Louise Beckett
: pt gru 12, 2025 8:54 am
Louise „Lou” Eleanor Beckett (Fraser)

data i miejsce urodzenia
14/07/1989 Toronto, Kanada zaimki
ona/jejzawód
architektmiejsce pracy
Forward Interiorsorientacja
heteroseksualnadzielnica mieszkalna
York Millspobyt w toronto
od urodzeniaumiejętności
Potrafi pracować pod presją, jest dobrym liderem i świetnie zarządza swoim zespołem w firmie. Tworzy doskonałe rysunki techniczne i posiada wysoką wrażliwość estetyczną. Jest samodzielna, odpowiedzialna i zorganizowana. Posługuje się biegle kilkoma językami. Bardzo dobrze gra w tenisa. Rzadko traci panowanie nad sobą. Raczej nie mówi o swoich uczuciach, ale potrafi je bezbłędnie zauważać u innych - zmiany w tonie głosu, spojrzeniu i ogólnej mowie ciała.
słabości
Ma trudności w stawianiu granic w prywatnych relacjach. Często pojawia się u niej skłonność do brania winy na siebie, gdy dochodzi do konfliktów. Woli też czasem coś przemilczeć - nawet jeśli jest to dla niej bolesne - tylko po to, by mieć święty spokój i uchronić się od nieprzyjemnych konfrontacji. Ze strachu dąży do ideału i nie potrafi prosić o pomoc. Stara się nie okazywać słabości i radzić sobie ze wszystkim sama, co odbija się na jej psychice.
Nie macie nawet pojęcia jakie macie szczęście.
Louise Beckett, a właściwe Louise Eleanor Fraser przyszła na świat w Toronto i tutaj się wychowała - w zamożnej dzielnicy położonej w północnej części miasta. Od dziecka, ona i jej starszy brat, otoczeni byli bogactwem - zaczynając od wielkiego domu z kilkoma sypialniami, przez prywatne szkoły i kończąc na luksusowych autach. W rodzinie nigdy nie brakowało pieniędzy, jednak bardzo często brakowało zgody, spokoju, zrozumienia i miłości - a tego chyba nie da się kupić za żadne pieniądze.
Urodziła się pośród ludzi sukcesu, pracowitych, ale i wymagających do bólu. Państwo Fraser byli najlepszą parą prawników w mieście, ich rodziny od pokoleń prowadziły też własne biznesy. Nic więc dziwnego, że Lou i Gavin, już jako kilkuletnie dzieci mieli zaplanowane i perfekcyjnie zorganizowane życie. Musieli dążyć do perfekcji - w szkole, na dodatkowych zajęciach, czy nawet w domu. Dobre zachowanie i oceny były nagradzane pochwałami, choć czasem pojawiało się przy tym podcinające skrzydła stwierdzenie: “nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej”. Za te złe, rodzeństwo było karane chłodem i jeszcze większym upokorzeniem. Absolutnie w niczym nie mogli mieć sobie równych.
Lou bardzo szybko pojęła, że miłość nie jest bezwarunkowa. Nauczyła się tego przy rodzicach, a potem tylko utwierdziła się w tym przekonaniu już w dorosłym życiu. Razem z bratem wyfrunęli z rodzinnego gniazdka, najwcześniej jak to możliwe.
Gdybyś była inna, nie musiałbym się tak denerwować.
Xaviera poznała jako świeżo upieczona studentka. Był niewiele starszy od niej, studiował medycynę, co oczywiście bardzo spodobało się jej rodzicom. Jej też się spodobał, a właściwie to kompletnie zawrócił jej w głowie. Głównie dlatego, że wydawał się być zupełnym przeciwieństwem jej ojca - spokojny i opiekuńczy. W dodatku niesamowicie czarujący, inteligentny, zabawny i traktował ją jak księżniczkę. Już na pierwszej randce zapowiedział, że „chyba się z nią ożeni”… i słowa dotrzymał. Po dwóch latach znajomości, poprosił ją o rękę, a ona, zakochana po uszy, oczywiście od razu się zgodziła. Była szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Xavier wydawał się być dobrym partnerem na resztę życia - odpowiedzialnym i stabilnym.
