-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Słysząc wypowiedź Eden, po prostu przystanął. Nie od razu się odwrócił, po prostu chciał przez chwilę potrzymać ją w niepewności. Powiedział, że zostanie, jeśli ona zechce. I tak się stanie. Uśmiechnął się do swoich myśli. Jego argument chyba do niej przemówił i bardzo dobrze. O to chodziło. O konkretne działanie i przejęcie inicjatywy.
Powoli się odwrócił i spojrzał na Eden uważnie. Jeszcze nie podchodził bliżej. Po prostu patrzył tak, jakby była dla niego największym cudem świata. Z miłością, podziwem, serdecznością, troską – no wszystkim, czym zakochany facet mógł się pochwalić. I dopiero po chwili stanął przed nią. Uniósł ręce, by objąć jej twarz w swoje dłonie i pogładzić jej zarumienione policzki. Cały czas na nią patrzył, obserwował jej reakcję. Po prostu robił to, co podpowiadało mu zakochane serce. Nie myślał o innych, teraz nie istniał dla niego nikt i nic. Była tylko ona – Eden.
- Powiedziałem ci, że do trzech razy sztuka. Nie odejdę, jeśli tylko będziesz chciała, bym został. Zostanę, bo nie pragnę niczego tak bardzo, jak pragnę ciebie i twojej miłości – odparł, nadal wodząc palcami po jej twarzy. Jednak druga ręka zsunęła się, by ująć jej dłoń i uniósł ją wprost na swoją pierś.
- Czujesz? – zapytał, przerywając ciszę, która nastąpiła. – To serce bije jak szalone właśnie dla ciebie – tak było, nie kłamał. Patrzył ciągle jej w oczy i wydawało się, że zignorował jej słowa o niedosycie. Zrozumiał, o co chodziło, ale chciał ją jeszcze potrzymać w niepewności i po prostu podtrzymywał kontakt wzrokowy.
- Kocham cię, Eden – powiedział z czułością. – Tylko ciebie – objął ją w końcu, przybliżając do siebie jak tylko mógł i po prostu znów się pochylił, by ją pocałować. Tym razem trwało to na tyle długo, by zabrakło im tchu. Trzymał ją w ramionach i ani myślał puścić, chociaż…
- Nie wiem, czy powinienem cię tak zamęczać – droczył się z nią w tamtej chwili. – Czułaś się niezbyt dobrze, do tego ta temperatura… - mówił dalej, ale równocześnie ani jej nie puścił, ani też nie przestał obdarowywać pocałunkami. Może uda mu się polepszyć jej stan? Chociaż troszeczkę?
- I co ja mam z tobą teraz zrobić? – wiedział, co chciałby zrobić i celowo to brzmiało dwuznacznie.
- Chyba powinienem kazać ci odpoczywać, ale nie wiem, czy uda mi się wypuścić cię ze swoich objęć – powiedział, niby ot tak sobie, zdawkowym tonem. Oczywiście, że ani myślał jej teraz opuszczać i odpuszczać. Może on był teraz najlepszym lekarstwem na jej dolegliwości? Bardzo chciał się o tym przekonać i zostać jej prywatnym lekarzem ; )
Zależało mu niej tak, jak nigdy na żadnej kobiecie. Pociąg fizyczny chociaż miał swoją rolę, był na dalszym planie. Zawsze była dla niego wyzwaniem, bo nie wiedział, co w danej chwili myśli i zrobi. Nie sposób było się przy niej nudzić, poza tym była bardzo inteligentna i bystra. I humorzasta, ale kobiety chyba tak już mają. Poza tym była fascynującą osobą, którą uwielbiał poznawać.
Biorąc sobie do serca niedosyt, z jakim ją miał zostawić kilka chwil wcześniej, znowu zaczął ją całować. Był zachłanny i zdecydowany, co tu kryć, on nie mógł już dłużej wytrzymać tych niepewności, niedopowiedzeń i trzymania się na dystans. Chciał móc ją kochać nie zważając na nikogo. W tej chwili nie istniało dla niego nic, poza nią. Chciał, żeby odczuwała jego miłość i bliskość, bo naprawdę miał zamiar się nią zaopiekować. Nie tylko teraz, ale zawsze, gdy będzie tego potrzebowała. Nie zostawi jej już, nie tylko patrząc na to przez pryzmat obietnicy. Nie chciał jej zostawiać, bo nie mógł się wyrzec swojego uczucia. Jeśli coś było największą prawdą w jego życiu, to była właśnie ona. Ta, która nie bała się powiedzieć, co myśli, ale umiała ukrywać też to, co czuje. Złapał ją mocno i uniósł w ramionach. Była taka drobna i niepozorna, wyglądała na kruchą i delikatną, ale wiedział, że nie jest aż tak wątła. Jej energia i zdecydowanie wiele razy go zaskakiwały i lubił to bardzo. Czy tak będzie i tym razem?
Chciał, by znalazła schronienie w jego ramionach. Teraz jej już nie zostawi. Nie popełni tego błędu, już nie.
Po tym, jak po raz kolejny ją pocałował, spojrzał na Eden z miłością i uśmiechnął się do niej. Może ich sytuacja była daleka od idealnej, może nie wszyscy zrozumieją, co się działo, ale on wiedział, kogo chce widzieć u swojego boku i z kogo nie zrezygnuje, choćby wszyscy byli przeciwko im.
Miłość zmusza człowieka do wielu szalonych rzeczy. To była jedna z nich, ale Cem czuł się jak najbardziej na miejscu w tej chwili.
Został, bo kochał.
eden de poesy
Powoli się odwrócił i spojrzał na Eden uważnie. Jeszcze nie podchodził bliżej. Po prostu patrzył tak, jakby była dla niego największym cudem świata. Z miłością, podziwem, serdecznością, troską – no wszystkim, czym zakochany facet mógł się pochwalić. I dopiero po chwili stanął przed nią. Uniósł ręce, by objąć jej twarz w swoje dłonie i pogładzić jej zarumienione policzki. Cały czas na nią patrzył, obserwował jej reakcję. Po prostu robił to, co podpowiadało mu zakochane serce. Nie myślał o innych, teraz nie istniał dla niego nikt i nic. Była tylko ona – Eden.
- Powiedziałem ci, że do trzech razy sztuka. Nie odejdę, jeśli tylko będziesz chciała, bym został. Zostanę, bo nie pragnę niczego tak bardzo, jak pragnę ciebie i twojej miłości – odparł, nadal wodząc palcami po jej twarzy. Jednak druga ręka zsunęła się, by ująć jej dłoń i uniósł ją wprost na swoją pierś.
