Strona 1 z 1

Ich troje, ale to Kanada i Wiśniewski jest pijany pod czyimś oknem

: pn lip 14, 2025 11:30 pm
autor: Garfield Harlow
Galen L. Wyatt


Życie studenckie czasem opiera się na jedzeniu resztek, ale w takim bardziej społecznym wymiarze niżeli dosłownym. Czyli stołujemy się przy knajpach pod wynajmowanym pokojem późnymi wieczorami, kiedy jakiś zaprzyjaźniony kelner daję nam zniżkę za ładne oczy. Nie dlatego, że razem studiujecie i każdy orze jak może, ale za ładne oczy właśnie, ponieważ ta wersja brzmi urzekająco.
Garfild, oczywiście, do kolacji robił bardzo produktywne rzeczy pierwsza czy tam druga w nocy wymagała od niego pełnego skupienia w odpisywaniu znajomym na reelsy wysyłane masowo, aby się nie obrazili, więc bite trzy kwadranse scrollował chłop sobie telefon, żeby zachować pozory towarzyskie. A gdy wybiła godzina zamknięcia to long-story-short: chłop się znalazł na klatce w swojej kamienicy, kiedy jakiś pijany typ zaczął wyśpiewywać kanadyjski ekwiwalent piosenki Ich Troje. Przez chwilę student czuł się skonsternowany, ale szybko ciekawość wzięła górę. Otworzył okno i przez kilka długich sekund przyglądał się jak typ walczy z grawitacją, co było ciekawę butelka w łapie chwiała mu się jak moja średnia ocen z matematyki w liceum, co budziło pewien respekt - nic nie leciało na chodnik.
Jeszcze gdyby ten najebany typ wyglądał jak szczurzysko z najgłębszego zakamarku lochu, który ludzie nazywają popularnym klubem to Garfild byłby to zignorował, bo typ nie był niski i mordę też miał z jakimś lekkim zarostem.
- Ej, najebany? To do domu - krzyknął w jego stronę przez otwarte okno, chociaż chłopaczek oparł w nim swoją sylwetkę, chcąc wyglądać jak panienka z okienka, czekająca na rycerza czy innego żołnierzyka.

Ich troje, ale to Kanada i Wiśniewski jest pijany pod czyimś oknem

: wt lip 15, 2025 5:13 pm
autor: Galen L. Wyatt
osiem?


No cóż, życie Galena Wyatta nigdy nie opierało się na jedzeniu resztek, on nawet nigdy nie dojadł po swojej siostrze, czy coś, bo rodzice by go chyba wydziedziczyli, to przecież poniżej pewnego poziomu, który reprezentowali...

Teraz Galen reprezentował poziom pełnej klasy, kiedy napruty w trzy dupy szedł ulicami Toronto tylko po to, bo umyślał sobie, że dzisiejszej nocy prześpi się z Candy, Dolores, albo Marią Luizą Eleonorą i zamierzał jej to wyznać pod oknem. Nie miłość bo wyznania miłosne są przereklamowane, on zamierzał jej wyznać, że ma ładne oczy, piersi i pośladki, a on się na tym zna, jak nikt inny.

Tym samym nie śpiewał Kanadyjskiej wersji Zawsze z Tobą chciałbym być, a coś bardziej pokroju jakiejś ballady o cyckach. Takich rzeczy na pewno nie uczą na Harvardzie... Ale Harvard nauczył go czegoś innego, na przykład tego utrzymania równowagi i robienia jaskółki w każdym momencie pomimo upojenia alkoholowego. Ivy League też uczyło życia, gdyby ktoś miał jakieś obiekcje.

- … dwa melony! - skończył coś tam śpiewać w momencie, w którym ktoś, bo Galen widział podwójnie, albo nawet potrójnie, a może w ogóle tam nikogo nie było? Stanął w oknie.

- Dolores - bo to ona tu chyba mieszkała? Chociaż wszystkie te budynki bez odźwiernych i ogromnych oszklonych lobby wyglądają tak samo! - zejdź na dół proszę, mam dla ciebie prezent - pomachał na wpół wypitym whiskaczem. Pełna klasa i splendor, prezent w postaci wychlanej do połowy butelki wódki, chociaż z drugiej strony ta butelka kosztowała pewnie więcej niż Dolores zarabiała w dwie godziny... i to z połykiem.

Galen się zachwiał, i w tym momencie stracił równowagę lądując na chodniku. Czy obił sobie ten głupi ryj? No ciekawe. Czy Dolores to zauważyła? Na pewno nie, bo może nawet nie istnieje. Czy ten bogu ducha winny chłopaczek z okienka mu pomoże. Oby. Bo jest możliwość, że się wykrwawi, a potem okradną go bezdomni i wrzucą do rynsztoka.

Garfield Harlow