Bajka ta jednak nie trwała zbyt długo.
Nawet nie zauważyła momentu, w którym troska zamieniła się w ciągły nadzór, zakazy - a przecież znała ten schemat od dziecka. Musiała na nowo się z tym oswoić, nauczyć przetrwania, bo w przeciwieństwie do jej rodziców, Xavier był nieprzewidywalny.
Zaczęło się dość niewinnie - od drobnych rzeczy. Czasem karał ją milczeniem, ot tak, bez powodu. Innym razem wybuchał, poirytowany i zestresowany pracą, jednak zaraz potem przepraszał. Z biegiem czasu wszystko przybierało na sile - jego gniew, złośliwości rzucane w jej stronę, a nawet ta dobijająca cisza. Potrafił całymi dniami na nią nie patrzeć, nie mówić do niej, nie dotykać, aż sama zaczynała wierzyć w to, że to ona była problemem i zastanawiała się co robiła nie tak. Coraz częściej mówił, że jego życie nie wygląda tak jak powinno - domyślala się więc, że chodziło o ich nieudolne próby zajścia w ciążę na przestrzeni lat. Jeszcze do niedawna naiwnie sądziła, że być może dziecko wszystko między nimi naprawi, ale z każdym kolejnym negatywnym testem ciążowym, z każdą awanturą - traciła nadzieję.
I tak nikt Ci nie uwierzy.
Louise trwa w tym nieszczęściu od lat. Wie, że to pułapka, ale zupełnie nie potrafi sobie pomóc. Ucieczka nie wchodzi w grę, bo tak naprawdę to nawet nie ma dokąd uciekać. Czuje się wręcz osaczona, co po latach zastraszania specjalnie nie dziwi. Odejście oznaczałoby zdradę wszystkiego, czego ją od zawsze uczono. Wychowano ją w przekonaniu, że problemy i konflikty to sprawa prywatna, którą nie należy się z nikim dzielić i że trzeba poradzić sobie z tym samemu. Umiała doskonale zachowywać pozory - osoby szczęśliwej, idealnej żony swojego - jak twierdziła przy ludziach - idealnego męża. Wszystko, byle tylko utrzymać ten obraz szczęśliwej rodziny, pewien status.
Nikt z jej otoczenia nie wie co tak naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami jej domu. Ma wrażenie, że zwrócenie się o pomoc do kogokolwiek nie ma najmniejszego sensu. Nigdy nie chciała zrzucać na nikogo swoich zmartwień, dlatego cierpi po cichu. Brat ma swoje własne zmartwienia, rodzice pewnie przekonywali by ją do ugodowego załatwienia sprawy i raczej odciągali by ją od decyzji o rozwodzie. A przyjaciele, znajomi? Xavier zdążył zmanipulować ją do takiego stopnia, że ślepo wierzy w to, że nikt nie przejąłby się jej losem.
Louise Beckett, a właściwe Louise Eleanor Fraser przyszła na świat w Toronto i tutaj się wychowała - w zamożnej dzielnicy położonej w północnej części miasta. Od dziecka, ona i jej starszy brat, otoczeni byli bogactwem - zaczynając od wielkiego domu z kilkoma sypialniami, przez prywatne szkoły i kończąc na luksusowych autach. W rodzinie nigdy nie brakowało pieniędzy, jednak bardzo często brakowało zgody, spokoju, zrozumienia i miłości - a tego chyba nie da się kupić za żadne pieniądze.
Urodziła się pośród ludzi sukcesu, pracowitych, ale i wymagających do bólu. Państwo Fraser byli najlepszą parą prawników w mieście, ich rodziny od pokoleń prowadziły też własne biznesy. Nic więc dziwnego, że Lou i Gavin, już jako kilkuletnie dzieci mieli zaplanowane i perfekcyjnie zorganizowane życie. Musieli dążyć do perfekcji - w szkole, na dodatkowych zajęciach, czy nawet w domu. Dobre zachowanie i oceny były nagradzane pochwałami, choć czasem pojawiało się przy tym podcinające skrzydła stwierdzenie: “nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej”. Za te złe, rodzeństwo było karane chłodem i jeszcze większym upokorzeniem. Absolutnie w niczym nie mogli mieć sobie równych.