- Czujesz? – zapytał, przerywając ciszę, która nastąpiła. – To serce bije jak szalone właśnie dla ciebie – tak było, nie kłamał. Patrzył ciągle jej w oczy i wydawało się, że zignorował jej słowa o niedosycie. Zrozumiał, o co chodziło, ale chciał ją jeszcze potrzymać w niepewności i po prostu podtrzymywał kontakt wzrokowy.
- Kocham cię, Eden – powiedział z czułością. – Tylko ciebie – objął ją w końcu, przybliżając do siebie jak tylko mógł i po prostu znów się pochylił, by ją pocałować. Tym razem trwało to na tyle długo, by zabrakło im tchu. Trzymał ją w ramionach i ani myślał puścić, chociaż…
- Nie wiem, czy powinienem cię tak zamęczać – droczył się z nią w tamtej chwili. – Czułaś się niezbyt dobrze, do tego ta temperatura… - mówił dalej, ale równocześnie ani jej nie puścił, ani też nie przestał obdarowywać pocałunkami. Może uda mu się polepszyć jej stan? Chociaż troszeczkę?
- I co ja mam z tobą teraz zrobić? – wiedział, co chciałby zrobić i celowo to brzmiało dwuznacznie.
- Chyba powinienem kazać ci odpoczywać, ale nie wiem, czy uda mi się wypuścić cię ze swoich objęć – powiedział, niby ot tak sobie, zdawkowym tonem. Oczywiście, że ani myślał jej teraz opuszczać i odpuszczać. Może on był teraz najlepszym lekarstwem na jej dolegliwości? Bardzo chciał się o tym przekonać i zostać jej prywatnym lekarzem ; )
Zależało mu niej tak, jak nigdy na żadnej kobiecie. Pociąg fizyczny chociaż miał swoją rolę, był na dalszym planie. Zawsze była dla niego wyzwaniem, bo nie wiedział, co w danej chwili myśli i zrobi. Nie sposób było się przy niej nudzić, poza tym była bardzo inteligentna i bystra. I humorzasta, ale kobiety chyba tak już mają. Poza tym była fascynującą osobą, którą uwielbiał poznawać.
Biorąc sobie do serca niedosyt, z jakim ją miał zostawić kilka chwil wcześniej, znowu zaczął ją całować. Był zachłanny i zdecydowany, co tu kryć, on nie mógł już dłużej wytrzymać tych niepewności, niedopowiedzeń i trzymania się na dystans. Chciał móc ją kochać nie zważając na nikogo. W tej chwili nie istniało dla niego nic, poza nią. Chciał, żeby odczuwała jego miłość i bliskość, bo naprawdę miał zamiar się nią zaopiekować. Nie tylko teraz, ale zawsze, gdy będzie tego potrzebowała. Nie zostawi jej już, nie tylko patrząc na to przez pryzmat obietnicy. Nie chciał jej zostawiać, bo nie mógł się wyrzec swojego uczucia. Jeśli coś było największą prawdą w jego życiu, to była właśnie ona. Ta, która nie bała się powiedzieć, co myśli, ale umiała ukrywać też to, co czuje. Złapał ją mocno i uniósł w ramionach. Była taka drobna i niepozorna, wyglądała na kruchą i delikatną, ale wiedział, że nie jest aż tak wątła. Jej energia i zdecydowanie wiele razy go zaskakiwały i lubił to bardzo. Czy tak będzie i tym razem?
Chciał, by znalazła schronienie w jego ramionach. Teraz jej już nie zostawi. Nie popełni tego błędu, już nie.
Po tym, jak po raz kolejny ją pocałował, spojrzał na Eden z miłością i uśmiechnął się do niej. Może ich sytuacja była daleka od idealnej, może nie wszyscy zrozumieją, co się działo, ale on wiedział, kogo chce widzieć u swojego boku i z kogo nie zrezygnuje, choćby wszyscy byli przeciwko im.
Miłość zmusza człowieka do wielu szalonych rzeczy. To była jedna z nich, ale Cem czuł się jak najbardziej na miejscu w tej chwili.
Został, bo kochał.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Znęcał się nad nią.
I doskonale to wiedziała, jednak nie chciała ponownie wszczynać kłótni. Nie po tym, gdy oboje zaznaczyli swoją potrzebę bliskości, wobec drugiej osoby. Wiedziała, że chociaż na chwilę musiała wyrzec się swoich demonów i dać mu przestrzeń. Nie zostawiłby jej teraz, nie po tym wszystkim co powiedział.
Nie wiedziała jednak jak zachować się wobec tego całego z a k o c h a n i a. Cem patrzył na nią z miłością, której ona nie potrafiła przyjąć. Było to jej obce, zimne, nieoczywiste. Musiała stawić czoła temu, co dotąd nie było dla niej przeznaczone. A on całym sobą żył jej obecnością, uczuciem, którym ją darzył. Była mu wdzięczna, chociaż nadal zawstydzona i niepewna. Bo poprzez oddanie mu się w ręce, stawała się przecież bezbronna. Miał ją pod kontrolą, panował nad nią. To przerażało ją stanowczo bardziej niż wizja nieodwzajemnionego uczucia, z którą musiała się przecież do niedawna jeszcze mierzyć.
Wsłuchiwała się w jego ciepłe słowa, pozwoliła poprowadzić swoją dłoń w okolice serca. Chyba po raz pierwszy przyszło jej obcować z człowiekiem aż tak upitym uczuciem. Uczuciem względem niej: czystym i niezachwianym. - To szalone. - skomentowała krótko, nie precyzując co dokładnie miała na myśli. Sytuację? A może to ich całe uczucie, którym wydawać by się mogło, że się zachłysnęli? Cem z taką swobodą wyznawał jej miłość kolejny raz, że zaczynała ponownie wracać do wizji, że były to jedynie gorączkowe halucynacje. Jakim cudem tak ważna i wiążąca deklaracja przechodziła mu przez gardło z taką łatwością? Na całe szczęście nie musiała wdawać się z nim w słowne deklaracje i przekomarzanie kto kogo darzy większym uczuciem, bo Ayers po prostu przeszedł do czynów, w których nie chciała pozostawać mu dłużna. Z zaangażowaniem i pasją, odwzajemniła jego pocałunek, oplótłszy jego szyję ramionami. Całe szczęście, że się pochylił i nieco ułatwił jej sprawę, bo w przeciwnym razie musiałaby się nieźle nagimnastykować, aby w ogóle do czegokolwiek między nimi doszło.
