

Nigdy wcześniej nie witał się z objęciami śmierci, tak po prostu. Jednocześnie akceptując własną przegraną, a jednocześnie tak spokojny.
Każdy bał się śmierci. Mniej lub bardziej, bo niosła koniec i niosła rozliczenie samego siebie. Wyrzutu wszystkiego ...
Do normalności ...
Nie wiedział, który to był moment, kiedy wszelkie siły od niego odpłynęły. Nie zauważył nawet ...
Nie potrafił na ...
O tyle, o ile mógł. A nie mógł za bardzo, bo nie trafił na dyplomatów, a na zabijaków. I też nie chodziło o to, że wiedział, że go odstrzelą, bo był niemalże pewien, że go nie ruszą. Że najpewniej zabiorą go do swojego bossa, bo przecież gdyby chodziło tylko o jego ...
