ODPOWIEDZ
27 y/o, 185 cm
rezydent w centre for addiction and mental health
Awatar użytkownika
i aim to be lionhearted, but my hands still shake, and my voice isn’t quite loud enough
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

001.
Obrócił się na krześle w gabinecie, wzdychając ciężko. Miał do wypełnienia mnóstwo kartotek pacjentów w systemie, ale przed chwilą jedna z pielęgniarek przyszła do niego, aby przekazać mu, że szuka go detektyw. W czasie swojej rezydentury Heath zdążył się już przyzwyczaić do tego, że ścieżki jego szpitala i stróżów prawa zaskakująco często się ze sobą krzyżują, za czym nie przepadał, bo odciągało go to od jego obowiązków i — przede wszystkim — pacjentów, którzy byli tutaj najważniejsi. Jednocześnie rozumiał, że ci ludzie wykonują po prostu swoją pracę, więc tak naprawdę nie pozostawało mu nic innego, jak tylko pomóc mężczyźnie, który chciał się z nim widzieć. Pomieszczenie opuścił jednak z pewnym ociąganiem się i ruszył do recepcji, gdzie detektyw miał na niego czekać.
Widok, który zastał na miejscu, bardzo go zaskoczył, co zresztą znalazło swoje odzwierciedlenie na jego twarzy, choć w pracy starał się nie pokazywać przesadnie emocji. W tym przypadku byłoby to jednak wręcz niemożliwe, bo stał przed nim Gabe we własnej osobie. Oczywiście, że się go tutaj nie spodziewał, co pewnie było wzajemne. Ostatnim razem widzieli się jakby w innym życiu, ale Heath nigdy o nim nie zapomniał, tym bardziej że miesiącami czekał na jakikolwiek znak od niego, odkąd dał mu swój numer. I może było to cholernie naiwne z jego strony, ale naprawdę sądził, że Gabe do niego oddzwoni. Myślał, że… cóż, tamtego dnia myślał o wielu rzeczach, tak właściwie, ale na pewno nie przewidywał, że po raz kolejny spotkają się w takich okolicznościach.
Dzie… — Niestety zaczął już mówić, zanim zdążył się zorientować, że Gabe jest Gabe’em. Wziął głęboki wdech. Był przecież w swoim miejscu pracy i musiał zachowywać się profesjonalnie. Jednocześnie nie zamierzał udawać, że to pierwszy raz, kiedy widzi mężczyznę stojącego przed nim, bo oboje dobrze wiedzieli, że wcale tak nie było. — Cześć — przywitał się, uśmiechając się lekko. Nie do końca wiedział, jak się zachować, ale nie zamierzał być negatywnie nastawiony. Przecież to, że on coś poczuł, wcale nie musiało oznaczać, że tak samo było w jego przypadku i nie miał prawa się o to złościć. — W czym mogę pomóc? — zapytał łagodnie. Pomyślał, że później będą musieli przejść w jakieś bardziej prywatne miejsce, bo jego rozmowa z detektywem na środku korytarza dla nikogo nie mogła być komfortowa.

gabe houghton
30 y/o, 182 cm
detektyw w wydziale ds. poszukiwań i identyfikacji osób
Awatar użytkownika
their minds rest, but mine never does
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