Wiedziała w jaką grę chciał z nią rozegrać partyjkę. Zapomniał jednak, że każde z nich w tej parze miało inną rolę: on był tym od uczuć, ona od knucia. Rzadko kiedy komukolwiek udawało się ją przechytrzyć, chociaż musiała przyznać, że Cemowi kilka razy się udało. Jednak nie tym razem, nie dzisiejszego dnia. - Masz rację. - wydukała rozpaczliwie, wysuwając delikatnie dolną wargę. - Tak bardzo źle się czuję, że chyba nie powinniśmy nadwyrężać mojego zdrowia. - wzruszyła ramionami. Przecież to on zaczął, ona jedynie przyznała mu rację. Czy to nie tak wyglądało zgodne układanie sobie wspólnego życia? - Sama nie wiem, chyba podskoczyła mi temperatura. Mógłbyś sprawdzić ponownie, bo zrobiło mi się tak strasznie gorąco? - poprosiła wręcz błagalnym głosem, zsuwając ze swojego ramienia koszulę, w celu ochłodzenia swojego ciała, co było jedynie marnym, aktorskim aktem.
Nie zdążyła jednak zbytnio zaangażować się w swoją rozgrywkę, ponieważ ponownie musiała zatopić się w pocałunku, którym obdarował ją mężczyzna. Jeszcze tego ranka taka wizja nie przechodziła jej przez myśl, a teraz - jakby to było zupełnie normalne i naturalne - całowała się z nim na środku kuchni, pozwalając aby przyglądał się im zdezorientowany pies, leżący u progu pomieszczenia. Co za szaleństwo!
Nie przestała nawet na chwilę gdy Cem uniósł ją ku górze. Zamiast tego, zacisnęła swoje ramiona dużo ciaśniej, a nogami oplotła męskie biodra. Jeśli miała korzystać z jego fizycznych atutów, to właśnie w ten sposób, w który pokazywał jej swoją wyższość w tej kwestii. Zupełnie nie grało to z jej wartościami, ale skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie było to pociągające.
Po zakończonym pocałunku wzięła kilka głębokich wdechów. Musiała uregulować niestabilny oddech. Oparła jednak o siebie ich czoła, co by nie oddalać się zbyt daleko od warg Ayersa. - Pójdziemy do sypialni? Na kanapie raz próbowaliśmy, to strasznie niewygodne. - wyszeptała, jakby ktoś miał podsłuchać ich tajemnicę. - Bo przecież nie powiesz mi, że paradowałeś przede mną w samym ręczniku bo chciałeś się pochwalić nowym kompletem. - zakpiła, unosząc jedną brew.
Cem Ayers
I doskonale to wiedziała, jednak nie chciała ponownie wszczynać kłótni. Nie po tym, gdy oboje zaznaczyli swoją potrzebę bliskości, wobec drugiej osoby. Wiedziała, że chociaż na chwilę musiała wyrzec się swoich demonów i dać mu przestrzeń. Nie zostawiłby jej teraz, nie po tym wszystkim co powiedział.
Nie wiedziała jednak jak zachować się wobec tego całego z a k o c h a n i a. Cem patrzył na nią z miłością, której ona nie potrafiła przyjąć. Było to jej obce, zimne, nieoczywiste. Musiała stawić czoła temu, co dotąd nie było dla niej przeznaczone. A on całym sobą żył jej obecnością, uczuciem, którym ją darzył. Była mu wdzięczna, chociaż nadal zawstydzona i niepewna. Bo poprzez oddanie mu się w ręce, stawała się przecież bezbronna. Miał ją pod kontrolą, panował nad nią. To przerażało ją stanowczo bardziej niż wizja nieodwzajemnionego uczucia, z którą musiała się przecież do niedawna jeszcze mierzyć.
Wsłuchiwała się w jego ciepłe słowa, pozwoliła poprowadzić swoją dłoń w okolice serca. Chyba po raz pierwszy przyszło jej obcować z człowiekiem aż tak upitym uczuciem. Uczuciem względem niej: czystym i niezachwianym. - To szalone. - skomentowała krótko, nie precyzując co dokładnie miała na myśli. Sytuację? A może to ich całe uczucie, którym wydawać by się mogło, że się zachłysnęli? Cem z taką swobodą wyznawał jej miłość kolejny raz, że zaczynała ponownie wracać do wizji, że były to jedynie gorączkowe halucynacje. Jakim cudem tak ważna i wiążąca deklaracja przechodziła mu przez gardło z taką łatwością? Na całe szczęście nie musiała wdawać się z nim w słowne deklaracje i przekomarzanie kto kogo darzy większym uczuciem, bo Ayers po prostu przeszedł do czynów, w których nie chciała pozostawać mu dłużna. Z zaangażowaniem i pasją, odwzajemniła jego pocałunek, oplótłszy jego szyję ramionami. Całe szczęście, że się pochylił i nieco ułatwił jej sprawę, bo w przeciwnym razie musiałaby się nieźle nagimnastykować, aby w ogóle do czegokolwiek między nimi doszło.
Wiedziała w jaką grę chciał z nią rozegrać partyjkę. Zapomniał jednak, że każde z nich w tej parze miało inną rolę: on był tym od uczuć, ona od knucia. Rzadko kiedy komukolwiek udawało się ją przechytrzyć, chociaż musiała przyznać, że Cemowi kilka razy się udało. Jednak nie tym razem, nie dzisiejszego dnia. - Masz rację. - wydukała rozpaczliwie, wysuwając delikatnie dolną wargę. - Tak bardzo źle się czuję, że chyba nie powinniśmy nadwyrężać mojego zdrowia. - wzruszyła ramionami. Przecież to on zaczął, ona jedynie przyznała mu rację. Czy to nie tak wyglądało zgodne układanie sobie wspólnego życia? - Sama nie wiem, chyba podskoczyła mi temperatura. Mógłbyś sprawdzić ponownie, bo zrobiło mi się tak strasznie gorąco? - poprosiła wręcz błagalnym głosem, zsuwając ze swojego ramienia koszulę, w celu ochłodzenia swojego ciała, co było jedynie marnym, aktorskim aktem.
Nie zdążyła jednak zbytnio zaangażować się w swoją rozgrywkę, ponieważ ponownie musiała zatopić się w pocałunku, którym obdarował ją mężczyzna. Jeszcze tego ranka taka wizja nie przechodziła jej przez myśl, a teraz - jakby to było zupełnie normalne i naturalne - całowała się z nim na środku kuchni, pozwalając aby przyglądał się im zdezorientowany pies, leżący u progu pomieszczenia. Co za szaleństwo!
