Iris Valentine
: czw wrz 04, 2025 3:40 pm
Iris Valentine

data i miejsce urodzenia
15.06.1994, Toronto, Kanada zaimki
żeńskiezawód
pielęgniarka na oddziale ratunkowymmiejsce pracy
Mount Sinai Hospitalorientacja
heteroseksualna dzielnica mieszkalna
Greektownpobyt w toronto
właściwie od urodzeniaumiejętności
potrafi pracować pod presją - w najgorszych sytuacjach zachowuje zimną krew - szybko podejmuje zawodowe decyzje - jest dobra w tym, co robi - niezły z niej kierowca - stara się prowadzić zdrowy tryb życia, dość szybko wróciła do aktywności fizycznej słabości
nie znosi okazywać słabości - bywa zbyt zamknieta w sobie i nie potrafi prosić o pomoc - uważa, że jej choroba to jej największa słabość - służba oraz choroba spotęgowały jej pedantyzm, utrzymuje chorobliwy porządek w swoim najbliższym otoczeniu - ma problem z okazywaniem emocji Wychowała się w warunkach, które trudno nazwać sprzyjającymi. Od zawsze nauczona samodzielności była trochę jak kotka, która chadza własnymi ścieżkami. Szukała towarzystwa tylko wtedy, gdy go naprawdę potrzebowała i zawsze musiało to być na jej warunkach. Jednocześnie nigdy się o to towarzystwo, zainteresowanie czy uczucie nie prosiła. Nie czekała aż mama przyjdzie poczytać jej na dobranoc. Nie szukała rodziców na widowni szkolnego przedstawienia. Nie oczekiwała pocieszenia, gdy podczas zabawy zbiła sobie kolano. Nie płakała, gdy koleżanki w przedszkolu nie chciały się z nią bawić. Nie złościła się, gdy chłopiec w szkole podstawowej śmiał się z jej zadartego nosa. Nie załamała się, gdy w liceum chłopak był z nią tylko po to, żeby pochwalić się kolegom, że udało mu się przeżyć z nią swój pierwszy raz. Nie liczyła na uznanie ojca, gdy zdała egzamin na prawo jazdy. Wiedziała, że koniec końców może liczyć tylko na siebie i tylko tak nie będzie musiała się nigdy nikogo o nic prosić. Czy to mądre? Czy sprawiedliwe wobec ludzi, którym była bliska? Nie. Ale po prostu taka jest… trudna.
Zrobiła licencjat z pielęgniarstwa. Nie, to nigdy nie było jej wielkie marzenie, ale jednocześnie chyba nigdy takiego nie miała. Była pragmatyczką. Potrzebowała pracy, pieniędzy na opłacenie rachunków, a gdzieś po drodze okazało się, że zwyczajnie jest w tym dobra. Szybko myśli, szybko działa, nie boi się podejmowania trudnych decyzji i ma zaskakująco dobre podejście do ludzi. Gdy rozpadał się jej ówczesny związek i musiała się wyprowadzić ze wspólnie wynajmowanego z chłopakiem mieszkania – była w kropce. I pewnie wtedy podjęła najdziwniejszą, najbardziej szaloną decyzję w swoim życiu.
Gdy złożyła swoje podanie do Canadian Armed Forces nie liczyła na powodzenie. Nie przypuszczała, że może przejść testy, późniejsze szkolenie i skończyć ze stopniem wojskowym. Okazało się jednak, że była dużo silniejsza niż sama początkowo przypuszczała – szczególnie psychicznie.
Nie przypuszczała też, że pierwsza misja wojskowa, na którą wyleciała będzie też jej ostatnią. To był specyficzny czas – jednocześnie najlepszy i najgorszy w jej życiu. Było ciężko, czasami ciągle męczą ją koszmary z tamtego okresu, ale z drugiej strony nigdy nie żałowała, że wyjechała. Dopiero tam uświadomiła sobie jak bardzo lubi swoją pracę i jaka jest w tym dobra. I bardzo źle zniosła, gdy zostało jej to zabrane.
Zaczęła czuć się źle. Z dnia na dzień stawała się coraz słabsza i chociaż bardzo starała się ignorować niepokojące objawy, nie wzbudzać podejrzeń i dalej pracować na najwyższych obrotach… wiedziała, że nie może tego ciągnąć w nieskończoność. Podstawowe testy, które jeszcze na Bliskim Wschodzie przeprowadził zaprzyjaźniony lekarz – nie pozostawiały złudzeń. Iris musiała wrócić do kraju i odejść ze służby. Zrobiła to wszystko szybko i w dużej tajemnicy – właściwie nikomu nie powiedziała jaka była prawda.
