego nie widziałby nut.
• Nie ma za to prawa jazdy, przez co zmuszony jest dostosować się do komunikacji miejskiej bądź wszędzie spacerować.
Choć Brian nigdy nie miał trudności z nawiązywaniem kontaktów z innymi dziećmi, to jego rówieśnicy nie podzielali jego pasji, z jaką wspominał o wielkich muzykach i patrzyli na niego jak na kosmitę, gdy z ogromną fascynacją opowiadał im o muzyce antycznej. Przez napięty plan dnia został odtrącony przez grupę i stał się samotnikiem, co było mu na rękę, przerwy spędzał z nosem w książkach czy w nutach, a po zajęciach biegł prosto na lekcje gry. Im bardziej tracił dzieciństwo, tym większe zyskiwał uznanie muzycznego świata. Brian widział, że ciężką pracą i wyrzeczeniami jest w stanie osiągnąć wymarzoną perfekcję, a wysokie miejsca w konkursach, na które jeździł wraz z ojcem, utwierdzały go w przekonaniu, że postępuje słusznie.
Później przyszedł czas na ciężką pracę w szkole muzycznej. Co prawda dalej trzymał się na uboczu, jednak wśród ludzi bardziej nastawionych na rywalizację, nikogo to nie dziwiło ani nikomu nie przeszkadzało. Szybko jednak koledzy zauważyli, że i tu chłopak odstaje od nich, był pomocny i przyjazny, nie działał na szkodę innych, więc zaczęli go wykorzystywać na różne sposoby.
Wtedy pojawiło się słowo, które u większości osób w wieku szkolnym budzi negatywne emocje – przeprowadzka. Chyba, że mowa o Brianie, który poza rodzeństwem i rodzicami nie miał żadnej bliższej mu osoby w rodzinnym mieście, więc pakował swoje rzeczy do kartonów z uśmiechem na twarzy. Kto by pomyślał, że życie w mieście, które kiedyś kochał całym sercem, może tak łatwo stać się udręką. Niestety jego brat i siostra nie podzielali jego entuzjazmu, gdy rodzice poinformowali ich, że dziadkowie wymagają stałej opieki i wspólnie z resztą rodziny zdecydowali, że przenoszą się do Toronto, by być blisko nich. Na miejscu Brian odetchnął z ulgą, po czym z duszą na ramieniu pojawił się w tamtejszej szkole muzycznej. Ku ogromnemu zdziwieniu nikt nie patrzył krzywo na chłopaczka z nowego Yorku i nie było też tam czuć rywalizacji, poczuł się tak, jakby znalazł się w równoległej rzeczywistości. Szybko zaprzyjaźnił się nawet z pewnym chłopakiem, który pomógł mu odnaleźć się w zupełnie nowym otoczeniu. Niestety wraz z otrzymaniem dyplomu ich drogi się rozeszły.
Royal Academy of Music w Londynie. To brzmi jak marzenie i dla wielu szalenie zdolnych ludzi na zawsze pozostanie w tej sferze, lecz Brian miał to szczęście, jego aplikacja została rozpatrzona pomyślnie, a egzaminy wstępne poszły gładko i bezstresowo.
A wtedy zobaczył ją po raz pierwszy. Jej długie, brązowe włosy opadające na ramiona, jej zamknięte oczy i drżące z emocji wargi. Siadała zawsze w tym samym miejscu pod ścianą, kładła dłonie na kolanach i wydawać by się mogło, że wraz z pierwszym dźwiękiem wydobytym za pomocą smyczka przenosi się w inny świat. I choć wtedy nie znał jeszcze jej imienia ani skrywanej tajemnicy, wiedział, że, musi ją poznać, jednak nieznajoma równocześnie z ostatnim dźwiękiem koncertu znikała w pośpiechu, jak gdyby nigdy jej tam nie było. Dziewczyna była jednak jak najbardziej realna i z biegiem czasu udało się ustalić jej personalia, choć do pierwszej rozmowy między nimi doszło pół roku później. Kimberly, bo tak właśnie brzmiało jej imię, rówieśniczka Briana, córka właściciela lokalu w którym grywał co tydzień, pojawiała się i znikała, by nadopiekuńczy ojciec nie dowiedział się, że wychodziła z pokoju bez opieki. Dziewczyna kilka lat temu na skutek powikłań po wypadku straciła wzrok. To właśnie był jej sekret i powód dla którego zamykała oczy, gdy tylko zajęła swoje miejsce. Z zadziwiającą łatwością poruszała się bez pomocy laski, co próbowała tłumaczyć Brianowi podczas nauki funkcjonowania „jej” świata. On zaś uczył ją gry na wiolonczeli i zabierał na spacery, opisując wszystko, co widzi z najdrobniejszymi szczegółami, na które wcześniej nie zwracał uwagi. Połączyło ich coś magicznego.
