Elijah "Eli" Huxley
: śr lip 09, 2025 10:19 am
Elijah "Eli" Huxley

data i miejsce urodzenia
24/12/1989 Toronto, Kanadazaimki
on/jegozawód
reporter śledczymiejsce pracy
Toronto Sunorientacja
heteroseksualnadzielnica mieszkalna
greektownpobyt w toronto
od urodzeniaumiejętności
wysoko rozwinięta inteligencja analityczna (jest bystry, udaje, że jest inaczej tylko wtedy, gdy mu się to opłaca); ma pamięć do twarzy, nazwisk, daty, faktów (rzeczy, które ktoś powiedział mimochodem dziesięć lat temu); mówi biegle po angielsku i francusku; ma prawo jazdy kat. G; nieźle gotuje, choć woli jeść na mieście (żołądek ze stali!); zawsze wie co powiedzieć — ma niesamowitą umiejętność rozwiązywania konfliktów (i taki sam do ich stwarzania); pierwszorzędny kłamca; alwyas the flirt! słabości
trudności w nawiązywaniu głębokich relacji, problem z zaufaniem (jest zbyt racjonalny, by uwierzyć w czyste intencje); perfekcjonizm podszyty potrzebą kontroli; nie do końca skrywana niechęć do autorytetów; a przede wszystkim poczucie, że jest ponad wszystkim (i to nie jest kwestia zarozumiałości, tylko świadomości, jego słowa!);
Człowieka, to jaki jest, kształtują... przypadki.
Nie wybory, jak wszystkim się wydaje. Przypadki — na jedne mamy wpływ, na drugie nie. Ostatecznie, podejmując taką czy inną decyzję, nie zawsze wiemy jakie będą jej skutki.
Moje pojawienie się na świecie? Przypadek. Moje imię? Kolejny przypadek. O ile dobrze pamiętam, tak miał na imię dziadek kobiety, która rejestrowała mnie w systemie — tak, sprawdziłem ją i całą jej rodzinę. Nazwisko zawdzięczam adopcyjnym rodzicom, ale to wciąż przypadek. Po prostu chciałem wiedzieć. Wszystko.
I nie mówię tutaj o moich biologicznych rodzicach — wiedziałem kiedy, wiedziałem gdzie, oczywiście, że chciałem wiedzieć kto, ale odpowiedź na to pytanie sprowokowałaby inne, którego nie zamierzałem ryzykować, dlaczego?
Byłem naprawdę ciekawskim dzieckiem, zamiast jednak zadawać milion pytań, wolałem słuchać. Patrzeć. Zapamiętywać. Zbierałem informacje jak inne dzieci w moim wieku zbierały karty z hokeistami. Oczywiście, miałem prawie wszystkie, a przy okazji znałem na pamięć dane i statystyki zapisane na odwrocie każdej z nich.
Pamiętam też, jak podczas jednego ze spotkań z rodzicami, moja nauczycielka nazwała mnie "specjalnym chłopcem" — nie "wyjątkowym", specjalnym. Nie brzmiało to jak pochwała, siedziałem obok, pamiętam. Spojrzałem na rodziców, wyczekując ich reakcji, ale oni tylko pokiwali głowami, powiedzieli, że to „cały ja”. i uśmiechnęli się uprzejmie, jakby właśnie usłyszeli, że mam alergię na kurz albo potrzebuję okularów. Oczywiście, że wiedzieli!
Słowo "specjalny", którego użyła nauczycielka, na długo utknęło mi w głowie. Sięgnąłem po słownik, a potem kilkanaście innych książek, które mogły pomóc mi zrozumieć sens tego słowa — dziś wiem, że wcale tym sobie nie pomogłem. Gdy w późniejszych latach przeskoczyłem dwie klasy, odstawałem od reszty jeszcze bardziej, miałem to jednak głęboko gdzieś — a przynajmniej to sobie wmawiałem.
Wybór uczelni i studiów to kolejny przypadek — zwyczajnie rzuciłem monetą, było mi wszystko jedno. Wiedziałem, że potrzebuję dyplomu, jakiegokolwiek, umiejętności i wartość musiałem udowodnić sam. Prostsze niż może się wydawać, jeśli w ciągu jednego lata urośniesz czterdzieści centymetrów...
Zaczynałem na bezpłatnym stażu, biegając za cudzą kawą, od jednej redakcji do drugiej — po drodze zmieniałem plany dziesiątki razy, dyplom z psychologii, papiery na kolejnej uczelni, przez moment rozważałem karierę w wojsku, by ostatecznie po prawie dziesięciu latach wrócić do Toronto Sun. Zabawne, co? Bo usłyszałem kiedyś, że mam... "problemy z zaangażowaniem" i "zerowe poczucie lojalności". I towięcej niż raz, ale może coś w tym jest?
