25 y/o
For good luck!
164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
Czy te święta mogą się już skończyć?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Garrett Cage

Czy zdziwiła się, odczytując SMS'a od Garretta? Zdecydowanie tak. Czy była zdziwiona wyborem kawiarni, do której ja zaprosił? Nie, w ogóle. Gdy sprawdziła miejsce, aż pokręciła głową. Musiało to być japońskie miejsce. Jakby nie wystarczyły już żarty związane z jej imieniem. Momentami miała ich naprawdę dosyć. Ciągłe rzucanie Erza Scarlet, czy Jella Fernandes. Miała wrażenie, jakby w ogóle nie zmienili się od czasów licealnych.
Jej postrzeganie Garretta nie zmieniło się. Nigdy w szczególny sposób nie darzyła go sympatią. Był facetem, który w głowie miał jedno. Piłkę od koszykówki. Poza tym nie istniało dla niej nic znaczącego w jego charakterystyce. No, może oprócz mongolskich kolorowanek. Je zapamiętała przez zgrywanie się z niej. Szczerze myślała, że spotkanie z nim zakończy się krótkim, no kiedyś musimy się zobaczyć. Jednak wiadomość od niego zaintrygowała ją na tyle, by móc się z nim spotkać. Nic nie zaszkodzi spotkanie z kumplem z liceum. Może dostanie nowe informacje apropo tego, co działo się dookoła niej? Potrzebowała tego, by móc wszystko w sobie uporządkować wiedzą na jego temat. Doświadczenie życiowe potrafiło zmienić człowieka.
Może dlatego postanowiła się dla niego wystroić? W schronisku zawsze wygląda niewyjściowo. Wystarczy jeden psiak, który postanowi oznaczyć ją jako własną. Stąd nie maluje się tam, a zakłada jedynie robocze dresy. Tym razem wyglądała inaczej, włosy były bardziej uporządkowane, a na twarzy pojawił się delikatny makijaż podkreślony czerwoną szminką. Na pierwszy rzut oka mogła wyglądać dość skromnie, ale pod płaszczem i szalikiem, skrywała się czerwona koszulka lekko odkrywająca jej biust. Wychodząc do ludzi, starała się wyglądać na jakimś poziomie. Nic z tego co przygotowała, nie było specjalnie skierowane w stronę Cage'a. Choć pomyśleć mógł różnie. Tylko z tego całego szykowania spóźniła się kilka minut na spotkanie.
Przepraszam — zaczęła, kiedy tylko zjawiła się u jego boku przed kawiarnią — nie sądziłam, że szykowanie się do ludzi tyle mi zajmie — bo była typową kobietą i lubiła ładnie wyglądać. Odpowiednie przygotowanie łączyło się z badaniem gruntu. Niekoniecznie zdawała sobie sprawę, jakie są dokładne intencje Garretta, a chciała móc je poznać.
25 y/o
Welkom in Canada
185 cm
Bezrobotny Kopalnia diamentów w Nigerii
Awatar użytkownika
Pracuję u brata, a brat za robotą lata.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkisiema/eniu
typ narracjikebabowy
czas narracjiWojenny
postać
autor

Jego ta sytuacja poniekąd również dziwiła, ponieważ Garrett w liceum nie oglądał się wcale za Erzą. Łączyły ich neutralne stosunki, wiedzieli tylko o swoim istnieniu i czasem tylko dla zwykłej zgrywy chłopak coś tam rzucił o Fairy Tail, by jakkolwiek podtrzymać niechcianą przez nią rozmowę. Choć nie była brzydka, tak brakowało jej trochę do topki szkoły średniej, za którą taki gwiazdor jak on się oglądał. Albo one za nim, wszakże był wielką nadzieją kanadyjskiej koszykówki, kapitanem zespołu i osobą z całkiem wyjściowym ryjem.
Kiedy jednak zobaczył Fernandes po latach, musiał stwierdzić to, że dziewczyna wypiękniała i tak jak wcześniej nie znajdowała się w orbicie jego zainteresowań, tak teraz trafiała w jego gust jeszcze mocniej niż te licealne gwiazdeczki, które lata temu zaliczał. Cieszył się więc, gdy ruda przystała na kawę, widząc w niej nie tylko szansę na podryw, ale też na odkurzenie starej znajomości, która dzisiaj może okazać się być bardziej wartościowa z jej perspektywy.
Nie przygotowywał się jakoś mocno do tego spotkania. Wziął jedynie prysznic przed wyjściem, trochę ułożył włosy i dobrał pasujące do siebie ciuchy oraz psiknął się na wyjście perfumami, co jednak nie było dla niego niczym nowym, toteż jeśli chodziło o jakiś specjalny rodzaj przygotowań na kawę, tutaj tego nie było.
Przyjechał do Cafe Wanoka niedługo przed ich umówioną godziną spotkania i czekał raptem kilka minut, aż nie dołączyła do niego Erza - wyspana, uśmiechnięta, w makijażu i z niewielkim dekoltem, który siłą rzeczy i tak zwrócił jego uwagę. Na widok rudej Cage od razu się uśmiechnął i podrapał po głowie.
- Wyglądasz... zjawiskowo - może i nie było to adekwatne stwierdzenie do jej koniec końców bardziej casualowego niż wieczorowego stroju, jednak nie potrafił ukryć wrażenia, jakie wzbudziła w nim Erza, kiedy tylko znalazła się w zasięgu jego wzroku.
Gestem ręki zaprosił ją do środka i nawet otworzył jej drzwi, co było pierwszą oznaką zmiany podejścia na bardziej dojrzalsze. W przeszłości pewnie wszedłby jak pierwszy, nie bardzo przejmując się tym, czy jego randka nie została czasem skonsternowana na zewnątrz.
Stanął w kolejce i zerknął na Erzę.
- Zajmij nam jakieś miejsce - zarządził, bo bez sensu było stać we dwoje. - Co chcesz? - spytał, nie mając pojęcia, na co ma ochotę Fernandes. On sam postawił na słabą kawę, w której było więcej smakowego syropu niż wody i mleka razem.
Kiedy ich zamówienie zostało przygotowane, a on za wszystko zapłacił, dołączył do niej przy stoliku i uśmiechnął się lekko, chowając z przyzwyczajenia paragon do kieszeni.
- Nie sądziłem, że zgodzisz się na tą kawę - zaczął od razu. - W liceum nie zawsze było nam po drodze... - dodał, ponieważ wspominki były jedną z lepszych metod na rozwinięcie rozmowy. - Ale trochę się zmieniło, więc... dziękuję - rzekł już nieco ciszej, prezentując swoją dzisiejszą, dużo dojrzalszą postawę, niż te szczeniackie podrygi w liceum.

