29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  — Nie wiem — odpowiedziała, opuszczając spojrzenie na szklankę z niedopitym drinkiem. — Nie umiem ci dać logicznej odpowiedzi na to. — Mogłaś po prostu powiedzieć „tak”, gdzieś pewnie mu kodując w jego systemach algorytm, który odpowiadał za to, aby na oficjalnie nazwanych „randkach” dedykował ci jak najwięcej swojej uwagi. Ale prawda była taka, że nawet nie była pewna czy to kwestia randki samej w sobie – bo nigdy na takiej nie była, czy jednak potrzeba pewnej odbudowy w obliczu zdarzenia na sali treningowej. Albo… mogła to być zwyczajna zazdrość, do której by się nie przyznała.
  Cokolwiek to nie było, to objawiało się właśnie jej „pazernością na jego uwagę”. Być może nie chciała, by oglądał się na innych – w tym: inne – aby nie widział, jak bardzo ona sama odstaje od tej radosnej, towarzyskiej, popromiennej części gości.
  Nie trwało to długo, aż on rozpracował pierwszy zestaw. Nie był jakiś mocno trudny, a na pewno nie dla jego mózgu. Przy okazji aż tak wiele o niej nie zdradzał. Ale Senna i tak miała pomysł na to, jak to rozwinąć, bo nie zamierzała kończyć tylko na werdykcie czy miał rację czy nie.
  — Zgadłeś — przyznała, opierając wygodniej policzek na dłoni ręki, którą łokciem wsparła o blat stołu. — Od najmłodszych lat wychowywałam się w pobliżu bazy wojskowej ze świadomością, kim jest i co robi mój ojciec. To było raczej z góry przesądzone, że pójdę w jego ślady. — Ale nie dlatego, że on sam tak postanowił. To był jej wybór, by możliwie być jak najbliżej niego. Aby przy okazji wypełnić jakąś pustkę powstałą w sercu po wczesnej stracie matki i absencji ojca. Zapchana ambicją i motywacją.
  — W USA Morse jest podstawą dla pilotów wojskowych, ale niekoniecznie piechoty, jeśli to nie brygada łączności. Ale Morse’a znam na pamięć od lat dziecięcych. — Miała walnięte pasje, ok? Bawiła się w wojnę, wyuczała komunikacji i udawała, że lata myśliwcem. Owszem, nie miała zbyt wielu przyjaciół, bo według rówieśników była dziwna.
  A ona wolała mówić, że nastawiona na cel.
  — No i tak naprawdę to ponad sto osiemdziesiąt sekund. — No ale nie okłamała go, bo powiedziała ponad podaną liczbę. Więc mogło być więcej. — Dwie minuty to absolutne minimum wynikające ze szkolenia SERE dla pilotów. Dodając do tego treningi dla anty-Gforce to trzy minuty to minimum dla pilota. — Miała dziwne wrażenie, że przy nim trzy minuty, hehe, to było absolutne nic, jeśli chodziło o wstrzymywanie oddechu. Przez fakt, że niewiele o sobie mówił i większość to były snute domysły na podstawie zaobserwowanych rzeczy. Mogła się spodziewać po nim wszystkiego. Jeśli chodziło o pakiet bojowo-survivalowy.
  Dopiła drinka, odsuwając od siebie szkło z pozostałym lodem i ozdobami. Akurat zdążyła przyjść kelnerka z zamówionym wcześniej drugim drinkiem dla niego, aby nie siedział o suchym pysku. Przy okazji poprosiła o dolewkę.
  — Czyli rundę rozgrzewkową mamy za sobą — stwierdziła, uśmiechając się pod nosem, choć bez większej emocji. Nie chodziło o to, że nie bawiła się dobrze. W ogóle większość było u niej minimalistyczne, jeśli chodziło o reakcje.
  Zastanowiła się przez chwilę nad tym, co podać mu jako drugie, starając się wybrać takie rzeczy, aby same w sobie były już niby-nagrodą, bo zdradzeniem czegoś ciekawszego niż ulubionego koloru czy piosenki. Jakoś wątpiła, że te dwa miałyby go interesować, ale z drugiej strony… Też wmieszała w swój zestaw pierdoły.
  — Mam więcej niż jeden tatuaż — bo ten jeden, który nosiła na przedramieniu, linearny i przedstawiający ojca z małą córką, na pewno już widział, więc jeśli już – to musiał być więcej niż jeden, tylko w takim razie w niewidocznym miejscu — wolę kąpiele w zimnej wodzie niż w ciepłej i… po odejściu z TOPGUN i wojska oraz po przeprowadzce do Kanady, ponad dwa tygodnie mieszkałam w samochodzie.
  Akurat jak zrzuciła na niego kolejny zestaw, dwie panie kelnerki dotarły do stolika, jedna z jej zamówieniem – wykładając przed nią rozgrzany kamień lawowy i samego steka na osobnym talerzu, a druga z jego zamówieniem i jej drinkiem. Także Damon dostał dużą kostkę do jedzenia. I obgryzania. Jak na dobrego pieska przystało.

Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Był dość szybko pojętny, ale dopiero miało się okazać czy w kwestii relacji, emocjonalności i ludzkich uczuć także był dobrym uczniem. Nie ukrywał, że był w tym świetny. Zwłaszcza, że widać było po nim, że… no odstawał gdy chodziło o ludzi, o to jak mogą się czuć i co on może z tym zrobić. Senna była jego owcą ofiarną na której miał się uczyć być bardziej ludzki. I niestety musiała przechodzić przez te najgorsze, pierwsze etapy oswajania, gdzie dopiero się orientował i łapał poniektóre rzeczy, które dla wszystkich były naturalnym odruchem. I były oczywiste.
Ale chociaż po jej wstawce, już się za nikim nie oglądał.
Kącik ust mu drgnął wyżej, ale ledwo zauważalnie, gdy przyznała mu, że odgadł pierwszy zestaw. Lubił takie zagadki, bo też o wiele łatwiej było mu wśród nich funkcjonować. Nawet jeśli tylko chodziło o fakty z życia drugiej osoby. Na szczęście Senna nie była mu już tak obca jak na początku, ba, można było powiedzieć, że trochę już o niej wiedział, i to nie tylko jak chodziło o jej przeszłość, ale też pewne nawyki. Jak się z kimś żyło na co dzień, to się swoje zauważało. Nie mówiąc też o tym, że Damon należał raczej do spostrzegawczych typów.
Czyli od początku chciałaś być małą wojskową, ale od początku wiedziałaś, że chcesz latać? — spytał, przekrzywiając lekko głowę w bok. Bo to, że wojsko towarzyszyło jej od dawna, to nie oznaczało, że chciała wsiadać do maszyn. W końcu było wiele specjalizacji.
