#1 throwback
: pn lip 14, 2025 12:17 pm
001.
Dla Camelli ważne było utrzymywanie kontaktu z rodziną. W pewnym momencie życia, miała tylko ich, bo przeprowadzka nie była dla niej łaskawa. Zmiana kontynentu i przestawienie się na zupełnie inny język, niosło ze sobą trudności, które udało jej się przezwyciężyć dopiero po poznaniu nowych znajomych. Lubiła bycie w centrum uwagi, rozkwitała wśród towarzystwa — dla niej trzymanie się na uboczu było jak kara, podczas której nie miała żadnej motywacji, aby zmienić swój nieszczęsny los. I była wdzięczna za pomoc, jaką dostała. Rówieśnicy zaopiekowali się nią, nawiązali ścisłe relacje, ale niestety tak czasami bywa, że znajomości się rozluźniają. Koniec podstawówki nie tylko był powolnym wejściem w dorosłość, wspomnienia z tego czasu budzą u niej lekką nostalgię. Czasami zastanawiała się, co by było gdyby udało się jej nieco zawalczyć o stare relacje. Zmiana szkół wygrała nad wspólnymi przeżyciami i na obecną chwilę byli sobie obcy; nawet z jej przyjacielem, z którym mieszkała okno w okno, kontakt przepadł już podczas pierwszego roku szkoły średniej.
Przynajmniej raz w tygodniu starała się wpadać do domu rodzinnego, głównie żeby odwiedzić matkę. Miała świadomość, że w większości przypadków jej ojca nie będzie — albo pracował do późna, albo był na wyjazdach służbowych. Ze swoją rodzicielką utrzymywała regularny kontakt, co bardzo ją cieszyło. Zawsze miały dobrą relację, a od czasu jej rocznej przerwy między liceum a studiami, stosunki jeszcze bardziej się zacieśniły.
Dziś skończyła wcześniej przygotowania do kampanii, więc po wcześniejszym doinformowaniu się, czy kobieta jest w domu, postanowiła odwiedzić swoją mamę. Nie spodziewała się obecności sąsiadki, choć jej to nie przeszkadzało. Lubiła panią Walker i nie próbowała jej nawet unikać, mimo że kontakt z jej synem zniknął jak kamień w wodzie. Czasami tak po prostu było, prawda? Mimo że w sercu pozostał ogromny żal, a między nimi było kilka niewyjaśnionych nieporozumień. Po jednej i drugiej nieudanej konfrontacji w liceum, nie szukała kontaktu z nim. W oficjalnej wersji, bo to że po pijaku zdarzało jej się czasami do niego zadzwonić i rozłączać po kilku sygnałach to inna kwestia. Całe szczęście po którymś razie, jej trzeźwa wersja podjęła odpowiedzialną decyzję zablokowania jego numeru. Wcale nie dlatego, że było jej okropnie wstyd.
Przywitała się z kobietami, kątem oka widząc, że ktoś coś majstrował pod zlewem. Nie przejęła się tym szczególnie i podeszła do niedalekiej szafki po szklankę, aby nalać sobie domowej lemoniady. Wystarczyło obrócić głowę w bok i zobaczyć twarz tego majstra, aby spowodować głośny upadek szkła, które rozbiło się na małe kawałeczki. — Cholera — powiedziała, przyglądając mu się z zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że wraz z sąsiadką przyjdzie jej syn, tym bardziej że nie podejrzewałą go o bycie złotą rączką. Otrząsnęła się z szoku, słysząc z boku swoje imię i spojrzała na kobiety przy kuchennej wyspie. Jedna nawet wstała, nie do końca wiedząc, co się dzieje. — Już sprzątam, przepraszam — rzuciła szybko, rozglądając się za szufelką i zamiast zmieść wszystkie kawałki zmiotką, te większe kawałki od razu chciała wyrzucić do osobnego woreczka, bezmyślnie okaleczając się w palec. — Ja pierdole — przeklęła pod nosem już drugi raz w ciągu pół minuty, przez co tym razem usłyszała swoje imię w dość ostrzegawczym tonie. Mogła już przeżyć ćwierć wieku, ale opieprz za przekleństwa będzie dostawać już zawsze. — Przecięłam się, nie kontrolowałam tego — wyjaśniła swoją nagłą wulgarność i zaraz obok niej zmaterializowała się pani Stones, która kazała córce iść opatrzyć skaleczenie. — Connor, może pomóż Camelli opatrzeć jej ranę? — zasugerowała pani Walker, przez co dziewczyna w lekkiej panice spojrzała to na nią, to na jej syna i bez słowa szybkim krokiem udał się do łazienki, mając nadzieję, że żaden ogon zaraz za nią nie podąży.