one
the law of gravity applies to memories too
Nie spodziewał się niczego szczególnego, wchodząc do szpitala. Był zmęczony, znużony tym, że pacjent, którego ślad próbowali odtworzyć, zdawał się rozpływać w powietrzu i nie miał ochoty tu być, jeśli miał być szczery. Jego codzienność ostatnimi czasy miała niewiele wspólnego z dawnymi wizjami, które snuł o swojej pracy; w rzeczywistości większość spraw przypominała żmudne bieganie od drzwi do drzwi, szukanie fragmentów faktów, skrawków informacji, które często i tak prowadziły donikąd. Dlatego i teraz nie oczekiwał niczego więcej, jak tylko kolejnego nazwiska w raporcie, suchej odpowiedzi, że ktoś nic nie widział i mało przydatnego profilu pacjenta, który od dawna mógł już być zupełnie inny.
Początkowo w rejestracji nikt nie wiedział nawet, z kim był umówiony, a pielęgniarki chodziły od gabinetu do gabinetu, by ustalić, kto miał rozmawiać z detektywem. Czuł zawoalowaną niechęć między ich życzliwymi uśmiechami i niby dyskretnymi zerknięciami w jego stronę – przez chwilę wierzył nawet, że za chwilę usłyszy, że nikt nie ma dla niego czasu, ale tak się nie stało. Po kilkunastu minutach czekania wreszcie poproszono go i wskazano gabinet, do którego ruszył bez przesadnego entuzjazmu. Bez kłopotania się czytaniem nazwiska na drzwiach, po prostu zapukał i nacisnął klamkę, nim ktokolwiek zdołał odpowiedzieć.
Spodziewał się zobaczyć podstarzałego, zmęczonego życiem człowieka; kiedy jednak spojrzał na twarz mężczyzny, poczuł, jak całe powietrze ucieka mu z płuc. Było coś absurdalnego w tym, że od razu go poznał – w sekundzie, jakby miesiące ciszy między nimi nigdy nie upłynęły.
Zamarł, bo nie miał przygotowanej żadnej reakcji. Zaskoczenie, które go otuliło, szybko przemieniło się w mieszankę czegoś znacznie trudniejszego do ukrycia: poczucia winy, którego dawno już nie czuł. Nigdy nie zadzwonił. Nigdy nie napisał. Nosząc numer w portfelu jak przypadkowy świstek papieru, stwierdził przed sobą, że i tak nic by z tego nie było, zatem nie było powodu zaprzątać sobie głowy. A teraz, stojąc z nim twarzą w twarz, czuł, jak wszystko w co wierzył traci sens w ułamku sekundy.
Heath — wyrwało mu się ciszej, niż planował. Imię, które smakowało znajomo, ale jednocześnie niezręcznie, zważywszy na to, że stali w środku recepcji, wśród obcych ludzi… Odchrząknął, zbyt szybko prostując plecy, zbyt sztywno ukrywając dłonie w kieszeniach płaszcza.
Przez moment chciał dodać coś więcej – może przeprosić, może wytłumaczyć, że tamto milczenie nie było o nim, tylko o nim samym, o jego chaosie, o strachu. Ale nie mógł. Zamiast tego poczuł, jak w gardle rośnie mu ta nieprzyjemna gula, która sprawiała, że trudno mu było się skupić.
Przyszedłem w sprawie jednego z waszych pacjentów — powiedział już chłodniej, niemal zawodowo, jakby chciał tym jednym zdaniem zasłonić całą swoją bezbronność sprzed chwili. Tylko spojrzenie, które powędrowało ku Heathowi na odrobinę zbyt długo zdradzało, że musiał bardzo mocno pilnować się, by utrzymać emocje na wodzy.