Po powrocie do kraju przeszła kolejne testy i jeszcze więcej testów. Postawiona diagnoza ją sparaliżowała, ale nie zamierzała się poddać. Walczyła sama. Nie chciała nikogo martwić, nie chciała współczucia i troski. Nawet to musiała zrobić po swojemu i na swoich warunkach. Dopiero w drugiej fazie chemioterapii, gdy już wiedziała, że ta działała i nie dała się chorobie zmieść z planszy – poinformowała o swoim powrocie i stanie zdrowia rodzinę. Oczywiście, że to też nie było sprawiedliwe i mądre, ale tak właśnie postępowała.
Żałowała, że po zakończonym leczeniu nie mogła wrócić do wojska. Próbowała, ale było to niemożliwe. Zaczęła więc pracę na oddziale ratunkowym w szpitalu w Toronto i stara się żyć najnormalniej jak to tylko możliwe. Bo przecież żyje, ma się dobrze i powinna sobie wreszcie poukładać tutaj życie.
Zrobiła licencjat z pielęgniarstwa. Nie, to nigdy nie było jej wielkie marzenie, ale jednocześnie chyba nigdy takiego nie miała. Była pragmatyczką. Potrzebowała pracy, pieniędzy na opłacenie rachunków, a gdzieś po drodze okazało się, że zwyczajnie jest w tym dobra. Szybko myśli, szybko działa, nie boi się podejmowania trudnych decyzji i ma zaskakująco dobre podejście do ludzi. Gdy rozpadał się jej ówczesny związek i musiała się wyprowadzić ze wspólnie wynajmowanego z chłopakiem mieszkania – była w kropce. I pewnie wtedy podjęła najdziwniejszą, najbardziej szaloną decyzję w swoim życiu.
Gdy złożyła swoje podanie do Canadian Armed Forces nie liczyła na powodzenie. Nie przypuszczała, że może przejść testy, późniejsze szkolenie i skończyć ze stopniem wojskowym. Okazało się jednak, że była dużo silniejsza niż sama początkowo przypuszczała – szczególnie psychicznie.
Nie przypuszczała też, że pierwsza misja wojskowa, na którą wyleciała będzie też jej ostatnią. To był specyficzny czas – jednocześnie najlepszy i najgorszy w jej życiu. Było ciężko, czasami ciągle męczą ją koszmary z tamtego okresu, ale z drugiej strony nigdy nie żałowała, że wyjechała. Dopiero tam uświadomiła sobie jak bardzo lubi swoją pracę i jaka jest w tym dobra. I bardzo źle zniosła, gdy zostało jej to zabrane.
Zaczęła czuć się źle. Z dnia na dzień stawała się coraz słabsza i chociaż bardzo starała się ignorować niepokojące objawy, nie wzbudzać podejrzeń i dalej pracować na najwyższych obrotach… wiedziała, że nie może tego ciągnąć w nieskończoność. Podstawowe testy, które jeszcze na Bliskim Wschodzie przeprowadził zaprzyjaźniony lekarz – nie pozostawiały złudzeń. Iris musiała wrócić do kraju i odejść ze służby. Zrobiła to wszystko szybko i w dużej tajemnicy – właściwie nikomu nie powiedziała jaka była prawda.
Po powrocie do kraju przeszła kolejne testy i jeszcze więcej testów. Postawiona diagnoza ją sparaliżowała, ale nie zamierzała się poddać. Walczyła sama. Nie chciała nikogo martwić, nie chciała współczucia i troski. Nawet to musiała zrobić po swojemu i na swoich warunkach. Dopiero w drugiej fazie chemioterapii, gdy już wiedziała, że ta działała i nie dała się chorobie zmieść z planszy – poinformowała o swoim powrocie i stanie zdrowia rodzinę. Oczywiście, że to też nie było sprawiedliwe i mądre, ale tak właśnie postępowała.
Żałowała, że po zakończonym leczeniu nie mogła wrócić do wojska. Próbowała, ale było to niemożliwe. Zaczęła więc pracę na oddziale ratunkowym w szpitalu w Toronto i stara się żyć najnormalniej jak to tylko możliwe. Bo przecież żyje, ma się dobrze i powinna sobie wreszcie poukładać tutaj życie.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
takzgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
tak