Nie przestała nawet na chwilę gdy Cem uniósł ją ku górze. Zamiast tego, zacisnęła swoje ramiona dużo ciaśniej, a nogami oplotła męskie biodra. Jeśli miała korzystać z jego fizycznych atutów, to właśnie w ten sposób, w który pokazywał jej swoją wyższość w tej kwestii. Zupełnie nie grało to z jej wartościami, ale skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie było to pociągające.
Po zakończonym pocałunku wzięła kilka głębokich wdechów. Musiała uregulować niestabilny oddech. Oparła jednak o siebie ich czoła, co by nie oddalać się zbyt daleko od warg Ayersa. - Pójdziemy do sypialni? Na kanapie raz próbowaliśmy, to strasznie niewygodne. - wyszeptała, jakby ktoś miał podsłuchać ich tajemnicę. - Bo przecież nie powiesz mi, że paradowałeś przede mną w samym ręczniku bo chciałeś się pochwalić nowym kompletem. - zakpiła, unosząc jedną brew.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Mężczyzna dobrze wiedział jak zająć się swoją ukochaną, by poczuła się lepiej. Może i nie uniknie podwyższenia temperatury, ale… kto wie, może mimo to i tak się jej polepszy? Dlatego nie zważając na jej słowa i zachowanie, po prostu ją podniósł. W pierwotnej wersji miał ją sobie przerzucić przez ramię, ale aż takim dzikusem nie będzie. Trzymał ją mocno i pewnie, a na uwagi oczywiście też musiał odpowiedzieć.
- Ja i kanapa to zdecydowanie zły pomysł – tak na przyszłość, by wiedziała. Nie musiał jej przypominać, że mierzy prawie dwa metry i naprawdę było mu wtedy niewygodnie. Różnica w ich wzroście była naprawdę urocza, ale chociaż mógł z łatwością ją przenosić z miejsca na miejsce.
Wiedział dokąd ją zaniesie – przy okazji bardzo uważając na to, by się z nią nie wyłożyć na schodach. Trzymanie ją jak zdobycz na polowaniu byłoby na pewno łatwiejsze, ale nie była trofeum, tylko kobietą, którą kochał, więc starał się ją przenieść jak najdelikatniej na górę. Na szczęście udało mu się przenieść Eden całą i niepoobijaną do swojego pokoju.
Nacisnął klamkę i nogą otworzył drzwi, a potem wszedł do środka. Jego pokój był dość skromny, bo poza naprawdę dużym łóżkiem, miał tylko to, co potrzebne – szafę, sprzęt grający, biurko, półkę z książkami. Wnętrze nie było zagracone, ale widać było, że ktoś tam jednak był. Na krześle wisiał wspomniany wcześniej ręcznik, a na pościeli leżała koszulka, którą zrzucił szybko, co by się nie plątała im tam. W końcu Eden została uwolniona z objęć Cema, który położył ją na łóżku. A potem… nie, nie zaczął się do niej dobierać, tylko położył się obok i sprawdził ręką jej czoło. Było naprawdę ciepłe.
- Przydałby się okład z lodu – powiedział tonem znawcy. – Płoniesz, dziewczyno – nie no, aż tak źle nie było, poza tym wierzył, że to wszystko było winą jego zachowania, ale jakoś Eden nie wyglądała na chorą i potrzebującą spokoju. Cem wierzył, że jedyne czego ona naprawdę chce, jest jego obecność. Może dlatego zamiast się z nią droczyć, przeszedł do działania. Pogłaskał palcami jej zaczerwienione policzka, a później wrócił do pocałunków, zaś ręka zaczęła błądzić po jej ciele dosyć śmiało. Sprawdzał jak zareaguje na jego dotyk. Zaczął wędrówkę, która miała mu przedstawić najwrażliwsze miejsca kobiety, której chciał dać maksimum przyjemności. Chciał ją poznawać, odkrywać, co lubiła i po prostu rozkoszować się każdą spędzoną z nią chwilą. Działał powoli, bo i do czego miał się spieszyć? Robił wszystko, by czuła niedosyt i pragnęła coraz więcej i więcej – a on był gotów jej to dać, przy okazji zaspokajając swoje własne potrzeby.
Zaczął powoli zabierać się za garderobę Eden, zaczynając od góry. Przy okazji jego własna koszulka spadła gdzieś na podłogę. Ayers upajał się bliskością ukochanej i wydawało się, że tym razem nic go już nie powstrzyma przed okazaniem miłości w ten sposób. Potrzebował tego, potrzebował Eden i tego szalonego miłosnego uniesienia.
- Czy poczułaś się już nieco lepiej? – zapytał, składając pocałunki na jej szyi. – A może potrzebujesz jeszcze więcej uwagi? – zaczepiał ją, ale nadal poczynał sobie dość odważnie, chcąc ją rozpalić i mając nadzieję, że będzie chciała tylko więcej i więcej. On był gotów jej to dać. Pragnął jej miłości i chciał by ona pragnęła tego samego. Zanurzył twarz w jej włosach i upajał się ich zapachem. Równocześnie jego ręka szukała jej dłoni, by spleść ich palce ze sobą. Udowadniał tym delikatnym gestem, że naprawdę ją kocha i zwykła rządza była na drugim planie. Chciał się z nią kochać do utraty tchu, zapomnieć o całym świecie i żyć chwilą. Być tylko przy niej, zatracić się w tej chwili i dokończyć to, czego nie mógł zrobić poprzednio. Teraz już nic go nie powstrzymywało, bo tylko Eden miała tę władzę nad nim, że mogła wyrazić swoją wolę. Nie chciała by odszedł, więc został. Pragnął jej całym sobą – duszą i ciałem. Nic się w tej kwestii nie zmieniło, może tylko moc jego uczucia, bo wydawało mu się, że każdego dnia kocha ją bardziej i bardziej. I tęsknił za choćby jej spojrzeniem, lub jakąś ciętą uwagą. Uwielbiał ją za całokształt, za to, że była sobą i nawet jej niezadowolenie nie odbierał jak ciosu w twarz. On się uczył na swoich błędach i chciał ją pozytywnie zaskakiwać na każdym kroku. Skoro wyznał już jej swoje uczucia, pozostało mu jedno – pokazać je w fizyczny sposób. Być z nią jak najbliżej i zabrać ją do prawdziwego raju. Jego raju.
eden de poesy
- Ja i kanapa to zdecydowanie zły pomysł – tak na przyszłość, by wiedziała. Nie musiał jej przypominać, że mierzy prawie dwa metry i naprawdę było mu wtedy niewygodnie. Różnica w ich wzroście była naprawdę urocza, ale chociaż mógł z łatwością ją przenosić z miejsca na miejsce.