heath macguaire
Ostatnio zmieniony pn wrz 22, 2025 8:52 pm przez gabe houghton, łącznie zmieniany 2 razy.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
mother
nie kieruj moją postacią, a poza tym się dogadamy
27 y/o, 185 cm
rezydent w centre for addiction and mental health
Awatar użytkownika
i aim to be lionhearted, but my hands still shake, and my voice isn’t quite loud enough
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Fascynujące było to, jak działało życie i jak operował los, bo przecież był to całkowity przypadek, że w ogóle się spotkali. Szczerze mówiąc, Heath czuł się wręcz teraz trochę głupio, bo przecież to on był tym, który zaryzykował i najwyraźniej tylko się zbłaźnił, skoro Gabe nigdy do niego nie zadzwonił. Nie zamierzał jednak dać tego po sobie poznać, a w panowaniu nad emocjami niewątpliwie pomagało mu to, że był w pracy. Może gdyby spotkali się w innych okolicznościach, byłby bardziej skłonny do okazywania tego, co czuł w środku, ale nie tutaj, gdzie stanowił ostoję profesjonalizmu, a pacjenci byli dla niego najważniejsi. Niemniej czuł się dziwnie, że jego życie prywatne w taki sposób połączyło się z jego życiem zawodowym; nigdy by tego nie przewidział.
Szczerze mówiąc, zabolało go odrobinę to, że po tym wszystkim jedyne, co otrzymał to wypowiedzenie jego imienia, ale być może powinien się cieszyć, że w ogóle zapamiętał jego imię i fakt, że kiedykolwiek się spotkali. Równie dobrze mógł go nie poznać, a wtedy Heath byłby już chyba całkowicie zdruzgotany i nie wiadomo, czy by się po tym podniósł. Lubił myśleć o sobie jako o osobie, którą łatwo zapamiętać, ale możliwe, że Gabe w ogóle nie chciał myśleć o tamtej interakcji między nimi. Czyżby był wtedy zbyt nachalny? Czy wyglądał wtedy bardziej jak jakiś creep niż po prostu zwykły człowiek, którego Houghton bardzo zainteresował? Cóż, teraz to i tak nie miało żadnego znaczenia — teraz miał przed sobą detektywa, a nie swojego znajomego, o ile nawet to mógłby powiedzieć o mężczyźnie. W związku z tym i on musiał wejść w swoją rolę.
Tak się domyślam. Kawy? Herbaty? Wody? Mogę poprosić kogoś, żeby przyniósł — zaproponował. Nie były to pytania, które tak naprawdę chciał zadać Gabe’owi, ale w tym momencie nie miał za bardzo wyjścia, czyż nie? Liczył się z tym, że prawdopodobnie nigdy ich nie zada. W każdym razie skoro jednego z jego pacjentów szukał detektyw, to sprawa musiała być naprawdę poważna, a co za tym idzie, on również musiał się skoncentrować, zamiast bujać w obłokach. — Ale zanim będę mógł cokolwiek powiedzieć, potrzebuję zobaczyć odpowiedni dokument, sam rozumiesz — dodał chwilę później. Wolał, żeby te formalności mieli już za sobą, tym bardziej że bez nich nie zamierzał niczego mówić. Tajemnica pacjenta była dla niego niezwykle istotna i nawet nie pamiętał, ile razy słyszał o tym podczas swoich studiów. Poza tym było to dla niego wręcz oczywiste, że tak należy postąpić i inna postawa nie wchodziła w grę.

gabe houghton
30 y/o, 182 cm
detektyw w wydziale ds. poszukiwań i identyfikacji osób
Awatar użytkownika
their minds rest, but mine never does
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

To spotkanie ocierało się o absurd. Ile razy w ostatnich miesiącach przewijał w myślach tamten wieczór? Ile razy usprawiedliwiał swoje milczenie, przekonywał samego siebie, że to nic nie znaczyło? A teraz, kiedy Heath znajdował się tuż przed nim, tak realny, tak znajomy, wszystkie te próby psychologicznej manipulacji na samym sobie obracały się w nicość. W żołądku czuł lodowaty ścisk, w gardle tę samą gulę, która od pierwszej sekundy utrudniała mu oddychanie.
Przez moment patrzył na niego zbyt uważnie, pozwalając spojrzeniu zatrzymać się na oczach, które pamiętał, choć nie powinien. To było krótkie, sekundowe zawahanie, nim odwrócił wzrok, jakby nagle zainteresował go szary kolor ściany albo stos ulotek na stoliku obok. Musiał nałożyć maskę zawodowej obojętności, nawet jeśli wewnętrznie czuł, że nie radzi sobie z tym wcale.
Woda będzie w porządku — odparł cicho, może bardziej chłodno, niż by chciał, ale przecież nie mógł pozwolić, by głos zadrżał mu od emocji. Zbyt wiele czuł pod skórą, by ryzykować, że wyjdzie na jaw coś, czego nie chciał ujawniać. Zamiast tego odruchowo sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął odznakę, pokazując ją Heathowi w sposób, który miał być rutynowy i neutralny. Tyle, że w tej chwili nie był. Połyskujący w świetle szpitalnych lamp symbol zdawał się nagle cięższy, a może to jego mięśnie stawały się ospałe? Walczył, by nie uciec myślami w niebezpieczne rejony, ale nie było to takie proste.
Mam wszystkie dokumenty przy sobie — odezwał się już pewniej, wyciągając teczkę z aktami. Jego palce zaciskały się na krawędzi papieru mocniej, niż by chciał, a knykcie pobielały od napięcia. Zawodowy ton nie do końca tuszował emocje, które zbierały się w jego wnętrzu jak burza; miał świadomość, że każda sekunda tej rozmowy będzie testem przed samym sobą. Testem, czy potrafi oddzielić to, co należało, od tego, czego nigdy nie wypowiedział na głos. — Rodzina zgłosiła zaginięcie kilka dni temu. Kiedy ostatni raz... ktokolwiek widział go w szpitalu? Według naszych ustaleń nie wrócił na ostatnie kontrolne spotkanie. Bliscy twierdzą, że w ostatnich dniach był bardziej drażliwy, ale trudno nam ustalić, czy to coś poważniejszego. — Skupił się na ostrożnym przekazaniu informacji, dawkując kontekst na tyle, na ile mógł, by pytanie miało jednocześnie jakikolwiek sens. Naprawdę starał się skupić na tym, co pierwotnie go tutaj sprowadziło, ale złapał się na tym, że czekając na jego odpowiedź, jednocześnie obserwuje jego smukłe dłonie i jego żołądek zrobił nieoczekiwanego fikołka.