Ciekawe jeszcze kim był jej ojciec, bo chociaż wiedział o niej trochę, tak o jej słynnym ojcu, już raczej niewiele. A mogłoby się okazać, że była to ważna jednostka. Nawet dla Damona i jego, porzuconego na moment śledztwa.
Morse był świetnym sposobem komunikacji, zwłaszcza jeśli ktoś go nie znał. Sam również go znał, więc w sumie nie dziwiło go, że ona również, zwłaszcza jeśli od dziecka chciała dołączyć do wojska, a jej ojciec był z nim związany od zawsze. Nie musiała go znać, ale zważając na to kim była i jaka była, to było dość prawdopodobne.
Imponujące, nie powiem — powiedział, prostując się i odchylając na krześle. Zapamiętywał wszystkie sprzedawane mu fakty, zwłaszcza jak mówiła z rozszerzeniem. Sam nie wiedział na ile umiał wstrzymać oddech. Dłużej niż przeciętny człowiek, bo nie raz i nie dwa wymagała tego od niego sytuacja, ale czy trzy minuty się w to wliczały? Nigdy nie liczył.
Gdy kelnerka przyniosła jego drugiego drinka, przysunął do siebie czaszkę, aby upić z niej kilka łyków. Pierwszy raz pił kolorowy alkohol, ale smakował mu, więc wchodziło dość szybko. Byle tylko się chłopak nie porobił zbyt szybko, chociaż z jego gabarytami to raczej byłoby ciężkie.
Po usłyszeniu drugiego zestawu pytań, brew mu drgnęła wyżej. Znowu - wszystko było prawdopodobne, niemniej tutaj już miał swój typ dość prędko.
Samochód — powiedział, nie spuszczając z niej swojego przenikliwego spojrzenia. — Poza tatuażem na przedramieniu, masz też tatuaż na plecach i nachodzi ci na kark, aż pod linię włosów. — powiedział, dość instynktownie opuszczając spojrzenie na jej kark. Jako spostrzegawczy człowiek, który od zawsze obserwował ludzi, po miesiącach życia z dziewczyną, trochę zauważał. I nie musiał jej do tego rozbierać. — Widziałem tylko zarys, ale powtarza się, więc raczej to coś trwałego. To już dwa. — A mówiła „więcej niż jeden”. Czy miała trzeci lub czwarty, to już nie mógł powiedzieć. — Co do kąpieli, wydaje mi się, że faktycznie wolisz zimne prysznice niż te gorące. — Jak się po niej wchodziło do łazienki to nigdy nic nie parowało. Nie było jak „w filmach”, że otwierała drzwi i wylatywała para, bo kobiety kąpią się w lawie. — Więc zostaje mi samochód — dodał. Wynik jego dedukcji. Tego nie mógł w żaden sposób zweryfikować, bo nie wpływało to raczej na jej dotychczasowe życie lub zachowania. Mogło się to wydarzyć jako krótki epizod, więc musiał strzelać i polegać na swoich spostrzeżeniach.
Gdy postawiono przed nim jedzenie, brew mu drgnęła raz jeszcze. No… pierwszy raz widział taki kawał mięsa. Wielki, z ogromną kością. Takich rzeczy nie było na Północy, ok?
Robi wrażenie — przyznał, sięgając po sztućce. Zerknął na jej małego steka. — Najesz się tym? — spytał, bo porównując ich dania, to… wielkościowo była duża różnica.
No ale patrząc na nich jako osoby, to u nich też.


Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  — Mój ojciec był pilotem, a potem też instruktorem w TOPGUN. — I to chyba miało być odpowiedzią samą w sobie na pytanie, czy od początku wiedziała, czy chce latać. Dla niej od początku wydawała się to oczywista ścieżka. Na jej miejscu, dosłownie żyjąc przy bazie wojskowej, przy lotnisku, z tak zaangażowanym w tę służbę ojcem, można było albo pokochać to, co on, albo doszczętnie znienawidzić, twierdząc że odebrało to jej możliwość spędzenia czasu z ojcem.
  Wolała to pierwsze, wierząc że jakoś ją to do niego przybliży. Czy tak się stało – to nawet nie potrafiła ocenić teraz, z perspektywy czasu.
  Słysząc, jak dość sprawnie rozpracował kolejne podane mu informacje, nie aż tak trudne, bo niby część mógł zaobserwować, ale też rzadko latała z odsłoniętym karkiem i nie sądziła, że może rejestrować coś takiego jak temperatura po jej kąpieli – choć formalnie się do tego nie przyznał, uniosła delikatnie brew. Mogła dać coś trudniejszego i wymyślać o ulubionych kwiatkach czy kamieniach szlachetnych, ale zgadywanie w ciemno chyba nie byłoby aż tak zajmujące dla niego. Bo równie dobrze mógł sobie pozgadywać numery do dzisiejszego totolotka, z tą jedyną różnicą, że przy niej miałby nieco większe prawdopodobieństwo trafienia.
  — Cóż, miałam powiedzieć, że pokażę ci swój drugi tatuaż dokładniej nieco później, ale skoro już o nim wiesz, to raczej nie będzie już konieczne — odezwała się, spoglądając na niego z minimalnie uniesioną brwią, tym samym nadając swoim wypowiedzianym słowom odpowiednio zaczepnego wydźwięku. Teatralne rozczarowanie, które wybrzmiało w sylabach było zwyczajnie niewinną grą, którą podjęła. Skoro widział zarys to nie było już konieczne, aby pokazywać go dokładniej.
  Nie zostawiła jednak miejsca, na odpowiedź, bo wyprostowała się na swoim miejscu, zaraz podejmując:
  — Samochód to kłamstwo. Może i zostawiłam wszystko, co miałam, ale piloci, zwłaszcza bojowi i jetów zarabiają dość dobrze. Na tyle dobrze, by móc coś mieć odłożonego i wynająć od razu mieszkanie lub pokój hotelowy. — Przez co nie musiała mieszkać w samochodzie. Auta już nie miała, bo sprzedała na poczet spłaty części długu za leczenie Damona, ale pewną historię z nim kiedyś wiązała. Chociaż nie taką, która wiązałaby się z nocowaniem w nim.
  — Co innego zarobki ratownika medycznego. — O tyle dobrze, że na zwolnienie lekarskie trafiła przez wypadek w pracy, bo to się ciągnęło od historii z nożownikiem, ale to i tak było nic w porównaniu z tym, co zarabiała jako pilot. Zwłaszcza biorąc poprawkę na koszty życia w Toronto.