Erza B. Fernandes
25 y/o
For good luck!
164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
Czy te święta mogą się już skończyć?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Garrett Cage

Lekko speszyła się na jego reakcję. Nie spodziewała się takich słów. Dobrze, fajnie, ładnie. To były określenia, które ewentualnie byłaby w stanie przejąć, a tak na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Nie spodziewałaby się nigdy po Cage'u takich słów z jego ust. Na korytarzach raczej mijali się, wiedzieli, kim są, ale nigdy nie była to dłuższa znajomość. Może teraz próbować ją wyrwać? Tak jak te wszystkie biedne laski w liceum. Chociażby Sabrinę, której po związku z nim całkowicie odwaliło i poszła w narkotyki.
Dziękuję — rzuciła finalnie cicho pod nosem — to miłe z twojej strony. Też wyglądasz dobrze — dodała finalnie i ruszyła w stronę kawiarni. Tyle uprzejmości wydawało się być idealną porcją na ten moment. Ruszyła za nim, znowu się zdziwiła. Przepuścił ją w drzwiach? Aż zmierzyła go spojrzeniem, ale nic więcej nie powiedziała. Powolnym krokiem weszła do środka i razem z nim ustawiła się w kolejce.
Jasne — kiwnęła głową, a za nim poszła zająć miejsce, powiedziała jeszcze — herbatę śliwkową. Tak wiem, dziwnie brzmi, ale jest świetna — co prawda umawiali się na kawę, ale później miała znaleźć się jeszcze w schronisku, by uporządkować kilka spraw. W domu wypiła jedną, w pracy wypije kolejną, a herbata śliwkowa brzmiała jak spełnienie marzeń. Miała tylko nadzieję, że mieli tutaj dobrą.

Dlaczego? — spytała, kiedy już rozsiedli się na miejscu w uboczu kawiarni, tak by mieć odrobinę prywatności. Erza nie była w pełni przekonana do tego spotkania, ale Garrett wydawał się jej inny niż sama by się spodziewała. Wcześniej miała go za totalnego dupka, nie liczącego się ze zdaniem kobiety, a jednak zaskakiwał ją z każdym wypowiadanym przez jego zdaniem. Nie tego się spodziewała, nie na to liczyła. W głowie widziała całkiem niemiłe spotkanie, gdzie będzie wyrzucał jej jakieś japońskie gówna — bo mnie wyzywałeś od jakiejś Scarlet. Przecież ona ma cyce jak donice i wyglądała na groźną laskę. W niczym jej nie przypominam — parsknęła krótko pod nosem, przypominając sobie japońską animację. Nigdy nie była w stanie poczuć przekazu siły przyjaźni. W normalnym życiu to nie działało — nie ma za co. Lepiej powiedz, co się działo od liceum — dlatego tutaj przyszła, by móc bardziej zorientować się, co się działo w życiu Garretta — i powiedz, ile mam zapłacić. To nie jest randka, żebyś płacił za mnie — dodała spokojnym tonem, unosząc kąciki ust. Umówili się w końcu na nadrabianie zaległości.
25 y/o
Welkom in Canada
185 cm
Bezrobotny Kopalnia diamentów w Nigerii
Awatar użytkownika
Pracuję u brata, a brat za robotą lata.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkisiema/eniu
typ narracjikebabowy
czas narracjiWojenny
postać
autor