Po dwóch latach pojawiła się szansa dla Kim. Choć metoda była eksperymentalna, dawała całkiem zadowalające rezultaty u osób z podobnymi urazami i dziewczyna zdecydowała się zaryzykować. Początkowo Brian cieszył się jej szczęściem, dopóki nie dowiedział się, że wiąże się to z wyjazdem do Szwajcarii, na który on przez liczne zobowiązania, nie mógł sobie pozwolić. Pożegnali się z wielkim bólem, jednak chłopak starał się jak tylko mógł, by cały czas być z nią w kontakcie, dowiadywać się o stanie jej zdrowia i wspierać ją mimo dzielących ich kilometrów. Ostatni semestr studiów przyniósł najgorsze wieści jakie mógł sobie wyobrazić. Od rodziców dziewczyny dowiedział się, że zginęła w wypadku samochodowym. Wracała taksówką ze szpitala, gdzie była na konsultacjach, gdy wjechał w nią tir, którego kierowca z niewiadomych przyczyn stracił panowanie nad kierownicą. Cała trójka zginęła na miejscu. Chłopak początkowo nie dowierzał, jednak, gdy przeczytał wiadomości o wypadku w Internecie i zobaczył jej czarno-białe zdjęcie z czarną wstążką w rogu, załamał się. Sięgnął po narkotyki, które szybko zrujnowały jego idealnie ułożone i zaplanowane życie. Ledwo dokończył studia zatracając się w nicości i ogromnym smutku, momentalnie stając się wrakiem człowieka. Z pomocą przyszedł starszy brat, który zdążył przyjechać na czas i zabrać go do siebie. Na szczęście nie było za późno, choć nie obyło się bez pomocy specjalistów. Półtora roku trwał powrót do względnie normalnego funkcjonowania, wliczając w to kilka miesięcy pobytu w zamkniętym ośrodku. Decyzję powrocie do Toronto wymusiła na nim siostra, która załatwiła mu przesłuchanie w nadziei, że powrót do muzyki pociągnie za sobą powrót dawnego, pogodnego Briana. Tak wrócił do miasta dwa miesiące temu.
Ciekawostki
• Weganin od urodzenia, tak jak cała jego rodzina. Przez to nauczył się sam gotować, żeby nie zostawiać majątków w wege knajpkach. Nie, żeby się chwalił, ale świetnie mu to wychodzi, choć niewielu ludzi do tej pory miało okazję próbować jego dania. • Nie pije kawy, mdli go od samego zapachu, uwielbia za to herbaty i pije je nałogowo.
• Poza wiolonczelą potrafi grać na pianinie i skrzypcach.
• Zdarza mu się grać na ulicy, jednak nie po to, by zarobić. Odchodzi wtedy od koncertów czy suit, by po swojemu interpretować radiowe przeboje.
• Ciągle nosi przy sobie pierścionek zaręczynowy, który rodzice Kim postanowili odesłać do Briana wraz z krótkim listem, w którym przeprosili, że nie poinformowali go o pogrzebie i poprosili o to, by nie szukał z nimi kontaktu. Dręczy się myślą, że gdyby z nią wtedy pojechał, to wszystko potoczyłoby się inaczej.
• Ma kilka drobnych tatuaży, choć najważniejszym i najbliższym sercu jest klucz wiolinowy na wewnętrznej stronie ramienia, tuż nad zgięciem łokcia. Zrobił go razem z Kim, miała identyczny w tym samym miejscu.
• Jest pedantem, uwielbia porządek i wszystko musi być dokładnie na swoim miejscu. Tak, sprzątanie stało się jego odskocznią od myślenia i ciągłego zadręczania, ale przynajmniej dzięki temu jego pokój spokojnie przeszedłby test białej rękawiczki.
• Czasem ma problemy z zaśnięciem w nocy i napady lękowe z powodu ciemności, dlatego ma obok łóżka małą lampkę, która świeci się całą noc.
• Bierze sporo leków na depresję i lęki, które dręczą go nadal mimo upływu lat.
• Bardzo dużo pali, kilka razy próbował się ograniczać, jednak nie ma chyba tak silnej woli, by całkowicie z tego zrezygnować.
• Czasem to chucherko pojawia się na siłowni, nie po to, by robić rzeźbę, lecz po to, by wzmocnić mięśnie pleców, ponieważ przez grę na wiolonczeli cierpi jego kręgosłup.
• Ma lekki astygmatyzm, który koryguje zamiennie okularami i soczewkami, bo bez tego nie widziałby nut.
• Nie ma za to prawa jazdy, przez co zmuszony jest dostosować się do komunikacji miejskiej bądź wszędzie spacerować.
zgoda na powielanie imienia
takzgoda na powielanie pseudonimu
takZgody MG
poziom ingerencji
wysokizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
takzgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
tak