- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Tak więc, wchodząc do lokalu, nie baczył na nagromadzenie bodźców, które otumaniały go całym swym dymno-alkoholowym przekrojem. Od razu podążył do baru, składając przed nią najprostsze powitanie, które było równie sensowne, co nieadekwatne w tej sytuacji. Carrie. Jej imię zawisło na końcu jego języka, jak echo przeszłości, coś tak nieuchwytnego, coś, co, co kiedyś wypowiadał w zupełnie innych okolicznościach, a dziś musiałby przywołać z pamięci, jak zapomnianą rymowankę z dziecięcych lat, które uczyła go babcia, gdy akurat miała na to humor w przerwach od trwonienia majątku dziadka na bzdety. Myślał, że ma sytuację pod kontrolą, ale gdy obróciła się ku niemu powoli, czuł, jakby świadomie przedłużała tę chwilę, chociaż w rzeczywistości mogło być to tylko złudzenie, którym podsycał swoją niepewność. Jednak wiedział, po co przyszedł, gdy w końcu zobaczył w jej oczach coś, co sprawiło, że oddech zamarł mu w piersi. Nie zdziwienie, bo to byłoby zbyt proste, by chciał grać w tę grę. Był to przedziwny miks emocji, którego nie potrafił rozłożyć na czynniki pierwsze, a jak wiadomo, nigdy nie lubił prostych, wręcz trywialnych spraw i prywatnie i zawodowo.
Phileas usiadł, więc przy barze tuż naprzeciwko niej, choć pod skórą czuł niepewność, która podpowiadała by się wycofać, wiedział, że nie mógł tego zrobić. Dlaczego, więc został? Nie było w nim pewności, tylko coś w rodzaju dawnej nieco wyciszonej upływem lat tęsknoty. Wiele w Carrie przypominało mu jego sprzed lat, z tym że on nigdy nie zrezygnowałby z tego co było jego powołaniem, a tak jego zdaniem postąpiła Carrie. Uważał ją niegdyś za stworzoną do rzeczy wyższych niż przelewanie takiej whisky w między szankami z matowego szkła. Chciał ją zrozumieć, a może nawrócić? Sam nie wiedział, ale na pewno pragnął spojrzeć jej w oczy po tak długim czasie.
Carrie Pillbury
- 
				 miała być poważną prawniczką, ale rzuciła wszystko, by występować na scenie, co okazało się kiepską decyzją, ponieważ teraz została z niczym miała być poważną prawniczką, ale rzuciła wszystko, by występować na scenie, co okazało się kiepską decyzją, ponieważ teraz została z niczym nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor
Rzecz w tym, że Carys od samego początku nie czuła się dzięki niej spełniona. Odnosiła sukcesy, a później walczyła o kolejne, jednak żaden z nich nie napawał jej realną d u m ą. Nie sprawiał też, że na sali sądowej oddychała pełną piersią i czuła się tak, jak niejednokrotnie czuli się jej koledzy z roku.
Nie czuła się tak, jak najpewniej czuł się Phileas.
Nie sądziła jednak, by to kiedykolwiek miało się zmienić, dlatego w końcu zebrała się na odwagę, aby coś w swoim życiu zmienić. Podjęła się ryzyka, za sprawą którego poniosła straty, ale jednocześnie była pewna, że nic nie było w stanie zastąpić jej tego, jak czuła się na scenie. To właśnie tam rozkwitła i tam poczuła, że jest w stanie dać z siebie wszystko.
Szkoda tylko, że wszyscy ci, którzy powinni ją wspierać, zdecydowali się te marzenia podeptać.
Z nim zresztą nie było inaczej.
Podświadomie od początku wiedziała, że ta relacja nie mogła się udać. Wiedziała, że doszukiwanie się w nim tego, czego wszyscy inni zdawali się nie zauważać było b ł ę d e m, a jej koniec końców przyjdzie tego błędu pożałować. Tak zresztą właśnie było, kiedy stopniowo rozmowy przeradzać zaczęły się w sprzeczki, a on w końcu powiedział jej, co tak właściwie o jej nowej ścieżce myślał. Ona zaś nie powinna być nawet zdziwiona.
To jednak już dawno mieli za sobą. Carys zdecydowała się oddzielić tamten rozdział własnego życia grubą kreską od tego, co było dzisiaj. Nie planowała wracać ani do prawniczej kariery, ani do relacji, które wówczas za sobą pozostawiła, dlatego dziś dźwięk jego głosu wprawił ją w osłupienie. W pierwszej kolejności sprawił, iż założyła, że przesłyszała się, a chwilę później poczuła, jak napina się każdy mięsień w jej ciele. Nie chciała czuć się źle z decyzją, jaką podjęła, ale Phileas mimo to samą obecnością potrafił sprawić, że czuła się przegrana.
Odwróciła się w jego stronę i z sercem podchodzącym jej do gardła omiotła jego twarz spojrzeniem. Zanim ponownie wróciła nim do jego oczu, zerknęła na boki chcąc upewnić się, że przyszedł tu sam. Dlaczego? — Nie przypominam sobie, żebyś był fanem tego miejsca — kiedy jeszcze wychodzili gdzieś razem, ani razu nie pojawili się tutaj. Był to też zresztą powód, dla którego Carrie podjęła się tej dorywczej pracy - miała nadzieję, że akurat tu nie wpadnie na nikogo ze swojego starego środowiska, ponieważ to z łatwością miało sprawić, że zapadłaby się pod ziemię.
Teraz zresztą właśnie na to miała ochotę.
Phileas Baskerville

 
				