Cage miał nieco więcej ogłady, więc na pewno nie wyjdzie bezpośrednio z jakąś próbą zaciągnięcia jej do łóżka, jednak Erza na pewno zadawała sobie sprawę, że gdyby nie była atrakcyjna, Garrett by się nią nie zainteresował. Chłopak okrzepł, nabrał trochę manier, ale dalej zdarzało mu się kierować w pewnym sensie popędem i choć rzeczywiście chciał odkurzyć starą znajomość z Fernandes, tak jej seksapil był jednym z koronnych argumentów, które popchnęły go do propozycji o kawę. Jej zgoda zaś dała mu kopa do tego, by może faktycznie spróbować naprawić z nią stosunki i być może zrodzi się z tego coś ciekawego? Jakaś wspólna wycieczka kiedyś może?
Skinieniem głowy podziękował za komplement, choć jemu na tym wcale nie zależało. Uważał jednak, że warto podkreślić, jak wielkie wrażenie ona zrobiła na nim i tym bardziej teraz Cage był przekonany, że chciałby to jakoś rozwinąć. Spodobała mu się w momencie, gdy była w nie najlepszej formie: zaspana, bez makijażu, po maratonie w pracy. Teraz tylko trochę się podszlifowała i uzyskała taki efekt? Co więc będzie, gdy kiedyś będzie mu dane spojrzeć na nią odjebaną jak na imprezę stulecia?
Nie kwestionował jej wyboru, bo sam przez lata unikał kawy i starał się w inny sposób nadrabiać kofeinowe deficyty. Pił dużo wody, naparów i różnych ziół, które poprawiały wiele aspektów jego funkcjonowania. To było ważne w codziennym treningu, ponieważ każdy dzień niedyspozycji był dla niego czymś, co mogło zaważyć na jego karierze.
Zaśmiał się lekko, kiedy już siedzieli przy stoliku i Erza wspomniała o innej Erzy, tej kreskówkowej.
- Macie to samo imię, rude włosy, jesteście śliczne i... - zerknął w jej dekolt, co na pewno nie umknęło jej uwadze. - ... może nie masz takich cycków, ale na pewno masz się czym chwalić - przyznał otwarcie, chichocząc na sam koniec.
Machnął ręką na jej słowa o zapłaceniu za siebie.
- Daj spokój, za następną zapłacisz - puścił jej oczko, nie chcąc bawić się w takie dyrdymały jak płacenie za siebie. On ją tu zaprosił i dla niego nie musiała być to randka, by postawił jej herbatę. Chyba, że zaraz zacznie wybierać każdą pozycję z menu, wtedy Cage z pewnością wyrazi swoją dezaprobatę w tej kwestii.
Odetchnął głęboko i zamoczył tylko usta w kawie, która dalej była gorąca, niezdatna nawet do powolnego sączenia.
- Kontuzja, rok stypendium w Arizonie i koniec kariery, tak w wielkim skrócie - wzruszył ramionami. - Rozwinąć? - spytał, bo choć temat był dla niego nie do końca wygodny, tak przecież sam zadeklarował się, że coś nie coś jej opowie.
- Ty też powiedz, jak to się stało, że skończyłaś na medycynie - zasugerował i uśmiechnął się lekko. Jej historia była zdecydowanie szczęśliwsza i może warto było zacząć właśnie od niej?

Erza B. Fernandes
25 y/o
For good luck!
164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
Czy te święta mogą się już skończyć?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Garrett Cage