— urok osobisty bardzo pomaga mu w unikaniu przykrych konsekwencji (nigdy nie dostał mandatu, gdy zatrzymującym go policjantem okazała się być kobieta!);
— był zaręczony, wiele lat temu, ale cóż... nie wyszło (pierścionka nie odzyskał);
— straciłby obywatelstwo, gdyby powiedział to głośno, ale hokej... nie ma sensu (wszystko dzieje się za szybko); prawda jest taka, że gdy pierwszy raz wszedł na lód, mając sześć lat, wybił dwa zęby i od tamtej pory omija lodowiska szerokim łukiem;
— nigdy nie spóźnił się na ważne spotkanie, ale często zjawia się w ostatniej chwili – nie lubi marnować czasu na czekanie;
— kawa z samego rana, czarna i wrząca (z toną cukru);
— wystarczają mu cztery godziny snu, mówi, że to i tak dużo;
— pali papierosy od dawna, do kawy, zawsze gubi zapalniczkę;
— często udaje turystę, by ludzie nie pytali go o kierunek;
— oddaje krew, szpik i stara się wspierać wszystkie tego rodzaju akcje;
— wieczorami, gdy ma czas i, co ważniejsze chęć, idzie pobiegać i wmawia sobie, że to dla zdrowia, by nie umarł na zawał przed pięćdziesiątką (są przecież dużo lepsze sposoby na zrobienie cardio);
Nie wybory, jak wszystkim się wydaje. Przypadki — na jedne mamy wpływ, na drugie nie. Ostatecznie, podejmując taką czy inną decyzję, nie zawsze wiemy jakie będą jej skutki.
Moje pojawienie się na świecie? Przypadek. Moje imię? Kolejny przypadek. O ile dobrze pamiętam, tak miał na imię dziadek kobiety, która rejestrowała mnie w systemie — tak, sprawdziłem ją i całą jej rodzinę. Nazwisko zawdzięczam adopcyjnym rodzicom, ale to wciąż przypadek. Po prostu chciałem wiedzieć. Wszystko.
I nie mówię tutaj o moich biologicznych rodzicach — wiedziałem kiedy, wiedziałem gdzie, oczywiście, że chciałem wiedzieć kto, ale odpowiedź na to pytanie sprowokowałaby inne, którego nie zamierzałem ryzykować, dlaczego?
Byłem naprawdę ciekawskim dzieckiem, zamiast jednak zadawać milion pytań, wolałem słuchać. Patrzeć. Zapamiętywać. Zbierałem informacje jak inne dzieci w moim wieku zbierały karty z hokeistami. Oczywiście, miałem prawie wszystkie, a przy okazji znałem na pamięć dane i statystyki zapisane na odwrocie każdej z nich.
Pamiętam też, jak podczas jednego ze spotkań z rodzicami, moja nauczycielka nazwała mnie "specjalnym chłopcem" — nie "wyjątkowym", specjalnym. Nie brzmiało to jak pochwała, siedziałem obok, pamiętam. Spojrzałem na rodziców, wyczekując ich reakcji, ale oni tylko pokiwali głowami, powiedzieli, że to „cały ja”. i uśmiechnęli się uprzejmie, jakby właśnie usłyszeli, że mam alergię na kurz albo potrzebuję okularów. Oczywiście, że wiedzieli!
Słowo "specjalny", którego użyła nauczycielka, na długo utknęło mi w głowie. Sięgnąłem po słownik, a potem kilkanaście innych książek, które mogły pomóc mi zrozumieć sens tego słowa — dziś wiem, że wcale tym sobie nie pomogłem. Gdy w późniejszych latach przeskoczyłem dwie klasy, odstawałem od reszty jeszcze bardziej, miałem to jednak głęboko gdzieś — a przynajmniej to sobie wmawiałem.
Wybór uczelni i studiów to kolejny przypadek — zwyczajnie rzuciłem monetą, było mi wszystko jedno. Wiedziałem, że potrzebuję dyplomu, jakiegokolwiek, umiejętności i wartość musiałem udowodnić sam. Prostsze niż może się wydawać, jeśli w ciągu jednego lata urośniesz czterdzieści centymetrów...
Zaczynałem na bezpłatnym stażu, biegając za cudzą kawą, od jednej redakcji do drugiej — po drodze zmieniałem plany dziesiątki razy, dyplom z psychologii, papiery na kolejnej uczelni, przez moment rozważałem karierę w wojsku, by ostatecznie po prawie dziesięciu latach wrócić do Toronto Sun. Zabawne, co? Bo usłyszałem kiedyś, że mam... "problemy z zaangażowaniem" i "zerowe poczucie lojalności". I towięcej niż raz, ale może coś w tym jest?
Ciekawostki
— by wiedzieć potrafi zrobić naprawdę wiele, często przekracza granice, nie tylko prawa, ale i zdrowego rozsądku;— urok osobisty bardzo pomaga mu w unikaniu przykrych konsekwencji (nigdy nie dostał mandatu, gdy zatrzymującym go policjantem okazała się być kobieta!);
— był zaręczony, wiele lat temu, ale cóż... nie wyszło (pierścionka nie odzyskał);
— straciłby obywatelstwo, gdyby powiedział to głośno, ale hokej... nie ma sensu (wszystko dzieje się za szybko); prawda jest taka, że gdy pierwszy raz wszedł na lód, mając sześć lat, wybił dwa zęby i od tamtej pory omija lodowiska szerokim łukiem;
— nigdy nie spóźnił się na ważne spotkanie, ale często zjawia się w ostatniej chwili – nie lubi marnować czasu na czekanie;
— kawa z samego rana, czarna i wrząca (z toną cukru);
— wystarczają mu cztery godziny snu, mówi, że to i tak dużo;
— pali papierosy od dawna, do kawy, zawsze gubi zapalniczkę;
— często udaje turystę, by ludzie nie pytali go o kierunek;
— oddaje krew, szpik i stara się wspierać wszystkie tego rodzaju akcje;
— wieczorami, gdy ma czas i, co ważniejsze chęć, idzie pobiegać i wmawia sobie, że to dla zdrowia, by nie umarł na zawał przed pięćdziesiątką (są przecież dużo lepsze sposoby na zrobienie cardio);
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
niezgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
nie