Oszczędności już nie miała, wypłata topniała dość szybko, więc od pewnego czasu nosiła się z przeświadczeniem, że trzeba będzie rozejrzeć się za nowym lokum, z mniejszym czynszem. Parkdale było dobrą okolicą, ale jak na ten moment – za drogą.
  Gdy kelnerki przyniosły ich zamówienia, podziękowała im, przenosząc spojrzenie na Damona i jego kostkę. Z kawałem mięsa. A potem opuściła wzrok na podaną jej polędwice, ułożoną już na kamieniu lawowym.
  — Jeszcze będziesz po mnie dojadał — odpowiedziała, dociskając widelcem kawał mięsa do rozgrzanej powierzchni. Akurat fakt, że będzie jadł po niej nie powinien być czymś zaskakującym, bo to prawie tradycja. Czasami nawet nie chodziło o to, że nie mogła czegoś przejeść, a o zwykły odruch. Pewną formę czułości, jaką miało być odstąpienie swojego jedzenia. Wiedząc, że ten przecież zawsze był głodny. I nawet jeśli nie chodziło o samo zaspokajanie tej potrzeby, to było już wkodowane w nią samą. Bo przecież wcale nie widziała, aby wodził spojrzeniem wygłodniałego psa za jej widelcem.
  Albo nie chciała widzieć.
  — Ostatnie, łatwe, aby nie psuć ci jedzenia — bo mogła dać mu coś bardziej emocjonalnego, mogła owinąć temat wokół jej relacji z nim, ale po co, skoro jeszcze nabawi się zgagi. — Zanim cię wyciągnęłam z krzaków, dorabiałam jako kurier z aplikacji do zamawiania jedzenia — tej samej, z której korzystali — nie będąc na służbie jako medyk uratowałam życie gwieździe muzycznej — światowej klasy, ma się rozumieć — w akademii wojskowej miałam wianuszek adoratorów.

Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Logiczne — odpowiedział jej, nie ciągnąc dalej tematu. Skoro ojciec był pilotem, a w dodatku instruktorem w jednej z najlepszych na świecie szkół, jak nie najlepszej, to… można powiedzieć, że wypiła swoje zamiłowanie do latania z mlekiem matki. Nie wiedział kim ona była, ale widać, że zaraziła się wojskiem już od dziecka i tak już zostało. No, gdyby jej ojciec nie umarł, to pewnie dalej by tam była, a teraz jej kariera wyglądałaby o wiele inaczej, ale było jak było. Stała się tragedia, a ona musiała zmienić całe życie.
I to wszystko przez jednego dupka.
Kącik ust mu drgnął wyżej w uśmiechu. Z jednej strony mógł się spodziewać, że odgadnie, bo lubił dedukcję, lubił obserwować i zauważać rzeczy, których inni nie widzieli. Może nie był tak spostrzegawczy jak jego „szef”, ale miał zdecydowanie bardziej rozwinięte poszczególne zmysły niż niektórzy. I zwracał uwagę na coś, co dla innych mogło być błahe i mało ważne. Dlatego też wiedział rzeczy i widział rzeczy. Tak jak delikatny zarys tatuażu, który widział ledwie przez ułamki sekund, ale kilkukrotnie w różnych sytuacjach. Nie potrzebował całości, aby wiedzieć, że coś było. A na bliznę miało zbyt dużo odznaczającego się tuszu.
Widziałem ledwie ułamek, ale chętnie zobaczę całość — powiedział, nie spuszczając z niej swojego spojrzenia. Bo jeśli go zaczepiała, to on na tą zaczepkę zamierzał odpowiedzieć. Nigdy nie przekraczał wyznaczonych przez nią granic, a nawet jeśli, to obserwował jej reakcję, a przy tym też to, czy to akceptuje czy się napina. Jak chociażby wtedy, gdy pocałował ją po raz pierwszy. To było ryzykowne naruszenie przestrzeni, ale jak widać - opłaciło się.
Chociaż w sumie, teraz ona miała przekichane. Nie żeby narzekała.
Nieźle — mruknął tylko na wieść o zarobkach jako pilot. Nie bardzo wiedział ile płacili, ale najwyraźniej na tyle dużo, aby mogła się utrzymać. W dodatku sama. A patrząc na jej aktualne mieszkanie, które było całkiem ładne (ale on to standardów nie miał i się też niespecjalnie znał), to chyba też sporo należało za nie płacić. Czego też nie wiedział, bo przecież on to wypłaty na oczy nie widział, nawet po Włoszech. I po komplikacjach. — Może znajdziemy ci inną pracę — odpowiedział. Na przykład będzie prywatnym pilotem Gio, chociaż z drugiej strony może lepiej nie? Patrząc na to co potrafiło się tam odwalać i co ich spotkało na Syberii, to lepiej będzie jak poszuka czegoś bardziej normalnego. I przyziemnego.
Hehe, przyziemnego.
Mógłbyś się zacząć dołączać do wydatków, chociaż patrząc na jego rodzaj pracy i to, że ostatnio to się wjebał w niezłe szambo chcąc chronić „szefa”, to… no jak tak dalej pójdzie, to jego wypłata będzie wiecznie przejebana u cholernego Rohana.
Uniósł lekko brew i zerknął na jej danie, a potem na swoje.
Serio? — rzucił, chyba lekko niedowierzając, bo chociaż wiedział, że mało jadła, to… no jej stek nie był zbyt duży. Zwłaszcza jeśli mieli porównać swoje dania. Wolał jednak, aby swoje zjadła, nawet jeśli nie miał problemu z dojadaniem po niej.
Sięgnął po sztućce i odkroił sobie kawałek wielkiego kawałka mięsa, słuchając jednak jej, gdy rzucała mu kolejne wyzwanie.
Drugie brzmi prawdopodobnie — przyznał otwarcie, unosząc nieco widelec ze sporym kawałkiem mięsa. W końcu jako medyk musiała jeździć do różnych ludzi, więc mogła mieć takie szczęście, że natrafiła na jakiegoś celebrytę. On już wiedział kim były „gwiazdy”, „celebryci” i „influencerzy”. Może nie znał ich po imionach i nie potrafiłby rozpoznać, ale znał definicję tych znanych, podobno, ludzi. I że się w jakiś sposób mieli wyróżniać. — Trzecie też. Jesteś bardzo ładna, więc mogę się domyślać, że miałaś wielu adoratorów, którzy podzielali moje zdanie — dodał, kotwicząc na niej swoje spojrzenie. Powiedział jej szczery komplement, którego pewnie nawet nie ogarniał, bo przecież stwierdzał oczywisty fakt. Przynajmniej dla niego. Uważał, że była śliczna, więc nawet jeśli w wojsku spotkała ją spora trauma, to przed tym mogła mieć przecież jakichś adoratorów, chłopaka czy coś, nie? — Kompletnie cię nie widzę jako kuriera, ale patrząc na to, że żadnej pracy się nie boisz, to mogłabyś też robić to — stwierdził. Nie widział jej jednak z plecaczkiem na skuterku czy rowerze. — Powiedzmy więc, że stawiam na kuriera. — Bo jakoś chyba najbardziej mu się to gryzło, ale… może go zaskoczy.

Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

   Widziałem ledwie ułamek, ale chętnie zobaczę całość
  Odpowiedziała mu milczeniem. Podtrzymując spojrzenie na nim, które samo w sobie mogło być odpowiedzią. W chwilę później złamała wyraz twarzy półuśmiechem, przechodząc do dalszej części rozmowy, a konkretniej: analizy udzielonych odpowiedzi i tego, co było prawdą, a co było kłamstwem. Było to oczywiście umyślnym zabiegiem, ta zmiana tematu, tuż po tym, jak zostawiła niewypowiedzianą odpowiedź zawieszoną między nimi.
  Damon podobno całkiem dobrze czytał ludzi, co miało być częścią jego pracy także, więc może nie będzie miał problemów, by to zrozumieć. A może będzie miał zagwozdkę. Chociaż, wydawać by się mogło, że to było odpowiednio czytelne.
  — Lubię swoją obecną pracę, cokolwiek bym o niej nie mówiła. — Narzekała, to fakt. Ale zwykle na ludzi, nie na samą pracę. Na to, jak zachowywali się ci, do których przyjeżdżali. Na cymbalstwo narzekała, nie na ratownictwo medyczne. I nawet zdarzenia nie tak dawne temu, kiedy prawie wyzionęłaby ducha, nie były w stanie odwrócić ją od chęci powrotu. Jej chorobowe się przedłużało, jeśli nie na skutek powikłań po dźgnięciu nożem w udo, to po rozcharataniu dłoni ostrzem. — Nawet się trochę za nią stęskniłam.
  Dawała jej jednak poczucie, że robi coś więcej. I się spełnia. Na pewno nie dawało jej to takiej samej radości czy poczucia spełnienia jak służba w wojsku i możliwość siadania za sterami myśliwca, ale było to znacznie lepsze niż siedzenie za biurkiem czy rozpakowywanie dostaw na magazynie.
I nawet nie chodziło, że taka praca na magazynie czy sklepie by była dla niej hańbą. Ale byłaby po prostu klatką, w której jeszcze bardziej by przygasła.
  — Serio — odpowiedziała w temacie jedzenia. Żołądek miała zaciśnięty od długiego już czasu, jeszcze przed poznaniem Damona. Już wcześniej przejawiała zaburzenia odżywiania, choć nie tak oczywiste. Po prostu jadła mało. Nie dlatego, że nie chciała. Dlatego, że nie odczuwała głodu. I pewien psychiczny ucisk po prostu to zaburzał. Więc miała pewność, że część jej dwustugramowego steka skończy na talerzu Koreańczyka.
  Dosmażając mięso na wybrany przez siebie poziom, słuchała jak jej partner analizuje trzy zdania, które mu podała, które miałyby dotyczyć jej. Zerkała na niego od czasu do czasu, jednak spojrzenie zatrzymała na nim dłużej, kiedy stwierdził, że jest „bardzo ładna”. Jej żołądek ścisnął się, choć nie w ten nieprzyjemny, a niezrozumiały dla niej sposób. Wydawać by się mogło, że nie była łasa na komplementy, ale z jego ust, kogoś kto raczej oszczędzał na słowach, a już na pewno nie przeznaczał je na czcze pierdoły, to zabrzmiało jakoś mocniej.
  Opuściła wzrok, a także głowę, czując gorąc na własnych policzkach, zajmując się stekiem, kiedy on dalej mówił. Te dodatkowe parę chwil pozwoliło jej się uspokoić, aby nie wyglądała jak rozemocjonowana nastolatka na widok swojego crusha na szkolnym korytarzu, który jakimś cudem spojrzał w jej stronę.
  — Powiedziałam, że to ostatnie i łatwe, aby nie psuć ci jedzenia — zaczęła, przyglądając mu się. — Myślisz, że przy jedzeniu opowiadałabym ci o tym, jak to byłam rozchwytywana w czasach akademickich? — Kącik ust drgnął jej minimalnie. No jej to by się jeszcze bardziej odechciało jeść, gdyby zaczął opowiadać o swoich podbojach. Niby to dawno i nieprawda, ale wciąż. Wciąż nie tak dawno, jak gdy byłem młody. — Byłam kurierem, rozwoziłam jedzenie. Dlatego zawsze zostawiam im napiwek, bo wiem jak to niewdzięczna praca. — Wszystko było tak bardzo zależne od warunków pogodowych, a dodatki za ulewy były tak śmieszne, że równie dobrze mogłoby ich nie być. — A w Akademii miałam więcej wrogów niż znajomych. Większość była zdania, że dostałam się tam przez nazwisko i jestem typowym plecakiem. W jednostce było dokładnie to samo. Dopóki nie przyszedł czas treningów i testów. To przemawiało lepiej niż słowa. Ale jednocześnie – męskie ego jest chyba głośniejsze niż zdrowy rozsądek i zdolność do przyznania racji, że ktoś się mylił. I że kobieta może być w czymś lepsza.— Obróciła widelec w palcach, przenosząc wzrok na smażącego się na kamieniu steka. — Zasadniczo to nie miałam żadnego długoterminowego partnera.
Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Serio? — rzucił, zerkając na nią z pewnym niedowierzaniem i zaskoczeniem, kiedy przyznała, że w zasadzie to lubiła swoją pracę jako ratownika. — W sensie za tymi chujami niewdzięcznymi czy psychopatami? — Bo pamiętał jakie historie mu opowiadała. W jednej, tej najbardziej pojebanej, nawet występował osobiście.
On by się kompletnie nie nadawał na tego typu osobę, ale w zasadzie, patrząc po jego aparycji oraz zdolnościach komunikacji z innymi ludźmi, a także po empatii, to nie nadawałby się do większości „normalnej” pracy. Dobrze więc, że wkręcił się do Giovanniego i nie siedział na takiej infolinii, gdzie musiałby gadać z debilami. Dość prędko zostałby zwolniony przez groźby, sarkazm oraz przekleństwa w kierunku „klientów”.
Ale pewnie zrobiłby furorę na Instagramie.
On akurat jednak nie powinien był oceniać tego, że tęskniła za dziwnymi akcjami w pracy, bo jego praca na przykład opierała się na… takich rzeczach. Tylko trochę bardziej niebezpiecznych, ale jak widać, nie tylko on musiał się mierzyć z psychopatami. Chociaż pewnie o wiele częściej miał ich na celowniku. I on mógł się spodziewać, że na takich natrafi.