Skrzywiła się, słysząc komentarz o własnych piersiach. Zaczynała już wierzyć, że Garrett się zmienił, ale chyba była na to zbyt głupia. Przeliczyła się. Nabrała jedynie powietrza do płuc, starając się zorganizować własną głowę. To samo imię, rude włosy, czy nazwanie jej śliczną było niewielką rekompensatą. Znała go. Nie powinno jej to dziwić, a jednak spodziewała się innego Garretta. Bardziej taktownego.
Jakbyś skończył na śliczna, to byś mnie bardziej przekonał — skwitowała po paru dłuższych sekundach ciszy, ciągnących się w nieskończoność. Musiała przerwać tę ciszę, ale czuła, jakby spotkała się z nastolatkiem a nie z mężczyzną. Chłopcy dorastają wolniej. W tym stwierdzeniu było niesamowicie sporo prawdy — oprócz piłki teraz cycki Ci w głowie? — spytała wprost, przekręcając delikatnie głowę, by wbić w niego chłodne spojrzenie. Nigdy nie była w stanie polecieć na te jego proste teksty. Wręcz ją irytowały.
Myślisz, że będzie następna? — spytała wprost, unosząc jedną ze swoich brwi ku górze. Nie chciała zostawiać mu złudzeń. Nie była do niego przekonana, a on tylko wydawał się ją utwierdzać w licealnych przekonaniach. Sama Erza przecież się nie zmieniła. Jedyne co miała w głowie to radośnie merdające pieski. Mogła wydorośleć, wypięknieć, a w jej głowie dalej działały te same mechanizmy co w liceum.
Po to tu przyszłam — odparła krótko, licząc, że będzie mogła coś z tych wiadomości wynieść. Plotki, a może nową twarz Garretta? Póki co czuła, że się przeliczyła. W żadnym razie kompana do kawy nie posądziłaby o posiadanie serca. Co najwyżej kutasa zamiast mózgu.
Naprawdę Cię to zaskoczyło, że skończyłam, lecząc zwierzęta w schronisku? — spytała całkiem wprost, zawieszając na nim spojrzenie. Zawiodła się? Te słowa wydawały się być odpowiednie, bo choć chciałaby móc zauroczyć się w jego niebieskich oczach, tak nie była w stanie tego zrobić. Erza Scarlet. Tyle był w stanie o niej powiedzieć. — robię to, co chciałam i robiłam od liceum — westchnęła w końcu ciężko — może gdybyś był mniej skupiony na koszykówce i panienkach, to zauważyłbyś, że ciągle o tym gadam — wbiła mu tę delikatną szpilkę. Nie kryła się z tym, że mężczyzna ją zdenerwował. Sama nie wiedziała, czy zwyczajnie nie powinna wyjść. Mimo tego dalej kontynuowała — cały wolny czas tam spędzałam — cały czas o psach, ewentualnie od czasu do czasu pojawił się temat kotów, ale i on był całkiem ulotny — nie wyobrażałabym sobie pracować w drogiej klinice, bo chcę pomagać... — miała zbyt dobre serce, chociaż też była głupia. Praca na pół etatu u prywaciarza dostarczyłaby jej potrzebny zastrzyk gotówki, by być w stanie więcej zdziałać — wiele się nie zmieniło, dalej jedyne o czym myślę to szczęście czworonogich przyjaciół — i głównie o nich. Żadne męskie oczy nie były w stanie ją złamać, lub przekonać. Jak dotąd jedynie te psie, a znaleźli się też tacy, którzy próbowali wyrwać ją na psa. Nie wyszło.
25 y/o
Welkom in Canada
185 cm
Bezrobotny Kopalnia diamentów w Nigerii
Awatar użytkownika
Pracuję u brata, a brat za robotą lata.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkisiema/eniu
typ narracjikebabowy
czas narracjiWojenny
postać
autor

Może i było to nietaktowne z jego strony, ale przynajmniej szczere, bo podobieństw między Erzą z rzeczywistości a Erzą z anime było znacznie więcej, niż Fernandes chciała przed sobą przyznać. Był też na takim etapie życia, że dalej nie przejmował się za bardzo tym, co ktoś o nim pomyśli. Ogłady może i było w jego zachowaniu więcej, ale dalej był to Garrett, który bezpośredniością często zawstydzał.
- Fakty, Erza. Fakty - wzruszył lekko ramionami, bo nawet jeśli próbowałaby zmienić jego opinię, tak w tej kwestii miała raczej marne szanse.
Uniósł lekko brew, słysząc jej pytanie, które zabrzmiało dla niego z jednej strony jak wyrzut, a z drugiej jak kwestia, w której poniekąd zawiódł rudą.
- I trochę więcej innych rzeczy także - pociągnął temat, trochę się z nią drocząc, bo przecież nie będzie przed nią udawać kogoś, kim nie jest. Nie chciał, by zarzucono mu nieszczerość bądź jakieś fałszywe intencje względem niej. Nie będzie udawać kulturalnego i taktownego ex-koszykarza po przejściach, byleby tylko ją zaliczyć.
- Mam taką nadzieję - odparł wprost, proponując jej kolejne spotkanie. Nie musiała dawać odpowiedzi teraz, niech da mu po prostu więcej niż tylko tą jedną szansę i może się do niego przekona.
Słuchał jej odpowiedzi i być może zbyt wcześnie wyskoczył z tym, jak mało pamiętał z jej życiorysu. Jasne, wiedział, że Erza jest totalnie prozwierzęca i wiążę z tym przyszłość, jednak nie przypominał sobie, by mówiła o weterynarii. Inną sprawą było natomiast to, że rozmawiali ze sobą na tyle rzadko w liceum, iż mógł po prostu tego nie wiedzieć. Teorię sobie po prostu dorobił sam na podstawie jakiegoś widzimisię.
- Myślałem, że zostaniesz etatowym pracownikiem po prostu - wyjaśnił, sącząc powoli gorącą kawę. - Ale to nawet lepiej. Gdybym miał zwierzę, chciałbym, żeby zajmował się nim ktoś taki jak ty - dodał spokojnym tonem, biorąc kolejnego, tym razem nieco większego łyka.
Widząc jej spojrzenie oraz to, że oczekuje dalszej opowieści odnośnie jego kariery, westchnął cicho, by przygotować odpowiednio długą, ale też i nie aż tak przybijającą historię.
- W liceum miałem problemy z kontuzjami, pewnie pamiętasz - zaczął. - Końcówka pierwszego roku i niemal cały drugi w łeb. Potem powrót i znowu kontuzja. Przez to straciłem oferty stypendialne z czołowych koszykarskich uczelni w USA - napił się kawy, by zrobić chwilę przerwy. - Dopiero pod koniec liceum wszystko się unormowało, ale przez te pieprzone kolana straciłem sporo dynamiki. Spadłem w rankingach i przez długi czas żadna uczelnia nie oferowała mi nic. Dopiero jak odezwała się Arizona, stwierdziłem, że muszę spróbować i pojechałem tam - opowiadał dalej, przenosząc wzrok czasami na coś lub kogoś innego poza Erzą, by nie wpatrywać się w nią zbyt intensywnie.
Poprawił pozycję na krześle i westchnął cicho.
- Tam była jasna hierarchia, więc grałem ogony. Mało tego, trenerzy wprost mi mówili, że z tymi kolanami NBA nie jest dla mnie... to było dość demotywujące - ponarzekał, bo na uniwerku faktycznie miał bardzo słabych trenerów. - Rzuciłem więc studia i zdecydowałem się zakończyć karierę, która nawet się nie zaczęła - westchnął zrezygnowany. - Potem rodzice umarli, sprzedałem ich firmę i postanowiłem spróbować innego życia. Trochę się więc pobawiłem - przyznał niechętnie. - Ale dopiero odkąd zacząłem trenować mieszane sztuki walki, wszystko się unormowało. A uwierz mi, było bardzo źle... - nie dopowiadał nic więcej, jedynie spuścił wzrok, by zasygnalizować rudej, iż ten etap między koszykówką a MMA był tak słaby, że mogło dość do tragedii, gdyby się nie opanował.
Wyprostował się i wzruszył ramionami.
- A teraz jestem tutaj i piję kawę ze śliczną Erzą, więc nie jest tak źle - zakończył pozytywnym, trochę humorystycznym akcentem opowieść i znów napił się kawy. - Teraz jesteś usatysfakcjonowana? - spytał z lekkim rozbawieniem, licząc na to, że nie będą się zagłębiać w odmęty jego przeszłości. Nie chciał się aż tak dzielić z nią szczegółami.