Wiedział dokąd ją zaniesie – przy okazji bardzo uważając na to, by się z nią nie wyłożyć na schodach. Trzymanie ją jak zdobycz na polowaniu byłoby na pewno łatwiejsze, ale nie była trofeum, tylko kobietą, którą kochał, więc starał się ją przenieść jak najdelikatniej na górę. Na szczęście udało mu się przenieść Eden całą i niepoobijaną do swojego pokoju.
Nacisnął klamkę i nogą otworzył drzwi, a potem wszedł do środka. Jego pokój był dość skromny, bo poza naprawdę dużym łóżkiem, miał tylko to, co potrzebne – szafę, sprzęt grający, biurko, półkę z książkami. Wnętrze nie było zagracone, ale widać było, że ktoś tam jednak był. Na krześle wisiał wspomniany wcześniej ręcznik, a na pościeli leżała koszulka, którą zrzucił szybko, co by się nie plątała im tam. W końcu Eden została uwolniona z objęć Cema, który położył ją na łóżku. A potem… nie, nie zaczął się do niej dobierać, tylko położył się obok i sprawdził ręką jej czoło. Było naprawdę ciepłe.
- Przydałby się okład z lodu – powiedział tonem znawcy. – Płoniesz, dziewczyno – nie no, aż tak źle nie było, poza tym wierzył, że to wszystko było winą jego zachowania, ale jakoś Eden nie wyglądała na chorą i potrzebującą spokoju. Cem wierzył, że jedyne czego ona naprawdę chce, jest jego obecność. Może dlatego zamiast się z nią droczyć, przeszedł do działania. Pogłaskał palcami jej zaczerwienione policzka, a później wrócił do pocałunków, zaś ręka zaczęła błądzić po jej ciele dosyć śmiało. Sprawdzał jak zareaguje na jego dotyk. Zaczął wędrówkę, która miała mu przedstawić najwrażliwsze miejsca kobiety, której chciał dać maksimum przyjemności. Chciał ją poznawać, odkrywać, co lubiła i po prostu rozkoszować się każdą spędzoną z nią chwilą. Działał powoli, bo i do czego miał się spieszyć? Robił wszystko, by czuła niedosyt i pragnęła coraz więcej i więcej – a on był gotów jej to dać, przy okazji zaspokajając swoje własne potrzeby.
Zaczął powoli zabierać się za garderobę Eden, zaczynając od góry. Przy okazji jego własna koszulka spadła gdzieś na podłogę. Ayers upajał się bliskością ukochanej i wydawało się, że tym razem nic go już nie powstrzyma przed okazaniem miłości w ten sposób. Potrzebował tego, potrzebował Eden i tego szalonego miłosnego uniesienia.
- Czy poczułaś się już nieco lepiej? – zapytał, składając pocałunki na jej szyi. – A może potrzebujesz jeszcze więcej uwagi? – zaczepiał ją, ale nadal poczynał sobie dość odważnie, chcąc ją rozpalić i mając nadzieję, że będzie chciała tylko więcej i więcej. On był gotów jej to dać. Pragnął jej miłości i chciał by ona pragnęła tego samego. Zanurzył twarz w jej włosach i upajał się ich zapachem. Równocześnie jego ręka szukała jej dłoni, by spleść ich palce ze sobą. Udowadniał tym delikatnym gestem, że naprawdę ją kocha i zwykła rządza była na drugim planie. Chciał się z nią kochać do utraty tchu, zapomnieć o całym świecie i żyć chwilą. Być tylko przy niej, zatracić się w tej chwili i dokończyć to, czego nie mógł zrobić poprzednio. Teraz już nic go nie powstrzymywało, bo tylko Eden miała tę władzę nad nim, że mogła wyrazić swoją wolę. Nie chciała by odszedł, więc został. Pragnął jej całym sobą – duszą i ciałem. Nic się w tej kwestii nie zmieniło, może tylko moc jego uczucia, bo wydawało mu się, że każdego dnia kocha ją bardziej i bardziej. I tęsknił za choćby jej spojrzeniem, lub jakąś ciętą uwagą. Uwielbiał ją za całokształt, za to, że była sobą i nawet jej niezadowolenie nie odbierał jak ciosu w twarz. On się uczył na swoich błędach i chciał ją pozytywnie zaskakiwać na każdym kroku. Skoro wyznał już jej swoje uczucia, pozostało mu jedno – pokazać je w fizyczny sposób. Być z nią jak najbliżej i zabrać ją do prawdziwego raju. Jego raju.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Podobał jej się sposób w jaki została przetransportowana na piętro. Nie tylko dlatego, że wyglądał on typowo filmowo, ale przede wszystkim dawało to jej poczucie bezpieczeństwa. I przede wszystkim stawiało w opozycji słowa jej ojca, że "nikt jej przecież na rękach nosił nie będzie, więc musi zadbać sama o siebie". Co niezwykle ją cieszyło, jak wszystko co nie potwierdzało się względem poglądów jej rodziców.
Nie zdziwiło ją to, że po znalezieniu się wspólnie na łóżku, Cem obrał zupełnie inną strategię. Już zdążyła poznać go na tyle, że mogłaby pokusić się o stwierdzenie, że wiedziała iż ważna jest dla niego droga nie cel. Stąd też uśmiechnęła się delikatnie, czując jego dłoń na swoim czole. Cierpliwie czekała na podjęcie kolejnych kroków, wpatrując się w twarz mężczyzny. Bez sprzeciwu pozwalała jego dłoniom na poznawanie najskrytszych skrawków jej ciała, odwzajemniając przy tym pocałunek. Te doznania były tak przyjemne, że zapomniała zupełnie o tym, że w tym zestawieniu jest ich dwójka i tak samo powinni angażować się w tę sytuację. Jednak kto by o tym myślał, gdy nie tylko ciało, ale i umysł, zostawał cyklicznie zajmowany przez człowieka, który kilka minut wcześniej wyznał jej miłość. Nie protestowała, gdy pozbawiał jej garderoby. Pierwszy raz zamknęła buzię na tak długo, a jedyne co była w stanie z siebie wydać, były głośne oddechy, które wstrzymywała w momentach gdy Cem zagarniał swoimi ustami miejsca na jej ciele, które przyprawiały ją o dreszcze.
Na jego pytania wymruczała ciche potwierdzenie, bo bardziej absorbujące okazało się być udostępnianie mu swojej szyi niż prowadzenie dialogów. Odchyliwszy głowę do tyłu, zacisnęła wolną dłoń na materiale kołdry, aby dać nieco upustu buzującemu w niej pożądaniu.