Nie zamierzał się z nią kłócić gdy chodziło o jedzenie. Nie chciał w nią też nic wciskać. Wiedział, że jadała mało i chociaż dalej go to zaskakiwało, to nie był w stanie tego zmienić. Mógł to jedynie zaakceptować i z dokończyć za nią tego nieszczęsnego steka. Na pewno będzie przy tym mocno cierpiał. Bycie śmietniczkiem jedzeniowym było takie ciężkie…
Całkiem spodobała mu się ta mini gra którą mu rzuciła. Lubił analizować, zwłaszcza jak chodziło o innych ludzi czy sytuacje, ale tutaj w dużej mierze chodziło też o szczęśliwy traf, bo nie znał przecież o niej wszystkich szczegółów. Nawet jeśli żyli już przy sobie trochę czasu, to nie był typem człowieka, który pytał o przeszłość. Znaczy, zadawał wiele pytań, ale gdy chodziło o zdobycie informacji, których potrzebował do misji czy jakiegoś celu. Gdy chodziło o relacje, zdawał się na to, co było teraz, bo z jakiegoś powodu, jak nie miał noża na gardle lub zadania, to nagle nie potrafił tak po prostu pytać „gdzie studiowałaś” czy „jaki masz ulubiony film”.
Brew mu delikatnie drgnęła wyżej, kiedy stwierdziła, że opowiadania o poprzednich związkach czy randkach jakkolwiek miałoby wpłynąć na jego apetyt.
Nie psułoby mi to jedzenia. Nie rozumiem czemu by miało — powiedział, nie spuszczając z niej przy tym swojego spojrzenia. Zrobił to za chwilę, gdy sięgnął do swojego mięsa, aby ukroić kolejny kawałek. — Skoro oficjalnie mogę cię nazywać moją — zaczął, a gdy skończył kroić, podniósł ponownie na nią wzrok — to mało obchodzą mnie twoi poprzedni partnerzy. Najwyraźniej nie byli udani, skoro ich tu nie ma — dodał.
Nie był typem człowieka, który ociekał zazdrością. Oczywiście był terytorialny. Zaborczy. Zaznaczał swój teren, kiedy było trzeba, ale nie miał problemu słuchać o tym, że Senna kiedyś miała przy sobie kogoś innego. Skoro tej osoby przy niej nie było, to znaczyło, że relacja się zakończyła, a on nie powinien się martwić.
No ale Damon też inaczej podchodził do emocji i uczuć.
Kurier? Masz jeszcze jakieś dziwne zajęcie na swoim koncie? — spytał zaciekawiony, wkładając sobie do ust kolejny kawałek mięsa.
Wysłuchał jej opowieści o przeszłości w Akademii, wyciągając przy tym to, że nie miała w niej łatwo. Mógł się domyślać, że kobiety generalnie miały przesrane, zwłaszcza jeśli musiały konkurować z mężczyznami, a kto jak kto, ale on akurat wiedział, że w wojsku wielu z nich miało przerośnięte ego. Jakby pojawiła się kobieta, która była lepsza, to przecież nie przespaliby nocy z tym faktem. On akurat nie miał problemu przyznać, że kobieta mogłaby być lepsza niż on. Doceniłby ten fakt. A potem zrobiłby wszystko, aby ją przebić.
Czyli zazdrość — stwierdził krótko. — Głupim nie wytłumaczysz, mądrym nie musisz, Senna. Im bardziej chcieli cię pogrążyć, tym bardziej widać było ich niepewność oraz brak umiejętności — dodał. Bo gdyby byli faktycznie dobrzy, to nie musieliby się przecież obawiać kobiety metr sześćdziesiąt. — A co do partnera - mówimy o relacji czy wojsku? — Może both, Damon.

Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  — Do poczucia, że coś robię — odpowiedziała, bez większego zastanowienia nad swoją odpowiedzią. — Odkąd jestem na tym zwolnieniu i odkąd wróciliśmy z Syberii czy Włoch, zaczynam wpadać w jakąś stagnację. I jakkolwiek źle by nie było, w Rosji czy Kalabrii, to wtedy zaczęłam żyć. Paradoksalnie, chociaż na Syberii to prawie przestałam. — Oficjalnie, bo była bliska śmierci z wychłodzenia. I kilka razy potem, kiedy mieli starcie z psychopatą czy kiedy kradli ogromną maszynę lotniczą czy niedługo potem, kiedy nadgoniły ich wojskowe myśliwce Rosjan i w zasadzie ocaliło ich to, że zdążyli ledwie co wejść w przestrzeń powietrzną Ameryki.
  I fakt, że pomyślnie się zidentyfikowała, oraz parę innych składowych. Ale należało przyznać, że to zmaganie się z niebezpieczeństwem, konieczność szybkiego podejmowania decyzji jej się podobało.
  Znacznie bardziej niż siedzenie w domu. Nie to, żeby towarzystwo Damona było nudne, bo wręcz przeciwnie. Ale brakowało jej tego jednego elementu, który pozwoliłby się jakoś realizować, a nie po prostu być. Jeśli nie mogło to być wojsko i siedzenie za sterami samolotu odrzutowego, to chociaż praca w ratownictwie medycznym, gdzie zmiennych było znacznie więcej niż w klasycznej pracy biurowej czy magazynowej.
  Może nie tęskniła aż tak za podnoszeniem usranych po pachy staruszków czy przenoszeniem trzystukilogramowych pacjentów, którzy wybierają się do kliniki na operację wycięcia płata tłuszczu i zmniejszenia żołądka, ale to też było częścią tej pracy, która faktycznie dawała poczucie, że coś robi. Z mocnym akcentem na to coś.
  Coś jednak zgrzytnęło w jej czaszce, kiedy określił ją jako swoją. Nie potrafiła powiedzieć czy było to przyjemne czy właśnie, wręcz przeciwnie, bardzo nieprzyjemne. Bo o ile było to może zwykłe, metaforyczne stwierdzenie, to jednocześnie brzmiało jak uwłaszczenie, a ona była niczyja więcej, jak swoja. Wskutek pewnych wydarzeń z jej przeszłości to poczucie tego, że nie była niczyją własnością i do nikogo nie należała, było dla niej jednym z ważniejszym i tym, o które zamierzała walczyć.
  — Mnie by popsuło — odpowiedziała, opuszczając spojrzenie na swojego steka. Przekroiła go nożem, znajdując w środku tylko delikatnie zaróżowioną część mięsa, czyli taką, jaka jej odpowiadała. — Ale ty nie podchodzisz do tego emocjonalnie. A ja wolałabym nie słuchać przy jedzeniu czy przy czymkolwiek innym o twoim tak zwanym body count. — Odsunęła jeden z odkrojonych plastrów na bok. — I warto cię poinformować, że u nas body count nie oznacza ilości osób zabitych, tylko tych, z którymi się spało. — Kolejny plaster przełożyła na jego talerz, oddając mu wcześniej obiecaną porcję.