heath macguaire
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
mother
nie kieruj moją postacią, a poza tym się dogadamy
27 y/o, 185 cm
rezydent w centre for addiction and mental health
Awatar użytkownika
i aim to be lionhearted, but my hands still shake, and my voice isn’t quite loud enough
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Po tamtym dniu wielokrotnie o nim śnił, a niekiedy wydawało mu się nawet, że widzi go wśród tłumu. Czasami wręcz miał wrażenie, że wariuje, bo jego serce wykonywało niebezpieczne fikołki na samą myśl o mężczyźnie. Z czasem te uczucia przestały być aż tak intensywne, ale jego głowa nigdy o nim nie zapomniała. Heath w ogóle tego nie rozumiał — jak jedna osoba, z którą rozmawiało się tylko raz, mogła komuś tak namieszać? Powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia to zdecydowanie zbyt wiele, ale zauroczenie… tak, zauroczenie na pewno. Teraz właściwie nie miało już ono znaczenia, choć i tak nie potrafił o tym zapomnieć. I to by było na tyle, jeśli chodzi o jego profesjonalizm; może byłoby odrobinę lepiej, gdyby wiedział, że czeka go dzisiaj spotkanie z Gabe’em, ale z drugiej strony czy na coś takiego w ogóle da się przygotować?
Słysząc odpowiedź mężczyzny, pokiwał głową i przez wewnętrzną linię poprosił jedną z recepcjonistek o przyniesienie dwóch szklanek wody. Kilka minut później jego prośba została spełniona, dzięki czemu oboje mieli co zrobić ze swoimi dłońmi, gdyby akurat nie wiedzieli, co powiedzieć. Niby drobna rzecz, a jak potrafi uratować w niejednej społecznej sytuacji! Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że Heath wcale nie był jakoś specjalnie poruszony tą sytuacją, w każdym razie na pewno mniej niż Gabe, ale nic bardziej mylnego. On po prostu lepiej to ukrywał, co było dla niego o tyle łatwiejsze, że był w swoim miejscu pracy, gdzie obowiązywały go jakieś zasady. Wolał nie myśleć, co z nim będzie, kiedy zostanie ze sobą i swoimi myślami sam na sam.
Teraz jednak naprawdę musiał się skupić. W końcu chodziło o czyjeś życie, a czegoś takiego nie mógłby kiedykolwiek zlekceważyć. Wstał więc i podszedł do jednej z szafek, w której trzymał dokumentację swoich pacjentów. Wiedział, że detektyw prędzej czy później będzie chciał przejrzeć teczkę mężczyzny, a poza tym on sam też potrzebował przypomnienia o niektórych szczegółach. Wraz z odpowiednimi dokumentami wrócił za biurko. — Tak, rzeczywiście nie przyszedł, ale zdarza się to wcale nie tak rzadko. Wielu osobom to miejsce nie kojarzy się zbyt pozytywnie, mimo wszystko — odparł. Zastanawiał się, co jeszcze może być ważne w takiej sytuacji, ale przecież nie znał się w ogóle na tym fachu. Był psychiatrą, nie detektywem. — Podejrzewaliśmy u Leonarda zespół stresu pourazowego. Nie wiem, czy rodzina o tym wspominała, ale dwa lata temu stracił córeczkę w pożarze i obwiniał siebie za to. Kiedy widziałem go ostatnio, czuł się całkiem dobrze, ale z takimi rzeczami nigdy nie wiadomo — przyznał szczerze. Teraz myślał o tym, co mógł zrobić lepiej, żeby do jego zaginięcia nie doszło, ale szybko wyrzucił to z siebie. Będzie się nad sobą użalał później. — Nie wiem, co dokładnie się stało, ale jeśli mu się pogorszyło, to może na przykład przebywać w miejscach, które kojarzą mu się z pożarem — dodał, spoglądając na mężczyznę.