Erza B. Fernandes
25 y/o
For good luck!
164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
Czy te święta mogą się już skończyć?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Garrett Cage

Wywróciła oczyma tylko na te fakty. Co mogłaby mu więcej powiedzieć? Nie było żadnych faktów. W żaden sposób nie przypominała tej rysowanej dziewczyny 2D. Była zbyt dumna, za bardzo jej zależało. Nikt by się nie bał Erzy. Była ciepłą kluchą, którą obchodziły emocje innych ludzi. Rzadko kiedy podnosiła głos. Przynajmniej sama tak myślała, prawda mogła wyglądać odrobinę inaczej.
To co jeszcze masz w głowie, Cage? — spytała wprost, unosząc jedną z brwi ku górze. Testowała go na każdy możliwy sposób. Cycki i piłka. Dwa słowa, które w jej głowie definiowały Garretta. Czasem zastanawiała się, czy miała mu to za złe. W nim najbardziej przeszkadzało jej przede wszystkim to, że chciał zaliczać panienki. Ją pewnie też. Takie znajomości opierające się wyłącznie na seksie niezbyt ją interesowały. Była na to zbyt niezależna. Jeśli miałaby się komuś oddać, to tylko wtedy gdy intencje między dwiema stronami były jasne.
Nadzieja matką głupich — mruknęła pod nosem, bo im dłużej trwało to spotkanie, tym bardziej wątpiła w kolejne. Był dla niej wielką, czerwoną flagą. Zmężniał, wyglądał zdecydowanie lepiej i widziała w nim jakieś zmiany. Tylko czy to nie było za mało? Bałaby mu się zaufać. Jedna kawa brzmiała dobrze, niezobowiązująco. Mogła ulotnić się w każdej chwili. Wystarczyłby sygnał do przyjaciółki, by ściągnęła ją z powrotem do schroniska. Fernandes postanowiła dać chwili trwać. Mógł ją do siebie przekonać. Wystarczył jakikolwiek sygnał, że... nie był już dupkiem i może zaczął szanować kobiety?
Że dam korporacji na sobie zarabiać? — spytała, otwierając szczerzej usta. Już chciała zaczynać aktywistyczną gadkę, ale na szczęście powiedział odpowiednie dla niej słowa — dzięki... To wiele dla mnie znaczy — to tymi słowami właśnie ją kupił. Może w ciągu paru sekund zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno jego słowa były szczere. Tylko patrząc w jego oczy, była w stanie w to naprawdę uwierzyć. Westchnęła finalnie i upiła kilka łyków swojej herbaty, gdy on opowiadał jej historię życia.
Zamilknęła, dając mu opowiedzieć całą historię. Kiwnęła głową na wzmiankę o kontuzjach. Pamiętała o nich. Trudno dało się zapomnieć. Jeden z głośniejszych tematów w całym liceum. Czasami żałowała, że zwierzęta nie miały takiej pozycji społecznej jak on w liceum. Może wtedy więcej ludzi zwróciłoby na nie uwagę. Wolała nie dopytywać. Wpatrywała się w niego z przejęciem. Cały czas starała się nadążyć za całą historią, delikatnie potakując przy tym głową.
Cokolwiek znaczyło granie ogonów udawała, że rozumie o co chodzi. Próbowała zrozumieć, z czym dokładnie się mierzył. Świat sportu nigdy nie wydawał się być dla niej interesujący. Raczej odpychający. Miała dwie lewe ręce i problemy z łapaniem piłek.
Dopiero kolejne jego wyznanie spowodowało, że coś ją zakuło w sercu. Uniosła się delikatnie z krzesła, chwytając go przez moment za rękę jako znak wsparcia. Gdyby o tym wszystkim wiedziała, nie pozwoliłaby na torturę opowiadania. Nie pytała. Chciała dać mu znać, że była przy nim. Choć nie była z nim zbyt mocno związana, Erza miała wielkie serce, gdzie znalazłoby się miejsce dla każdego.
Puściła, kiedy nazwał ją piękną. Wtedy wróciła do niej tarcza. Był podrywaczem i wiedział, jak rozgrywać każdą kobietę. Wyprostowała się na krześle, nie komentując kolejnego komplementu z jego strony.
Tak, ale zmieńmy temat... — zaczęła, zastanawiając się, na co mogliby przeskoczyć. Wtedy w jej głowie pojawiła się jedna myśl — Ciebie też tak wkurza szef? Moi cały czas mi mówią o cięciu kosztów, a jak ja mam je ciąć, skoro to walka o ży-cie — w taką rozmowę mogłaby zainwestować. Pójść w nią całą sobą i narzekać. Tylko czy Cage byłby na nią gotowy?
25 y/o
Welkom in Canada
185 cm
Bezrobotny Kopalnia diamentów w Nigerii
Awatar użytkownika
Pracuję u brata, a brat za robotą lata.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkisiema/eniu
typ narracjikebabowy
czas narracjiWojenny
postać
autor

