Strona 1 z 1

Mistakes are the portals of discovery.

: ndz lip 13, 2025 5:40 pm
autor: Bryce Serrano

Była spóźniona.
Nienawidziła się spóźniać, uważała, że w ten sposób ludzie nie szanują czyjegoś czasu, ale ostatnio brała dodatkowe zmiany nocne w klubie, byleby wyciągnąć więcej pieniędzy. Jej łyżwy były już w opłakanym stanie, a obecnie nie było jej stać na nowe. Te, które czasami brała z wypożyczalni nie nadawały się do jej solowych występów o czym się przekonała gdy po pierwszej próbie miała startą skórę na stopach. Ten sport wymagał poświęceń, a Bryce pragnęła zabłysnąć jako najlepsza łyżwiarka solowa w historii. Jej trener mówił, że powinna spróbować w duecie, ale bała się, że ta druga osoba nie będzie tak zaangażowana w to wszystko jak ona, dlatego zostawiła sobie ten pomysł gdzieś z tyłu głowy. Czasami ktoś dawał jej propozycję zagrania w krótkich filmikach, pokazując swoje zdolności, raz nawet występowała w teledysku do piosenki dając z siebie wszystko. Takie zastrzyki gotówki jednak nie wystarczały jej na długo gdy mieszkała z rodzeństwem i z starszym bratem, który zabrał ją od rodzicielki gdy ta miała zaledwie jedenaście lat.
Tamten okres nie wspominała zbyt dobrze, jej matka była bardziej skupiona na używkach i na mężczyznach, których sprowadzała do ich małego mieszkania, na początku nie interesowali się małą dziewczynką, która siedziała przy stoliku i coś rysowała na kartce kredkami, ale im stawała się starsza tym bardziej przyciągała ich spojrzenia a komentarze, że jest tak urocza jak matka zaczęły się pojawiać coraz częściej. Czasami widziała jak jej rodzicielka się krzywiła, jakby myślała, że kiedyś Bryce zajmie jej miejsce, że będą się nią bardziej interesować. Azriel w dobrym momencie zabrał ją z tego patologicznego mieszkania dając jej normalny dach nad głową, nawet gdy żyli skromnie i odkładali każdą ekstra gotówkę, którą udało im się uzbierać. Zamówiła ubera i niecierpliwie stała przy krawężniku rozglądając się za swoją dzisiejszą taksówką, jak zawsze były korki i tłok, a ta niespokojnie przebierała nogami w swoich wysokich butach na koturnie wydając charakterystyczny odgłos uderzania obcasa o bruk. Umówiła się w tym miejscu bo był tutaj postój dla taksówek. Przygryzła dolną wargę gdy zerknęła na wyświetlacz telefonu, że jej uber już miał być na miejscu tylko że…. Śmignęła w kierunku auta, które jakby się miało wydawać należało do jej taksówkarza, a że nie była alfą i omegą w motoryzacji to normalne, że mogła pomylić auta, prawda? Otworzyła drzwi i wsunęła się na tylne siedzenie z westchnieniem.
Miał pan być pięć minut temu! Spóźnię się na spotkanie — warknęła w kierunku kierowcy sięgając po pas bezpieczeństwa, od zawsze uczono ją, że to jest pierwsze co powinna zrobić gdy wsiadła do auta, wprawdzie ona była niedzielną kierowcą i odkąd zdała prawo jazdy za kółkiem siedziała zaledwie parę razy.
Ma pan podany adres w aplikacji, czemu pan nie jedzie? — zmarszczyła czoło rzucając krótkie spojrzenie naprzód, gdzie nie zauważyła żadnego auta przed nimi a stali na poboczu przy krawężniku.
Co było nie tak z tymi kierowcami ubera?

Galen L. Wyatt

Mistakes are the portals of discovery.

: pn lip 14, 2025 6:29 pm
autor: Galen L. Wyatt
siedem


Wyjątkowa taryfa, czyli opowieść o tym, jak Galen Wyatt został niechcący porwany przez kobietę w koturnach.