gabe houghton
30 y/o, 182 cm
detektyw w wydziale ds. poszukiwań i identyfikacji osób
Awatar użytkownika
their minds rest, but mine never does
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

Skinął głową, przystawiając do ust szklankę wody, jakby potrzebował chwili, by zebrać myśli. Szkło było chłodne, prawie lodowate w dotyku, a mimo to miał wrażenie, że parzy; może dlatego, że przez kilka sekund nie wiedział, co zrobić z własnymi dłońmi, a teraz zaciskał palce mocno na powierzchni naczynia, jakby w obawie, że wypuści je z drżącej ręki. Przełknął łyk, powoli, uważnie, żeby na moment skupić myśli na czymkolwiek konkretnym, ale innym, niż jego rozmówca. Prosty gest ratował go w pewnym sensie przed katastrofą – w chwili obecnej, świadomość obecności Heatha w tym samym pomieszczeniu zmieniała sposób, w jaki oddychał.
Kiedy padło imię pacjenta, spróbował wrócić myślami do sprawy. Do dokumentów, suchych faktów, które należało ustalić i do wszystkiego, co nie miało nic wspólnego z tym, co działo się w jego głowie. Włożył niemalże bolesny wysiłek w to, by skoncentrować się na tonie głosu Heatha, spokojnym i rzeczowym, i przez chwilę łudził się, że to wystarczy, by odsunąć gonitwę myśli, ale w każdym zdaniu, które wypowiadał tamten, było coś, co go rozpraszało.
Tak, rodzina wspominała o pożarze — odezwał się po dłuższej chwili, z cichym westchnieniem, jakby każde słowo wymagało od niego walki o odrobinę skupienia. — Znaleźliśmy zdjęcie dziewczynki w jego mieszkaniu, później moja partnerka potwierdziła nasze podejrzenia. — Zamilkł na moment, szukając czegoś, co mógłby dodać, ale w jego głowie jak na złość nagle zapanowała pustka. Nie chciał brzmieć jak ktoś, kto po prostu wykonuje obowiązek, tyle że nie wiedział, jak inaczej mówić o sprawach, w których nie dało się już nic zrobić.
Słysząc o miejscach związanych z pożarem, wyjął z kieszeni telefon, by coś zapisać; na krótką chwilę zawiesił się z komórką w dłoni, bo jego spojrzenie niechcący zatrzymało się na dłoniach mężczyzny, smukłych, eleganckich. Te kilka sekund wystarczyło, żeby poczuł, jak coś ściska mu żołądek. Nie wiedział dlaczego; a może wiedział doskonale, tylko nie potrafił tego nazwać. Od śmierci żony nie było nikogo, kto poruszyłby w nim cokolwiek. Nie w taki sposób, nie tak nagle i bez zapowiedzi.
Na obrzeżach wciąż stoi tamto osiedle. Dom jego córki był jednym z pierwszych, które spłonęły — powiedział, spoglądając w bok. Na chwilę w pomieszczeniu zrobiło się zbyt cicho jak na jego gust, więc chcąc zrobić cokolwiek, dopił wodę i ostrożnie odstawił szklankę na blat. — Dziękuję. Za czas i za pomoc, mam wrażenie, że przynajmniej wiem, od czego zacząć — przyznał szczerze, choć tak naprawdę jedyne o czym myślał, to że chciałby już opuścić klinikę i nigdy więcej do niej nie wracać. — Czy powinniśmy was powiadomić, gdyby udało nam się dotrzeć do Leonarda? — spytał, tłumacząc sobie, że to zwyczajna ludzka przyzwoitość, ale tak naprawdę nie miał pewności, co chciał osiągnąć. Na chwilę obecną nie był pewien niczego.