Co Cage miał w głowie... dobre pytanie, bo ostatnio w jego życiu było dużo chaosu i porządku jednocześnie. Z jednej strony miał stabilną pracę, regularnie trenował i miał świetne samopoczucie, z drugiej odnowił starą znajomość z imprezową znajomą Bronte, spotkał kilka osób z przeszłości, między innymi siostrę swojej ex czy jeszcze kawałek wcześniej swoją ex, która skasowała mu auto... A na dodatek jeszcze przespał się z własną szefową i bynajmniej nie dlatego, żeby mieć z tego jakieś korzyści finansowe, a ze zwykłego zainteresowania nią.
- Różne rzeczy - zachichotał lekko, chcąc, by to wszystko pozostało tajemnicą.
Dawny Garrett pewnie pociągnąłby zgrywę dalej i rzucił jakimś tekstem w stylu "jeszcze dupy mam w głowie", ale jak już zostało powiedziane wcześniej, przeszedł pewną przemianę i nabrał trochę ogłady. Zwłaszcza wobec osób, z którymi kontakt go interesował, a Fernandes takową osobą była. I już pal licho to, że była po prostu atrakcyjną dziewczyną, na którą Cage leciał. Widząc ją w tym schronisku, ten widok naprawdę go rozczulił i choć sam nie uważał się za kogoś empatycznego, tak ruda mocno zyskała w jego oczach poprzez przeniesienie swojego ciepła i miłości na zwierzęta.
Zachichotał, gdy rzuciła mu poniekąd wyzwanie, ale on bardzo wierzył w to, że to nie jest ich ostatnia kawa. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu Garrett lgnął do Erzy, odkąd tylko ujrzał ją w tym schronisku. Zbyt dużo i intensywnie myślał o niej, jak na raptem jedno spotkanie oraz na fakt, że w liceum interesował się nią raptem przez jedną chwilę, tak dokładnie to pierwszego niepochlebnego komentarza na swój temat, który od niej usłyszał.
- Praca nie wybiera czasami - upił łyk kawy, nie chcąc więcej niczego zakładać, skoro i tak już ten błąd popełnił. Wiedział jednak, że często drogą zawodową kierował przypadek lub innego rodzaju korpokratyzm, który nawet największych ideowców potrafił stłamsić.
Kiedy opowiedział jej swoją historię, trochę zeszło z niego to wszystko, bo choć zdawał się pogodzić z własnym losem, tak cały czas tęsknił za koszykówką. Ciągle liczył na to, że uda mu się złapać gdzieś angaż i będzie robić to, co potrafi najlepiej. Zaskoczyło więc zatem to, kiedy ruda złapała go za dłoń, potwierdzając tylko swoją wyrozumiałość oraz troskę, którą mogłaby obtoczyć całe Toronto.
Trochę się zmieszał, bo ostatnie co mógł powiedzieć o swojej szefowej to to, że go wkurza. Natomiast mógłby wyjawić cały szereg pochlebstw, jakie cisnęły mu się na usta, które głównie były związane z... jego ostatnim projektem z Gabriellą po godzinach.
- U mnie nie jest najgorzej - rzucił enigmatycznie. - Mam nawet szansę na podwyżkę - dodał, choć wcale o niczym takim nie było mowy. To jednak było bardzo dyplomatyczne określenie, niż przyznanie wprost, że może mieć chody u szefowej za to, że pieprzy ją po godzinach.
Znów upił łyk kawy.
- Nie dostajecie żadnego dofinansowania z miasta? - spytał zdziwiony. Chyba, że to było tak, że szefowie po prostu przepierdalali część kasy, zamiast inwestować ją w schronisko. - Ile kosztuje utrzymanie takiego psa chociażby? - spytał z czystej ciekawości, bowiem nigdy nie interesował się tym tematem, a Fernandes miała informacje z pierwszej ręki.