  To znaczy – tę część, której miałaby nie przejeść, tyle tylko, że ona jeszcze nie zaczęła jeść.
  — Tak, mam — odpowiedziała, zerkając na niego z drobnym, zaczepnym uśmiechem. — Prywatna pielęgniarka — dodała. Nie rozwijała tematu, a mogłaby dodać, że jest prywatną pielęgniarką faceta, który niekoniecznie lubi dbać o swoje zdrowie i bezpieczeństwo jest dla niego obcym słowem. Ale to przecież było zamknięte w domyśle. W tym znaczącym spojrzeniu, którym go obdarowała, jeszcze zanim wsunęła odkrojony plaster steka do ust.
  Aby nie było wątpliwości, co do tego, czyją pielęgniarką była.
  — To aż dziwne, że jesteś taki progresywny. — I nie mówiła tego uszczypliwie. — Czytałam, że na Północy macie rzekomą równość płci, ale tylko na papierze, a w rzeczywistości macie męskocentryczne społeczeństwo, w którym kobieta ma być bezwzględnie posłuszna mężowi, oddana rodzinie, zaangażowana w prowadzenie domu i wychowanie oraz rodzenie dzieci, jednocześnie mierząc się z unormowaniem przemocy domowej. Nie mówiąc już o tym, że ponoć Północ dopuszcza ich służbę w wojsku, ale często spotykają się z molestowaniem, przemocą i nadużyciami, co też jest normalizowane. — Dodając do tego, że to kobiety, które zatrudniają się na czarnym rynku, aby dorobić, bo ich wspaniali mężowie na wspaniałych stanowiskach tak naprawdę przynoszą tylko grosze do domu, mają być skromne, lojalne, muszą płacić łapówki lub „świadczenia” funkcjonariuszom. Świadczenia, takie jak ona była zmuszona „płacić” w wojsku.
  Ergo – były filarem rodziny, a i tak marginalizowane i tak naprawdę były ofiarami.
  Więc zaskakującym było, że ktoś z takiego środowiska miał mieć szacunek do kobiet, kiedy rolą kobiety w domu miało być zaakceptowanie, że ten szacunek jej się nie należy.
  Trafiło jej się. A mogła trafić na faktycznego skurwysyna. Niby nim był, ale skoro nie w stosunku do niej...
  Upiła nieco swojego bezalkoholowego napoju.
  — W wojsku, jako pilot, zawsze musisz mieć partnera, jeśli chcesz latać, głupku — odpowiedziała, patrząc na niego znacząco. Nawet do tej misji przed Syberią przydzielili jej wingmana. Bo zawsze latało się w parach. Tego byli uczeni.
Jednocześnie była to też odpowiedź, że w wojsku to ona partnera miała, ale w życiu? Cóż. Nie szukała nawet.

Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Kobieta pracująca. W dodatku lubiąca ryzyko. To się chwali. — A przynajmniej w jego mniemaniu, bo przecież większość ludzi uznałaby, że w dupie jej się przewraca, że oszalała, że lepiej siedzieć w bezpiecznym domu, niż biegać po jakichś okropnych, zapomnianych przez ludzi, niebezpiecznych terenach i walczyć z wrogami, narażając przy tym życie. No ale jedni marzyli o życiu typowego Kowalskiego, ze stabilną pracą i gromadce dzieci, a inni… inni byli nimi, ludźmi, którzy nie potrafili długo usiedzieć na miejscu. Ludźmi, którzy sami pakowali się w paszcze lwa tylko po to, aby poczuć adrenalinę i oszukać przeznaczenie kolejny raz.
Ale po nich od razu było widać, że nie są „wszystkimi”.
Nie miał oczywiście nic złego na myśli mówiąc „swoja”, bo w zasadzie nawet się nad tym nie zastanawiał głębiej. Po prostu skoro już oficjalnie stanowili parę, to określenie „moja partnerka” było po prostu normalne. Przynajmniej w jego mniemaniu. I nigdy by nie pomyślał, że coś takiego mogłoby w jakikolwiek sposób się na niej odbić, ale no… to był Damon, on nie zdawał sobie sprawy z wielu rzeczy, które obejmowały emocje i uczucia. Te bardziej oczywiste już rozumiał, ale ze sporą częścią miał jeszcze problemy.
Dlatego też podniósł nieco brew, gdy przyznała mu, że jej, rozmowa o byłych partnerach, popsułaby posiłek. Miała jednak rację - on nie podchodził do tego emocjonalnie, w przeciwieństwie do niej. Wysłuchał więc jej słów i pewnych instrukcji, które przyswoił.
Krótko też zerknął na kawałek mięsa na jego talerzu.
Ale o ludziach zabitych już można rozmawiać? — spytał. Nawet nie zamierzał z nią rozmawiać o przeszłości, a dokładniej tej, która nawiązywała do spraw łóżkowych, bo nie uważał też tego za konieczne. Nie była to ważna część jego życia, zwłaszcza, że partnerki „na stałe” nigdy nie posiadał, wcześniej uważając to za zbędny balast.
No ale Senna, odkąd pojawiła się w jego życiu, wiele zmieniła.
Kącik ust mu drgnął na jej odpowiedź. Już dawno temu uznał ją za swoją prywatną pielęgniarkę o którą nawet nie prosił. Pierwszego dnia już się nim zajmowała, a potem to już stała się formalność, zwłaszcza patrząc na to, że dość często wpierdalał się w ryzykowne rzeczy z których wychodził mniej, lub bardziej poharatany.
Przez chwilę po jej wypowiedzi milczał, oddzielając spokojnie mięso od kości w żeberku. Na krótki moment jego spojrzenie przyciemniało, ale wróciło na właściwe tory zaledwie sekundę później.