heath macguaire
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
mother
nie kieruj moją postacią, a poza tym się dogadamy
27 y/o, 185 cm
rezydent w centre for addiction and mental health
Awatar użytkownika
i aim to be lionhearted, but my hands still shake, and my voice isn’t quite loud enough
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Szkoda, że spotkali się w takich, a nie w innych okolicznościach — inaczej mógłby zapytać Gabe’a o wiele, wiele rzeczy, a tak to musiał trzymać się przede wszystkim tematu zaginionego mężczyzny. Oczywiście bardzo się tym przejmował i zamierzał zrobić wszystko, co w jego mocy, aby udało się go odnaleźć, ale niestety jego zdradzieckie serce nie chciało odpuścić w całości tematu Houghtona i zapomnieć o tym, że byli jednak czymś więcej dla siebie niż detektywem i psychiatrą. Cóż, przynajmniej z jego perspektywy, bo Gabe mógł mieć zupełnie inną. Prawda była przecież taka, że w ogóle go nie znał, a na pewno nie znał go dobrze. Chciał go jednak poznać, niezależnie od tego, czy końcowo rozczaruje się, czy nie. Teraz wątpił jednak, aby miał kiedykolwiek na to szansę i właściwie pogodził się z tym, tylko że to ich nieoczekiwane spotkanie wszystko zaburzyło.
Nie dziwi mnie to. Bardzo przeżył tę stratę — powiedział, słysząc o zdjęciu. Myślami wrócił do swoich rozmów z Leonardem. Dobrze pamiętał jego ból i rozpacz, a także to, jak ciężko jemu samemu było pomieścić w sobie te uczucia. Ich spotkania zawsze były dla niego ciężkie, ale jednocześnie je doceniał i naprawdę chciał zrobić coś dobrego dla mężczyzny. Interesował się jego stanem nawet wtedy, kiedy przeszedł on pod opiekę innego, bardziej doświadczonego psychiatry, bo tego wymagał jego przypadek. Wiedział, że nie powinien się angażować, ale inaczej się nie dało — ta sprawa już go poruszyła wręcz dogłębnie.
Nie ma za co, chyba niewiele zrobiłem — odparł trochę speszony, bo nie sądził, że kilka zdań z jego strony było w stanie cokolwiek pomóc. Miał jednak nadzieję, że Gabe rzeczywiście będzie w stanie coś z tego dla siebie wyciągnąć. Nie znał go i nie wiedział, jak dobry jest w tym, co robi, ale intuicja podpowiadała mu, że Leonard jest we właściwych rękach. — Na pewno będziemy za to wdzięczni. Leonard powinien być pod stałą kontrolą psychiatryczną, więc wtedy ktoś od nas się z nim skontaktuje — odpowiedział, jednocześnie czując, że ich rozmowa powoli dobiega końca. Szczerze mówiąc, sądził, że potrwa to dłużej, ale Gabe miał przecież pracę — ważną pracę — do wykonania. Heath nie był ekspertem, ale wiedział, że w przypadku zaginięć czas odgrywa bardzo ważną rolę. — Gdybym mógł jeszcze jakoś pomóc, to bardzo chętnie, naprawdę. W razie czego… wiesz gdzie mnie szukać — dodał jeszcze. Miał wręcz lekkie deja vu, ale chciał podkreślić, że jest do dyspozycji. Wątpił jednak, aby Gabe skorzystał z tego w celach innych niż te zawodowe, a jemu nie pozostawało nic innego, jak tylko to zaakceptować. Ta chwila wyglądała wręcz jak ostateczne pożegnanie, choć czy w ogóle można pożegnać się z kimś, kogo tak właściwie się nie znało?

gabe houghton
ODPOWIEDZ

Wróć do „Centre for Addiction and Mental Health”