– Zmiana miejsca dobrze ci zrobi – odezwał się w końcu, tonem niskim i rzeczowym – Czasem trzeba odetchnąć. Nie po to, żeby uciec, tylko żeby zrozumieć, gdzie się naprawdę chce być.
Podniósł się z miejsca i złożył wędkę. Ruchy miał metodyczne, przyzwyczajone do porządku, którego uczyła go praca. Wypłukał dłonie w wodzie i wytarł w chusteczkę, potem sięgnął po termos i dopił resztkę herbaty. Gdzieś w oddali przeciągnął dźwięk motorówki, a mewy, które wcześniej krążyły nad wodą, zniknęły w kierunku brzegu.
– Rodzina to trudny temat – powiedział po chwili, nie patrząc bezpośrednio na Cema – I nie zawsze da się coś naprawić. Ale dopóki próbujesz, jesteś dalej niż ci, którzy dawno odpuścili. Spróbujmy jeszcze połowić w innym miejscu, a potem dobijemy do brzegu.
Obrócił łódź, a metalowy kadłub zaskrzypiał, gdy przeciął kierunek wiatru. Woda chlupotała rytmicznie o burtę, a wiatr niósł zapach chłodniejszego powietrza. Romain zatrzymał silnik, pozwalając łodzi dryfować.
Wrzucił przynętę do wody. Spławik uniósł się na powierzchni, drgając ledwie widocznie. Po kilku półgodzinie westchnął, odłożył wędkę i poprawił uchwyt na silniku.
Odkręcił manetkę, a silnik ożył równym, kojącym dźwiękiem. Łódź obróciła się w stronę brzegu, powoli ruszając. Dzień łowów dobiegał końca.
KONIEC
dziękuję za sesję ♥

 
				