Nie mylisz się, tak właśnie jest. Tak nas uczą, tak się wychowuje chłopców. Kobieta ma słuchać, milczeć, służyć. Ma się uśmiechać, kiedy każą — powiedział spokojnie. Żył w tym systemie całe życie, a jednak nie gadał jak oni, nie mówił jak oni, chociaż powinien, zwłaszcza jeśli był wyżej w hierarchii niż trzy czwarte społeczeństwa. — Widziałem, jak to wygląda naprawdę. Jak mężczyźni, którzy nie potrafią znieść, że ktoś obok jest mądrzejszy, mocniejszy, bardziej ludzki, zaczynają szukać pretekstu, żeby tę osobę złamać. Bo łatwiej rządzić strachem niż szacunkiem. Łatwiej mieć w domu ofiarę niż partnera — dodał. To było normalne dla wszystkich. Dla ich sąsiadów, dla jego przełożonych, dla innych, którzy żyli przeświadczeni o niezawodności dyktatora oraz jego systemu. Ale nie całe społeczeństwo takie było. Wiele osób po prostu grało, aby przeżyć. Nie mówiło się o tych osobach, które umierały, bo złamały zasady. Bo słuchali muzyki czy przeglądali internet spoza kraju. Bo chcieli wiedzieć więcej i żyć inaczej. — Ale ja miałem matkę. Taką, której się nie dało uciszyć. Nie miała łatwo. Często płaciła za to, że była głośna. Ale nigdy się nie złamała. — Była wojskową. Przeżyła swoje własne piekło. I chociaż z ojcem była naprawdę zgraną parą, bo jego rodzina nie była stereotypowa dla Korei Północnej, to miała swój zatwardziały charakter. Musiała mieć. — Zdarzają się ludzie, którzy wiedzą, że to bzdura. Którzy uczą inaczej, żyją inaczej. Czasem wystarczy jedno takie miejsce, żeby człowiek zrozumiał, że szacunek nie jest słabością. — Podniósł na nią spojrzenie. Dzielił się z nią teraz pewnymi szczegółami na temat tego jak miałoby wyglądać jego życie, albo - jego rodzina, po drugiej stronie. Nie było to wiele, ale chociaż coś, nie? — Po prostu widziałem zbyt wiele, żeby dalej wierzyć, że ktoś jest lepszy tylko dlatego, że głośniej mówi. — Wzruszył ramionami, wracając do oddzielania mięsa od kości. — Albo że można kogoś uciszyć siłą i nazwać to porządkiem. — A ich dyktator tak właśnie rządził. Był temu przeciwny, chociaż w Korei zachowywał się tak, jakby był najlepszym psem na posyłki.
Wiele razy sprzedawał godność i swoje wierzenia, aby przeżyć. Wiele razy robił coś wbrew sobie i własnej woli. I niczego nie żałował, bo dzięki temu był tu, gdzie jest. Nawet z krwią niewinnych ludzi na rękach.
Kącik ust mu drgnął wyżej. Wsadził sobie do ust swój kawałek mięsa z żeberek.
Czyli wojsko — stwierdził, zaraz podnosząc na nią spojrzenie. — A w życiu? — Bo on to nie miał problemu, aby rozmawiać o byłych. Gorzej jeśli ona nie chciała.


Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Musiała przyznać, i nawet przyznała na głos, że zaczynał punktować. Aby wiedział, że obrał całkiem dobry kierunek. Odpowiedni, by próbować się odkuć z tej ujemnej punktacji, którą dzisiaj utrzymywała. Delikatnie ujemnej, ale wciąż. Niemniej Senna, choć wcześniej tego nie wiedziała, lubiła komplementy. I, jak się okazywało, zarówno te proste, jak i te, które nie traktowały o jej wyglądzie, choć tego była bardzo niepewna, a o tym, jaka była. To było ważne, bo, mówiąc szczerze, sama za sobą nie przepadała zbytnio. Nie było niczego, co by w sobie tak naprawdę lubiła, nawet jeśli dla ogółu mogła być ambitna, pracowita czy jakakolwiek. Dla siebie nie była żadna. Żadna taka, aby mieć sens dalszego bycia.
  Ale powoli, przy jego boku, podnosiła się z własnych, metaforycznych kolan. A, ironicznie, była tak blisko sięgnięcia po koniec chwilę po tym, jak go poznała. I to nie dlatego, że to on był takim skutecznym zabójcą. To była jedynie zbieżność momentów, na początku której w życiu by nie podejrzewała, że ktoś taki jak on, bardzo nieopatrznie, zatrzyma ją i pomoże jej zacząć się podnosić.
  — Gdyby było dla mnie interesujące, kto ile osób zaliczył, miałabym znacznie inne zainteresowania i ciekawiłaby mnie inna branża. W moim przypadku o wiele ciekawszym body count, i jedynym, o którym chciałaby słuchać, jest ta niszowa definicja. — Wyprostowała się na moment, posyłając mu znaczące spojrzenie. — O ludziach zabitych można rozmawiać — powtórzyła po nim z pełnym przekonaniem.
  Gdyby ktoś z boku tego słuchał, prawdopodobnie uznałby to po prostu za jakiś ich odłam poczucia humoru. I to wystarczyło. Tak naprawdę nie zamierzała przy stoliku w knajpie rozmawiać o tym, ile Damon zabił ludzi na swojej drodze. Sama, lekko licząc, doliczyła się pewnie piątki, której była świadkiem, kilkoro w domyśle, no i dwóch połówek, które cudem uszły z życiem, i to najpewniej tylko dlatego, że on na to pozwolił. Obu jej napastników.
  Chciałaby mieć możliwość, przy tym wszystkim, aby lepiej mu pomagać. Nie miała jednak tak rozległej wiedzy i umiejętności, jak faktyczny lekarz, konkretniej chirurg, więc, ilekroć Damon zamierzał przekraczać granice własnego ciała, ona mogła robić tylko to, co faktyczny ratownik medyczny: zabezpieczyć go jak najlepiej i oddać w ręce kogoś bardziej wykwalifikowanego.
  Chociaż krąży legenda, że gdzieś w Kanadzie jest ratownik medyczny, który robi dokładnie to, co lekarz, i to bez mrugnięcia okiem. I to on przywozi ciało do koronera, a nie koroner przyjeżdża na miejsce wypadku.
  Wysłuchała jego opowieści, po cichu zauważając pewne podobieństwa. Bo jeśli chodziło o kobiety w wojsku, to też były uciśnione. I też zarządzano nimi w taki sposób, choć to nigdy nie było widoczne gołym okiem. Nie mówiąc już o tym, że filozofię potrzeby złamania kogoś przerabiała na własnej skórze.
  Przyglądała mu się przez chwilę, kiedy zamknął własną opowieść, w głowie mieląc jeden z jej elementów, o którym wspomniał. Chodziło o jego matkę. Zastanawiało ją, co z nią było, bo, o ile użył formy miałem, która sugerowałaby, że kobiety już nie ma, o tyle, dla samego kontekstu i odniesienia do przeszłości, ta forma pasowała.
  Chciała więc zapytać o więcej, zwłaszcza że było to coś, co dotyczyło jego życia w Korei, a o którym niezbyt chętnie opowiadał. Aby nie napisać — wcale nie opowiadał. Zatrzymała jednak tę chęć, oddelegowując temat na późniejszą porę. Miała wrażenie, że to nie był czas i miejsce. Niepewne otoczenie raczej nie zachęciłoby go do otwarcia się nieco bardziej na ten temat.