Jednak odezwały się w jej głowie chochliki, które skutecznie zaburzyły jej tę chwilę przyjemności, dzięki nasuwającym się wątpliwościom. Nie potrafiła już czerpać tej samej przyjemności co dotychczas, a zamiast skupiać się na parterze, wbiła wzrok w sufit. - Poczekaj. - zatrzymała go, wysuwając ze splotu swoją dłoń, a samej odsuwając się nieco do tyłu i podnosząc na łokciach do pozycji półsiedzącej. Wbiła w niego przeszywające spojrzenie, w głowie układając jak najlepiej pytanie, które chciała mu zadać. Nie chciała wyjść na nieuprzejmą czy nadwrażliwą. Chciała zapewnić żyjącą w niej, małą i potrzebującą uwagi Eden, że to co aktualnie miało miejsce, nie było tylko i wyłącznie wynikiem pożądania, które skończy się już po południu.
Bała się, że dostrzeże w jego spojrzeniu rozczarowanie. Jednak jej potrzeba zapewnienia samej siebie o tym, że była w bezpiecznym miejscu, była o wiele silniejsza. - Zaprosisz mnie na randkę? - nie lubiła tego słowa, uważała je za zbyt dosadne. Jednak w tej sytuacji właśnie o to jej chodziło - aby zapewnił, że po wszystkim zaprosi ją na kolację, wspólny spacer. Że nie zapomni o tych romantycznych gestach i słowach, skupiając się tylko i wyłącznie na fizyczności. Bała się tego, że bańka pęknie tuż po tym jak przekroczą ostateczną granicę. - I dasz mi kwiaty, ale nie z powodu mojego przyjazdu tylko tak bez okazji? - najwyżej spłoszy go swoimi wymaganiami, jednak wtedy przynajmniej będzie miała pewność, że nie wskoczyła (zresztą ponownie) do łóżka komuś, kto nie miał wobec niej żadnych większych planów. I chociaż kłóciło się to zupełnie z tym co usłyszała niedawno, MUSIAŁA usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania, aby móc przejść dalej. - I chciałabym, abyś był ze mną szczery. Bo w przeciwnym razie, zrobię Ci z życia piekło. - zapewniła, a następnie musnęła jego wargi, aby po chwili zejść pocałunkami na jego żuchwę, szyję, pobłądzić chwilę po klatce piersiowej. Zsuwając się pod nim co raz niżej po pościeli, zatrzymała się w swoich pocałunkach dopiero przy brzuchu mężczyzny, aby skupić swoją całą uwagę na pasku i spodniach. Zanim jednak się ich pozbyła, zadarła głowę do tyłu, aby móc spojrzeć na twarz kochanka. - Zaprosisz? - powtórzyła się, drocząc się z nim.
Cem Ayers
Nie zdziwiło ją to, że po znalezieniu się wspólnie na łóżku, Cem obrał zupełnie inną strategię. Już zdążyła poznać go na tyle, że mogłaby pokusić się o stwierdzenie, że wiedziała iż ważna jest dla niego droga nie cel. Stąd też uśmiechnęła się delikatnie, czując jego dłoń na swoim czole. Cierpliwie czekała na podjęcie kolejnych kroków, wpatrując się w twarz mężczyzny. Bez sprzeciwu pozwalała jego dłoniom na poznawanie najskrytszych skrawków jej ciała, odwzajemniając przy tym pocałunek. Te doznania były tak przyjemne, że zapomniała zupełnie o tym, że w tym zestawieniu jest ich dwójka i tak samo powinni angażować się w tę sytuację. Jednak kto by o tym myślał, gdy nie tylko ciało, ale i umysł, zostawał cyklicznie zajmowany przez człowieka, który kilka minut wcześniej wyznał jej miłość. Nie protestowała, gdy pozbawiał jej garderoby. Pierwszy raz zamknęła buzię na tak długo, a jedyne co była w stanie z siebie wydać, były głośne oddechy, które wstrzymywała w momentach gdy Cem zagarniał swoimi ustami miejsca na jej ciele, które przyprawiały ją o dreszcze.
Na jego pytania wymruczała ciche potwierdzenie, bo bardziej absorbujące okazało się być udostępnianie mu swojej szyi niż prowadzenie dialogów. Odchyliwszy głowę do tyłu, zacisnęła wolną dłoń na materiale kołdry, aby dać nieco upustu buzującemu w niej pożądaniu.
Jednak odezwały się w jej głowie chochliki, które skutecznie zaburzyły jej tę chwilę przyjemności, dzięki nasuwającym się wątpliwościom. Nie potrafiła już czerpać tej samej przyjemności co dotychczas, a zamiast skupiać się na parterze, wbiła wzrok w sufit. - Poczekaj. - zatrzymała go, wysuwając ze splotu swoją dłoń, a samej odsuwając się nieco do tyłu i podnosząc na łokciach do pozycji półsiedzącej. Wbiła w niego przeszywające spojrzenie, w głowie układając jak najlepiej pytanie, które chciała mu zadać. Nie chciała wyjść na nieuprzejmą czy nadwrażliwą. Chciała zapewnić żyjącą w niej, małą i potrzebującą uwagi Eden, że to co aktualnie miało miejsce, nie było tylko i wyłącznie wynikiem pożądania, które skończy się już po południu.
Bała się, że dostrzeże w jego spojrzeniu rozczarowanie. Jednak jej potrzeba zapewnienia samej siebie o tym, że była w bezpiecznym miejscu, była o wiele silniejsza. - Zaprosisz mnie na randkę? - nie lubiła tego słowa, uważała je za zbyt dosadne. Jednak w tej sytuacji właśnie o to jej chodziło - aby zapewnił, że po wszystkim zaprosi ją na kolację, wspólny spacer. Że nie zapomni o tych romantycznych gestach i słowach, skupiając się tylko i wyłącznie na fizyczności. Bała się tego, że bańka pęknie tuż po tym jak przekroczą ostateczną granicę. - I dasz mi kwiaty, ale nie z powodu mojego przyjazdu tylko tak bez okazji? - najwyżej spłoszy go swoimi wymaganiami, jednak wtedy przynajmniej będzie miała pewność, że nie wskoczyła (zresztą ponownie) do łóżka komuś, kto nie miał wobec niej żadnych większych planów. I chociaż kłóciło się to zupełnie z tym co usłyszała niedawno, MUSIAŁA usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania, aby móc przejść dalej. - I chciałabym, abyś był ze mną szczery. Bo w przeciwnym razie, zrobię Ci z życia piekło. - zapewniła, a następnie musnęła jego wargi, aby po chwili zejść pocałunkami na jego żuchwę, szyję, pobłądzić chwilę po klatce piersiowej. Zsuwając się pod nim co raz niżej po pościeli, zatrzymała się w swoich pocałunkach dopiero przy brzuchu mężczyzny, aby skupić swoją całą uwagę na pasku i spodniach. Zanim jednak się ich pozbyła, zadarła głowę do tyłu, aby móc spojrzeć na twarz kochanka. - Zaprosisz? - powtórzyła się, drocząc się z nim.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Pytania Eden były naprawdę w porę, pogratulować. Kiedy się wczuwał i starał się, by czuła się jak najlepiej, odsunęła się, aby zadać mu kilka pytań. Nie były to głupie, nie uważał tak, ale miał nadzieję, że naprawdę sama domyśla się odpowiedzi. Zamarł i spojrzał po prostu w jej oczy. Czy ona miała jakieś wątpliwości, co do jego intencji? Trochę go to zmartwiło, ale starał się nie dawać tego, aż tak bardzo, po sobie poznać.