Lou bardzo szybko pojęła, że miłość nie jest bezwarunkowa. Nauczyła się tego przy rodzicach, a potem tylko utwierdziła się w tym przekonaniu już w dorosłym życiu. Razem z bratem wyfrunęli z rodzinnego gniazdka, najwcześniej jak to możliwe.
Gdybyś była inna, nie musiałbym się tak denerwować.
Xaviera poznała jako świeżo upieczona studentka. Był niewiele starszy od niej, studiował medycynę, co oczywiście bardzo spodobało się jej rodzicom. Jej też się spodobał, a właściwie to kompletnie zawrócił jej w głowie. Głównie dlatego, że wydawał się być zupełnym przeciwieństwem jej ojca - spokojny i opiekuńczy. W dodatku niesamowicie czarujący, inteligentny, zabawny i traktował ją jak księżniczkę. Już na pierwszej randce zapowiedział, że „chyba się z nią ożeni”… i słowa dotrzymał. Po dwóch latach znajomości, poprosił ją o rękę, a ona, zakochana po uszy, oczywiście od razu się zgodziła. Była szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Xavier wydawał się być dobrym partnerem na resztę życia - odpowiedzialnym i stabilnym.
Bajka ta jednak nie trwała zbyt długo.
Nawet nie zauważyła momentu, w którym troska zamieniła się w ciągły nadzór, zakazy - a przecież znała ten schemat od dziecka. Musiała na nowo się z tym oswoić, nauczyć przetrwania, bo w przeciwieństwie do jej rodziców, Xavier był nieprzewidywalny.
Zaczęło się dość niewinnie - od drobnych rzeczy. Czasem karał ją milczeniem, ot tak, bez powodu. Innym razem wybuchał, poirytowany i zestresowany pracą, jednak zaraz potem przepraszał. Z biegiem czasu wszystko przybierało na sile - jego gniew, złośliwości rzucane w jej stronę, a nawet ta dobijająca cisza. Potrafił całymi dniami na nią nie patrzeć, nie mówić do niej, nie dotykać, aż sama zaczynała wierzyć w to, że to ona była problemem i zastanawiała się co robiła nie tak. Coraz częściej mówił, że jego życie nie wygląda tak jak powinno - domyślala się więc, że chodziło o ich nieudolne próby zajścia w ciążę na przestrzeni lat. Jeszcze do niedawna naiwnie sądziła, że być może dziecko wszystko między nimi naprawi, ale z każdym kolejnym negatywnym testem ciążowym, z każdą awanturą - traciła nadzieję.
I tak nikt Ci nie uwierzy.
Louise trwa w tym nieszczęściu od lat. Wie, że to pułapka, ale zupełnie nie potrafi sobie pomóc. Ucieczka nie wchodzi w grę, bo tak naprawdę to nawet nie ma dokąd uciekać. Czuje się wręcz osaczona, co po latach zastraszania specjalnie nie dziwi. Odejście oznaczałoby zdradę wszystkiego, czego ją od zawsze uczono. Wychowano ją w przekonaniu, że problemy i konflikty to sprawa prywatna, którą nie należy się z nikim dzielić i że trzeba poradzić sobie z tym samemu. Umiała doskonale zachowywać pozory - osoby szczęśliwej, idealnej żony swojego - jak twierdziła przy ludziach - idealnego męża. Wszystko, byle tylko utrzymać ten obraz szczęśliwej rodziny, pewien status.
Nikt z jej otoczenia nie wie co tak naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami jej domu. Ma wrażenie, że zwrócenie się o pomoc do kogokolwiek nie ma najmniejszego sensu. Nigdy nie chciała zrzucać na nikogo swoich zmartwień, dlatego cierpi po cichu. Brat ma swoje własne zmartwienia, rodzice pewnie przekonywali by ją do ugodowego załatwienia sprawy i raczej odciągali by ją od decyzji o rozwodzie. A przyjaciele, znajomi? Xavier zdążył zmanipulować ją do takiego stopnia, że ślepo wierzy w to, że nikt nie przejąłby się jej losem.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
niskizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
niezgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
nie