Connor Walker
Dla Camelli ważne było utrzymywanie kontaktu z rodziną. W pewnym momencie życia, miała tylko ich, bo przeprowadzka nie była dla niej łaskawa. Zmiana kontynentu i przestawienie się na zupełnie inny język, niosło ze sobą trudności, które udało jej się przezwyciężyć dopiero po poznaniu nowych znajomych. Lubiła bycie w centrum uwagi, rozkwitała wśród towarzystwa — dla niej trzymanie się na uboczu było jak kara, podczas której nie miała żadnej motywacji, aby zmienić swój nieszczęsny los. I była wdzięczna za pomoc, jaką dostała. Rówieśnicy zaopiekowali się nią, nawiązali ścisłe relacje, ale niestety tak czasami bywa, że znajomości się rozluźniają. Koniec podstawówki nie tylko był powolnym wejściem w dorosłość, wspomnienia z tego czasu budzą u niej lekką nostalgię. Czasami zastanawiała się, co by było gdyby udało się jej nieco zawalczyć o stare relacje. Zmiana szkół wygrała nad wspólnymi przeżyciami i na obecną chwilę byli sobie obcy; nawet z jej przyjacielem, z którym mieszkała okno w okno, kontakt przepadł już podczas pierwszego roku szkoły średniej.
Przynajmniej raz w tygodniu starała się wpadać do domu rodzinnego, głównie żeby odwiedzić matkę. Miała świadomość, że w większości przypadków jej ojca nie będzie — albo pracował do późna, albo był na wyjazdach służbowych. Ze swoją rodzicielką utrzymywała regularny kontakt, co bardzo ją cieszyło. Zawsze miały dobrą relację, a od czasu jej rocznej przerwy między liceum a studiami, stosunki jeszcze bardziej się zacieśniły.
Dziś skończyła wcześniej przygotowania do kampanii, więc po wcześniejszym doinformowaniu się, czy kobieta jest w domu, postanowiła odwiedzić swoją mamę. Nie spodziewała się obecności sąsiadki, choć jej to nie przeszkadzało. Lubiła panią Walker i nie próbowała jej nawet unikać, mimo że kontakt z jej synem zniknął jak kamień w wodzie. Czasami tak po prostu było, prawda? Mimo że w sercu pozostał ogromny żal, a między nimi było kilka niewyjaśnionych nieporozumień. Po jednej i drugiej nieudanej konfrontacji w liceum, nie szukała kontaktu z nim. W oficjalnej wersji, bo to że po pijaku zdarzało jej się czasami do niego zadzwonić i rozłączać po kilku sygnałach to inna kwestia. Całe szczęście po którymś razie, jej trzeźwa wersja podjęła odpowiedzialną decyzję zablokowania jego numeru. Wcale nie dlatego, że było jej okropnie wstyd.
Przywitała się z kobietami, kątem oka widząc, że ktoś coś majstrował pod zlewem. Nie przejęła się tym szczególnie i podeszła do niedalekiej szafki po szklankę, aby nalać sobie domowej lemoniady. Wystarczyło obrócić głowę w bok i zobaczyć twarz tego majstra, aby spowodować głośny upadek szkła, które rozbiło się na małe kawałeczki. — Cholera — powiedziała, przyglądając mu się z zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że wraz z sąsiadką przyjdzie jej syn, tym bardziej że nie podejrzewałą go o bycie złotą rączką. Otrząsnęła się z szoku, słysząc z boku swoje imię i spojrzała na kobiety przy kuchennej wyspie. Jedna nawet wstała, nie do końca wiedząc, co się dzieje. — Już sprzątam, przepraszam — rzuciła szybko, rozglądając się za szufelką i zamiast zmieść wszystkie kawałki zmiotką, te większe kawałki od razu chciała wyrzucić do osobnego woreczka, bezmyślnie okaleczając się w palec. — Ja pierdole — przeklęła pod nosem już drugi raz w ciągu pół minuty, przez co tym razem usłyszała swoje imię w dość ostrzegawczym tonie. Mogła już przeżyć ćwierć wieku, ale opieprz za przekleństwa będzie dostawać już zawsze. — Przecięłam się, nie kontrolowałam tego — wyjaśniła swoją nagłą wulgarność i zaraz obok niej zmaterializowała się pani Stones, która kazała córce iść opatrzyć skaleczenie. — Connor, może pomóż Camelli opatrzeć jej ranę? — zasugerowała pani Walker, przez co dziewczyna w lekkiej panice spojrzała to na nią, to na jej syna i bez słowa szybkim krokiem udał się do łazienki, mając nadzieję, że żaden ogon zaraz za nią nie podąży.
Connor Walker