- Pierwszy raz w życiu powiedziałem kobiecie, że ją kocham – wyznał, mając nadzieję, że to jakoś naprowadzi Eden na właściwe tory. – To dla mnie i dla ciebie także, mam nadzieję, znaczy bardzo wiele. Nie jestem typem Casanovy, nie zostawiam dziewcząt tu i tam – zapewnił.
I naprawdę nigdy nie wyznał miłości, może stąd jego improwizacja, chociaż wiele niespodzianek miał przygotowanych i tak. Jeśli będzie cierpliwa, doczeka się tego.
- Ja też o coś zapytam – powiedział poważnie. – Czy ty we mnie wątpisz? – był ciekaw, co powie.
- Wiem, że mój zawód i otoczenie sprzyja plotkom, ale staram się nie być ich tematem. Jestem sobą – tak, to ciągle był ten marzycielski chłopak, który cenił sobie ich rozmowy i dzielił się tym, co miał. Minęło sporo czasu, ale on ciągle nim był, tylko już dojrzalszym i wiedzącym o świecie więcej człowiekiem. – Uwierz mi, że kwiaty, które dostałaś, nie są jedynymi, które chciałbym ci dać – sto czerwonych róż znajdowało się już w garażu, w zaopatrzonych w wodę wiaderkach. To mogło stanowić dla niej dowód na to, że stać go było na bezinteresowny gest.
- Jest wiele rzeczy, które chciałbym z tobą i dla ciebie zrobić – powiedział, wciąż patrząc na Eden.
- Wspólne wyjścia, wycieczki, spacery, podczas których mógłbym trzymać cię za rękę, gotowanie, oglądanie filmów w kinie czy w domu, Chciałbym tego wszystkiego, po prostu móc być obok, kiedy tylko zechcesz. Wiem, że lubisz swobodę i szanuję to, ale kiedy tylko będziesz potrzebować mnie u swojego boku, postaram się zawsze przyjść. Może jedynie praca by mnie powstrzymała, ale jeśli będzie trzeba, zrezygnuję nawet z kręcenia w tym kraju, opcjonalnie zabrałbym cię ze sobą, gdybyś tylko chciała mi towarzyszyć – powiedział zgodnie z tym, co podpowiadał mu umysł i serce.
- Chcę, byś była częścią mojego życia w najważniejszym stopniu, Eden – miał nadzieję, że te słowa ją uspokoją i zapewnią o tym, że miał zamiar się zająć nią poważnie. I nagle przyszła mu na myśl, więc się uśmiechnął. Pozwoliłby jej nawet przejrzeć jego szafę, bo on naprawdę nie był człowiekiem, który przywiązuje dużą uwagę do swojego wyglądu. Garnitur posiadał, ale stary, o.
- Wiesz, że ja też cenię sobie szczerość, prawda? – zawsze to podkreślał. – Nie mógłbym i nie chciałbym cię oszukiwać – zapewnił. Wiedział, że powinien był powiedzieć prawdę wcześniej, ale się bał, zwyczajnie.
Poza tym był z nią szczery, tylko odłożył to w czasie. Naprowadzał ją od dawna, nie zrozumiała go i tyle. Musiał w końcu wyznać jak było naprawdę.
Jej pocałunki nie tylko sprawiły, że się zamknął w końcu, ale teraz wrócił myślami do tego, co chciał w tej chwili z nią zrobić. Kiedy dotarła do jego spodni, zatrzymała się, a słysząc jej pytanie, po prostu odpowiedział:
- Zaproszę i to także tam, gdzie sama będziesz chciała – nie miał na myśli tylko lokali, ale miejsca na świecie. Spontaniczne wyjazdy wchodziły w rachubę. I miał nadzieję, że to zaspokoi jej ciekawość i utwierdzi w przekonaniu, że mówił o wszystkim jak najbardziej poważnie. Swoją drogą wybrała sobie moment, by prowadzić rozmowę. Czuł rosnące podniecenie, a ona jak w najlepszym filmie, dawkowała doznania i bawiła się z nim, testując jego cierpliwość. I chociaż to robiła, grała na emocjach, on był cierpliwy, bo mimo wszystko wytrzymał do tego czasu, chociaż był spragniony jej miłości, uwagi, ciała i bliskości. I pewnie nawet zaczął jej pomagać z tym paskiem i spodniami. Chciał jej sprawić przyjemność i pokazać, że kocha ją sercem, duszą i ciałem. Dlatego też sam starał się ujrzeć ją taką, jaka przyszła na świat, a była piękna i seksowna. Oj tak, działała na niego, bardzo. Z jednej strony sprawdzian z cierpliwości doprowadzał go do gorączki, a z drugiej podniecał coraz bardziej. Chciał już ją trzymać w ramionach, dotykać każdego fragmentu jej ciała i w końcu zespolić się w jedno, dając jej i sobie falę przyjemności, która zaleje ich swoją mocą. Prawdziwy raj istniał i właśnie miał zapukać w jego bramy.
eden de poesy
- Pierwszy raz w życiu powiedziałem kobiecie, że ją kocham – wyznał, mając nadzieję, że to jakoś naprowadzi Eden na właściwe tory. – To dla mnie i dla ciebie także, mam nadzieję, znaczy bardzo wiele. Nie jestem typem Casanovy, nie zostawiam dziewcząt tu i tam – zapewnił.
I naprawdę nigdy nie wyznał miłości, może stąd jego improwizacja, chociaż wiele niespodzianek miał przygotowanych i tak. Jeśli będzie cierpliwa, doczeka się tego.
- Ja też o coś zapytam – powiedział poważnie. – Czy ty we mnie wątpisz? – był ciekaw, co powie.