To miał być zwykły wieczór, miał wpaść do klubu wypić jakiegoś drinka, a potem w swoim apartamencie dwa kolejne, sam, może nie, różnie to bywa. Potem grzecznie do łóżeczka, albo niegrzecznie, w tej kwestii też różnie bywa. Los jednak miał dzisiaj dla niego zupełnie inny scenariusz i gdyby Galen Wyatt wczoraj usłyszał, że zostanie niechcący porwany w swoim Porche przez jakąś kobietę to stwierdziłby, że ktoś tutaj za dużo wyjarał.

Zaparkował na poboczu, gdzieś koło postoju taksówek. Zaczął podejrzewać, że Porsche przestaje być dobrą inwestycją wizerunkową. Najpierw jego sekretarka, która uparcie odmawiała wsiadania do niego, jakby we wnętrzu auta grasował wirus próżności, tłumacząc się tym, ze Galen za szybko jeździ. Potem fotografowie, którzy niemal rzucali się pod maskę, żeby sprawdzić, z kim tym razem się spotyka. A teraz…

Teraz miał pasażerkę. Nieproszonego gościa w swoim sportowym autku. I to takiego gościa, który chyba pomylił go z taryfą. Jednak Toronto to miasto cudów, taksiarze w Porsche, dziewczyny na obcasach tak wysokich, że mogłyby nimi zaszlachtować wampira, bez kołka oczywiście.

Drzwi otworzyły się z impetem, jakby był jej byłym, a nie przypadkowym kierowcą – i zanim zdążył zareagować, w jego skórzanym fotelu, na tylnym siedzeniu, wylądowała jakaś dziewczyna, która… od razu zaczęła go ochrzaniać. Galen spojrzał w lusterko, może gdzieś się poznali, a on po prostu zapomniał, a ona teraz rozpoznała samochód... Nie to nie to.

Miał pan być pięć minut temu!

Zmarszczył brwi, przesunął dłonią po brodzie, odruchowo zerknął na zegarek, tak drogi, że mógłby spłacić nie jeden studencki kredyt, a później obejrzał się przez ramię z tym swoim klasycznym spojrzeniem: czy to dzieje się naprawdę?
Tak, to się działo, a oni chyba wcale nie byli w ukrytej kamerze.

Czyżby? — zapytał leniwie, unosząc brew. — Bo z mojej perspektywy byłem tu dobre dziesięć minut za wcześnie. Ale może moja aplikacja do zamawiania problemów nie zsynchronizowała się z twoją.

Zamiast pasów powinien mieć tabliczkę: "Nie jestem Uberem. Serio." Ale nie miał. Bo kto do cholery myli czarne Porsche z taryfą? A może to się zdarza? Może po prostu Galen pierwszy raz stanął na postoju taksówek i dlatego to dla niego był taki szok? Panie Wyatt proszę zapamiętać, że trzeba to sprawdzić nagminnie parkując na postoju dla taksówek.

Tak się składa, że nie mam żadnej aplikacji. Ani planów na przewóz. Ani nawet prawa jazdy zawodowego, jeśli mam być szczery. — Przechylił się w bok, by lepiej ją widzieć. Dziewczyna była młoda. Wkurzona. W piękny, ognisty sposób, który przypominał mu trochę o kimś… ale nie miał czasu na sentymenty.

Zamiast tego sięgnął do deski rozdzielczej, wyjął swoje aviatory i wsunął je na nos, tak zupełnie teatralnie. (Vibe sceny z Szybcy i Wściekli)

Ale skoro już wsiadłaś, może mi powiesz, gdzie miałbym cię zawieźć. Albo chociaż jak masz na imię, zanim wezwę prawdziwego kierowcę i powiesz mu, że właśnie próbowałaś porwać nieznajomego w Porsche.

Zamilkł na sekundę, cały czas lustrował ją spojrzeniem spod tych nie prześwitujących okularów. Była ładna, a on i tak miał dzisiaj wypić tylko jednego drinka i wracać do domu. Może równie dobrze zawieść ją na spotkanie, skoro już tu siedziała.

Mogę Cię podrzucić, chyba, że to jednak nietypowy sposób flirtu, to... muszę przyznać, że oryginalny. Jeszcze nikt mnie nie zaciągnął na randkę przez pomyłkę.

Oparł się wygodnie, zerknął na zegarek. Czas był względny. Ale nie miał nic przeciwko odrobinie chaosu, jeśli oznaczało to kilka minut w towarzystwie tej burzy w koturnach. Jemu się nie śpieszyło, naprawdę.