Erza B. Fernandes
25 y/o
For good luck!
164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
Czy te święta mogą się już skończyć?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Garrett Cage

To całkiem spore stwierdzenie — stwierdziła spokojnym tonem Erza, zastanawiając się, czy ta dupa, czy inna część kobiecego ciała się za tym nie kryła. To właśnie tego spodziewała się po Garrettcie. Nie znała go od wczoraj, by zapomnieć wszystko, co działo się w liceum. Zwłaszcza że jej zdaniem ludzie się nie zmieniali. Chociaż może się myliła? Im dłużej rozmawiała z Cage'em, tym bardziej widziała jedno... zdążył wydorośleć.
No to prawda — nie zawsze mogli wybierać pracę, ale ona wcześniej czy później dopadała ich. Przechyliła swoją głowę, zastanawiając się, co powinna mu powiedzieć. Ona była najszczęśliwszym człowiekiem na kuli ziemskiej. Pracowała tam, gdzie chciała. Spełniła marzenie, na którym skupiła całą młodość — cieszę się, że wybrałam swoją mimo... — głos jej odrobinę zadrżał. Chciała powiedzieć coś mądrego, ale nic nie przychodziło jej na ślinę — nazwijmy to problemów finansowych — mruknęła finalnie, spuszczając wzrok. Wszystko było kwestią jej brata. Tego że zapożyczył się u ludzi, których nie powinien. Nie była w stanie zaoszczędzić jakiejkolwiek złotówki, bo wszystko oddawała mu. Jednak to nie był temat, którym chciała się dzielić z Garrettem.
Naprawdę? — spytała lekko zdziwiona. Temat pracy zawsze łączył ludzi. Niezależnie, co się w niej działo, każdy na nią narzekał — to gratulacje? — spytała lekko skonsternowana, ale zaraz szeroko się uśmiechnęła. Dobrze, że mu się powodziło... po tych wszystkich kontuzjach zasługiwał na smak sukcesu — czym się w ogóle zajmujesz w pracy? W sensie wiem, że marketingiem, ale... czy to całkiem nie spore określenie? — zagadnęła jeszcze Fernandes, próbując delikatnie pociągnąć temat z jego strony. Długo się nie widzieli, a ona nie przejmowała się tym, co działo się w marketingu. Raczej był to temat niezbyt znany dla Erzy.
Dostajemy, ale niewystarczająco — westchnęła ciężko i wzięła herbatę, by upić z nich parę łyków, zanim rozgada się na dobre — wiesz jak trudno leczy się nowotwory? — na pewno nie zdawał sobie z tego sprawy. Zresztą niekoniecznie się tego spodziewała, ważne by wiedział, że są one kosztowne — ciągle psów nam przybywa, a nikt nie chce ich adoptować — zbliżał się okres świąteczny. Go bała się ze wszystkich najbardziej — zależy — znowu kwestie pieniędzy i finansowania bolały ją najbardziej — od wieku, stanu zdrowia, a nawet pory roku — kiedy pies jest młody, potrzebuje szczepienia i jedzenia. Wraz z wiekiem jednak to się zmienia — ale na typowego czworonoga to powiedzmy 2500 tysięcy dolarów rocznie — mało, czy dużo? Trudno było stwierdzić — tylko wystarczy epidemia wirusa, a już w jednym sezonie wydajemy 1,2 miliona na leczenie... — kroplówki, odpowiednia karma, leki... to wszystko kosztowało, a choroby łatwo przenosiły się z psa na psa — czasami tych pieniędzy po prostu nie ma — stwierdziła beznamiętnie, wzruszając ramionami. Co miałaby więcej powiedzieć? Niektóre choroby są zbyt kosztowne i zbyt niepewne na leczenie, łatwiej jest czasem... uśpić psa też dla braku jego cierpienia.
25 y/o
Welkom in Canada
185 cm
Bezrobotny Kopalnia diamentów w Nigerii
Awatar użytkownika
Pracuję u brata, a brat za robotą lata.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkisiema/eniu
typ narracjikebabowy
czas narracjiWojenny
postać
autor

