cute bear
: wt gru 09, 2025 1:52 pm
Devon Koncecny
Praca. Odkąd wróciła do firmy, nie wychodziła praktycznie z biura. Zbyt wiele działo się w trakcie jej nieobecności. Nie potrafiła przejść obojętnie obok wszystkiego, co działo się dookoła niej. Papiery tylko jej przebywały, umowy musiały zostać podpisane, a nie wszystko dało zaleczyć się jednym, oderwanym plasterkiem. Czuła pustkę we własnym sercu. Za to nie była w stanie nic powiedzieć, nic zrobić. Dlatego całą swoją aktywność skupiła na tym, co było stałe. Na własnej firmie. Niezależnie od tego, co miało mieć miejsce później, próbowała łatać wszelkie słabości, błędy, pojawiające się przez jej nieobecność. Trudno żyło się jej z Corvinem. Był jak wrzód na tyłku. Cały czas pulsował i bolał bardziej niż jakakolwiek rana.
To dzisiejsze spotkanie należało do kategorii kolejny, przykry obowiązek. Znała Devona od paru dobrych lat. Widząc go na studiach, cały czas krzyczała misiu. Tak go nazywała biedna dziewczyna. Dla niej to określenie przylgnęło do niego, mimo lat które upływały. Raz na jakiś czas przychodził do jej biura, żeby spierali się o kolejne pozwy. Nienawidziła tego w nim. Dziś zaczynał się kolejny, nudny maraton, którego nie mogła powstrzymać.
— Misiu — zaczęła, kiedy tylko wszedł do jej gabinetu. Jej usta wykrzywiły się w charakterystycznym, złośliwym uśmiechu, a oczy jej zabłysnęły. Nie spodziewała się zbyt wiele po mężczyźnie. Załatwiał sprawy dla innych, był pupilkiem rodziców. Wiele cech ich łączyło, ale rzadko kto powodował u niej tak wielką chęć wydalenia ostatniego śniadania — dalej pozostało w Tobie więcej słodkości niż profesjonalizmu — zacmokała ustami, podając mu rękę. Miała w sobie wiele uprzejmości. Gdyby nie był jednym z wielu znajomych ze studiów, nie pozwoliłaby sobie na to. Teraz jedynie wbijała w niego chłodne, brązowe tęczówki. Po uścisku usiadła w swoim bajecznie drogim fotelu, kręcąc się, by kątem oka zobaczyć widok na panoramę Toronto.
— Przyszedłeś z kolejnym pozwem? — spytała, unosząc jedną brew. Zaśmiała się cicho pod nosem. Miała dużo poważniejsze problemy niż kolejne pismo od Koncecny'ego — Nudzi mnie to już — usta ułożyły ją w podkówkę. Wiedziała, że nie mogła pozwolić sobie na jakąkolwiek słabość w kierunku do Devona, zbyt szybko, by ją wykorzystał.
Praca. Odkąd wróciła do firmy, nie wychodziła praktycznie z biura. Zbyt wiele działo się w trakcie jej nieobecności. Nie potrafiła przejść obojętnie obok wszystkiego, co działo się dookoła niej. Papiery tylko jej przebywały, umowy musiały zostać podpisane, a nie wszystko dało zaleczyć się jednym, oderwanym plasterkiem. Czuła pustkę we własnym sercu. Za to nie była w stanie nic powiedzieć, nic zrobić. Dlatego całą swoją aktywność skupiła na tym, co było stałe. Na własnej firmie. Niezależnie od tego, co miało mieć miejsce później, próbowała łatać wszelkie słabości, błędy, pojawiające się przez jej nieobecność. Trudno żyło się jej z Corvinem. Był jak wrzód na tyłku. Cały czas pulsował i bolał bardziej niż jakakolwiek rana.
To dzisiejsze spotkanie należało do kategorii kolejny, przykry obowiązek. Znała Devona od paru dobrych lat. Widząc go na studiach, cały czas krzyczała misiu. Tak go nazywała biedna dziewczyna. Dla niej to określenie przylgnęło do niego, mimo lat które upływały. Raz na jakiś czas przychodził do jej biura, żeby spierali się o kolejne pozwy. Nienawidziła tego w nim. Dziś zaczynał się kolejny, nudny maraton, którego nie mogła powstrzymać.
— Misiu — zaczęła, kiedy tylko wszedł do jej gabinetu. Jej usta wykrzywiły się w charakterystycznym, złośliwym uśmiechu, a oczy jej zabłysnęły. Nie spodziewała się zbyt wiele po mężczyźnie. Załatwiał sprawy dla innych, był pupilkiem rodziców. Wiele cech ich łączyło, ale rzadko kto powodował u niej tak wielką chęć wydalenia ostatniego śniadania — dalej pozostało w Tobie więcej słodkości niż profesjonalizmu — zacmokała ustami, podając mu rękę. Miała w sobie wiele uprzejmości. Gdyby nie był jednym z wielu znajomych ze studiów, nie pozwoliłaby sobie na to. Teraz jedynie wbijała w niego chłodne, brązowe tęczówki. Po uścisku usiadła w swoim bajecznie drogim fotelu, kręcąc się, by kątem oka zobaczyć widok na panoramę Toronto.
— Przyszedłeś z kolejnym pozwem? — spytała, unosząc jedną brew. Zaśmiała się cicho pod nosem. Miała dużo poważniejsze problemy niż kolejne pismo od Koncecny'ego — Nudzi mnie to już — usta ułożyły ją w podkówkę. Wiedziała, że nie mogła pozwolić sobie na jakąkolwiek słabość w kierunku do Devona, zbyt szybko, by ją wykorzystał.