48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Niemal od zawsze Evina starała się kierować rozumem, a nie emocjami. Było to o tyle uciążliwe, że często w jej głowie obijały się setki myśli, które musiały przeanalizować każdą możliwą kwestię przed podjęciem decyzji, rozkładało problemy na części pierwsze i generalnie nie dawały jej spokoju. Miało to przynajmniej takie zalety, że nie dawała się szybko zwariować i potrafiła zachować zimną krew w odpowiednich sytuacjach.
- Jasne. Wydaje mi się, że przesadzasz, ale sprawdzimy to - odparła, bo nie chciała dłużej dyskutować na temat tego, że Cece najwyraźniej była jedną z tych osób pozbawionych zdrowych zmysłów skoro sama siedziała teraz na terenie kampusu.
Przynajmniej tyle dobrego, że Marquis nie miała problemów z wykonywaniem poleceń i nad wyraz chętnie postanowiła siedzieć grzecznie za swoim biurkiem i czekać na to, aż Evina skończy obchód i sprawdzi źródło hałasów w dalszej części budynku. Chciała załatwić to w miarę szybko chociaż nie warto było specjalnie porzucać ostrożności. Na wypadek, gdyby jednak faktycznie na terenie kampusu kręcił się ktoś niebezpieczny.
Widziała to zdziwienie na twarzy doktorantki, gdy już wróciła ze zwiadu, na którym widziała zdecydowanie więcej niż powinna. Nagie pośladki podstarzałego profesora zapewne będą ją prześladowały jeszcze przez jakiś czas, ale najważniejszym było to, że faktycznie nic złego się nie działo w budynku.
- Nie ma problemu. Nie wiesz nawet ile telefonów dziennie dostajemy z bezpodstawnymi zgłoszeniami, bo komuś coś się zdawało lub przewidziało - odpowiedziała, podchodząc bliżej do biurka Cece. - Jest późno, na zewnątrz grasuje seryjny morderca i po prostu się poddałaś paranoi. Mózg potrafi wyczyniać przedziwne rzeczy.
Jej spojrzenie od razu padło na wyjętą przez kobietę butelkę alkoholu i niemal od razu uśmiechnęła się z pewnym rozbawieniem. No tak. Nie powinna być tym szczególnie zaskoczona.
- Widzę, że całkiem nieźle jesteś tutaj zaopatrzona - zażartowała, ale nie miała prawa o tego, aby ją krytykować skoro sama również miała w swoim gabinecie jakąś butelczynę lub dwie.

Cece Marquis
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Toronto”