Garrett okrzepł przez lata, jednak wcale nie oznaczało to tego, że wyzbył się całkowicie sprośnych czy dwuznacznych tekstów. Sama Erza była tego najlepszym przykładem, gdzie nawet po latach już zdążył ją zrazić swoim zbyt frywolnym językiem, który coraz częściej okazywał się być jego kulą u nogi, aniżeli realnym wsparciem podczas dyskusji. Niemniej jednak starał się tonować nastroje i kiedy tylko rozmowa przybierała normalny obrót, nie pajacował aż tak jak jeszcze w czasach liceum. Inaczej nie zgodziłaby się nawet na tę kawę.
- Problemów? - spytał, kiedy spuściła wzrok.
Cage nie był paranoikiem, ale tylko głupi nie domyśliłby się po tej reakcji, że coś jest bardzo nie tak. Jak widać, życie Erzy skrywało więcej tajemnic, niż Garrettowi się wydawało i nie wiedzieć czemu, bardzo szybko się z nią... utożsamił? Bo choć było w tym współczucie, tak więcej było w tym jakiegoś przyrównania tego do nieszczęścia, którym była jego niedoszła kariera zawodnicza i jakoś pokrętnie Garrett to ze sobą powiązał. Tylko po to, by Fernandes wydała mu się jeszcze bliższa niż do tej pory.
Temat z powrotem wrócił do niego i brunet też nie zamierzał ciągnąć kwestii tych problemów, ponieważ nie uważał się za osobę, której ruda powinna zaufać w tej chwili. Zbyt mało o sobie wiedzieli, by dzielić się intymnymi szczegółami ze swego życia. Choć pewne ziarno w nim zasiała i patrzył na nią troszkę inaczej - dalej z pewnym zauroczeniem, ale też z niepokojem, w jakież to kłopoty dziewczyna się wpakowała.
- Dzięki - odparł tylko kurtuazyjnie.
Chwilę się zastanowił i nim udzielił kolejnej odpowiedzi, napił się swojej kawy, spoglądając na Erzę, która szybko wróciła do swojego naturalnego wyrazu twarzy.
- Różnymi rzeczami, głównie projektowaniem i prowadzeniem kampanii reklamowych, w tym monitorowaniem wyników - streścił najlepiej jak się dało, a na myśl o "projektowaniu" mimowolnie się uśmiechnął, wspominając niedawny wieczór z szefową. - Nic niezwykłego, tylko branża specyficzna, bo chodzi o koncern naftowy Ferguson - doprecyzował, jednak nie zamierzał zagłębiać się w szczegóły, o ile sama znajoma ze szkoły o to nie poprosi.
Słuchając jej narzekań na obecny system dofinansowania schronisk, wcale jej się nie dziwił. Jak wiele płaszczyzn, które nie przynosiły finansowych zysków, również i ta branża borykała się z wieloma problemami. Cage co prawda trzymał się z dala od polityki, jednak nawet on zauważył, że mnóstwo środków jest po prostu marnotrawionych przez jakieś dziwne wymysły lokalnych władz. Tymczasem realne problemy pozostawały nierozwiązywane.
Były koszykarz instynktownie położył rękę na dłoni Erzy i przechylił lekko głowę, uśmiechając się przyjaźnie.
- Na szczęście są tacy ludzie jak ty - powtórzył się, aczkolwiek ruda bardzo imponowała mu swoją empatią. On sam nie uważał się za kogoś, kto dużo współczuje innym ludziom czy też zwierzętom, toteż była to dla niego pewnego rodzaju egzotyka emocjonalna. Niemniej zawsze z podziwem patrzył na osoby, które potrafiły stawiać dobro kogoś lub czegoś innego ponad swoje własne.
Szybko cofnął dłoń i znów omiótł nią filiżankę z kawą, którą dokończył. Nie miał jednak zamiaru kończyć spotkania, ponieważ dobrze mu się rozmawiało z Erzą. A to, że od czasu do czasu zerknął w jej dekolt to już inna historia...
- Dla mnie to trochę obcy świat - zaczął, nawiązując do tematu opieki nad zwierzętami. - Ale rozumiem, że jest to kosztowne i jak wszystko również niedofinansowane. Mam nadzieję, że to się zmieni - przytaknął sam sobie i uśmiechnął się krzywo, bo przy całej sympatii do Fernandes, nie wierzył w swoje słowa, głównie przez wzgląd na władze miasta. - Myślałaś kiedyś o własnym gabinecie weterynarii? - spytał, trzymając się w jakimś stopniu tematu, który podjęli.

Erza B. Fernandes
ODPOWIEDZ

Wróć do „Cafe Wanoka”