  A może po prostu za dużo myślała.
  Przełożyła kolejny wysmażony plaster na jego talerz, aby przypadkiem nie był głodny. Kolejny sama wsunęła do ust, żując go spokojnie. Podniosła jednak spojrzenie na niego, unosząc delikatnie brew.
  — Tak jak mówiłam — zaczęła po przełknięciu kęsa — nie miałam żadnego długoterminowego partnera. Krótkoterminowego też nie, to nie w moim stylu. — Nie to, żeby miała jakiś styl tak w ogóle, ale relacje na raz czy dwa razy za nią nie przemawiały. W akademii miała piekło, w wojsku jeszcze bardziej. Raczej kiepska zachęta do głębszej relacji.
  A może to jej wyrobiło typ mężczyzny, który miał się podobać. Rzekomy kawał chuja, i to metaforyczny.
  — Widzisz, u mnie prywatnie bardziej statycznie i bez ekscesów. Dlatego pracę mam, jaką mam, dla balansu. — To nie był powód, ale łatwiej było to po prostu obrócić w żart, zanim dotarłoby do niej, że może być faktycznie skrępowana faktem, że w kwestii relacyjnej, zarówno cielesnej, jak i psychicznej, jest mało doświadczona.

Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Nie miał pojęcia jak punktować, ale już chyba powoli łapał za co traci punkty. O ile w ogóle był świadom punktacji przez nią prowadzonej. Jakby nie było, to był też jego pierwszy raz z kobietą na takim etapie, albo raczej - w takiej relacji. Wcześniej się nie przejmował jeśli ktoś go znienawidzi czy uzna za dupka, ale teraz raczej tego nie chciał. Mogło wychodzić to różnie, zwłaszcza zważając na to, że raczej nie zważał na to co mówił oraz jak mówił, nie podchodząc do rzeczy zbyt emocjonalnie, ale w dalszym ciągu jednak te emocje miał. Tylko były one dość przytłumione. Nie był jak Giovanni, bo jednak odczuwał strach, ból i przede wszystkim złość. Gdyby ktoś zagroził Sennie, to jego wkurw mocno by wzrósł i wtedy poruszyłby niebo i ziemię, aby kogoś zabić.
Tylko nie w widowiskowy, ekspresyjny sposób, a bardziej subtelny. W garażu czy innym podziemiu, gdzie nikt nie znalazłby ciała. I nie usłyszał krzyków.
Nie spodziewał się, że spotka kiedyś w swoim życiu kogoś, kto tak namąci, ale oto była. I chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo na niego potrafiła wpływać. I on zapewne też nie był tego świadom, chociaż mógł coś przewidywać. I przeczuwać po samym sobie.
Kącik ust mu drgnął na jej odpowiedź.
To porozmawiamy o nich w domu — stwierdził. Bo raczej nie tutaj, w tłumie różnych, przypadkowych ludzi. Mogli siedzieć obok policji, agentów czy innych szpiegów. Nawet jeśli było to mało prawdopodobne, to on był człowiekiem, który wolał dmuchać na zimne i nie opowiadać o pewnych rzeczach publicznie.
I to samo tyczyło się jego prywatnych rzeczy. Stwierdzenie pewnych faktów dotyczących Korei Północnej, w tym też jego matki, nie było jak dla niego aż takim obnażaniem się. Było to sprzedanie kilku faktów, ale nic, co mogłoby mu zaszkodzić, jakby ktoś nieproszony miał ich podsłuchiwać. Nie ukrywał, że pochodził z rodziny, która była w pełni wojskowa. Ukrywał całą resztę. Te szczegóły, które dotyczyły jego ojca, a także niego samego. O tym co robili, czego się podejmowali i jakie w ostateczności mieli poglądy. Bo gdyby ich spytać, to nie do końca zgadzali się z polityką dyktatorów.
A to było karane śmiercią.
Czuł się jednak coraz bardziej swobodnie w jej otoczeniu i dlatego też pozwalał sobie na zdradzanie pewnych informacji. Nie było to wiele, ale zawsze coś. Nie przywykł do opowiadania o sobie. Dla niego było to nowe i raczej mało komfortowe, bo czuł się trochę obnażany, ale z drugiej strony było to też jakoś dziwnie odświeżające. Bo przecież z nikim tak po prostu o tym nie rozmawiał. I nikomu nie opowiadał o sobie. Nikt nie znał jego pełnej historii.
I nie wiedział czy chciał, aby ktokolwiek ją poznał.
Zerknął na kolejny plaster mięsa, który przełożyła na jego talerz i uniósł wyżej brew, zerkając na nią z pewnym powątpiewaniem. Miała mało na swoim talerzu, a przynajmniej według niego to była mała porcja, nawet na kogoś tak drobnego jak ona. Nie sięgnął jednak do niego, do końca oskubując swoje mięsiwo z ostatnich kości.
Wysłuchał jej odpowiedzi i przytaknął głową w zastanowieniu.
Czyli jestem pierwszy — stwierdził, podnosząc na nią wzrok. No ładnie Damon. Powinieneś się chyba w jakiś sposób wykazać, skoro to tobie zaufała na tyle, aby się z tobą związać, a na razie to raczej niezbyt dobrze ci szło. A może lepiej niż myślałeś.
Prychnął pod nosem na jej kolejne słowa.
I partnera. — Ale ty zabawny. — Naprawdę brakowało ci chyba adrenaliny w życiu. Mam nadzieję, że chociaż częściowo spełniam twoje wymagania. — Nie tylko co do ekscesów w życiu, bo to na pewno musiała przyznać, że odkąd się pojawił, to dodał jej trochę… przygód. W końcu gdyby nie ich spotkanie przy granicy, to nie musiałaby go składać, nie miałaby długu u Rohana i nie musiałaby go spłacać w taki, a nie inny sposób. Nie wyjechałaby na Syberię i w ogóle.
Wiele rzeczy by się nie stało.
Jesteś pewna, że nie chcesz? — spytał, wskazując widelcem na przełożone na jego talerz kawałki steku. Jej steku.
Gdy jednak odmówiła (lub powiedziała, że jednak zje), to w zależności od odpowiedzi (a zakładamy, że jednak nie chciała ich z powrotem), zjadł co miał i dopił swojego kolejnego, potrójnego drinka do końca, czując lekki, dość przyjemny szum w głowie.
Chcesz deser czy wracamy? — spytał, odsuwając talerz na bok.
Możecie zawsze zjeść deser w domu. W sensie lody. Czy coś.

Candace Callahan
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arizona Grill Lounge”