- Wiem, że mój zawód i otoczenie sprzyja plotkom, ale staram się nie być ich tematem. Jestem sobą – tak, to ciągle był ten marzycielski chłopak, który cenił sobie ich rozmowy i dzielił się tym, co miał. Minęło sporo czasu, ale on ciągle nim był, tylko już dojrzalszym i wiedzącym o świecie więcej człowiekiem. – Uwierz mi, że kwiaty, które dostałaś, nie są jedynymi, które chciałbym ci dać – sto czerwonych róż znajdowało się już w garażu, w zaopatrzonych w wodę wiaderkach. To mogło stanowić dla niej dowód na to, że stać go było na bezinteresowny gest.
- Jest wiele rzeczy, które chciałbym z tobą i dla ciebie zrobić – powiedział, wciąż patrząc na Eden.
- Wspólne wyjścia, wycieczki, spacery, podczas których mógłbym trzymać cię za rękę, gotowanie, oglądanie filmów w kinie czy w domu, Chciałbym tego wszystkiego, po prostu móc być obok, kiedy tylko zechcesz. Wiem, że lubisz swobodę i szanuję to, ale kiedy tylko będziesz potrzebować mnie u swojego boku, postaram się zawsze przyjść. Może jedynie praca by mnie powstrzymała, ale jeśli będzie trzeba, zrezygnuję nawet z kręcenia w tym kraju, opcjonalnie zabrałbym cię ze sobą, gdybyś tylko chciała mi towarzyszyć – powiedział zgodnie z tym, co podpowiadał mu umysł i serce.
- Chcę, byś była częścią mojego życia w najważniejszym stopniu, Eden – miał nadzieję, że te słowa ją uspokoją i zapewnią o tym, że miał zamiar się zająć nią poważnie. I nagle przyszła mu na myśl, więc się uśmiechnął. Pozwoliłby jej nawet przejrzeć jego szafę, bo on naprawdę nie był człowiekiem, który przywiązuje dużą uwagę do swojego wyglądu. Garnitur posiadał, ale stary, o.
- Wiesz, że ja też cenię sobie szczerość, prawda? – zawsze to podkreślał. – Nie mógłbym i nie chciałbym cię oszukiwać – zapewnił. Wiedział, że powinien był powiedzieć prawdę wcześniej, ale się bał, zwyczajnie.
Poza tym był z nią szczery, tylko odłożył to w czasie. Naprowadzał ją od dawna, nie zrozumiała go i tyle. Musiał w końcu wyznać jak było naprawdę.
Jej pocałunki nie tylko sprawiły, że się zamknął w końcu, ale teraz wrócił myślami do tego, co chciał w tej chwili z nią zrobić. Kiedy dotarła do jego spodni, zatrzymała się, a słysząc jej pytanie, po prostu odpowiedział:
- Zaproszę i to także tam, gdzie sama będziesz chciała – nie miał na myśli tylko lokali, ale miejsca na świecie. Spontaniczne wyjazdy wchodziły w rachubę. I miał nadzieję, że to zaspokoi jej ciekawość i utwierdzi w przekonaniu, że mówił o wszystkim jak najbardziej poważnie. Swoją drogą wybrała sobie moment, by prowadzić rozmowę. Czuł rosnące podniecenie, a ona jak w najlepszym filmie, dawkowała doznania i bawiła się z nim, testując jego cierpliwość. I chociaż to robiła, grała na emocjach, on był cierpliwy, bo mimo wszystko wytrzymał do tego czasu, chociaż był spragniony jej miłości, uwagi, ciała i bliskości. I pewnie nawet zaczął jej pomagać z tym paskiem i spodniami. Chciał jej sprawić przyjemność i pokazać, że kocha ją sercem, duszą i ciałem. Dlatego też sam starał się ujrzeć ją taką, jaka przyszła na świat, a była piękna i seksowna. Oj tak, działała na niego, bardzo. Z jednej strony sprawdzian z cierpliwości doprowadzał go do gorączki, a z drugiej podniecał coraz bardziej. Chciał już ją trzymać w ramionach, dotykać każdego fragmentu jej ciała i w końcu zespolić się w jedno, dając jej i sobie falę przyjemności, która zaleje ich swoją mocą. Prawdziwy raj istniał i właśnie miał zapukać w jego bramy.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Zaskoczył ją tym, że była pierwszą kobietą, której wyznał miłość w tak dosadny sposób. Przyznał przecież, że miał partnerki, więc sądziła, że im także nie szczędził takich wyznań. Fakt jednak, że była jedyną kobietą, która usłyszała od niego, że ją kocha niezwykle ją rozczulił. Uśmiechnęła się delikatnie, pełna dumy, że to ona mogła być adresatką takich słów. Nie wątpiła w niego, wiedziała, że jego intencje były czyste (mimo tych wszystkich okoliczności, które zupełnie nie sprzyjały). W jej pytaniu chodziło o coś zupełnie innego. - Upewniam się. Bo to co właśnie robimy, nie jest nawet seksem na pierwszej randce. Więc stawia nas to dużo poniżej klasycznego braku jakichkolwiek zahamowań. - przyznała. Nie to, żeby to jej jakoś szczególnie przeszkadzało. Może nie była wzorem do naśladowania, jednak nigdy też nie była fanką niezobowiązujących spotkań o takim charakterze. Oczywiście we własnym wydaniu, reszta ludzi i ich upodobania średnio ją obchodziły.
Zamilkła, aby wsłuchać się w jego wyznania. Plany związane z ich relacją, zdawały się stapiać pierwszą warstwę lodu z jej serca. Naprawdę była w stanie uwierzyć w to, że chciał dla niej poświęcić całe swoje poukładane życie. Przecież już narażał się na skandal i obicie twarzy, która jednak była dość ważna w zawodzie jaki wykonywał. Rozczulał ją z każdym słowem co raz to bardziej, przez co wszelkie wątpliwości, które mogłyby narodzić się w jej głowie, szybko ulatywały. Czuła, że jest w odpowiednim miejscu i z odpowiednim człowiekiem.
Cem Ayers
Zamilkła, aby wsłuchać się w jego wyznania. Plany związane z ich relacją, zdawały się stapiać pierwszą warstwę lodu z jej serca. Naprawdę była w stanie uwierzyć w to, że chciał dla niej poświęcić całe swoje poukładane życie. Przecież już narażał się na skandal i obicie twarzy, która jednak była dość ważna w zawodzie jaki wykonywał. Rozczulał ją z każdym słowem co raz to bardziej, przez co wszelkie wątpliwości, które mogłyby narodzić się w jej głowie, szybko ulatywały. Czuła, że jest w odpowiednim miejscu i z odpowiednim człowiekiem.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Cem Ayers